Strony

wtorek, 18 lutego 2014

Arktyczne ambicje i ich cena w przyszłości

Coraz szybsze topnienie lodu w Arktyce powoli otwiera nowe możliwości w handlu morskim. Do XXI wieku szlaki morskie, które bezskutecznie próbowano przepłynąć kilkaset lat temu, dziś stają się coraz bardziej dostępne. Wraz z postępującym ociepleniem się klimatu, szlaki te: Przejście Północno-Zachodnie i Północno-Wschodnie, stają się coraz bardziej dostępne. Wraz z tym rosną oczekiwania i ambicje państw do których należy linia brzegowa Oceanu Arktycznego. 

Wielkim graczem jest tutaj Rosja. Władze miasta Nadym wiążą wielkie nadzieje z rozwojem handlu morskiego w niedalekiej przyszłości. Nadym leży nad rzeką o tej samej nazwie, w pobliżu Zatoki Obskiej. Nie chodzi tu tylko o potencjalne złoża, jak ropa czy gaz, ale możliwość żeglugi i handlu. Rosyjskie miasta portowe jak Nadym czy też Tajmyr, Tiksi i inne miejscowości leżące nad samym Oceanem Arktycznym, staną się ważnymi portami być może już za kilka-kilkanaście lat.  

Tankowiec LNG Ob River. Źródło Foreign Policy

Coraz cieńsza arktyczna pokrywa lodowa i coraz mniejsza jej powierzchnia już teraz daje pewne możliwości dla żeglugi nawet zimą. Duży tankowiec „Ob River”, przystosowany do przewozu gazu ziemnego LNG, stał się pierwszym statkiem tego typu, który przepłynął Arktykę w zimie. Statek w listopadzie opuścił Norwegię i popłynął wzdłuż brzegów Rosji w kierunku Japonii, gdzie przybył na początku grudnia, oszczędzając 20 dni drogi.  W ślad za tym tankowcem będzie podążać coraz więcej armatorów, a zyski z handlu będą coraz większe.

Nadym i inne miasta na północy Syberii wkrótce zostaną połączone drogami i liniami kolejowymi, tak planują Rosjanie. Dzięki zmianom klimatu i większej z każdym kolejnym rokiem żeglowności Przejścia Północno-Wschodniego, porty nad Oceanem Arktycznym staną się nowym „Jedwabnym szlakiem” Nadym będzie tu odkrywać kluczową rolę, zwłaszcza, że w rejonie Zatoki Obskiej znajdują się ośrodki wydobywcze Gazpromu. Obecnie ruch morski nie jeszcze zbyt duży, ale do 2020 roku Rosja przewiduje znaczący, bo trzydziestokrotny wzrost ruchu morskiego na Przejściu Północno-Wschodnim. Do 2050 roku, kiedy przez większość roku Przejście Północno-Wschodnie będzie wolne od lodu, ruch morski będzie odbywać się bardzo sprawnie, bez asysty lodołamaczy. Laurence Smith i Scott Stephenson z University of California oceniają, że w 2050 roku będzie istniała możliwość przepłynięcia przez statki o wzmocnionym kadłubie przez sam biegun północny, pomijając rosyjskie wody przybrzeżne. 

Wiele krajów zamierza i ma w planach korzystanie z wód Arktyki. Należą do nich między innymi: USA, Kanada, czy Japonia. Co ciekawe na nowe możliwości w handlu morskim liczą… Chiny, które są mocno uzależnione od handlu.  Według Wanga Chuanxing, badacza polarnego z Tongji University w Szanghaju, chińska gospodarka jest w 50% zależna od handlu. Rozwój arktycznej żeglugi dzięki topnieniu czapy lodowej, będzie mieć znaczny wpływ na gospodarkę Chin w handlu, głównie z krajami europejskimi. 

Czy państwa leżące nad Oceanem Arktycznym i te, które będą korzystać z arktycznej żeglugi mogą liczyć na zyski? Niestety nie. Fakt, oszczędności okażą się duże zwłaszcza, że zniknie na przykład problem z piratami grasującymi na Zatoce Adeńskiej. Zatoka Adeńska i Morze Czerwone odgrywają bardzo ważną rolę w morskim handlu. Ruch morski coraz bardziej będzie koncentrować się na Arktyce, choć nie znaczy to, że Kanał Sueski i wspomniana Zatoka Adeńska przestaną być potrzebne. 

