O topnieniu lodu morskiego Arktyki w tym roku można powiedzieć, że jest szczęście w nieszczęściu. Czyli do katastrofy nie dojdzie. Z punktu widzenia warunków, jakie miały miejsce jesienią i zimą, danych PIOMAS, rekord topnienia był zagwarantowany. Oczywiście w sytuacji, kiedy warunki dla topnienia w czerwcu i lipcu będą w miarę sprzyjające. Jeśli nie będą, to rekord nie padnie, a przynajmniej nie powinien paść. I tak też się stanie. O ile ostatnio warunki były w miarę dobre dla szybkiego tempa roztopów, to całościowo licząc od czerwca tak nie jest. Jako że stan ten otrzymuje się już bardzo długo, to rekordowe topnienie lodu zostało stłamszone przez warunki pogodowe. Jak była mowa wcześniej, zbyt agresywne roztopy w latach 2005-2012 i rekordowo ciepłe zimy 2015-2017 stały się swoistą kulą u nogi dalszych postępów globalnego ocieplenia w Arktyce.
Zobacz mapę koncentracji arktycznego lodu morskiego w kolorowej wersji.
Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego. AMSR2, Uni Bremen
Z perspektywy XX wieku zmiany są oczywiście dalece agresywne. Widzimy na mapie koncentracji i zasięgu lodu dość spory już obszar pozbawiony lodu. Perspektywa otwarcia Przejścia Północno-Wschodniego jest możliwa nawet w tym miesiącu. W sumie to już teraz możemy mówić o otwarciu szlaku, jeśli przyjrzymy się dobrze mapie. Cieśniny blokowane są przez niewielkie skrawki lodu, które powinny zniknąć w ciągu najbliższych kilku dni. W dawnych czasach północy szlak arktyczny otwierał się głównie za sprawą silnej aktywności Słońca, co skutkowało wyższymi temperaturami i możliwościami stopienia obszaru lodu za pośrednictwem Atlantyku. Teraz Słońce jest na bardzo niskim poziomie, a klimat na zupełnie odwrotnym miejscu. Animacja obok pokazuje zmiany zasięgu lodu między 9 a 19 lipca.
Na powyższej mapie widzimy dokładnie, że rosyjski szlak morski jest już niemal otwarty.
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2017 roku względem 2012 i wyszczególnienie dla wybranych lat. NSIDC
Perspektywę rekordowego topnienia lodu możemy już odłożyć na bok, szczególnie jeśli spojrzymy na prognozy pogody na najbliższe pięć dni. Zasięg lodu według NSIDC jest prawie taki jak w 2012 roku, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Podobne są także dane JAXA, co ilustruje poniższy wykres.
Zasięg lodu morskiego w 2017 roku w stosunku do ostatnich lat. JAXA
Przede wszystkim musimy patrzeć na powierzchnię lodu. Zasięg często modyfikowany jest przez wiatr, podczas gdy powierzchnia się może nie zmieniać. Wiatr i dryf lodu może na siłę powodować szybki spadek rozmiarów czapy polarnej, ale analiza powierzchni weryfikuje stan. Staje się też ona podstawą, obok zmieniających się na bieżąco pozostałych warunków do określenia objętości lodu - to jedna ze zmiennych dla obliczenia tego parametru. Mapa NSIDC obok przedstawia zasięg lodu w zestawieniu ze średnią 1981-2010. Pamiętajmy, że mediana obejmuje także lata do 2010 roku. A i tak są widoczne wyraźne różnice.
Powierzchnia lodu morskiego w 2017 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun
Co więc widzimy? Powierzchnia lodu wskoczyła na wartości z 2013 roku, kiedy to miał miejsce solidny przyrost lodu względem 2012 roku. Oczywiście obecnych warunków i kondycji czapy polarnej nie można równać z tym, co miało miejsce w lipcu 2013 roku. Przynajmniej na razie, dopóki nie otrzymamy nowych danych PIOMAS za lipiec. Jednak, jak widzimy na wykresie powierzchnia z tego roku zostaje dość daleko w tyle od 2012 roku. Jest także powyżej 2007 i 2016 roku. Oznacza to, że w tym roku, a dokładnie latem tego roku, nie ma warunków dla szybkiego topnienia lodu.
Odchylenie temperatur od średniej 1981-2010 na półkuli północnej w okresie 9-18 lipca dla 2007, 2012 i 2017 roku. NOAA/ESRL
Warunki dla szybkości topnienia lodu były względnie dobre, ale głównie jeśli chodzi o temperatury. Sektor pacyficzny odznaczał się sporymi dodatnimi anomaliami temperatur, ale nic poza tym. Okres 9-18 lipca był w tym roku chłodniejszy niż w 2007 i 2012 roku, kiedy miały miejsce spektakularne roztopy. Co więcej cały okres od czerwca do dzień obecny wypada chłodniej niż w 2007 i 2012 roku. Jest to więc przesłanka do odwołania rekordowych roztopów, nawet przy uwzględnieniu danych PIOMAS z marca, kwietnia i maja. Z kolei dane z czerwca pokazują, że dochodzi do odwrócenia (uratowania w ostatniej chwili) sytuacji. Animacja obok pokazuje zmiany z 20 lipca. Temperatury w Arktyce i nad samym Oceanem Arktyczną są wyższe niż zwykle, ale brakuje tu ważnego czynnika. To dipol arktyczny. Animacja z danych Wetterzentrale, pokazuje, że w przypadku wiatru nie było odpowiednich warunków dla topnienia. Owszem, wystąpiły warunki wyżowe nad pacyficzną częścią Oceanu Arktyczne, to nie było dipola arktycznego, o eksporcie lodu przez Cieśninę Frama nie wspominając.
Anomalie termiczne powierzchni arktycznych wód 19 lipca dla 2013, 2016 i 2017 roku. DMI
Wartość dodatnich anomalii powierzchni wód arktycznych jest w tym roku wyższa niż w 2013, jeśli chodzi o połowę lipca. W przypadku 2016 roku, obecny okres wypada nieco gorzej. Mimo to wysokie anomalie wód w tym roku są dość rozległe i utrzymują się. Pokazuje to animacja obok. Dlatego też, dużo większą rolę w topnieniu lodu będzie odgrywać woda. Za około tydzień do dwóch tygodni rola Słońca spadnie. Obecnie mamy odpowiednik 20 maja, a więc wkrótce siła energii związana z wyżem barycznym zostanie zastąpiona przez działanie wody. W tym przypadku większy wpływ na szybkie topnienie mają niże, gdyż brak zachmurzenia związany z obecnością wyżu, będzie wytrącać ciepło w czasie pojawiającej krok po kroku nocy w Arktyce.
Grubość lodu morskiego w 2010, 2012, 2016 i 2017 roku dla 19 lipca. Naval Research Laboratory, HYCOM
Grubość lodu wygląda bardzo źle, ale nie musi być przełożeniem na ekspresowe topnienie, jeśli nie pozwala na to pogoda. Sytuacja pogorszyła się znacznie w ciągu ostatnich dwóch lat. Teraz jednak warunki atmosferyczne w Arktyce uległy zmianie, więc nawet przy takim stanie miąższości lodu, topnienie nie będzie szybkie. A przynajmniej nie powinno być takie. Możemy więc domyślać się, co by było, gdyby doszło do powtórki sekwencji pogodowych z 2007 roku, kiedy lód był znacznie grubszy niż dziś. Oczywiście skończyłoby się to spektakularnym topnieniem i katastrofą klimatyczną, której przynajmniej teraz udało nam się uniknąć.
Rosyjska część Oceanu Arktycznego 19 lipca 2017 roku. NASA, Arctic.io
Przewidzenie tego, co będzie po sezonie topnienia 2017 może być trudne. Jak będzie wyglądać zima? Czy będzie powtórką z ostatnich dwóch lat? Jeśli tak, to może mieć to wpływ na kolejny sezon topnienia. Arktyka mogła wejść w fazę dwóch przeciwstawnych sił: Agresywnego wzrostu temperatur zimą, co hamuje zamarzania. Spowolnienia topnienia latem, będącego skutkiem tego, co działo się zimą. Chodzi o dostarczanie ciepła i wilgoci zimą, i efektu poprzednich roztopów. Arktyka stała się zbyt wilgotna, co jest szkodliwe zimą, ale staje się łaską latem. Zimowe chmury są szkodliwe, ale latem hamują topnienie. Co dalej? Wilgoć i chmury mogą nie zniknąć. Jeśli energia, która daje większą ilość pary wodnej, bo klimat jest cieplejszy, nie zniknie, to sytuacja się nie zmieni.
Jest jednak jedno "ale". Temperatury na Ziemi rosną, rosną więc w Arktyce, a oceany stają się cieplejsze. W końcu nawet przy braku zmiany w nowych wzorcach pogodowych, dojdzie do przebicia. Czyli temperatura wzrośnie na tyle, by lód i tak topił się szybko latem, nawet w przypadku braku wyżu i dipola arktycznego. W końcu w tym roku, przy braku tychże czynników, przy braku sadzy z pożarów lasów, stan lodu nie wygląda najlepiej. Nie tak, jak w 2013 czy 2014 roku.
Zobacz także:
- Arctic News - broń obosieczna, poniedziałek, 10 lipca 2017 Czy widmo rekordowego topnienia w Arktyce się oddala? Jest to możliwe z punktu widzenia zmian zasięgu oraz powierzchni lodu morskiego. Nie ulega wątpliwości, że także pod kątem ostatnich zmian w pogodzie perspektywa megatopnienia oddaliła się. Mimo to katastrofalna sytuacja w Arktyce nie jest zażegnana. Poprzednie topnienie zepchnęło minimalnie 2007 rok na trzecie miejsce.
No i chwała Bogu! Ten scenariusz bardzo mi odpowiada. Gdyby nie to sprzężenie z wilgocią to w dekadę byłoby po lodzie. Jeśli będzie tak jak Hubert pisze (a co szalony wizjoner Demon przewidział) to nawet cienki a rozległy lód zapewni nam sporą dawkę ożywczego chłodu. Co prawda wiecznie to trwać nie będzie :-(
OdpowiedzUsuńW końcu temperatury wzrosną na tyle, że lód będzie się topić tak jak lód na jeziorze pod koniec lutego, kiedy są chmury i pada deszcz.
UsuńTo w końcu kiedy ten lód ostatecznie się stopi? Bo miało być już w 2013, a tu nadal nic. Czy możemy liczyć na to, że w najbliższych kilku latach Arktyka wreszcie uwolni się od lodu i przestaną nas nękać mroźne i śnieżne zimy?
OdpowiedzUsuńMroźne zimy pewnie szybko przestaną nas nękać ale śnieżne będą coraz częściej albo raczej mocno deszczowe. Kto by pomyślał, że Arktyka ocaleje...
UsuńMoze sie stopi we wrzesniu za 30 lat ... i to na chwilę. Czym bardziej na polnoc tym duzo trudniejsze warunki do topnienia, wiec rysowanie linii prostej trendu nie bedzie dzialac. Szalony byl ten, kto liczyl, ze arktyka sie teraz stopi. Swoja droga slonce bezposrednio nie stopi lodu na biegunie, tylko moze to zrobic nagrzana woda.
UsuńCzy ja wiem, czy szalony? Gdybyśmy mieli w tym roku takie warunki jak w 2012, albo chociaż jak w 2011, czy 2007 to myślę, że stan Arktyki prawie wolnej od lodu byłby w naszym zasięgu. Jak tylko powtórzy się pogodowa sytuacja z któregoś z wymienionych przez mnie roczników, ale lód nawet będzie grubszy niż tej wiosny, to też myślę, że możemy liczyć na dość znaczne przebicie 2012. Pamiętajmy, że w 2012 wiosną lód miał bardzo dużą objętość.
UsuńWg. moich szacunków, near free arctic zobaczymy do 2030.
OdpowiedzUsuń