Działanie silnego wyżu barycznego nad Oceanem Arktycznym przy pomocy sąsiadujących z nim ośrodków niskiego ciśnienia przyspieszyło zamarzanie Oceanu Arktycznego. W pierwszej dekadzie miesiąca zasięg pokrywy lodowej szybko się zwiększał, ale w drugiej dekadzie doszło do ponownego hamowania. Mimo braku warunków, jakie panowały rok temu, to sytuacja w Arktyce wciąż pozostaje zła. Mniejsza niż kiedyś powierzchnia lodu stanowi przyczynek do powstających anomalii prądu strumieniowego.
Zobacz mapę koncentracji arktycznego lodu morskiego w kolorowej wersji.
Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego. AMSR2, University of Bremen
Zamarzanie Morza Czukockiego z powodu działania silnego ośrodku wysokiego ciśnienia przyspieszyło, ale akwen nie jest jeszcze całkowicie zamarznięty. Podobnie jak w przypadku Morza Karskiego. Karskie Wrota (cieśnina między Nową Ziemią a kontynentalną częścią zachodniej Rosji) pozostają wolne od lodu. Słabo prezentuje się sytuacja na Morzu Barentsa, gdzie lód przez kilka dni wycofywał się przez kilka dni. Animacja obok (kliknij, aby powiększyć) przedstawia zmiany zasięgu i koncentracji lodu morskiego w pierwszej połowie grudnia.
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2017 roku względem 2012 i wyszczególnienie dla okresu 2007-2016. NSIDC
Pokrywa lodowa w Arktyce szybko zwiększała swój zasięg, w głównej mierze z powodu działania wyżu barycznego. Jednak po 10 grudnia tempo zamarzania zwolniło. Wykresy NSIDC przedstawiają średnią 5-dniową, więc nie jest to jeszcze widoczne, ale wykres JAXA poniżej pokazuje to dobitnie. 15 grudnia zasięg lodu morskiego wyniósł 11,84 mln km2. 11 grudnia nastąpił duży skok we wzrośnie rozmiarów pokrywy lodowej, ale potem nastąpiło wyraźne spowolnienie. między 11 a 15 grudnia zasięg lodu zwiększył się jedynie o 0,1 mln km2. Na uwagę zasługuje też malejąca stopniowo różnica względem rekordowego wtedy 2016 roku. Mapa obok przedstawia zasięg lodu morskiego dla 15 grudnia 2017 w zestawieniu ze średnią 1981-2010.
Zasięg lodu morskiego w 2017 roku w stosunku do ostatnich lat. JAXA
Jeszcze w listopadzie tegoroczny zasięg lodu był od 0,8 do nawet 1 mln km2 większy niż rok temu. Już na samym początku różnica ta spadła do 0,6 mln km2. Teraz wynosi już tylko niespełna 0,3 mln km2. To czy się skurczy jeszcze bardziej, będzie zależeć od warunków pogodowych. Do tej pory warunki dla zamarzania Morza Czukockiego były dobre, ale pogoda może się zmienić, więc problem z zamarzaniem będzie pewnie mieć Morze Beringa. Problem może być także na Morzu Barentsa, jak i na całej linii Atlantyku. Zasięg lodu pozostaje według danych JAXA drugim najmniejszym w historii pomiarów. Jak możemy zauważyć na mapie obok, obszar lodu morskiego jest wyraźnie mniejszy niż w latach 80 XX wieku.
Powierzchnia lodu morskiego w 2017 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun
Nieco inaczej i tym samym lepiej wygląda sytuacja z powierzchnią lodu. Wszystko dzięki wyżowi barycznego (w miarę niskie temperatury) i braku sztormów. Powierzchnia rośnie bez większych problemów, ale nie jest w stanie przebić roku 2007 i 2012, choć pozostaje powyżej wartości z 2016. Ze względu na cieplejsze wody występują duże braku od strony dwóch oceanów, co ilustruje mapa obok. Powierzchnia lodu w Arktyce o ponad 0,2 mln km2 mniejsza od średniej 2007-2016. Ze względu na te dane, którą są jedną ze zmiennych dla objętości - ilość lodu morskiego na koniec grudnia powinna prezentować się w miarę dobrze. Ale to wszystko z punktu widzenia pierwszej połowy grudnia.
Odchylenie temperatur od średniej 1981-2010 na półkuli północnej w dniach 15-28 listopada dla 2007, 2012, 2016 i 2017 roku. NOAA/ESRL
O ile październik i listopad był rok temu znacznie cieplejszy niż w tym, to w grudniu sytuacja się wyrównuje. Co prawda dominujący wyż działa negatywnie na temperatury, kiedy woda jest już zamarznięte, to ciepłe masy powietrza co jakiś czas były podsyłane nad obszar Oceanu Arktycznego. Za wyjątkiem Morza Beauforta temperatury były wszędzie wyższe od średniej. Ciekawy jest rok 2007, kiedy Arktyka jeszcze nie doświadczała tak bardzo skutków ocieplenia klimatu. Dużą rolę odgrywała pogoda sama w sobie, pod postacią wiatru z dipolem arktycznym na czele. Na przełomie listopada i grudnia silny dipol arktyczny wpuścił duże ilości ciepła, to przyczyniło się do dużych anomalii. Pomyślmy, co by było, gdyby teraz pojawił się dipol arktyczny. Jeśli przyjrzeć się warunkom pogodowym, szczególnie wiatrom jak samym układom barycznym (nie ma też silnej anomalii prądu strumieniowego na niekorzyść Arktyki - tym samym silnej adwekcji ciepła), to można powiedzieć, że Arktyka jedzie teraz po bandzie, ale zwiększanie grubości lodu, to pilna sprawa, która musi dojść do skutku. Mapa obok (otwórz w osobnym oknie) przedstawia średnie ciśnienie atmosferyczne na przełomie listopada i grudnia w 2007 i 2017. Wtedy nad Morzem Beauforta gościł wyż. Na Półwyspem Czukockim niż. Powstał dipol z silnym wiatrem i adwekcją ciepła. W tym roku takiego czegoś nie było.
Zmiany odchyleń temperatur od średniej 1981-2010 w Arktyce dla 16 grudnia 2017. Karstenhaustein
Wyż wciąż znajduje się nad Oceanem Arktycznym, a mimo to, anomalie jak na razie nie spadły do wartości normalnej, poza nielicznymi punktami. Odchylenie temperatury nad Oceanem Arktyczny 16 grudnia wyniosło około 1,7oC powyżej średniej 1981-2010. A wciąż utrzymują się warunki, które raczej dodatnim anomaliom nie sprzyjają, bo tam gdzie znajduje się wyż, nie ma już otwartych wód, jest tylko pak lodowy.
Zmiany średnich temperatur wokół bieguna północnego w 2017 roku. DMI
Temperatura w Arktyce spada dość wolno, bo co rusz dochodzi do skoków temperatur - okazjonalnych napływów ciepła, mimo obecności rozległego i silnego wyżu.
Anomalie termiczne powierzchni arktycznych wód 14 listopada dla 2013, 2016 i 2017 roku. DMI
Odchylenia temperatur wód w połowie grudnia zrównały się z tym, co było rok temu. Nie ma już takich różnic, jak w październiku czy listopadzie. 2013 i 2015 rok pozostaje daleko w tyle. To tłumaczy też dlaczego mimo tak świetniej pogody lód w Arktyce słabo zwiększa swoje rozmiary. Pomijając oczywiście grubość sezonowego lodu, bo na szczęście nie ma sztormów, nie ma dipola arktycznego. Weźmy np. rok 2013, wtedy na zasięg lodu Morza Czukockiego wpływał... dipol arktyczny i silne spływy ciepła znad Pacyfiku przez Alaskę. Tak więc pojawia się pytanie, co by było, gdyby doszło do powstania dipola arktycznego? Ciepła woda ogranicza zamarzanie, granica lodu nie przebiega już tak jak kiedyś i tylko silny, mroźny wiatr z wnętrza Arktyki może polepszać zła sytuację. Ale pogoda w nieskończoność łaskawa nie będzie. Co więcej, anomalie się nie zmieniają, to wyjaśnia fakt, że tylko silny lodowaty wiatr na obrzeżach wyżu, zwiększył zasięg lodu na Morzu Czukockim. Gdyby nie to, Morze Czukockie wciąż byłoby wolne od lodu.
Grubość lodu morskiego w 2012, 2016 i 2017 dla 15 grudnia. Naval Research Laboratory, Global HYCOM
Wyż baryczny przynosi pewne rezultaty - zwiększa się grubość cienkiego lodu, jest on wyraźnie grubszy niż rok temu. Obracający się wyż poprawia także sytuację na Morzu Beauforta. Zwiększa się także grubość kilkuletniego lodu, ale wzrostu udziału lodu o grubości 3-5 metrów na razie nie ma. Tak więc w chwili obecnej sytuacja w Arktyce choć bardzo zła, to jednak poprawia się. O ile oczywiście nic się nie zmieni w najbliższych tygodniach. Te zmiany powinny pozytywnie wpłynąć na ogólny wynik objętości lodu, zakładając, że sytuacja z pierwszej połowy grudnia będzie kontynuowana, a powierzchnia lodu będzie rosnąć bez większych przeszkód.
Mozaika zdjęć pokrywy lodowej Morza Karskiego 13-15 grudnia 2017 roku. Sentinel, Sea Ice Denmark
Z jednej strony mamy zbyt wysokie temperatury wód i atmosfery, z drugiej zaś działanie wyżu poprawia nieco sytuację. Być może w marcu 2018 roku stan czapy polarnej poprawi się w stosunku do 2016 i 2012 roku, ale nie ma szans na poprawę sytuacji względem pierwszej dekady XXI wieku.
Zobacz także:
- Arctic News - sezon zamarzania daleki od ideału czwartek, 30 listopada 2017 Obszar wysokiego ciśnienia w Arktyce był dominującym elementem dla drugiej połowy listopada. Normalnie wyż baryczny powoduje, że woda w trakcie nocy polarnej szybko zamarza, ale wyż nie był sam. Często towarzyszyły mu niże, a rozmieszczenie układów barycznych nie sprzyjało efektywnemu spadkowi temperatur. Ponieważ Arktyka jest cieplejsza niż kiedyś, to anomalie prądu strumieniowego podsyłały ciepło nad jej obszar. W takiej sytuacji wyż baryczny przestaje pełnić swoją funkcję. W Arktyce od wielu dni wędrują ciepłe masy powietrza - tu i ówdzie dostające się z niższych szerokości geograficznych.
- Arctic News - impet październikowego zamarzania zaczyna hamować, środa, 15 listopada 2017
Nad Morzem Czukockim przez najbliższe 10 dni szykuje się następna 20 stopniowa anomalia. Zamarznięcie Morza Beringa odwlecze się o wiele, wiele dni. To efekt GO. CO2 jest coraz więcej. Każdy ppm powyżej 400 to zabójstwo dla naszej planety. Jeśli ilość CO2 nie spadnie poniżej 400 ppm to pewnym jest nadejście epoki New Eocen. I żadne zaklęcia tego nie zmienią. Demon, nasz nieodżałowany guru meteo, miał rację.
OdpowiedzUsuńA mógłbyś się skontaktować z demonem i powiedzieć mu, żeby wrócił?
UsuńJak już kiedyś mówiłem, zaszły zmiany w komentarzach i trzeba aż i tylko się zalogować. To niewielka fatyga. Wiele portali taką technikę stosuje lub podobną. Demon nie jest nieodżałowany i może wrócić.
Co do anomalii, to szykują się dwa ataki, jeden od Pacyfiku (sztorm z Kamczatki), drugi od Atlantyku (zespół niżów w tym sztormów z okolic Grenlandii). Ten drugi atak osłabnie po kilku dniach, ale da poważne efekty. Ten pierwszy będzie trwać nawet 10 dni. Jeśli prognoza się sprawdzi. Fala ciepła wedrze się przez Morze Czukockie, dalej Beauforta i nad Archipelag Arktyczny,
Dobra pogoda wiecznie trwać nie będzie.
Sa badania na temat ilosci lodu w holocenie. http://notrickszone.com/2017/03/02/new-paper-indicates-there-is-more-arctic-sea-ice-now-than-for-nearly-all-of-the-last-10000-years/#sthash.COLKggQE.dpbs
OdpowiedzUsuńBadania maja sens, bo ilosc energii padajaca na polkole polnocna latem zmniejszyla sie w ciagu ostatnich 10 tys lat o 10%. Na poczatku holocenu moglismy miec arktyke sezonowo wolna od lodu. Od 5 tys lat holocen sie ochladza, a obecnie mamy minimum lokalne emisji energii (teoretycznie niska aktywnosc cyklu slonecznego przez kilkadziesiat lat moglaby nas wprowadzic w nowy ice age). Podobnie mogloby sie stac gdyby ruszyl cykl wymiany glebinowej wody oceanicznej. Dzieki 410 ppm CO2 nie musimy sie tym przejmowac. Arktyka wolna od lodu to nie katastrofa.
No, no, no tu bym się nie rozpędzał. Arktyka wolna od lodu przy 410 ppm CO2 z tendencją zwyżkową to już problem.
UsuńKolejna rozprawka na temat lodu w holocenie. http://notrickszone.com/2017/11/30/2-more-new-papers-affirm-there-is-more-arctic-ice-coverage-today-than-during-the-1400s/#sthash.Aalmg45f.dpbs
UsuńBardzo prawdopodobne, ze gruby lód z arktyki, ktory sie ostatnio stopil mial tylko kilkaset lat.
Z duzym prawdopodobienstwem mozna stwierdzic, ze stopienie arktyki nie grozi nam uwolnieniem gazow cieplarnianych, bo calkiem niedawno arktyka byla sezonowo bez lodu.
Ziemia sie schladza od 5 tysiecy lat. Oceany schlodzily sie juz o okolo 2 stopnie. Przy mniejszej energii docierajacej na polnoc i bez emisji gazow cieplarnianych powierzchnia lodu roslaby z dekady na dekade zwiekszajac albedo polnocy i przyspieszajac wychladzanie slabo ogrzewanej polnocy.
Nastepne kilkadziesiac tysiecy lat bedzie dosc slabo naswietlone przez slonce.
Jesli nie przekroczymy granicy 450-500 ppm CO2, zwrostu CH4 i N2O mamy szanse na stabilny klimat troche cieplejszy niz obecnie (cos pomiedzy poczatkiem holocenu i maximum interglacjalu eemskiego) i 50 tys lat na zejscie z CO2 do bezpiecznego poziomu 350-400 ppm.
A to bardzo ciekawe Bart. Wgląda na to, że w Roman Warm Period lodu było w Arktyce naprawdę niewiele. Co ciekawe aż takiego to wpływu na klimat nie miało skoro z przekazów rzymskich z tamtych czasów wynika, że legiony skarżą się na surowe zimy w Germanii. Pewnie surowe to były bardziej dla Włocha ale bądź co bądź tropików nie było.
Usuń"No, no, no tu bym się nie rozpędzał. Arktyka wolna od lodu przy 410 ppm CO2 z tendencją zwyżkową to już problem."
OdpowiedzUsuńZiemia od kilku tysiecy lat miala ujemny bilans energetyczny. Przy mniejszej ilosc energii docierajacej do powierzchni ziemi na polnocy jestesmy dosc bezpieczni, jesli sie z glowa zatrzymamy z generowaniem dodatkowych gazow cieplarnianych.
Pewnie, że tak. Ale kto pamięta jak Demon pisał, że wręcz musimy utrzymywać CO2 na poziomie wyższym niż obecnie ale max. 666 ppm? Pewnie nikt :-(.
UsuńJa bym jednak tak nie ryzykował.
Wizja wizją ale niebezpieczeństwo przegrzania jest duże.
666 ppm to za duzo. Prawdopodobnie wzroslby poziom oceanow o 10-15 metrow i pozalewaloby sporo miast na wybrzezach. Choc tak jak wyzej napisalem to zalezy od ilosci enegrii docierajacej do ziemi, a nie zanosi sie przez nastepne pięćdziesiąt tysiecy lat na powtorke z interglacjalow (a nawet 120 tys). Za 70tys lat ma byc pik, ktory z 666 ppm moglby nam zrobic nowy eocen i stopic Grenlandie, a moze tez Antarktyde.
UsuńNalezy jednak jasno podkreslic - nie ma obecnie zadnej katastrofy w Arktyce. Mamy obecnie za duzo lodu na polnocy, ktory nazbieral sie glownie podczas "malej epoki lodowcowej" i z perspektywy statystyki stan z XX wieku mozna traktowac jako anomalie (choc to po prostu trend wychladzania sie ziemi).
Brawo, w końcu jakaś sensowna wypowiedź, popieram w 100 % taka teorię. Naukowcy zgadzają się co do jednej sprawy, że klimat bez wzrostu co2 byłby co raz zimniejszy. Mnie tylko zastanawia to co opowiada Tadeusz Mrozinski na you tube... Twierdzi on, że mamy obecnie równowagę półkula północną latem jest tak samo ogrzewana,jak półkula południowa w lecie I, że wszystko zmierza do tego, że półkula północa będzie bardziej w przyszłości ogrzewana. Czy ktoś mógłby wypowiedzieć się na temat tej teorii? Tylko wtedy moglibyśmy się obawiać wzrostu co2 powyżej 450 ppi. W innym wypadku wręcz musimy produkować dalej co2 żeby powstrzymać epokę lodowcowa.
UsuńDark - ten Tadeusz Mrozinski troche wszystko koloryzuje i opowiada jak wielka tajemnice, a to znana od dawna teoria. Akurat obecnie mamy prawie nalozona faze odchylenia ziemi od orbity kolowej w przesileniu lato/zima. Ziemia jest blizej slonca kiedy na polnocy jest zima. Dzieki temu zima na polnocy jest lagodniejsza i krotsza, ale lato jest zimniejsze. Klimat na ziemi sie ochladza przez zwiekszona ilosc lodu pokrywajacego polnoc, ktory nie jest do konca topiony latem. (oczywiscie bez efektu GO, bo obecnie mamy odwrotna tendencje). Tu jest fajna praca na temat http://www.leif.org/EOS/2006GL027817-Milankovitch.pdf Czesciowo to teoria, czesciowo realia. Model sie sprawdza, ale gorzej tlumaczy bardzo szybki proces wychodzenia ze zlodowacen. Dyskusyjne sa tez cykle 40 tys lat ponad 800 tys lat temu i 80/120 tys w okresie 800 tys lat do dzis (choc to mozna tlumaczyc stopniowym wychladzaniem sie ziemi i poglebieniem cyklu). Przez najblizsze kilkadziesiat tysiecy lat ekscentryczność i precesja bedzie malo istotna, bo orbita ziemi bedzie prawie kolista. Wplynie to na mniejsze naslonecznienie ziemi i wystarczy, ze nalozy sie czynnik zmniejszenia aktywnosci slonca, albo inny (mniej znany typu plywy oceaniczne) by zrobilo sie bardzo zimno (oczywiscie teoretycznie nie uwzgledniajac GO, ktore do tego nie dopusci).
UsuńDodam Bart, że nachylenie osi obrotu Ziemi do płaszczyzny jej ruchu obiegowego wokół Słońca też maleje. Im ten kąt mniejszy tym zimniejsze lato a cieplejsza zima na półkuli północnej. Gdyby nie GO już zaczynalibyśmy się pakować przed drogą na południe.
UsuńA może zaniedlugo będzie tak, że kto wpuści do atmosfery więcej czystego co2 to dostanie więcej pieniędzy z dotacji UE ;-) gorzej, jak braknie już nam surowców do spalenia... Wtedy trzeba będzie się szykować na epokę lodowcowa... Ale póki co to planeta jest bezpieczna przez najbliższe 100 lat. Przy 600 ppi dopiero odczuje piękno ziemi :-) oczywiście są to moje tylko marzenia, nie poparte żadnymi dowodami.
OdpowiedzUsuńSzósty zmysł mnie nie zawiódł :-)
UsuńDark to jeden z fanklubu Demona. Naprawdę byłbym bardzo ostrożny w szastaniu liczbami. Powtarzam: przy obecnym tempie wzrostu CO2 zmierzamy w New Eocen a więc nie do raju a w czeluści piekła.
Mój 6 zmysł podpowiada mi, że lepiej mieć 600 ppi, niż 300 ppi. Świat pokaże swoje piękno dopiero wtedy, jak cała arktyka stopnieje latem. Czy to będzie przy 500 ppi czy 600 ppi to nie ma znaczenia. Chciałbym żeby w ciągu najbliższych 10 lat się to spełniło, a wtedy będziemy mogli przeanalizować co się zmieniło i czy z korzyścią dla świata czy nie. Bo jak narazie korzyść dla świata dzięki co2 jest ogromna! Przeczytajcie gazety sprzed kilkudziesięciu lat , jak strszyli epoką lodowcową!
UsuńDark - Stezenie CO2 to nie zabawka, ktora mozna wylaczyc. Do stopienia Arktyki wystarczy 300 ppm, bo tyle bylo interglacjale emmskim (wtedy byl duzy pik aktywnosci slonecznej). Ziemia nie jest ukladem zamknietym, by latwo stwierdzic jaki poziom CO2 jest idealny, zwlaszcza, ze CO2 to nie jedyny gaz cieplarniany i mamy wiele skladowych.
UsuńWarto sobie popatrzec na historie kiedy gdzie byl lod przy jakim stezeniu CO2.
https://claudiocassardo.files.wordpress.com/2013/05/image007.jpg
W Oligocenie bylo troche ponad 500 ppm CO2 i Antarktyda byla pokryta lodem, ale juz 600 ppm to analizujac historie grozi stopieniem lodu wszedzie i podniesieniem poziomu wody o 70 metrow (oczywiscie dlugoterminowo).