Kra lodowa między Morzem Czukockim, a biegunem północnym, 27 sierpnia 2013 roku, Terra-Modis

Ocieplający się klimat w Arktyce i kurcząca się czapa lodowa już teraz mają wpływ na klimat i pogodę w Rosji, UE czy w USA. Coraz mniej lodu będzie oznaczać nasilenie się ekstremalnych zjawisk pogodowych i katastrof jak powodzie, susze czy nową generację huraganów, jak Cyryl i Ksawery w 2013 roku. Straty wynikające z ocieplania się klimatu na świecie i w samej Arktyce będą rosnąć. Brak lodu w Arktyce całkowicie zmieni wzorce pogodowe w wielu krajach na świecie. Jeśli w latach 2015-2030 emisje CO2 do atmosfery wciąż będą duże, a nawet jeśli się zmniejszą, to do drastycznych zmian w Arktyce nałoży się ogólna pula globalnego ocieplenia. Przy 420-450 ppm CO2 w latach 2020-2050 próg 2oC zostanie przekroczony. Nie wiemy gdzie dokładnie znajduje się granica przyspieszonego i niekontrolowanego globalnego ocieplenia. Ale jeśli zostanie ona przekroczona, to nie będzie można już nic zrobić. Jednym z punktów krytycznych jest destabilizacja pokładów hydratów metanu w Arktyce. Ilość zgromadzonego w dnie Oceanu Arktycznego metanu jest szacowana na ponad 1000 GtC (Shakhova 2010), z czego 50 GtC „może w każdej chwili gwałtownie wyzwolić się do atmosfery. Taka emisja spowodowałaby 12-krotny wzrost zawartości metanu w atmosferze” (Shakhova 2008). Dla porównania emisje antropogeniczne tego gazu w 2010 roku wyniosły 0,275 GtC. Biorąc pod uwagę, że każda tona metanu wprowadzona do atmosfery w horyzoncie 100 lat działa 25-krotnie silniej niż tona dwutlenku węgla, 50 GtC metanu byłoby odpowiednikiem 40 lat naszych emisji CO2. Jakie byłyby konsekwencje wyzwolenia metanu z kilku procent hydratów metanu leżących pod dnem Oceanu Arktycznego w krótkim okresie czasowym – powiedzmy dekady?

Koszt następstw destabilizacji podmorskich złóż i emisji do atmosfery 50 GtC metanu w latach 2015-2025 mieściłby się w granicach 10 000-200 000 miliardów dolarów (z najbardziej prawdopodobną wartością 60 000 mld dolarów). Główny element niepewności dotyczy scenariusza emisji antropogenicznych. Kwota, o której mowa, jest porównywalna z rocznym PKB wszystkich krajów świata (70 000 mld dolarów). W takim świetle szacowane na dziesiątki miliardów dolarów korzyści związane ze stopnieniem lodów Arktyki wyglądają dość blado. Już wkrótce przy obecnych megatrendach w światowej gospodarce i ambicjach wielu państw na świecie, okaże się, że wszystkie punkty krytyczne zostaną przekroczone. Jest wielce prawdopodobne, że stanie się to za 10-20 lat, bo obecne emisje CO2 są setki jeśli nie tysiące razy szybsze niż w trakcie takich okresów ocieplenia jak PETM czy  permskie wymieranie.

W takiej sytuacji może lepiej nie pokładać zbyt wielkich nadziei w nowym „Jedwabnym szlaku”. 


Zobacz także:  
  • Rywalizacja o Arktykę, środa, 11 grudnia 2013  Arktyka, a bardziej jej potencjalne zasoby naturalne, staje się coraz większą areną politycznych gier. Nie tylko Rosja, ale ostatnio Kanada rości sobie prawa do bieguna północnego. Minister spraw zagranicznych Kanady złożył już do wstępną aplikację do specjalnej komisji ONZ, która zajmuje się zbieraniem konkurencyjnych roszczeń terytorialnych...
  • Pomijamy problem i nie przejmujemy się nim, sobota, 14 grudnia 2013 Zagrożenie związane z szybkimi dodatnimi sprzężeniami zwrotnymi, jest najprawdopodobniej pomijane w raportach IPCC.  Owe dodatnie sprzężenia zwrotne, to szybka emisja metanu z hydratów i wiecznej zmarzliny, czego przyczyną jest topnienie lodu i śniegu wynikające z ocieplania się klimatu w Arktyce...

14 komentarzy:

  1. To czeka nas chybna smierc

    OdpowiedzUsuń
  2. W perspektywie najbliższych 10-20 lat bezpośrednio nie, choć teoretycznie każdy z nas może w tych latach zginąć np. z powodu silnej i gwałtownej burzy, czy powodzi. Ale w perspektywie 50-200 lat, jeśli do poziom CO2 do 2040 przekroczy 450 ppm, to może zginąć przynajmniej 10% ludzkości lub więcej, w zależności od rozwoju sytuacji w tych latach, czyli do 2200 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mi sie wydaje, że to skoro CO2 rosnie i liczba ludnosci na ziemi rosnie, to wzrost o kolejne 50ppm spowoduje tylko i wylacznie zwiekszenie liczby ludzi :)
      dodatkowo, skoro temperatura wraz ze wzrostem CO2 rosnie, to zimy sa lagodniejsze, wiec mniej ludzi zmarza, a skoro mniej zamarza, to wiecej jest przy zyciu ---> wniosek: CO2 daje zycie.

      Usuń
    2. Zapomniałeś o upałach, które zabiją i o stratach w plonach, jak np. susza w Teksasie czy Kalifornii.

      Usuń
    3. Podczas upalow zycie traca jednostki stare czy schorowane (oraz mało inteligentne lub dzieci mało inteligentnych, kiedy np sa zostawiane w samochodach na kilka h ), a zamarznac moze kazdy. Lokalne straty w plonach to nic w porownaniu z iloscia wyrzucanego do smieci jedzenia.

      Usuń
    4. Lokalne straty są teraz, a ceny żywności na światowym rynku drożeją, choć w znacznym stopniu jest to spowodowane przez ceny paliw. W przyszłości straty w plonach się nasilą. Straty duże w USA mogą odbić się na światowym rynku żywności. Droga żywność do dramat dla milionów ludzi. Co się stanie jeśli za kilka lat Indie nawiedzi klęska suszy? Ile ludzi umrze, a ilu wyemigruje do Europy, To samo w przypadku Sahelu. Tu można podawać setki przykładów. Co innego w czasach średniowiecza. Jak Afrykę nawiedziła susza, to nas to nie obchodziłoby, bo nawet jeśli byśmy wiedzieli, to co z tego. I tak by do nas nie przyszliby. Teraz jest inaczej. A prawo UE tylko pogarsza sprawę. Za kilka lat Lampedusa już nie wystarczy, ani Malta, ani inna wyspa na M. Śródziemnym. UE będzie miała wybór, albo zmienić prawo i odprawiać nielegalnych żeglarzy, albo ich wpuścić. Czy chciałbyś, żeby w twoim mieście było 20% imigrantów z Sudanu? Bo ja nie.

      Usuń
  3. Im będzie cieplej tym więcej terenów pod uprawy na Północy, w tej chwili bezużytecznie zmrożone. A od kiedy to Afryka produkuje żywność dla nas?, chyba orzeszki ziemne tylko ;) A tych paru emigrantów się przyda żeby pracować na nasze emerytury, zawsze to podratują upadający ZUS ( chociaż pewne padnie szybciej niz rozpuści się Arktyka ).
    Stopienie Arktyki to dla nas zbawienie. Czy taka zima jak w tym roku nie jest fajna? ( jak dla mnie to mogłaby być jeszcze z 5 stopni średnio cieplejsza )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - syberyjskie gleby nie nadają się dla rolnictwa, co najwyżej pod pastwiska
      - Afryka nie produkuje żywności dla nas, tylko dla siebie i ma jej za mało. Każda susza w Sudanie, czy Czadzie to śmierć
      - Pary imigrantów teraz, a za 50 lat milionów i nie mamy pewności jacy to będą ludzie. Na pewno historia się nie powtórzy, jak w USA w XIX i XX. Na nowego jazza i nową Rihannę nie masz co liczyć. Tylko na tysiące niewykształconych i zdesperowanych ludzi plus do tego islam, i nie ten w tureckiej odmianie.
      - jeśli w marcu nie będzie nocnych mrozów, to dobrze, a jak będą po tym jak wcześniej ruszyła wegetacja, to znów będą straty. Jak już ma być wiosna, to niech lepiej się utrzyma z nocnymi temperaturami na plusie.
      - nie to nie będzie zbawienie. Bo oprócz anomalii w temperaturze możesz liczyć na suszę, lub nieustanne ulewy, jak teraz w Angli, czy permanentną zimę, jak w USA.

      Usuń
    2. Panie Hubercie!

      - po pierwsze gleby nie są stałą niezmienną a również podlegają przeróżnym zmianom. Kłania się tu geologia i gleboznawstwo. Oczywiście jest to kwestia czasu, ale mało to mamy nawozów i innych chemii do na przykład ubogacania gleby?
      - po drugie proszę nie spłycać pojęcie Afryki do kilku krajów subsaharyjskich. Żywności w całej afryce jest sporo, problemem jest umiejętność jej gospodarowania, ale to trudny i wymagający wielu danych aby tu teraz o tym szerzej opisać
      - po trzecie imigracja ma wiele więcej plusów niż minusów tylko my lubimy "horrory" a nie normalne nie wzbudzające adrenaliny patrzenie na rzeczywistość. Poza tym jak ma się już klimat zmieniać na całym świecie to czemu nie miałaby zmienić się w rejonach sawann i subsaharyjskich pozytywnie? Na przykład zacznie tam dużo padać bo się jakiś prąd oceaniczny zmieni?
      - po czwarte jak Pan pamięta mieszkałem wiele lat w Hiszpanii i widziałem jak natura dawała sobie radę z takimi przymrozkami i gospodarka mimo lekkiego kryzysu jest na wysokim poziomie.
      - po piąte położenie europy a w tym Polski oraz jej położenie orograficzne nie spowoduje takiej suszy jak w Kalifornii a deszcze angielskie - spokojnie Anglicy żyją setki lat to i my pożyjemy, kto wie czy nie lepiej.

      Na koniec chcę zachęcić do spokojnego i zdystansowanego naukowego podejścia do sprawy ocieplenia. Sam Pan często pisze, że nie wiemy jak może zmienić się klimat, więc nie straszmy się ani zimą ani latem zimą, ani zlodowaceniem, ani ulewnymi deszczami, wichurami. Bo równie dobrze mógłbym pana i innych straszyć normalną pogodą, pięknym słońcem i podwójną wegetacją w ciągu roku co da nam masę żywności i dobrobytu z którym będziemy mogli się dzielić z krajami potrzebującymi. I mógłbym o tej pięknej możliwości wiele pisać, ale po co? Niech to zdanie będzie zakończeniem mojej wypowiedzi:
      -Bądźmy ostrożni, ale dobrej myśli!.-
      -Melchi-

      Usuń
    3. - nie wiem czy wprowadzanie chemii na dziewicze tereny i wypieranie natury, jakakolwiek by była jest dobra. Weźmy np Amazonie, gdzie tamtejsze gleby szybko niszczeją po wycięciu lasu. Poza tym wycinanie lasów ,czy w Amazonii i czy na Syberii tylko jeszcze bardziej pogorszy sprawę.
      -nie byłoby problemów z Afryką, gdyby nie islam, terroryzm i gdyby mieszkańcu tego kontynentu czerpali pełnymi garściami z technologii zachodu. Gdyby kraje takie jak Sudan były otwarte na zagr. inwestycji, gdzie Niemcy czy Francja mogłyby bez najmniejszego strachu otwierać tam swoje firmy, wdrażać technologie na tamtejszy rynek, oczywiście już bez węgla i ropy. Wtedy Afryka ze względu na całoroczną wegetację mogłaby nawet eksportować żywność.
      - trzeba wziąć pod uwagę fakt ,że przy wyższych temperaturach jest szybsze parowanie. Na razie nie ma modeli zakładających co się stanie z rozkładem prądów morskich. Możliwe jest, że w dalekiej przyszłości mogą się zatrzymać.
      -Obecnie Hiszpania stoi przed problemem pustynnienie. Tylko ogromne nakłady energ. najlepiej z OZE mogłyby temu zapobiec. Czyli nawadnianie.
      - w świecie ciepl. poniżej 2oC nie. Ale powyżej możemy mieć problem. Potrzebny jest rozwój techn. a przede wszystkim infrastruktury.


      Tylko jeśli odejdziemy od nieodnawialnych źródeł energii i zaczniemy wdrażać technologie, a nie bawić się korupcję, afery i inne sprawy, jakie można zobaczyć na Wiejskiej.

      Usuń
  4. Byłem miesiąc temu w tej "pustynnej" Hiszpanii, akurat w najcieplejszym regionie. Wierz mi , że ludzie tam żyją 1000 razy lepiej niż my w naszej szarej, zimnej, bagiennej krainie. Zbierają w lutym truskawki, pomarańcze i inne owoce i warzywa. Eksportują z tej suchej, pustynnej krainy żywnośc dla całej Europy, przez caly rok dzięki ciepłu. My możemy produkować zywność przez 3 miesiące i wyeksportowac co najwyżej ziemniki, cebulę i jabłka.
    Daj spokuj z tym Sehelem - tam czy będzie 10,20,30,40 czy 50 stopni to i tak będzie tak samo, to jest Afryka.
    Tak, że nie rób za Don Kichota, tylko informuj rzetelnie, bez wtrącania strachów o sytuacji w Arktyce. I przekazuj jak najwięcej informacji o tym kiedy to szare g...o się stopi do końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie w lutym, a dlaczego nie w okresie maj-wrzesień? Na razie problem jest niewielki, łagodzony przez nawadnianie. Jeśli system nawadniania będzie się opierał o zieloną energetykę, to problemu nie będzie. Wtedy sprawa jest zamknięta i dadzą radę. Ale jeśli o ropę czy gaz, no cóż. W Arabii już nie nawadniają, w przynajmniej kończą, bo się woda pod ziemią skończyła. Zostało odsalanie, dzięki ropie. Hiszpania niema ropy, więc musi rozwijać OZE, Jeśli rozwój OZE nie będzie nadążać za zmieniającym się klimatem i rosnącymi potrzebami, to wody zacznie brakować.

      Były już sytuacja, gdzie w Hiszpania pojawiały się problemu, jakiś czas temu Barcelona musiała importować wodę tankowcami.

      http://ziemianarozdrozu.pl/encyklopedia/94/susze-i-pustynnienie
      Problem jest dużo poważniejszy niż myślicie, to że teraz jest na razie mały, to nie znaczy, że w przyszłości się nie powiększy. Jeśli region USA, znany ze sławnych i bogatych jest zmuszony do racjonowania wody, to znaczy się, że coś jest nie tak. Albo zawodzi pogoda, albo infrastruktura. Albo jedno i drugie.
      http://ziemianarozdrozu.pl/artykul/2602/kleska-suszy-w-kalifornii

      W regionie Hiszpanii w którym byłeś jest pod dostatkiem słońca, więc pewnie jest tam dużo paneli słonecznych. Dzięki temu zapotrzebowania na paliwa takie jak ropa jest mniejsze, więc może dzięki temu Hiszpania nie będzie stać przed takim problemem, jak np. teraz Jemen. To dobrze.

      Czasami trzeba straszyć, bo perswazja może wywrzeć wpływ na działania zaradcze, jak przygotowanie się do skutków ocieplenia klimatu i uniezależnienia się od paliw kopalnych, które nie dość, że przyczyniają się do wzrostu temperatur, to w dodatku się kończą i są coraz trudniejsze w wydobyciu.

      Usuń
  5. Poziom wód się podniesie i będzie armagedon przybrzeżny. Tak więc ludzie spieprzyli wszystko w 200lat od rewolucji przemysłowej. Wykończy nas dylemat wspólnego pastwiska.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń