Koniec października i pierwsze dni listopada 2020 to okres, kiedy tempo zamarzania arktycznych wód było nadzwyczaj szybkie. Przyczyną szybkiego zamarzania Oceanu Arktycznego nie jest brak globalnego ocieplenia, a raczej jego skutki. Chodzi tu o to, jak duży obszar zajmował lód morski w połowie października nim tempo zamarzania przyspieszyło. Szczegóły są przedstawione w ostatnim raporcie. Sęk w tym, że nie wszędzie Arktyka szybko zamarza. Mapa obok (kliknij, aby powiększyć) przedstawia aktualny zasięg pokrywy lodowej w Arktyce.
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2020 roku względem wybranych lat oraz średniej 1981-2010. Wykres pokazuje zapis dziennych odczytów w 5-dniowej średniej. NSIDC
Tempo zamarzania jest imponujące. Średnia w dniach 1-9 listopada wyniosła ponad 200 tys. km2/dziennie. To bardzo dużo, bo o tej porze typowe tempo nie przekracza 100 tys. km2/dziennie. Dawniej prawie cały Ocean Arktyczny na przełomie października i listopada był już pokryty lodem, więc tempo dalszego zamarzania wyraźnie zwalniało.
Po prawej: odchylenia temperatury od średniej 1981-2010 w dniach 1-8 listopada 2020. Po prawej: wysokość geopotencjału reprezentująca ułożenie i stan troposferycznego wiru polarnego. NOAA/ESRL
Granica lodu morskiego w październiku znajdowała się daleko na północy, co pokazuje mapa obok. Ten stan to skutek działania wysokich temperatur wody i atmosfery. Jednak efekt nocy polarnej, jakim jest wir polarny w końcu zrobił swoje. Temperatury zaczęły się obniżać, przez jakiś czas nawet szybko. W końcu woda zaczęła zamarzać. Resztę zrobiła pogoda. Jak widać na powyższych mapach, temperatury w Arktyce w pierwszych dniach listopada nie były już tak wysokie. Chłodno zrobiło się nad Morzem Wschodniosyberyjskim i nie tylko - to efekt działania stratosferycznego wiru polarnego. Prawa mapa NOAA pokazuje rozległy wir polarny w troposferze z centrum nad wyspami Archipelagu Arktycznego. Doszło do sprzężenia stratosfery z troposferą. Ale nawet w takiej sytuacji Arktyka nie jest wolna od zbyt wysokich temperatur.
Wysokie odchylenia występowały nad Morzem Łaptiewów i dużą częścią sektora atlantyckiego. Tu przyczyny są dwie. Po pierwsze efekt zamarzania, część ciepła trafiła do atmosfery, więc jej temperatury przestały spadać. Po drugie, rozkład układów barycznych umożliwił ostatnio adwekcję ciepłych mas powietrza nad region, i w ten sposób zatrzymując spadek temperatur. Efekt pokazuje powyższy wykres. Anomalie w Arktyce jeszcze pozostają wysokie. Trochę minie czasu, nim się wykruszą. Jednocześnie obserwujemy efekt działania wiru polarnego poza Arktyką. Ciepło dosłownie panoszy się po kontynentach podkręcane przy tym przez globalne ocieplenie. Od USA przez Polskę po Rosję, rozciąga się pas ciepła, co przedstawia mapa Climate Reanalyzer obok. Mamy od kilkunastu dni dodatnią fazę AO i NAO.
Powierzchnia lodu morskiego na Morzu Barentsa i Łaptiewów w 2020 roku w zestawieniu ze zmianami w latach 2007-2019. NSIDC
*Przedstawione dane uwzględniają większy obszar arktycznych akwenów niż geograficzny. Obejmują część wód Basenu Arktycznego. Morze Łaptiewów ma 662 tys. km2 a Barentsa 1,4 mln km2.
Mimo szybkiego tempa zamarzania są akweny, które notują rekordy. Morze Łaptiewów szybko ostatnio zamarzało, ale jak widać na wykresie, do całkowitego zamarznięcia pozostało trochę czasu. Zupełnie inaczej niż rok temu jest na Morzu Barentsa. Tam lodu nie ma w ogóle. Zeszłoroczny stan najwyraźniej był związany z wirem polarnym, który był wtedy ułożony inaczej. Nie należy wykluczyć okresowych zmian w prądach morskich Atlantyku. Patrząc na obecny stan lodu po stronie Oceanu Atlantyckiego jest zdecydowanie za wcześnie, by mówić o kwestii Golfsztromu czy cyrkulacji termohalinowej. Na razie jest to co jest - nie ma pokrywy lodowej wokół Svalbardu i Ziemi Franciszka Józefa. A być powinna.
Zobacz także:
- Zamarzanie musiało w końcu przyspieszyć, środa, 4 listopada 2020 Przez większość października Ocean
Arktyczny z powodu wysokich temperatur wód i atmosfery zamarzał bardzo
powoli. W końcu jednak efekt nocy polarnej i związanego z nim spadku
temperatur zrobił swoje. Tempo zamarzania przyspieszyło, przekraczając
średnią z wielolecia.
Mam takie pytanie. Zakładając hipotetycznie sytuację baryczną identyczną w Europie co ta na początku lutego w 2012 roku, o ile stopni temperatura byłaby wyższa w czasie fali mrozów gdyby taka sytuacja powtórzyła się na początku lutego 2021r.
OdpowiedzUsuńNie należy zakładać, że na pewno będą wyższe. Nie wiadomo, jak silna będzie fala chłodu, skąd przybędzie, etc. Koniec końców do stycznia czapa polarna się zwiększy zauważalnie, spadną temperatury, na wschodzie Syberii już mocno spadły. Globalne ocieplenie nie musi oznaczać, że będziemy zaraz mieli "lekkie mrozy". Owszem, wzrost temperatury, wielkość czapy polarnej, temperatury oceanów spowodują, że mrozy będą łagodniejsze i tak będzie. Ale to nie jest takie oczywiste, nie na tym etapie jeszcze. Przewiduje się, że jeszcze większe roztopy doprowadzą do zimowych epizodów nawet w pobliżu zwrotnika raka. Mieliśmy już śnieg w Arabii Saudyjskiej, czy przymrozki w tropikalnej Florydzie. Nawet nad powierzchnią północnej części Zatoki Meksykańskiej temperatura nie przekraczała przez kilka dni 15oC, bo fala zimna była intensywna i rozległa. Podobnie było w Hiszpanii, czy w Maroku.
UsuńKlimatologiczne należy założyć, że mróz będzie łagodniejszy, gdy dojdzie do takiego samego zdarzenia jak w 2013 roku. Ale w praktyce może być inaczej. Nie dam sobie ręki uciąć, że w 100% mróz będzie o 1-2 stopnie mniejszy. Bardziej bym spodziewał się wyższych temperatur po zimie, czyli jeszcze mocniejszego przeskoku z zimy do lata. O ile stopni, nie wiadomo. To już sprawa dla symulacji komputerowych, gdzie w grę wchodzi wiele danych.
Moim zdaniem nie ma też sensu patrzeć na pojedyncza zimę, tylko na serię kilku lat. Mieliśmy ostatnio łagodne zimy, ale może zdarzyć się jeszcze zima surowa, którą będzie trzeba wpisać w trend.
Dziękuję za odpowiedź ! Po prostu jak widzę półkulę północną w 70% czerwoną od anomalii to mnie to przeraża. Mam dopiero 20 lat, a mam wrażenie jakbym przeprowadził się do Hiszpanii w zimę, chociaż tam ostatnio częściej o incydenty zimowe. Jesień znowu zapisze się w czołówce najcieplejszych. Eh. Kiedy to trochę przystopuje, pewnie śnieg znowu spadnie w maju.
OdpowiedzUsuńProblemem jest też coraz cieplejszy Atlantyk. Tworzy się swoista jesienno-zimowa "cyrkulacja" gdy zimno znad Syberii wędruje nad biegun a potem nad Kanadę i północne Stany. Coraz rzadziej nad Europą gości jesienią i zimą arktyczne powietrze. Za to wiosną gdy Atlantyk jest zimniejszy i mniej aktywny mamy często falę przymrozków.
UsuńA nie ma czegoś takiego jak 11-letni cykl NAO? Przecież kiedyś nao potrafiło być ujemne zimą a to zwiększa prawdopodobieństwo chłodów, a teraz nagle od listopada, grudnia non stop dodatnie nao i zachodnią cyrkulacja, pewnie wpływ na to ma silny wir polarny?
OdpowiedzUsuńNiektórzy mówią, że jest, ale ja bardziej wierzę w 8-letni i 70-letni. Faza dodatniego NAO o ile pamiętam rozpoczęła się około 40 lat temu...także, jeżeli w najbliższych latach to się nie zmieni, to znaczy, że ten cykl już nie istnieje przez GO.
UsuńCykle świetnie się sprawdzają w stabilnych warunkach. Wzrost coroczny stężenia CO2 na poziomie przeszło 2 ppm. nie ma nic wspólnego ze stabilnymi warunkami.
Usuń