Ostatnio pojawiają się głosy podobnie
jak miało to miejsce już kiedyś, że lodu w Arktyce przybywa, bo jest tam zimno.
Także to, że klimat się ochładza. Nic bardziej mylnego. Taka sytuacja miała
miejsce na początku lat 90-tych XX wieku. Wtedy to w 1991 roku, po długofalowym
trendzie spadkowym, nastąpił wzrost czapy lodowej Arktyki. Trwał on do 1993 roku, a potem nastąpiła stagnacja.
Dopiero od 1997 roku nastąpił trwający aż do dziś pochód w kierunku zagłady
czapy lodowej. Ukoronowany został ten pochód rekordowymi roztopami pierw w 2007
roku, a następnie w 2012 roku.
Zmiany w zasięgu pokrywy lodowej Arktyki w trakcie wrześniowego minimum, od 1979 do 2012 roku, NSIDC.
Wykres NSIDC pokazuje trend
zmiany zasięgu arktycznej czapy lodowej od 1979 do 2012 roku. Pokrywa lodowa zmniejsza
się w długofalowym trendzie od co najmniej 1979 roku, kiedy to zaczęto
prowadzić pomiary satelitarne. Ale już
od początków XX wieku pokrywa lodowa w Arktyce ulegała tym zmianom. Na początku te
zmiany były bardzo subtelne, ale w drugiej połowie XX wieku, kiedy rosła ilość
dwutlenku węgla w atmosferze, czapa lodowa wyraźnie się zmniejszała. Na
przestrzeni tych lat występowały fluktuacje. Raz lód był większy, a raz
mniejszy, ale na przestrzeni 10 lat trend jest spadkowy. Zarówno w latach 90-rych,
jak i w okresie 2000-2010. I będzie tak w okresie 2010-2020. Pytanie tylko,
gdzie ta linia trendu zostanie narysowana? Dolna skala wykresu kończy na 3 mln
km2. To granica, która nie została jeszcze przebita. W tym roku to
nie nastąpi, może i 2014 roku także to się niestanie. Ale do tego dojdzie,
prędzej czy później.
Kolejny wykres pokazuje nam
zasięg lodu (tym razem wg JAXA, bo ostatnie dane są o dziwo niedostępne, ale
dane JAXA niewiele różnią się od NSIDC, pewnie mają jakąś awarię) dla 16 sierpnia
ostatnich lat z uwzględnieniem lat 80-tych i 90-tych. I tu do akcji wkraczają sceptycy
globalnego ocieplenia, na czele z NIPCC, które jest przeciwieństwem ONZ-owskiego
IPCC. Mamy sytuację jak (może nie jak w
latach 90-tych), ale jak po 2007 roku, kiedy to po rekordowych roztopach nastąpił,
musiał nastąpić przyrost. Ale potem, od 2010 roku nastąpił ponowny, jeszcze
większy niż wcześniej spadek, zakończony roztopami do poziomu 3,4 mln km2.
Teraz nastąpi przyrost, pewnie będzie dość duży, ale sezon topnienia jeszcze
się nie zakończył. Obecnie zasięg lodu wynosi mniej niż 6 mln km2.
To nie jest nawet średnia wrześniowego minimum, ani z lat 80-tych, ani nawet
90-tych. To mniej więcej tyle ile w trakcie wrześniowego minimum było w latach
2000-2006. A pamiętajmy, że jest jeszcze około 4 tygodni do końca sezonu.
Zmiany w zasięgu arktycznego lodu od 20 sierpnia do 22 września, JAXA.
Kolejny wykres, pokazuje nam
trend topnienia lodu w drugiej połowie lata i kończy się na sam koniec dnia
polarnego, czyli 22 września. Kolorowe linie pokazują okres od 2007 do 2013
roku. A więc gdy jakiś sceptyk globalnego ocieplenia, nie przeczyta dobrze
wykresu, to powie, że to koniec globalnego ocieplenia. Dlaczego? Bo na wykresie są ostatnie lata, a trzeba jeszcze spojrzeć na czarną i szarą linię i ziejącą między nimi, a kolorowymi liniami lukę. Lód się topi powoli,
jego powierzchnia też. Powierzchnia lodu dla przykładu to teraz 4,15 mln km2,
czyli o ponad 1 mln km2 mniej niż w XX wieku. Na tle ostatnich lat, jest całkiem świetnie,
czego nie można powiedzieć o objętości i grubości lodu, która wygląda fatalnie.
Wszystko wygląda fatalnie, i zasięg i powierzchnia i objętość i grubość lodu.
Choć nie wszystko jest rekordowe. To i tak, wszystko jest poniżej normy.
Kra lodowa o koncentracji 50-60% między biegunem północnym, a Rosją, 16 sierpnia, Terra-Modis.
To zdjęcie wykonane przez
spektroradiometr MODIS satelity Terra, pokazuje, że dobrze nie jest. Lód między
biegunem północnym, a Rosją, to nie czapa lodowa, którą opisują stare
encyklopedie, tylko kra lodowa. Lada chwila, a w zasadzie, to w tej chwili nad
rosyjską częścią Arktyki buduje się wyż. Całe szczęście, że dopiero teraz, a
nie pod koniec lipca. Ale słońce wciąż świeci, a wyż będzie od niedzieli (18 sierpnia)
do środy (21 sierpnia), lub nawet dłużej. To wystarczy, by zasięg lodu spadł do
23-24 sierpnia do, powiedzmy ostrożnie, do 5,4 mln km2. To niewiele
więcej niż w trakcie wrześniowego minimum z 2009 roku. A ile będzie lodu między
10 a 20-tym września? Sądząc ostrożnie po obecnym trendzie topnienia lodu, to
4,9 mln km2. Czyli tyle ile było w 2008 i w 2010 roku. Zdecydowanie
poniżej średniej zarówno z XX wieku, jak i początków tego wieku.
Podsumowując, sytuacja jest zła,
a obecny przyrost, to tylko cisza przed burzą w latach 2015-2020. Wyobraźmy
sobie, co będzie wtedy z naszą pogodą, skoro w tym roku mieliśmy takie
zawirowania. To trudne do wyobrażenia.
Zobacz także:
w 2013 przybyło lodu i to sporo, ale ktoś z uporem maniaka to zaciera. jasne, bo jak skończy się globalne ocieplenie, to urwie sie kasa. Bo malutcy zapłacą za to wszystko, co nie?
OdpowiedzUsuń