W tym roku nie padnie rekord
topnienia czapy lodowej Arktyki, ale stan lodu i tak jest katastrofalny. Prawie
połowa pokrywy lodowej to kra, reszta to lód, gdzie występują pęknięcia.
Obecnie zasięg lodu wynosi 5,5 mln km2 i możliwy jest spadek do
5,1-5,3 mln km2. To będzie i tak mniej niż w pierwszych pięciu latach
tego wieku i nieco więcej niż w latach 2007-2011. Obecna sytuacja to szczęście w
nieszczęściu. Z jednej strony lód przypomina ser szwajcarski, z drugiej zaś
zostały już 2-3 tygodnie do końca sezonu topnienia.
Pokruszony, mający w wielu miejscach postać kry lodowej, lód (po prawej Morze Wschodniosyberyjskie), 27 sierpnia, Terra-Modis.
Kra lodowa między Morzem Czukockim, a biegunem północnym, 27 sierpnia 2013 roku, Terra-Modis
Stan lodu w Arktyce pogarsza się bez względu na pogodę, nawet jeśli jednego roku zasięg czapy jest większy. Tylko dzięki pochmurnej pogodzie w tym roku kriosfera wygląda tak jak wygląda. A i tak nie prezentuje się dobrze. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby warunki byłyby zupełnie inne? Gdyby nad Arktyką powstał stabilny wyż, co jest przecież możliwe. Lód bardzo szybko by się topił w tempie 100-150 tys. km2. Nagrzane obszary bez lodu oddałyby ciepło do atmosfery inicjując powstanie megasztormu. Tak było w 2012 roku, tak może być za rok lub za dwa lata.
Tak wygląda Amur po ogromnych opadach, jakie występowały przez ostatni miesiąc na Dalekim Wschodzie, 27 sierpnia 2013 roku, Terra-Modis.
Największa, co najmniej od ponad
100 lat powódź nawiedziła Daleki Wschód Rosji. To jedna z katastrof
klimatycznych, której przyczyny należy szukać w zmianach w Arktyce i w ogóle
w ocieplaniu klimatu. W atmosferze jest zbyt dużo gazów cieplarnianych, które
popychają świat ku globalnym katastrofom klimatycznym.
To jeden z przykładów, dość oryginalnych, gdzie ludzie nie zdają sobie sprawy ze zmian zachodzących na Ziemi.
Dziś ludzie nie wiedzą, lub nie
chcą wiedzieć tego, że skutki ocieplania klimatu i topnienia lodu w Arktyce
będą tragiczne. Powódź w Rosji to kolejny i jeden z wielu przykładów, jako
dowód, że świat się ociepla.
Kiedy lód w Arktyce stopi się do
zera, w pogodzie zajdą kolosalne zmiany. Brak pokrywy lodowej zmieni system klimatyczny
półkuli północnej wywołując liczne i często bardzo kosztowne anomalia pogodowe.
Ocean Arktyczny zacznie się ogrzewać, co zmniejszy różnice temperatur między
biegunem, a strefą równikową. To wpłynie na prądy strumieniowe, a przede
wszystkim na prądy morskie. Ciepłe wody przestaną
opadać w dół co zatrzyma Golfsztrom, a prawdopodobnie skierowany zostanie on na
południe. Ciepły prąd zacznie ogrzewać
Ocean Południowy, a za jego pośrednictwem lądolód Antarktydy Zachodniej.
Pewnego dnia, kiedyś w przyszłości możemy ujrzeć na żółtym pasku TVN informację
o ogromnym fragmencie lądolodu, który oderwał się od antarktycznej czapy i
zsuwa się do oceanu. Tego procesu nie da się powstrzymać. Poziom oceanu szybko
się podniesie, a na ratowanie mienia z takich miast jak Amsterdam, Wenecja czy
Gdańsk, nie będzie dużo czasu. Ostatecznie, kiedy ocean na biegunie nagrzeje
się tak jak 56 mln lat temu, prądy morskie mogą zniknąć zupełnie. W tamtych
czasach w czasie PETM (Peleocene-Eocene Termal Maximum) na Ziemi nie było lodu, a
ekosfera mórz lądów skupiała się na północ i południe od 30-40 równoleżnika.
Do tego świata właśnie zmierzamy,
więc raczej tak jak ta baletnica na zdjęciu powyżej, powodów do radości nie ma.
Zobacz także:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz