Strony

piątek, 5 września 2014

PIOMAS (31 sierpnia 2014) - zamarznięty na kość

Chłodny czerwiec lipiec, oraz brak eksportu lodu przez Cieśninę Frama na wody Morza Grenlandzkiego zaowocowały spektakularnym przyrostem ilości lodu w Arktyce. Spowolnienie spadku ilości lodu zaczęło się w pierwszej połowie czerwca, a wyraźna różnica względem 2013 roku była widoczna w lipcu. Teraz 2013 i 2014 rok dzieli przepaść. Jest to dowód na to, że stosunkowo niewielkie, krótkoterminowe zmiany mały duży wpływ na czapę polarną w Arktyce. Oczywiście obecny stan rzeczy nie oznacza, że wchodzimy w drugi plejstocen, czyli epokę lodowcową.

Objętość lodu w Arktyce w 2014 roku na tle ostatnich lat. PIOMAS

Średnia objętość lodu w sierpniu wyniosła 8150 km3, to dużo jak na te czasy, ale ilość lodu jest o 55% mniejsza niż w 1979 roku, kiedy to rozpoczęte zostały pomiary satelitarne czapy polarnej.31 sierpnia objętość lodu liczyła 7220 km3, to o 1646 km3 więcej niż w 31 sierpnia 2013. W ciągu dwóch lat, od rekordowego 2012 roku nastąpił spektakularny wzrost objętości arktycznego lodu. Zupełnie wbrew prognozom modelu PIOMAS zakładających rychły spadek ilości lodu do zera. Co ciekawe, nawet w 2007 roku objętość lodu 31 sierpnia liczyła 6652 km3, o 568 km3 mniej niż obecnie. Spoglądając na wykres widzimy wyraźne powiązanie między tym co się działo po 2007, a tym co działo się po 2012 roku. Wtedy też doszło do silnego odrodzenia się czapy lodowej. z 6652 km3 do 7823 km3, z tą różnicą, że w 2009 został odnotowany spadek, a nie jak teraz drugi raz z rzędu przyrost lodu. 31 sierpnia 2009 roku zasięg lodu był o 15 km3 większy niż tego roku.

Grubość lodu, podobnie jak jego objętość prezentuje się bardzo dobrze. 31 sierpnia tego roku, średnia miąższość czapy lodowej wyniosła 1,95 m, to o 61 cm więcej niż rok temu. Poniżej zestawienie grubości lodu w ostatnich latach wyrażona w metrach. W nawiasie podana jest zmiana w stosunku do poprzedniego miesiąca. Okazuje się, że w sierpniu tego roku średnia grubość lodu przyrosła o 4 cm.

2005 - 2,33 (-0,05)
2006 - 2,19 (-0,22)
2007 - 2,11 (-0,04)
2008 - 2,43 (0,00)
2009 - 2,03 (-0,01)
2010 - 1,49 (-0,17)
2011 - 1,50 (-0,17)
2012 - 1,57 (-0,14)
2013 - 1,47 (-0,16)
2014 - 1,95 (0,04)
Grubość lodu w 2014 roku na tle ostatnich lat.

Grubość lodu na tle ostatnich 4-5 lat wygląda dobrze, ale jest jedną z najmniejszych w historii pomiarów.  

W ubiegłym roku minimum objętości lodu wyniosło niemal 5400 km3. Bardzo możliwe, że w tym roku będzie drugi odzysk ilości lodu.

Odchylenia od normy w objętości arktycznego lodu w ostatnich latach, niebieska linia oznacza trend spadkowy.

Tak duży, solidny przyrost lodu oznacza, że rok w którym dojdzie do całkowitego stopnienia czapy lodowe w Arktyce, zostanie przesunięty o co najmniej rok lub nawet dwa lata. Czyli nie stanie się to w 2016 roku, jak zakładają najbardziej pesymistyczne scenariusze, a najwcześniej 2018 roku, a w praktyce z pewnością dojdzie do tego w następnej dekadzie wieku, po 2020 roku. Bo pomimo, że klimat będzie się ocieplać dalej, to nie oznacza, że ubytek lodu w Arktyce będzie liniowy.

Warto zwrócić uwagę na to jak duża była minimalna objętość lodu, np. w 2000 roku, czyli 14 lat temu było to około 11000 km3. Wyłączając rok 2012, a biorąc pod uwagę poprzedni rok, to objętość lodu spadła w ciągu kilkunastu lat o połowę. W latach 80-tych tempo utraty lodu było powolne, a w tym wieku znacznie przyspieszyło. Nawet jeśli trend nie przyspieszy w najbliższych latach, to w drugiej połowie następnej dekady średnie minimum objętości będzie wynosić 2500 km3. Już samo to, z bardzo niewielką wtedy powierzchnią lodu (nie biorąc pod uwagę drastycznego spadku powierzchni lodu do zera w tej dekadzie), będzie oznaczać szereg dość nieprzyjemnych odchyleń w przebiegu warunków pogodowych w Europie. Często bardzo kosztownych, głównie dla rolnictwa anomalii pogodowych. 
 


Zobacz także:

3 komentarze:

  1. Nie znamy ostatecznej przyczyny, dla której globalne temperatury nie rosną w tej chwili, mimo absolutnych rekordów co2, być może to opóźniony zapłon, albo kompensacyjny mechanizm na ziemii lub słoneczne minimum w cyklach. To kubeł zimnej wody, dla rządowej zmowy odnośnie GO, niech skończą z przerabianiem danych i potwierdzą czy wchodzimy w ere ochładzania czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze Badając zmiany klimatu, trzeba wziąć pod uwagę szereg różnorodnych czynników. Naturalne jest rozpoczęcie badań od analizy zmian temperatury powietrza przy powierzchni Ziemi. W kolejnych krokach należy jednak wziąć pod uwagę pokrywę śnieżną, topnienie lodu, zmiany temperatury na różnych wysokościach w atmosferze, zmiany temperatury nad lądami i nad oceanami, zmiany w samych oceanach na różnych głębokościach, i wiele innych czynników. Badania pokazują że pokrywy lodowe topią się, tracąc co roku setki miliardów ton lodu, poziom mórz rośnie coraz szybciej, ocean gromadzi energię, a liczne gatunki zwierząt i roślin migrują w kierunku biegunów. Uwzględnienie wielu niezależnych badań prowadzi do tego samego wniosku: globalne ocieplenie postępuje.

    Po drugie, pewnie chodzi o Climategate. Klimatolodzy z Climate Research Unit manipulowali danymi pomiarów temperatur. "Media podchwyciły informację, że naukowcy z CRU, opracowując swoją globalną serię pomiarową, pozbyli się niektórych surowych danych. My wiemy o tym od dawna. Wygląda zresztą na to, że za każdym razem, kiedy CRU natrafia na nowe dane, zwyczajnie zastępuje nimi poprzednie. W ten sposób mogą systematycznie wymieniać dane wskazujące na mniejsze ocieplenie na te, które dowodzą większego. Takie to zawiłe, że nikt nie wie, co oni tam właściwie robią." (The Air Vent)

    Autorzy Niezależnego Przeglądu Korespondencji Elektronicznej dot. Zmian Klimatu powtórzyli obliczenia CRU, posłużywszy się pierwotnymi danymi – i otrzymali takie same wyniki. Wniosek jest prosty: CRU niczego nie ukrywało, co więcej – nie miało takich możliwości. Wprawdzie CRU nie przedstawiło szczegółowej listy stacji pomiarowych, dostarczających danych do obliczeń, jednak nie manipulowało wynikami.

    Sceptycy nazwali Climategate „gwoździem do trumny antropologicznego globalnego ocieplenia”, jednak wyniki CRU oparły się wszelkim zarzutom, nie mówiąc o konkluzjach całej społeczności klimatologów. Postępowania prowadzone dla wyjaśnienia zarzutów potwierdziły wyniki klimatologów z CRU. Tak czy inaczej, prace CRU to jedynie cząstka ogromnego materiału dowodowego, potwierdzającego antropogeniczne globalne ocieplenie. Licznych i wzajemnie spójnych dowodów nie da się zdyskredytować, poddając w wątpliwość rzetelność pojedynczych naukowców.

    OdpowiedzUsuń