W Arktyce zmieniła się cyrkulacja mas powietrza, mniej ciepła płynie do Arktyki, a więcej spływa znad wyziębionych lądów zimna. Jednocześnie duże ilości ciepła płyną z południa kontynentów i znad oceanów, co podnosi temperatury w Kanadzie, Skandynawii, północno-zachodniej części Rosji i połuniowo-wschodnie obszary Syberii. Ale działanie zimna niewiele zmieni, czapa polarna wciąż powoli zwiększa swój zasięg. Nawet jeśli tempo to przyspieszy, to pozostaje kwestia grubości i ilości lodu.
Zobacz mapę koncentracji arktycznego lodu morskiego w kolorowej wersji.
Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego. AMSR2, Uni Bremen
Przez pierwszą połowę lutego w Arktyce niewiele się zmieniło, co w sumie jest normalną rzeczą. Luty, to miesiąc, kiedy tempo zamarzania znacznie wyhamowuje, gdyż granica lodu dociera wszędzie tam, gdzie jest w stanie dotrzeć. Dalej granicę wyznacza klimat - temperatury powierza i wody. Lokalnie lód może zwiększyć swoje rozmiary, przesuwając granicę nieco dalej na południe, gdy wiatr wieje z północy. Sumarycznie nic się nie zmienia. Na Morzu Barentsa i Beringa zasięg lód wciąż jest niewielki. Nawet Morze Karskie nie jest w 100% pokryte lodem, co pokazuje mapa - Karskie Wrota są lodu pozbawione. Zwiększył się jedynie wyraźnie obszar lodu na Morzu Labradorskim - obszar nie mający większego znaczenia dla całej kriosfery, który po rozpoczęciu sezonu topnienia uwalnia się od lodu, jako pierwszy w raz z obszarem lodu na Morzu Ochockim. Animacja obok pokazuje zmiany w pierwszej połowie lutego.
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2017 roku względem 2012 i wyszczególnienie w stosunku do ostatnich lat. NSIDC
Wszystkie dane pokazują, że zasięg lodu morskiego pozostaje wciąż rekordowo niski. 13,93 mln km2 wobec 14,17 mln km2 w 2016 roku dla 13 lutego. Oczywiście te 0,2 mln km2 to niewiele na tle całych 14 mln km2, ale jednak zmiana jest i ten rok pozostaje rekordowy. Blisko o 1,4 mln km2 mniejszy jest obszar lodu niż w okresie 1981-2010. Mapa NSIDC obok pokazuje zasięg lodu w zestawieniu z medianą dla wyżej wymienionego okresu.
Zasięg lodu morskiego w 2017 roku w stosunku do ostatnich lat. JAXA
Dane JAXA pokazują, że obszar jaki zajmował lód w Arktyce był przez większość czasu rekordowo mały. Potężne są różnice w stosunku do czasu sprzed 20-30 lat, co pokazuje zestawienie obok wykresu. W latach 80. XX wieku zasięg lodu był o 1,85 mln km2 większy niż dziś.
Odchylenia temperatury od średniej 1981-2010 na półkuli północnej w okresie 1-12 lutego w latach 2014-2017. NOAA/ESRL
Okres 1-12 lutego 2017 roku w Arktyce jest cieplejszy niż w latach 2014-2015 Mocną konkurencją jest rok 2016, kiedy to temperatury były większe od tych z 2017 roku. Oczywiście może polemizować odnośnie rozkładu wysokich temperatur i udziału ich na mapie dla każdych z tych lat, np. w 2015 roku niezwykle wysokie temperatury panowały w Afryce i na Bilskim Wschodzie, podczas gdy w Arktyce było dość zimno. 12 dni to jednak dość krótki okres, ale więc posłużymy się styczniem:
Odchylenia temperatury od średniej 1981-2010 w Arktyce dla stycznia w latach 2014-2017. Karstenhaustein
Dane ze stycznia niewiele różnią się znacząco od tych z pierwszych dni lutego. Styczeń 2017 nie był już tak ciepły jak w 2016 roku. Za kołem polarnym w tym roku było o 3,4oC cieplej od średniej, a w 2016 roku o 5,6oC. Okres 2014-2015 był znacznie chłodniejszy. Także styczeń 2012 był znacznie chłodniejszy niż w okresie 2016-2017. A to źle rokuje na tegoroczny sezon topnienia.
Anomalie termiczne powierzchni arktycznych wód w 2016 i 2017 roku dla 12 lutego. DMI
Cały ten horror ze zmianami w Arktyce zaczął się na koniec grudnia 2015 roku, kiedy ogromne ilości ciepła weszły do Arktyki. Jeśli chodzi o odchylenie temperatur powierzchni wód, to w tym roku jest niemal tak samo, jak rok temu, co pokazuje zestawienie map. Różnica polega na tym, że po stronie Atlantyku, na północy tego oceanu odchylenie w tym roku jest nieznacznie mniejsze. Większe jest na Morzu Beringa, co wiąże się z mniejszą powierzchnią lodu. Sytuacja ta jest więc zła. Animacja obok pokazuje zmiany odchyleń między 31 stycznia a 12 lutego 2017 roku.
Grubość lodu morskiego w latach 2012-2017 dla 13 lutego. Naval Research Laboratory
Wszelkie zmiany pogodowe już nie pomogą jeśli chodzi o odbudowę czapy polarnej przynajmniej do poziomu z lat 2010-2014 - zmarnowana została cała jesień i większość zimy. Dane z ostatnich dwóch tygodni pokazują, że czapa polarna zwiększa swoją grubość po stronie Oceanu Spokojnego. Z kolei po stronie Oceanu Atlantyckiego przyrost lodu praktycznie nie występuje. Zestawienie map pokazuje, jak wyglądała grubość lodu w latach 2012-2016 i w tym roku. Na szczególną uwagę zasługuje rok 2012 - przed wielkim topnieniem. Pokrywa lodowa była w połowie lutego już prawie w pełni wykształcona. Lód miał 2-2,6 metra grubości i zajmował obszar nieporównywalnie większy niż obecnie. Po czasach 2013-2014, kiedy lód przyrastał z powodu zimnego lata, nie zostało już śladu.
Morze Beauforta - zdjęcie w podczerwieni 11-13 lutego 2017. Sea Ice Denmark
Morze Łaptiewów - zdjęcie w podczerwieni 11-13 lutego 2017. Sea Ice Denmark
Dwa powyższe zdjęcia to mozaika satelitarnych fotografii, które można wykonywać w czasie nocy polarnej. Na zdjęciach podana jest przybliżona grubość lodu.
Karskie Wrota - cieśnina odgradzająca Morze Karskie od Barentsa. Połowa obszaru Morza Karskiego zajmuje kra lodowa. Zdjęcie NASA Worldview - 13 lutego 2017.
Podsumowując, sytuacja w Arktyce pozostaje w dalszym ciągu zła. To co się stało w ciągu ostatnich kilku miesięcy źle roku na tegoroczny sezon topnienia. Bez chłodnego lata, rekordowe topnienie lodu jest nieuniknione. Ale nawet w sytuacji chłodnego lata, pokrywa lodowa może skurczyć się nieco poniżej 4 mln km2 .
Zobacz także:
- Arctic News - sytuacja w Arktyce wciąż jest zła, poniedziałek, 30 stycznia 2017 W drugiej połowie stycznia czapa polarna Oceanu Arktycznego szybciej zwiększała swój zasięg niż w pierwszej, ale pod koniec miesiąca tempo znów spowolniło. Co więcej pojawił się dawno nie widziany dipol arktyczny i silny eksport lodu przez Cieśninę Frama. Dipol arktyczny, jego dodatnia faza powoduje spadek objętości lodu, bo układ wiatrów wyprowadza lód z Oceanu Arktycznego do Atlantyckiego. Zasięg lodu tylko chwilowo przestał być rekordowo niski, sytuacja wciąż pozostaje zła.
Ci co lubią 40 STOPNI W CIENIU ZWŁASZCZA W WERSJI MOKREJ I SOLIDNE BURZE MOGĄ SIĘ CIESZYĆ.A W KUWEJCIE TYDZIEŃ UPAŁÓW PONAD 50 STOPNIOWYCH BĘDZIE STANDARDEM.
OdpowiedzUsuńW arktyce lodu coraz więcej już chyba ze 14 mln to i upałów nie będzie.
Usuńhttps://www.climate.gov/news-features/understanding-climate/2013-state-climate-carbon-dioxide-tops-400-ppm
OdpowiedzUsuńWszyscy piszą, że ilość CO2 w atmosferze ziemskiej stale rośnie. To zresztą rzecz, która nie podlega dyskusji. Niemniej w całym tym prostym toku rozumowania jest jeden mały zgrzyt.
Rokrocznie od maja do października ilość CO2 nie rośnie a maleje i to do tego dość gwałtownie. Dlaczego? Przecież tak samo produkujemy prąd, działają klimatyzatory, jeżdżą samochody. Jedynie nie palimy w piecach bo jest ciepło. Z jakiej więc przyczyny ten spadkowy trend nagle w okolicach października się załamuje i ilość CO2 zaczyna rosnąć. Odpowiedź jest prosta: bo nadchodzi zima. Wszelka roślinność całej półkuli północnej zamiera na długie 7-8 miesięcy. Fizycznie nie ma co (i jak) wchłonąć tego co produkujemy.
Co by się zatem działo jeśli zimy by nie było i cały rok na półkuli północnej trwałaby pora roku (czy pory roku) gwarantujące ciągły rozwój i ciągłą możliwość magazynowania CO2 przez organizmy roślinne? Wykres (pierwszy w linkowanym artykule) wyraźnie wskazuje, że ilość CO2 stale by spadała mimo ogromnej jego produkcji przez naszą cywilizację. Ilość lądów półkuli północnej i zgromadzonej tam roślinności zapewnia nie tylko możliwość wchłonięcia wyprodukowanego przez nas CO2 ale wręcz jego znaczną redukcję. Na przeszkodzie staje jedynie co roku nadchodząca w październiku (za kołem podbiegunowym nawet wcześniej) zima. Likwidacja tej pory roku poprzez systematyczne ocieplanie naszej planety sprawi, że gdzieś w okolicach 666 ppm CO2 (gdy nie będzie już zimy) w atmosferze ustali się równowaga. Podczas gdy my będziemy produkować dwutlenek węgla z paliw kopalnych, rośliny cały rok będą wiązać go w swoich ciałach. Skoro potrafią to robić dość skutecznie przez prawie pół roku to jakże będzie im łatwiej to robić przez cały rok. Tak było zresztą w eocenie gdy wulkany produkowały dość solidną ilość CO2 a w tym czasie, podczas nieustającego lata, rośliny ten CO2 wiązały. Taka równowaga trwała długie miliony lat do czasu gdy z wolna osłabła aktywność wulkaniczna Ziemi a rośliny mocno (zdecydowanie za mocno) obniżyły poziom CO2 w atmosferze doprowadzając do wielu zlodowaceń.
Co o tym sadzicie?… komentujcie!
Demon
Rośliny mogą przyczynić się do ograniczenia wzrostu koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze. Nie jest to jednak środek wystarczający do skompensowania emisji CO2 (związanych głównie ze spalaniem paliw kopalnych) oraz zlikwidowania istniejącej nadwyżki CO2 w atmosferze.
UsuńRośliny, które dziś rosną w optymalnej dla siebie strefie klimatycznej za kilka dekad znajdą się w nieodpowiedniej, cieplejszej strefie klimatycznej. Zgromadzony w nich węgiel wróci do atmosfery – w rezultacie fal upałów, pożarów czy inwazji szkodników.
No właśnie zastanawia mnie czy aby na pewno strefa klimatyczna, w której przez 7-8 miesięcy rośliny w ogóle nie dają znaku życia jest strefą dla nich optymalną. Dla gatunków typu świerk czy brzoza na pewno ale jak by to było gdyby Syberia stała się w dalekiej (a może niedalekiej?) przyszłości strefą gdzie żyłyby wiecznie zielone lasy liściaste. Przy braku drzew iglastych pożary mogłyby być rzadkie jeśli oczywiście klimat nie byłby zbyt suchy.
UsuńDemon
Na filmiku jest jak rośliny doją dwutlenek z atmosfery. Gdyby tak doiły cały rok to kłopot z głowy.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=x1SgmFa0r04
Gdyby ... Jeszcze Słońce tak świeciło cały rok jak w okresie ciepłym. Ale nie świeci...A dzięki samemu ciepło roślina nie rośnie
Usuńgrzeg8
Drzewa i krzewy liściaste zrzucają liście na zimę i zamierają, bo są tak ewolucyjnie przystosowane. Gdyby w ciągu paru dekad ociepliło się tak, że zimą temperatury byłyby na plusie, dalej by tak robiły. Ponadto zimą tym co przeszkadza roślinom, nawet zielnym i trawom, jest też duże skrócenie dnia i zmniejszenie natężenia światła. Tego klimat nie zmieni.
UsuńSzybkie ocieplenie klimatu spowoduje też obumarcie lasów świerkowych na północy, u nas już nie da się utrzymać świerkowych monokultur na południu kraju. Obszary tajgi zostaną więc z czasem zastąpione lasami brzozowymi, wierzbowymi i dębowymi które... zrzucają liście na zimę.
A zimozielone lasy Nowej Zelandii? Wystarczy je przeflancować. I to tylko takie odmiany co potrzebują mniej światła.
UsuńJest tylko jeden problem - takie rośliny rosną bardzo powoli.
UsuńMyślak
@ Myślak
UsuńDokładnie
Poza tym Nowa Zelandia leży między równoleżnikami 34* a 47* S, to oznacza że podczas ichniej zimy słońce jest na tej wysokości, co w Europie podczas naszej zimy w Hiszpanii.
Nie ma to znaczenia jak w Wielkiej Brytanii a dokładniej w Kornwalii rosną palmy i mała ilość światła im wogóle nie przeszkadza to akurat nowozelandzkim roślinom będzie przeszkadzało. Aleś przywalił @Kuba Grom. Ciepło decyduje o wszystkim.
UsuńSkokowe wyeliminowanie zim na Ziemi, to skokowy spadek stężenia CO2 o jakieś 10%.
OdpowiedzUsuńA raczej - tylko o 10%.
10% to dużo! Gdyby, załóżmy, zimy zaniknęły w wyniku osiągnięcia 666 ppm CO2 w atmosferze i jednocześnie każdego roku rośliny odbierały 10% tego CO2 to wówczas moglibyśmy emitować CO2 bez przeszkód na poziomie co najmniej 10% poziomu obecnego. Przy coraz to nowocześniejszych technologiach pozyskiwania energii z alternatywnych źródeł może dalibyśmy radę?
UsuńPrzypomina mi się sytuacja rodem z XIX wieku gdy prognozowano, że na początku XX wieku skończy się południowo amerykańskie guano i na świecie zapanuje apokaliptyczny głód. Cała Ameryka Północna korzystała z tego guana jako nawozu dla potężnych upraw kukurydzy i pszenicy. I kiedy wydawało się, że nie ma już ratunku... "wymyślono" nawozy sztuczne (saletrę).
Demon
Myślę, że nie zrozumiałeś - JEDNORAZOWY ubytek o 10% prawdopodobnie rozłożony na wiele lat
UsuńMyślak
To 40 ppm czyli następne 20 lat życia na kredyt he he.
UsuńRośliny nie działają w tak szybkim tempie. Ustala się po prostu nowy punkt równowagowy i tyle. Rośliny rosną a później zamierają i oddają CO2. Czasami w pewnych okresach pojawiają się warunki do odkładania węgla w złożach z których właśnie korzystamy. Ale warunek jest jeden, ich trupy muszą być odcięte od atmosfery to znaczy leżeć mają w swoich grobowcach i tak mamy węgiel, gaz, ropę. Problem jest jak później te zdeponowane pokłady węgla zamieniamy w wyniku spalania na CO2.
OdpowiedzUsuńPrzecież to prosta zasada bilansu, czego nie rozumiecie?
Nawet jak się zazieleni na północy to trochę tego węglą ubędzie ale później ustali się równowaga między przyrostem a obumieraniem i bilans wyjdzie znów na zero. Do tego dochodzi problem klatratów metanu oraz wymierania rośli na południu.
Gdyby tak było to zawartość CO2 nie spadałaby przez pół roku tak gwałtownie. Wyraźnie widać, że póki jest wegetacja na półkuli północnej to ilość CO2 SPADA (mimo ciągłej naszej emisji) a nie np tylko wolniej przyrasta.
UsuńDemon
Spadki w okresie wegetacyjnym są mniejsze niż całkowity przyrost międzyroczny. Dlatego krzywa Keelinga nadal idzie w górę.
UsuńNo bo napisał,że okres wegetacyjny byłby np 10 miechów i wtedy spadek byłby większy niż przyrost. To się kupy trzyma.
Usuń@jełop
Tylko do pewnej niezbyt odległej granicy. Potem rozkład powstałej biomasy zatrzyma dalszy spadek CO2
UsuńMyślak
A le teraz też biomasa latem sie rozkłada a CO2 jednak ubywa. W tajdze są latem nawet pożary. Widać je na filmiku co wkleił Anonimowy15 lutego 2017 12:56. A ilość C02 spada latem. Jak dla mnie to gdyby rośliny mogły cały rok rosnąć to usuną nasz co2 z atmosfery.
Usuń@jełop
Tylko pod warunkiem, że usuniesz zwierzęta,ludzi i bakterie.
UsuńMyślak
Coś nie kumam. Teraz w lecie i wiosną są pożary, bakterie, ludzie, metan i inne a ilość Co2 spada. Ilość Co2 rośnie tylko jesienią i zimą. Wiadomo ze całego C02 same rośliny by nie usuneły ale jakby cały rok rosły to stale by go w atmosferze malało. Zresztą teraz też tak jest. Jakbyśmy emitowali Co2 naprawde dużo to nawet latem by nie spadał tylko wolniej rósł. Nosz kurna nie chce być inaczej,.
Usuń@jełop
"Jak dla mnie to gdyby rośliny mogły cały rok rosnąć to usuną nasz co2 z atmosfery."
UsuńPrzez rok tak, a co potem? Spadki i wzrosty sobie, a bilans musi być zachowany. Jeśli by miały więcej CO2 pobierać w ciągu roku, to gdzie go będą deponować? Biosfera nie jest tak pojemna. Jeśli nie będziemy wycinać całych lasów (nie tak w pień jak w Amazonii, tylko co n-te drzewo co roku) i zakopywać pod ziemią to nic te 10 m-cy wegetacji nie da, w ciągu kilku lat będzie po prostu ten CO2 pobrany oddawany przez gnicie, zjadanie i pożary. Chyba że masz jakiś argument gdzie miało by to wszystko znikać.
Tak sobie wydumałem ze jak na Syberii rozmarznie zmarzlina to te lasy będą bagniste i co jakś roślinka czy drzewo w to bagno walnie to jest juz zdeponowane na wieki. Za 20 milionów lat bedzie z tego wegiel brunatny. No bo nawet jak by ta równowaga sie ustaliła to może ona byc na poziomie 300 cząstek Co2 i bedzie ok.
Usuń@jełop
Jełop, a wiesz ile gazów jest uwięzionych pod tą zmarzliną? Jak puści to się wszystko ulotni.
UsuńA te lasy są bagniste własnie przez wieczną zmarzlinę, bo woda nie wnika głębiej. Jak rozmarznie, mogą stać się suche i płonąc na wielka skale.
Jeśli jest tak jak pisze Generał to juz po nas.
Usuń@jełop
@Anonimowy16 lutego 2017 08:40
UsuńIlość CO2 rośnie cały czas.
Co roku, kolejne minimum roczne jest wyższe od poprzedniego.
Nie chce mi się wytykać już błędów logicznych w rozumowaniu kilku piszących tu osób, czy wręcz nieznajomości podstaw naukowych...
...jak wy zdaliście maturę?
To, że rośnie teraz to oczywiste. Ale czy rosłaby również wówczas gdyby półkula północna nie zamierała na długie 8 miesięcy w roku? Niebawem się o tym przekonamy.
UsuńDemon
@ Demon
UsuńA przypadkiem nie rośnie z tego powodu, że na północnej półkuli mieszkańcy spalają paliwa kopalne, by ogrzać mieszkania??
I tu Generale Cię mam ;-) bo jeśli nie byłoby zimy - ocieplilibyśmy całą planetę - to nie ogrzewalibyśmy mieszkań i problem z głowy. Prawda?
UsuńAle niestety tak różowo nie jest. Ilość CO2 (wyprodukowanego głównie w elektrowniach, fabrykach i samochodach) rośnie przez prawie 8 miesięcy dlatego, że rośliny go nie pochłaniają. Nasze ogrzewanie domów ma na to niewielki wpływ.
Pozostałe 4 miesiące wegetacji nie są w stanie go zaabsorbować.
Demon
Też Cie mam, bo elektrocieplownie pełna parą hulają przez te 8 miesięcy :P
UsuńPo drugie zapominasz, że w każdym kolejnym okresie mamy skok min. Więc co, rosliny coraz mniej pochłaniają, że na starcie jest wyższy poziom?
Nie coraz mniej pochłaniają tylko nasza emisja nie jest całkowicie pochłaniana i zawsze zostaje nadwyżka z którą otwieramy nowy sezon. Jeśli zapanuje wieczna wiosna i lato to kto wie? Może minimalnie spadnie emisja CO2 (brak elektrociepłowni ;-)) a wzrosną zdolności absorbcyjne roślin? Poczekamy i zobaczymy.
UsuńDemon
A widzisz mam Cię. Czyli jednak rośliny nie dają rade. Dodatkowo rośliny zawsze będą zrzucać liście w porze chłodnej.Bo Słońca mało, dlatego zrzucają. :)
UsuńBoże...
UsuńNie dają radę w 4 miesiące ale np. w 8 dadzą radę.
Poczytaj o zimozielonych lasach strefy umiarkowanej.
Demon
Nie dadzą, bo i tak będą zrzucać liście. Weź się dokształć.Bo na kontynentach i tak będzie zimowo :) Cieplej, ale jednak nadal zimy będą :)
UsuńA skąd to wiesz? W eocenie na Alasce rosły palmy. Zimy nie było nigdzie. Poczytaj. Proszę...
UsuńDemon
Weź mnie nie rozśmieszaj. Myślisz, ze wymiana roślinności , to kwestia 100 lat??
UsuńHe he u mnie wymiana kapusty na cebulę to 1rok. W 50 lat wszystkie drzewa wymienisz. Przyp..... Eś się do gościa a ma racje.
UsuńHahah ja pi....le
UsuńObsadzić cały świat :P
Niestety, drzewa zawsze będą zrzucać liście na zimę, bo brak im światła (chlorofil). Tego nie pokona żadne ocieplenie.
UsuńPowiedz to jodle, cisowi i swierkowi. Przypomnę: igły to też liście z chlorofilem.
UsuńW Antarktyce jest rekordowo niski zasięg lodu morskiego, padł rekord !!!
OdpowiedzUsuńMarco
A do tego idzie ogromna anomalia.
Usuńhttp://cci-reanalyzer.org/wx/fcst/#GFS-025deg.WORLD-CED.T2_anom
Arktyczny lód przekroczył już 14 mln km! 14 mln! Wiecie ile to lodu?
Usuń"Arktyczny lód przekroczył 14 mln! Wiecie ile to lodu?"
UsuńWiemy, od h... i jeszcze trochę. Prawie 50 razy tyle co Polska. Tego by nawet atomówkami nie rozwalił.
No to jak prondy z oceanu popchna tą masę na nas to mamy londolody aż po tatry.
UsuńWiecznie zielone lasy liściaste strefy umiarkowanej.
OdpowiedzUsuńKlimat morski strefy umiarkowanej i podzwrotnikowej charakteryzuje się stosunkowo stałą temperaturą i rozkładem opadów. Na obszarach tych jest stale ciepło i wilgotno w stopniu odpowiednim dla roślin, dzięki czemu okres wegetacyjny trwa niemal bez przerwy cały rok. Natomiast formacje roślinne głębi lądu charakteryzuje przerwa w wegetacji w porze suchej lub mroźnej (źródło: Wikipedia)
Od siebie dodam, że lasy te rosną zarówno na Alasce jak i w Nowej Zelandii.
Pytanie tylko czy w centralnych częściach Syberii będzie dość wilgoci dla tych formacji roślinnych. Badania warstw eoceńskich wskazują, że nawet w głębi lądów było dość wilgotno (duża ilość pary wodnej w powietrzu). Czas pokaże czy Syberia zmieni się w wiecznie zielone lasy a Sahara w kwitnącą oazę.
Demon
Zaglądam dziś na http://cci-reanalyzer.org/wx/fcst/#GFS-025deg.WORLD-CED.T2_anom
OdpowiedzUsuńi dnia 20 lutego o godzinie 12 prognozowane anomalie temperaturowe przedstawiają się następująco:
NH +0,6, SH +0,4, Arctic -1,6, Antarctic +2,3, Tropics -0,1 ale świat cały to +0,5 stopnia.
Jak zatem oni dzielą tą Ziemię, że im coś takiego wychodzi? Nawet ze zwykłej średniej powinno wyjść +0,32 stopnia, a przecież powierzchnia strefy tropikalnej powinna być zdecydowanie większa niż np. Arktyki i Antarktydy razem wziętych (powierzchnia kuli nie kłamie). Może mi to ktoś wyjaśnić?
Demon
Trzeba puści8ć metanu bo co2 jest słabym gazem cieplarnianym. Już 2 miesiące jest zimno i stała pokrywa śnieżna to jest katastrofa nigdy więcej zimy oby w Arktyce stopniał lód i wieczna zmarzlina będzie sweszcie ciepło, a nie zgnilizna szara z mrozem ech. I podobno jesteśmy w klimacie umiarkowanym on będzie jak będzie ciepło caly rok
OdpowiedzUsuń"Trzeba puścić metanu, bo co2 jest słabym gazem cieplarnianym." Zgadza się. CO2 jest beznadziejnie słabym gazem cieplarnianym w porównaniu do metanu. Metan daje 23 razy mocniejszy efekt. Trzeba trzymać kciuki za Arktykę bez lodu i uwolnienie wreszcie klastratów metanu. Póki co pozostaje powstrzymać się od spożywania wołowiny i zwiększać hodowlę krów, bo to bardzo pożyteczne zwierzątka.
UsuńJaki metan?Rozdrabniacie się.Najlepiej solidny freon-lepsze podobno są mocniejsze od CO2 około 15000 razy.
UsuńNie da się zrozumieć zmian klimatu bez zrozumienia cyklu węglowego.
OdpowiedzUsuń"W przyrodzie nic nie ginie". To jest nadrzędna zasada.
1. Roślina rozkłada dwutlenek węgla(Co2) na węgiel(C) i tlen(o2).
2. Tlen uwalniany jest do atmosfery, a węgiel pozostaje w roślinie.
3. Kiedy roślina umiera i gnije uwalnia węgiel, który się utlenia tworząc Co2 w ilości identycznej, jaką ta roślina pobrała w ciągu swojego całego życia.
4. Jeśli roślina zostanie zjedzona to w procesie oddychania (nie mylić z wymianą gazową) tak samo utleniamy węgiel uzyskując energię.
5. Na koniec ilość Co2 w powietrzu pozostaje niezmienna. Bilans się zgadza.
Bzdura!
UsuńPunkt trzeci to wręcz idiotyzm. Jeśli tak by było na świecie nie byłoby żadnych paliw kopalnych. Część i to bardzo duża Co2 (miliardy ton węgla!) została przez miliony lat wycofana z obiegu przez rośliny i zwierzęta. Ten wycofany pierwiastek węgla to ropa naftowa, gaz ziemny, węgiel brunatny i kamienny.
Bo został odcięty od dostępu powietrza, inaczej mówiąc bagna :) mokre torfy itd.Znajdź mi w glebach suchych lasów uwęglone szczątki roślin.:P
UsuńJedź na Syberie to bagna zobaczysz. Jak będzie ciepło i wilgotno bagien będzie więcej.
UsuńTaa, bagna istnieją dzięki wiecznej zmarzlinie, bo woda nie może przedostać się głębiej :)
Usuńjak Syberia rozmarznie, to zaczną się wielkie pożary torfów :)
Rozumiem, że w eocenie nie było bagien bo przecież nie było wiecznej zmarzliny. Nawiasem pisząc śmieszna nazwa. Coś co trwa zaledwie kilkaset tysięcy lat nazywane "wieczne". A zatem wracając do meritum: skąd się wzięły np. ogromne pokłady węgla brunatnego skoro nie było zmarzliny?
UsuńDemon
A z czegoś takiego jak Floryda np.Miejsca gdzie występowały duże sumy opadów. W głębi lądów nie ma szans na takie coś. Torfowiska na Podhalu sa dobrym przykładem, Puszcza Białowieska.
UsuńNo i jak widzisz bardzo niewiele takich miejsc w przeszłości wystarczyło aby miliardy ton węgla na "zawsze" pogrzebać pod ziemią. Ale tak naprawdę w wilgotnym eoceńskim klimacie było tych miejsc znacznie więcej. I kiedyś również ich znaczenie więcej będzie.
UsuńDemon
Niekoniecznie. W ciągu 40-50 mln lat zmieniło się ukształtowanie lądów, miedzy innymi urosły Himalaje. Monsun mógł wędrować dalej na północ, teraz jest blokowany przez Himalaje.
UsuńProszę, jaka była różnica http://www.redbor.pl/grafika/stratygrafia_eocen_srodkowy_01_a.jpg
Żaden monsun nie będzie wędrował na północ bo zmieni się z pewnością cyrkulacja w całej atmosferze. W pasie Himalajów najpewniej będzie klimat tropikalny. Wilgotne i ciepłe powietrze zalegnie nawet nad biegunami. To będzie zupełnie inna planeta niż ta, na której dziś żyjemy.
UsuńDemon
A skąd wilgoć we wnętrzu AZji??
UsuńSpójrz na mapę z symulacją poziomu mórz i oceanów po stopieniu lądolodów.
UsuńDemon
Po kiego ja z wami dyskutuje :P
UsuńWiecie, że gdzieś dzwoniło, ale nie wiecie gdzie.
Nie wiecie co z czego wynika, dlaczego we wnętrzu rozległego kontynentu nie ma szans na klimat tropikalny. Co lepsze nie wiecie czemu w eocenie taki był i jaki czynnik o tym zdecydował, ze bujne lasy mogły rosnąć niemal we wszystkich rejonach. Dałem rozkład kontynentów z tego okresu i Panie Demon nie odniosłeś się do niego. Tylko jak zwykle powtórzyłeś, że wszędzie będą tropiki :P
Proszę uprzejmie:
Usuńhttps://www.google.pl/search?q=ocean+high+100+m+level&biw=360&bih=511&tbm=isch&prmd=simvn&source=lnms&sa=X&ved=0ahUKEwi_2tLP4ZfSAhWGiywKHX2RAGwQ_AUI0wEoAg#q=ocean+high+100+m+level&tbm=isch&tbs=rimg:CZ1ZmsM-e1spIkDaYUzzF_1Dg9lUY4InDkk31WCh07GAQhKueCQYjIXStjGapGqiEem4erz7Q8JlqkhvnBF2TCKbB6hPgcMl3lsGvKhIJ2mFM8xfw4PYR8_15dvbcOzUMqEglVGOCJw5JN9RFMHrZ5wInhESoSCVgodOxgEISrEXnOViCZ3oAgKhIJngkGIyF0rYwRv32XdL24NbAqEglmqRqohHpuHhGbbqQd_1If-wyoSCa8-0PCZapIbETIVh2CzvZ0jKhIJ5wRdkwimweoRjgWrwMbhQQwqEgkT4HDJd5bBrxFCo_1IZPoz9jQ%3D%3D&imgrc=nVmawz57WyljyM:
Jak widać w centralnej części Syberii są ogromne tereny zalewowe, to samo w Kazachstanie, zachodniej Rosji itd. Układ kontynentów się nie zmienia ale mórz, oceanów i zatok, bardzo. To jest odpowiedź na Twoje dywagacje na temat Himalajów.
Demon
A to, że cześć nizinna Polski tez zalewa toś Pan zapomniał.
OdpowiedzUsuńO tym już nie wspomniesz,że dziesiątki milionów ludzi musiałaby się przesiedlić.
Co podasz, to kręcisz bata na siebie. :P
No przecież to ja nic nie pisałem o tym, że ludzie nie będą musieli się przesiedlać. Przecież to oczywiste.
UsuńDemon
"Bzdura!
OdpowiedzUsuńPunkt trzeci to wręcz idiotyzm. Jeśli tak by było na świecie nie byłoby żadnych paliw kopalnych. Część i to bardzo duża Co2 (miliardy ton węgla!) została przez miliony lat wycofana z obiegu przez rośliny i zwierzęta. Ten wycofany pierwiastek węgla to ropa naftowa, gaz ziemny, węgiel brunatny i kamienny."
Chodziło mi tylko o uzmysłowienie niektórym, że rośliny normalnie, w krótkim okresie czasowym nie usuwają trwale dwutlenku węgla z atmosfery. No chyba, że nie zostaną rozłożone przez bakterie (tlenowe na C02 czy beztlenowe na CH4, a CH4 na CO2). W każdym razie jest to zjawisko praktycznie niedostrzegalne w krótkim czasie.
Jeśli rośliny miały by kompensować nasze emisje to ogromna ich ilość musiałaby być konserwowana (czy to w bagnach czy przez ludzi).
"Od początku ery przemysłowej w atmosferze przybyło ok. 930 GtCO2. Żeby zlikwidować połowę tej nadwyżki, trzeba by pokryć lasami (absorbującymi 9 ton CO2 na hektar rocznie) całą powierzchnię Europy i odczekać stulecie (analiza obiegu węgla w przyrodzie przeprowadzona przez J. Hansena z zespołem pokazuje, że spadek masy CO2 w atmosferze jest o ok. połowę mniejszy niż masa wychwyconego CO2, ze względu na działające w przyrodzie sprzężenia, w szczególności powrót do atmosfery CO2 pochłoniętego wcześniej przez oceany). Drewno, które trzeba by zużyć lub zmagazynować (nie spalić!) miałoby objętość około 1000 km3 – to odpowiednik ponad 400 000 zbudowanych z suchego drewna piramid Cheopsa."
http://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-by-zwalczyc-globalne-ocieplenie-wystarczy-sadzic-wiecej-drzew-109?t=2
ST
Nie wiem komu odpowiadasz ale masz rację. Nie da się aktualnie w ciągu stulecia wycofać za pomocą roślin połowy CO2 z naszej emisji ale też nie ma takiej potrzeby. Do poziomu 666 ppm CO2 nic nam nie grozi. Potem nowe - nieznane jeszcze -technologie pozwolą nam wogóle nie emitować CO2 do atmosfery. A na razie cóż... idę podłożyć do pieca :-)
UsuńDemon
Odpowiadałem Anonimowi z 17 lutego 2017 12:54
UsuńDlaczego akurat do 666ppm nam nic nie grozi? Nawet jeśli "nieznane jeszcze -technologie pozwolą nam wogóle nie emitować CO2 do atmosfery" to nie wystarczy, dodatnie sprzężenia zwrotne nadal będą działać. Rozwój technologi nawet wielki nie rozwiąże wszystkich problemów.
Zmiany klimatu są jak rak zdiagnozowany dawno temu, lecz nieleczony. Co ci da jego negowanie? A może wiesz lepiej od lekarzy? Ale skoro uważasz, że jesteś nieśmiertelny to co tam. Jak mówią "co cię nie zabiję to cię wzmocni". Może sądzisz, że dzięki zmianom klimatu ziemia będzie lepsza, ale czy przetrwamy tą gwałtowną zmianę/rewolucję? Ludzkość może nie wyginie, scenariusz mokrej szklarni może się nie wydarzy, ale i tak czeka nas katastrofa. Pytanie jakie będą jej rozmiary. Ile milionów ludzi zginie?
ST
Boże... Nie neguję zmian klimatu. Jeśli niezależnie od wszystkiego czeka nas katastrofa to siadaj i płacz. Są dodatnie sprzężenia zwrotne i ujemne, o których jakoś się nie mówi. Zmiany klimatu są nieuniknione. Rośnie ilość CO2, topnieje lód Arktyki. Ok. 50 mln lat temu nie było na Ziemi ani cm3 lodu a CO2 było w powietrzu przeszło 3000 ppm i jakoś nie zadziałały te legendarne dodatnie sprzężenia zwrotne tylko... ujemne. Ziemia zaczęła się ochładzać. Spokojnie. Nie daj się straszyć.
UsuńDemon
Nie mam zamiaru siedzieć i płakać, ale nie chcę się też okłamywać.
Usuń"Boże... Nie neguję zmian klimatu." Ale ich skutki już tak.
Uważam, że czeka nas katastrofa, ale jej rozmiar zależy od tego jak bardzo jeszcze ocieplimy ziemie. Dla mnie katastrofa to zarówno śmierć 10mln ludzi, jak i 7mld. Dodatnie sprzężenia zwrotne pogłębią problem zmian klimatu, ale nie muszą mieć od razu niewyobrażalnych skutków. No chyba, że naprawdę mocno ocieplimy ziemie (o te kilka stopni).
Ale cóż czas pokaże, jeśli spotka nas zagłada sami sobie będziemy winni.
ST
Może zagłada ludzi to wybaczenie dla Ziemi? Na razie nic złego się nie dzieje, więcej optymizmu wlej w swoje przemyślenia. Tego co ma być i tak nie zmienisz. Albo ludzkość wejdzie na wyższy level poziomu technologii i z łatwością poradzi sobie z problemami. Albo wyginie jak 99,99% gatunków w historii naszej planety. Chcemy czy nie chcemy new eocen jest już tuż, tuż za progiem.
UsuńDemon
Widać wyraźnie po wpisach na forum że prawda obiektywna nie istnieje, zostały już tylko interpretacje.
OdpowiedzUsuńBo tak jest naprawdę.
UsuńRaTad
Podobno jest prawda,też prawda i gówno prawda.
UsuńGlobalne ocieplenie to gówno prawda a kolejne zlodowacenie to tyz prawda. A prawda to że lesniczy w końcu i Niemców i partyzantów z lasu wyrzuci. Hej.
UsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń