Sytuacja w Arktyce nagle się pogorszyła. Za wszystko odpowiedzialny jest potężny wyż, który nie tylko zaciąga ciepło do Arktyki, a powoduje dość agresywny dryf lodu. Jednocześnie działa ciepła woda, która najprawdopodobniej dostaje się z Pacyfiku do Morza Czukockiego. Niewykluczone jest także działanie Oceanu Atlantyckiego. Koniec końców ciepłe masy z Golfsztromu penetrują obszar Oceanu Arktycznego i mają wpływ na stan lodu morskiego. Wpływ atmosferycznych temperatur jest na razie niewielki, ale będzie się zwiększał z każdym dniem. Mapa obok pokazuje anomalie temperatur w Arktyce i regionach wokół niej. Cieplejsza z powodu globalnego ocieplenia Arktyka mocno ostatnio nadwyręża polskie porzekadło: kwiecień - plecień. Na początku miesiąca było lato, teraz jest przedzimie, a nawet zima.
Sytuacja szybko się pogorszyła. Zasięg lodu arktycznego jest rekordowo niski, lub taki sam jak w 2016 roku. Wtedy obszar lodu bił rekordy niemal każdego dnia kwietnia. Dane NSIDC pokazują zasięg lodu na Morzu Czukockim i Beringa.
Zasięg lodu morskiego na Morzu Czukockim w ciągu ostatniego miesiąca. NSIDC
Zasięg lodu morskiego na Morzu Beringa w ciągu ostatniego miesiąca. NSIDC
O ile sytuacja na Morzu Beringa już od dłuższego czasu jest zła, to na Morzu Czukockim pogorszyła się gwałtownie, co pokazuje wykres. O tej porze akwen ten zwykł pokrywać solidny pak lodu, który topi się dopiero w maju, i to raczej w drugiej połowie połowie. Niby tylko prawie 4000 km2, a jednak to duża wartość i duża zmiana - Morze Czukockie to dość mały akwen - niecałe 970 tys. km2. Biorąc pod uwagę nieprzewidywalność pogody, trudno ocenić co się stanie za kila dni. Prognozy wskazują na pojawienie się dipola arktycznego - ponownie. A to będzie pogarszać i tak złą już sytuację.
Morze Czukockie 17 kwietnia 2017 roku. NASA Worldview
Morze Czukockie - południowy obszar akwenu 17 kwietnia 2017 roku. NASA Worldview
Lód na Morzu Czukockim jest kompletnie strzaskany. To stan, który powinien mieć miejsce dopiero w maju. Wody na Morzu Beringa już zaczynają się nagrzewać, za kilka dni zacznie nagrzewać się także woda na Morzu Czukockim, tam gdzie nie ma lodu. Ciemne obszary pochłaniają ciepło słoneczne - to dodatnie sprzężenie zwrotne albedo lodu.
Kra lodowa na Morzu Beringa 17 kwietnia 2017 roku. NASA Worldview
Na Morzu Beringa nie ma paku lodowego, jest tam tylko kra lodowa, która w odpowiednich warunkach może roztopić się w kilka dni. Woda się ogrzewa. Anomalie temperatur, co ilustruje mapa Duńskiego Instytutu Meteorologicznego są bardzo wysokie. Ten lód może roztopić się bardzo szybko, co otworzy drogę do dalszego topnienia. Szczególnie że lód na Morzu Czukockim, jak w całej Arktyce wygląda bardzo źle.
Zimno będzie tam, gdzie nie powinno być. Na przykład w Polsce. Do Arktyki przez najbliższe dni dostawać się będą ciepłe masy powietrza. Nie przebiją one nad Oceanem Arktycznym punktu odwilży, ale temperatury wzrosną do około -2oC głównie nad Morzem Wschodniosyberyjskim. Jest to bardzo duża anomalia. Skoro tak wysokie temperatury mają miejsce w Arktyce, to skutkiem tego jest zmiana w zachowaniu prądu strumieniowego - efekt - brak wiosny w Polsce.
Zobacz także:
- Arctic News - zasięg lodu w Arktyce ponownie rekordowy, niedziela, 16 kwietnia 2017 Zasięg lodu morskiego ponownie jest rekordowo niski, a jeszcze gorzej wygląda jego grubość.
- Arctic News - czyhające zniszczenie, środa, 20 kwietnia 2016 Wysokie, a dokładnie wyższe niż dawniej temperatury, wyż baryczny i dipol arktyczny wywierają rosnącą presję na czapę polarną w Arktyce.
Piszesz że temperatura wzrośnie do minus 2 st.C -czy to nie jest już odwilż?(lód morski tworzy się w niższych temperaturach)
OdpowiedzUsuńTo zależy np od wiatru i zasolenia, czasu trwania danej temperatury. -2oC nad lodem to po prostu mróz. Te niższe temperatury są potrzebne, bo ocean musi oddać ciepło, jeśli temperatura powietrza jest za wysoka, to ocean nie odda ciepła, albo będzie oddawać je powoli.
UsuńW wodzie w zależności od zasolenia topnienie zaczyna się przypuśćmy przy -1,4oC lód topi się od spodu. Zamarzanie to -1,7oC +0,1oC, czyli -1,6oC oznacza topnienie, ale bardzo powolne topnienie. Tak więc wzrost przynajmniej do -1oC oznacza jakieś konkretne topnienie - od spodu. Przy 0, to oczywiście topnienie już sporej siły, zmiany liczone już nawet nie tygodniach, a dniach, a nawet godzinach.
Od góry lód topi się, gdy zniknie śnieg, czyli od zera wzwyż. Dlatego w kwietniu lód topi się powoli, bo topi się na obrzeżach, gdzie Słońce świeci wyżej i gdzie jest kontakt z cieplejszą wodą. No i lód jest tam cieńszy, więc jego powierzchnia zmniejsza się szybciej.
Kiedy zniknie śnieg z lodu, bo na nim leży jak na ziemi, to wtedy topi się lód. Efekt przyspieszy, gdy po śniegu na lodzie znajduje się woda. Zmienia się albedo, to tzw. stawy topnienia. Powstają pod koniec maja lub w czerwcu - w zależności od pogody. Lód wtedy z kosmosu jest seledynowy, a nie biały. Topnienia za pośrednictwem ciepła atmosferycznego i stawów trwa tak długo, jak długo jest odpowiednia temperatura, czyli 0 i więcej. W 2013 roku w czerwcu zjawiły się chmury i zrobiło się zimno, nieco poniżej zera, więc topnienia stanęło, a lód topił się poprzez działanie wody i wiatru. Stawy na lodzie pozamarzały. Czas topnienia zależy też od grubości lodu. Im cieńszy lód, tym mniej trzeba energii, nie potrzeba wysokich temperatur. Dlatego też ten sezon topnienia będzie katastrofą. Chyba, że chmury solidnie zakryją ocean i topnienie spowolni. Ale chmury i taka nijaka pogoda bez konkretnych wyżów i niżów musi trwać długo. Pojawia się pytania? Jeśli będzie pogoda niżowa, to jaka - spokojna (płytkie niże) czy niespokojna (głębokie niże - sztormy, fale, silny dryf lodu)?
Niech to gówno szare topi się szybciej, wystarczy już Arktyki w Polsce przez 7 miesięcy.
UsuńJak się jeszcze bardzo stopi, to następnym razem taka pogoda będzie w maju. I krótka piłka.
UsuńWszystko rozegra się w najbliższych dniach na Morzu Czukockim, Beauforta i Wschodniosyberyjskim.
OdpowiedzUsuńDemon
Zastanawia mnie czy tak mała grubość lodu istniała już kiedyś, jak duże były wahnięcia?
OdpowiedzUsuńCo do mórz od Karskiego na wschód, to przejście północno-wschodnie powinno się otworzyć dość szybko.
A ja chciałbym mieć dane jak szybko z lodu uwalniała się Wyspa Wrangla.
UsuńPodobno tak małej grubości lodu na tak wielkim obszarze jeszcze nie było ale w tej materii to Hubert powinien być ekspertem.
Demon
Stan lodu można porównać z tym co miało miejsce w trakcie interglacjału eemskiego.
Usuń50 mln lat temu najbliższy Ziemi lód istniał na Marsie. Cały czas jesteśmy w icehouse.
UsuńDemon
Cieśnina miedzy Grenlandią a wyspa Ellesmere już się otwiera? -Ten rok dobrze się nie zapowiada
OdpowiedzUsuńno i Pany mamy ponad 410 co2 czasteczek https://www.co2.earth/ DAREE
OdpowiedzUsuńMało, maaaałooo. Do 666 ppm CO2 jeszcze sporo brakuje.
UsuńDemon
skad wy wzieliscie te 666???? do takiego poziomu to wszystkie spalenie ropy nie da. skoro idzie to ok 2czastezki na rok. a ropy starczy na 50-60lat wiec prosta marematyka DAREE
Usuńhttp://www.alpineanalytics.com/Climate/DeepTime/WebDownloadImages/CenozoicCO2-7.5w.600ppi.png
Usuń666 ppm C02 to poziom jaki maksymalnie był osiągany w atmosferze przez cały Oligocen i Miocen czyli przez blisko 25 milionów lat zachowując naszą planetę w idealnej równowadze termicznej. Jak przeanalizujesz powyższy wykres to zauważysz, że najbardziej stabilna sytuacja cieplna Ziemi miała właśnie miejsce w tym okresie. Co ważniejsze przez cały ten czas na biegunie południowym istniała (mniejsza bądź większa) czapa lodowa. Mimo tak dużego - biorąc pod uwagę stan dzisiejszy - stężenia CO2, temperatury były na tyle niskie, że okres ten nazywany jest icehouse (w odróżnieniu od paleoceńskiego i eoceńskiego greenhouse). Jak słusznie zauważyłeś spalenie całego łatwo dostępnego węgla, ropy i gazu (a tylko o takim można mówić w przypadku produkcji z niego energii a nie np. diamentów ;-)) nawet nie dociągnie nam stężenia do 666 ppm. Dzieje się tak dlatego, że na całym świecie rosną aktualnie (w coraz szybszym zresztą tempie) rośliny, glony itp., które rokrocznie odkładając się w ziemi i oceanach wycofują, niewielką wprawdzie ale zawsze, część CO2. Pewnie przy poziomie ok. 550-600 ppm CO2 zabraknie na naszej planecie zasobów paliw kopalnych, które opłacałoby się spalać aby zaopatrywać coraz bardziej łaknącą energię ludzkość a nowe kopaliny, co oczywiste, nie będą jeszcze wykształcone. Źródła energii jak i sposoby jej magazynowania i przechowywania będą pewnie już wówczas zupełnie inne.
Demon
no dobrze mowisz demonie ze paliwa kopalne nie dadza nam tyle co2 zeby osiagnac pulap tych 666ppm. ale czy ktos wie ile jest zmagazynowanego co2 w drzewach wszystkich na ziemi? jakie daloby stezenie spalenie chodzby polowy dzrzew. nie mowie oczywiscie o wszystkich bo tlen tez trzeba produkowac. DAREE
UsuńGdybyśmy jakimś cudem, bo inaczej nazwać tego nie można, spalili wszystkie, nawet najtrudniej dostępne kopalin i większość drzew to stężenie CO2 mogłoby osiągnąć (wg różnych szacunków) od 3500 ppm do 5000 ppm. Oczywiście są to dane teoretyczne bowiem nie istnieje taka możliwość z czysto fizycznego punktu widzenia. To co faktycznie opłaca się spalić poyzyskując energię to ilość jaka spowodować może wzrost stężenia CO2 do poziomu 666 ppm. Należy jednak pamiętać, że dużo wcześniej koniecznością stanie się wynalezienie innych źródeł energii.
UsuńDemon
demonie a takie mam pytanie. jaki procent wyemitowanego rocznie co2 zostaje w atmosferze jako nadwyzka? czyli powiedzmy te 2ppm,moze troche wiecej.
Usuńi jeszcze takie pytanie,co daje wieksza sile ocieplenia sie klimatu? czy wzrost stezenia co2 czy moze coraz mniejsza powierzchnia bez lodu=wieksze gromadzenie energii cieplnej na ziemi. DAREE
UsuńTa nadwyżka to właśnie 2 ppm na rok. Ale to jest obecna nadwyżka - wyraźnie należy to podkreślić. Od trzech lat światowa emisja antropogeniczna CO2 systematycznie spada. Zatem spadać również będzie wartość bezwzględna nadwyżki. Łatwo obliczyć, że przy malejących emisjach przemysłowych jak i naturalnych (słaba już aktywność wulkaniczna naszej planety) osiągnięcie poziomu 666 ppm zajmie co najmniej 150 lat a jak zauważyliśmy dostępnych złóż ropy, węgla, i gazu starczy na o wiele krócej. I nie ma co tu straszyć sprzężeniami dodatnimi i klatratami metanu bowiem jak wynika z poniższego wykresu:
Usuńhttp://www.alpineanalytics.com/Climate/DeepTime/WebDownloadImages/CenozoicCO2-7.5w.600ppi.png
cały Oligocen i Miocen upłynęły przy tym "wysokim" stężeniu CO2 (z działającymi pewnie sprzężeniami dodatnimi i większą aktywnością wulkaniczną choć ciut mniejszą słoneczną) i równowaga termiczna Ziemi była bez zarzutu.
Jest jeszcze jeden aspekt całej sprawy. Największy wzrost prędkości fotosyntezy (rzędu 10-20%) przypada na różnicę między 350 a 600 ppm. To bardzo dużo wchłoniętego węgla.
I na koniec. Czy klimat ociepla się tak szybko? Spójrzmy tutaj:
http://cci-reanalyzer.org/wx/fcst/#GFS-025deg.ARC-LEA.T2_anom
W nadchodzącym tygodniu anomalia dodatnia na świecie sięgnie maksymalnie "zawrotnych" 0,4 stopnia a przecież mamy 410 ppm CO2 (wczesną wiosną na półkuli północnej zdecydowanie więcej!) i coraz dłuższy dzień. Zatem bez paniki wszystko zmierza w bardzo dobrym kierunku.
Demon
ale metan moze troche uratowac sprawe,nie wiemy tak naprawde ile tego metanu jest w wiecznej zmarzliznie na syberii czy w arktyce. a pozatym tak naprawde nic nie wiemy,tylko zgadujemy. nie wiemy jak zachowa sie cyrkulacja i prady oceaniczne po roztopieniu arktyki. DAREE
Usuńa pozatym demonie pytalem ile procent wyemitowanego co2 zostaje w atmosfere jako nadwyzka. DAREE
UsuńZ blisko 8 miliardów ton emitowanych rocznie przez człowieka około 4 miliardów absorbowanych jest przez oceany i rośliny. Jak wielki jest to efekt widać na poniższym wykresie:
Usuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Krzywa_Keelinga#/media/File:Mauna_Loa_Dwutlenek_w%C4%99gla-pl.svg
W czasie późnej wiosny i lata rośliny i oceany półkuli północnej absorbują tak wielkie ilości CO2, że jego udział w atmosferze gwałtownie spada (mimo naszej stałej "aktywności węglowej"!). Gdy rośliny przestają asymilować i całą północ na długich 6 miesięcy skuwa lód ilość CO2 gwałtownie rośnie. Coroczna nadprodukcja to właśnie te 2 ppm.
Demon
a co powiesz o metanie? jest szansa ze to bedzie glowny czynnik ocieplenia sie klimatu? DAREE
UsuńOczywiście chodziło mi o miliardy ton węgla zawartego w CO2 a nie CO2.
UsuńDemon
Co do metanu należy sobie odpowiedzieć pytaniem. Czy w Oligocenie, który trwał ponad 10 mln lat, gdy temperatura była zdecydowanie wyższa niż obecnie a stężenie CO2 osiągało często 666 ppm. nie doszło do uwolnienia klatratów metanu?
UsuńOczywiście że doszło! I jaki to miało wpływ na globalną temperaturę? Wzrost pewien nastąpił ale był on na tyle mizerny, że nawet nie stopił Antarktydy.
Równowaga jaka się wówczas ustaliła trwała 20 (!) mln lat i co ciekawe po tym okresie zamiast powolnego wzrostu temperatury na skutek np. coraz mocniej świecącego Słońca, doszło do prawdziwego Armagedonu i brutalnie zimnych epok lodowych.
Demon
O Oligocenie marzy każdy pseudoekolog -stabilne warunki,przyroda rozwija się bez przeszkód-szkoda że ten raj na Ziemi był bez ludzi.Ale cóż przyroda jest najważniejsza kosztem wszystkiego.
Usuńale w przyszlosci i tak czeka nas epoka lodowcowa,poniewaz to co teraz wemitowalismy za jakies x lat ulegnie rozkladowi,wiec bedzie go mniej,a dodatkowego przeciez juz nie wezmiemy bo nie bedzie skad. czy mam racje? DAREE
UsuńNiepokojąca jest jedna prawidłowość. Odkąd na Ziemi pojawiły się rośliny wyższe (chodzi mi o rośliny nago i okrytozalążkowe) a w szczególności trawy, ilość CO2 w atmosferze ulegała systematycznej redukcji. To bardzo dziwne ale wygląda to tak jakby rośliny na przestrzeni ostatnich 60 mln lat dążyły do istnej samodestrukcji. Co więcej, wraz ze zmniejszaniem się ilości CO2 w powietrzu wykształcał się w roślinach coraz efektywniejszy mechanizm jego pochłaniania (patrz kukurydza i cykl C4). To wszystko powodowało, że nasza planeta coraz bardziej stawała się zimna. Aż strach pomyśleć co by się stało w najbliższych milionach lat gdyby nie człowiek i jego cywilizacja. To my właśnie wyciągnęliśmy skamieniałe szczątki roślin z powrotem na powierzchnie i poprzez ich spalenie, uwolniliśmy CO2 do atmosfery podtrzymując zanikający już efekt cieplarniany. Gdyby nie człowiek pewnego dnia cały zapas CO2 jaki obecnie jest w atmosferze zmagazynowany zostałby w postaci węgla, ropy czy gazu pod powierzchnią Ziemi a sama planeta zamieniłaby się w śnieżną kulę i to na dziesiątki milionów lat. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że wraz ze stopniowym zanikiem aktywności wulkanicznej planety nie byłoby mechanizmu wprowadzającego CO2 do atmosfery. Rośliny absorbując CO2 a następnie zamieniając go w węgiel same podcięłyby gałąź lądowego życia.
UsuńDemon
Globalne ocieplenie uratowało nas przed zlodowaceniem, ale teraz widzimy, że przynosi coraz więcej szkód. Dobry poziom CO2 to 300 ppm oznaczające ciepły, optymalny okres holocenu. 400 ppm to za dużo. Teraz mamy gwałtowny wzrost temperatur i perspektywę katastrofy klimatycznej, bo wszystko będzie się dziać za szybko. Kiedyś takie zmiany zachodziły bardzo powoli, więc rośliny i zwierzęta się dostosowały. Dziś coraz więcej roślin i zwierząt ma problem z ocieplającym się klimatem. Najgorzej mają oceany i wszystko co się w nich znajduje. Lądowa fauna i flora też ma coraz większe problemy. Zbyt wysokie temperatury oznaczające wysokie parowanie, powodują usychanie amazońskich drzew. Do tego oczywiście susza i pożary. Amazonia coraz częściej ma problemy z pochłanianiem CO2. Zanik lasu, potęgowany bezpośrednio przez ludzi ma negatywny wpływ na faunę.
UsuńNo i w końcu rolnictwo, które także ma problemy z ocieplającym się klimatem. Przesuwanie się stref klimatycznych - wchodzenie strefy suchej, pustynnej na obszary południa Europy, czy USA. A uprawy roślin na Syberii? Nie, to utopia, chyba, że stworzymy super-nawóz - na wszystko dobry.
Na razie widzę, że wad ocieplania się klimatu jest więcej niż korzyści. Choć problem obecnie nie jest jeszcze tak duży. Przynajmniej z naszego punktu widzenia.
Żeby było tak fajnie jak w oligocenie, to zmiana musiałby trwać tysiące lat. 1oC na każde 1000-2000 lat. Wtedy jest czas, by się dostosować. Czas na ewolucję lub migrację. Czas na powstanie nowych gatunków, które tolerują nowy klimat. W naszych czasach wszystko trwa za szybko. A przesuwanie się tajgi na północ, to tylko pozorne pocieszenie.
Ale takie zmiany są nieuniknione bowiem dopóki nie spalimy większości paliw kopalnych dopóty nie opracujemy lub (nie wdrożymy) nowych źródeł pozyskiwania energii. Jeśli węgiel, ropa i gaz są tanie i łatwodostepne to nie ma co liczyć na zdecydowany zwrot w tej materii.
UsuńCo do wpływu globalnego ocieplenia na świat to uważam, że poradzimy sobie bez problemu, zarówno człowiek jak i przyroda. Lasy tropikalne rozszerzą swoją strefę (byleby ludzie ich nie wypalali i nie karczowali), Syberia i Kanada się zazielenią... słowem nie będzie tak źle.
Demon
Gwałtowne zmiany warunków środowiska, chociaż wydają się destrukcyjne, to jednak są głównym motorem napędowym ewolucji. Bez wielkich wymierań nie byłoby późniejszych wielkich radiacji ewolucyjnych. Życie na Ziemi zawsze dawało sobie radę mimo, że zmiany bywały już dużo bardziej drastyczne czy szybsze od tych, z którymi mamy obecnie do czynienia. Wystarczy wspomnieć choćby PETM. (któremu zresztą prawdopodobnie zawdzięczamy swoje istnienie!)
UsuńSam klimat to też tylko część środowiska i do wymierania większości gatunków dużo bardziej przyczynia się bezpośrednia działalność człowieka (karczowanie lasów tropikalnych, tępienie i polowania na zwierzęta, drastyczne zmiany sposobu użytkowania terenu jak rolnictwo wielkoobszarowe). Same zmiany klimatyczne i GO to tylko wierzchołek góry lodowej. Najpierw zmieńmy (np. poprzez edukację) podejście człowieka do przyrody, aby kolejne pokolenia ją szanowały jako nasze korzenie i dziedzictwo. A wtedy też przyjdzie powszechna wola, w tym ta polityczna, aby te ewentualne zbyt gwałtowne zmiany klimatyczne zminimalizować. Najpierw zróbmy to, co na chwilę obecną da się realnie zrobić, a nie panikujmy jaka to okropna katastrofa stanie się jak Ziemia ociepli się o 3 albo 5 stopni.
Przez takie histeryczne podejście do kwestii globalnego ocieplenia nic się nie osiągnie - co najwyżej można utwierdzić denialistów w ich przekonaniach. Prawda jest taka, że obecnie postępujące ocieplenie wcale nie musi spowodować kataklizmu (tak jak PETM nie spowodowało wielkiego wymierania zwierząt lądowych, a wręcz przeciwnie). Współcześnie ludzkość zyskała też narzędzia (banki genów itp.) do zachowania bogactwa genetycznego świata naszych czasów dla przyszłych pokoleń.
Pozdrawiam!
Rafał
Dobrze piszesz Rafał. Miliardy idą na węglowe certyfikaty a nikt nie myśli o wycince lasów tropikalnych, zanieczyszczeniach rzek, oceanicznych wyspach śmieci i wielu innych. Cieplejszy klimat to po prostu cieplejszy klimat a zanieczyszczenia rtecią rzek czy dewastacja środowiska to dramat dla naszych dzieci i wnuków.
UsuńI jeszcze to:http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/116919,niemcy-juz-zuzyli-budzet-emisji-co2-na-caly-2017-rok
OdpowiedzUsuńTen artykuł o niemieckiej emisji bardzo interesujący. Ciekawe, bo cały czas uczą demokracji faszystowsko-kaczystowską polskę a sami dali taką plamę. No tak, ale pouczać sąsiada jest łatwo, w końcu niemcy cały czas realizują projekt mittel europa z 1915 roku. To znaczy krajom europy środkowej i wschodniej przeznaczona jest produkcja podzespołów dla przemysłu niemieckiego. Oczywiście produkcja podzespołów nie jest nawet w połowie tak zyskowna jak produktów końcowych. Gospodarki tych krajów nie mogą za bardzo fikać, więc trzeba pod pozorami ekologii podciąć im skrzydła odcinając energię. Cholernie ciężko jest oddzielić politykę od ekologii, chociaż nawet ona to polityka.
OdpowiedzUsuńJesli myslisz, ze lepszy bedzie pomagal bezinteresownie slabym to jestes strasznym idealista, albo frajerem. Polityka to gra dla wtajemniczonych ... slabi i glupi przegrywaja.
UsuńCo nie zmienia faktu, ze na wspolpraca z Niemcami jest nam cholernie potrzebna. Trzeba sie od nich uczyc i przejmowac ich polejne obszary, ale jako przyjaciele.
Usuń@Bart Shoobzda
UsuńWspółpraca z Niemcami? Masz na myśli kalifat niemiecki?
Czy ktoś wie czemu ten lód się tak katastrofalnie wolno topi w tym roku? Przecież mamy cały splot sprzyjających topnieniu okoliczności. Ciepłe jak nigdy wody, dodatnie anomalie temperatur, rekordowo niska grubość i objętość lodu, dipol. W tej sytuacji zasięg powinien lecieć na łeb na szyję, na wykresie to powinna być niemal pionowa linia w dół, a tu dzienny ubytek to raptem śmieszne 30-40 tys. km². Arktyka jakimś cudem niezwykle uparcie się broni, jakby nie było siły na ten lód.
OdpowiedzUsuńSpójrz Michał na tygodniową anomalie temperaturową. To zaledwie +0,4 stopnia. Efekt cieplarniany ma na razie jedynie wielkie oczy. Ale nie ma co tracić nadziei. To dopiero początek wiosny a jesteśmy na rekordzie.
UsuńDemon
Eh, brak elementarnej wiedzy meteorologicznej się kłania. Wiatr rozgania lód, dlatego spadek jest nie duży.
UsuńTo czemu ten rozganiany lód tak masakrycznie wolno się topi panie meteorologu?
UsuńBo jest ciągle wyrzucany :( Po co ja się tu udzielam, rozwalacie mnie.
UsuńPatrzcie co za oknem! To jest wiosna?! Gdzie te GO co? Żalosni jesteście. Zaraz będzie w Europie ladalód. Wiosny są coraz zimniejsze. Coraz zimniej wiosną! Grad
OdpowiedzUsuńByło zimno, jest zimno i nadal będzie zimno. Choćby klimat ocieplił się o 5 stopni, to w Polsce i tak nadal będzie cholernie zimno. Prawda jest taka, że bez urządzeń pomiarowych i danych z satelity nawet byśmy nie odczuli GO i nie wiedzieli o jego istnieniu. Wcale nie czuć, że klimat się ocieplił. Kompletnie nic a nic. Teraz anomalia globalna poleciała w dół, więc aktywiści nabrali wody w usta.
UsuńKiedys zimy we Wroclawiu to bylo metr sniegu na ulcach i od listopada do konca marca - tak mi opowiadal tata. Teraz nie ma sniegu, albo jest go malo, a w tym roku w marcu bylo 24 stopnie. Globalnie ocieplilo sie troche ponad 1 stopien C/F, ale w PL duzo mocniej. Jeden miesiac w roku to nie statystyka.
UsuńNo u mnie na Lubelszczyźnie to zima trzymała pierwsza połowę grudnia, w całym styczniu i do połowy lutego z krótkimi odwilżami. Ale to jest chore, że w Częstochowie było więcej śniegu niż u mnie w środku zimy ( u mnie 22 cm, a u nich aż 35 cm i to w kwietniu) !!!!
Usuń