Na Ziemi obecna zima jeśli chodzi o opady śniegu, do słabych nie należy. To kolejna zima, która pokazuje, że pod tym względem nie ma trendu spadkowego. A przecież klimat się ociepla.
Zmiany powierzchni pokrywy śnieżnej w styczniu w latach 1975-2020. Rutgers University/GSL
Dzieje się tak, bo w styczniu, który na półkuli północnej jest miesiącem najzimniejszym, wpływ rosnących temperatur na zasięg zalegającego śniegu jest niewidoczny. Do jego opadów potrzebny jest mróz, ale niewielki. Im bardziej siarczysty, tym mniej pary wodnej znajduje się w powietrzu, co pokazuje wykres obok. Owszem, w poprzednim stuleciu zaobserwowano spadek pokrywy śnieżnej, ale w XXI wieku trend się odwrócił i śniegu zaczęło przybywać. Tu przyczyną w główniej mierze jest ocieplanie się klimatu Arktyki - rosnące temperatury prowadzą do zawirowań w przepływie prądu strumieniowego, w wyniku czego może dojść do opadów tam, gdzie zwykle należą one do rzadkości lub nie zdarzały się wcześniej.
Zmiany powierzchni pokrywy śnieżnej w Eurazji dla stycznia w latach 1975-2020. Rutgers University/GSL
Podobna sytuacja ma miejsce w Eurazji, gdzie nie widać trendu spadkowego na wykresie. Wręcz przeciwnie - jest trend wznoszący. W ostatnich 10 latach trend ten, co można zobaczyć też na wykresie, nie wykazuje wzrostu, wręcz spadek.
Powierzchnia pokrywy śnieżnej na półkuli północnej 7 lutego 2020 roku, oraz jej odchylenia względem średniej 1981-2010. Dane: NSIDC, grafika Nico Sun
Przyczyną są zmiany w Europie. Zimy w Europie w tym w Polsce są coraz łagodniejsze, więc wartości wykresu dla Eurazji ciągną w dół. Według danych serwisu Copernicus styczeń 2020 w Europie był najcieplejszy w historii pomiarów. 0,2oC cieplejszy niż poprzedni rekordzista z 2007 i 3,1oC cieplejszy od średniej 1981-2010. W Helsinkach i na południu Finlandii w styczniu w ogóle nie padał śnieg. Z drugiej strony wzrost temperatur w Azji oznacza opady śniegu w miejscach, które są na ogół suche.
Powierzchnia pokrywy śnieżnej w 2020 roku dla Ameryki Północnej, Grenlandii, Europy i Azji w zestawieniu ze zmianami z 2012 roku. NSIDC, grafika Nico Sun
Ten wykres odseparowuje Europę od Azji, i możemy dzięki temu zauważyć, że w styczniu w Azji przybywało śniegu. Choć w drugiej połowie miesiąca zaczął on znikać, na co też wpływ też mają rosnące na Ziemi temperatury. Tam przedwczesna wiosna też może mieć miejsce. Z kolei w Europie śniegi nie obejmowały coraz większych połaci, a powinny z racji niewielkiej jego powierzchni na początku miesiąca. Śnieg powinien leżeć w Polsce, czy też we wschodnich Niemczech.
Ilość śniegu na półkuli północnej w ekwiwalencie wody w 2019/20 roku. Canadian Cryospheric Information Network
Jak już wyżej wspomniano, nie potrzeba siarczystych mrozów, żeby doszło do opadów śniegu. Sam mróz to nie wszystko, nawet jeśli weźmie się pod uwagę silne meandrowanie prądu strumieniowego, który może przynieść śnieg do Alabamy w USA czy na znacznym obszarze Półwyspu Iberyjskiego. Żeby pojawiły się opady śniegu, to potrzebna jest jeszcze wilgoć. Tej w dużej ilości dostarczają coraz cieplejsze oceany, morza, a nawet duże jeziora (np. Wielkie Jeziora w Ameryce Północnej), a coraz cieplejsza atmosfera jest w stanie „przechować” jej dużo więcej niż chłodniejsza. W ostatnim stuleciu zawartość pary wodnej w atmosferze wzrosła o ok. 5%, a większość tego wzrostu miała miejsce po roku 1970. Mapa obok ilustruje aktualne różnice w grubości pokrywy śnieżnej względem średniej z okresu 1998/99-2011/12.
Europa 7 lutego 2020 roku. NASA Worldview
Na zdjęciu satelitarnym widać, że duża część Europy jest pozbawiona śniegu. Nie ma go w Niemczech, Polsce czy na Litwie. W ciągu ostatnich dni spadł za naszymi wschodnimi granicami, ale za kilka dni pewnie zniknie.
Powolny trend wzrostowy zasięgu występowania śniegu za kilka lat zaniknie i będzie widoczny już trend spadkowy, który obejmie też Azję. To nieuniknione.
Zobacz także:
- Zamarzanie postępuje, a śniegu wciąż u nas nie ma, poniedziałek, 27 stycznia 2020 Zamarzanie w Arktyce postępuje w stosunkowo szybkim tempie, ponieważ warunki atmosferyczne nie uległy zmianie. Wir polarny w stratosferze nie rozpadł się w grudniu, ani też na początku stycznia, dzięki czemu wciąż w Arktyce panuje solidna komórka polarna.
- Wir polarny i cyrkulacja strefowa w cieplejszym klimacie, niedziela, 5 stycznia 2020
- Wielkie zwały śniegu pod naporem rosnących temperatur, czwartek, 26 kwietnia 2018
Z powierzchnią czy zasięgiem śniegu sprawa ostatnimi czasy jest niejednoznaczna. Zaczął się bowiem czas cofania pokrywy w wielu miejscach np. w Europie centralnej. Natomiast żadnych wątpliwości nie budzi wzrost objętości śniegu. Innymi słowy, tam gdzie już śnieg pada to pada go bardzo dużo.
OdpowiedzUsuńDzisiejsza noc zapowiada się w Masywie Śnieżnika nieciekawie. Zwarty i stabilny wir polarny w końcu ośmielił Atlantyk aby zaatakował z całą furią. I tak późno to nastąpi. Zapasy zrobione, paliwo jest, spirytus jest, łączność satelitarna zabezpieczona. W górach nie ma żartów.
OdpowiedzUsuńI co New Eocen, żyjesz? Masz zasięg ?
UsuńMam! Ale wiatr dął okrutnie. I chociaż to nic w porównaniu z rykiem huraganu na platformie na Morzu Północnym to i tak jak na polskie warunki było niebezpiecznie.
UsuńTo dobrze że wszystko ok.
UsuńA u nas rok bez zimy .Będzie niesamowity wysyp kleszczy i znaczny wzrost zachorowań na boleriozę.
OdpowiedzUsuńA co to ma do rzeczy? Kleszcze były są i będą a jest ich więcej bo już nikt nie wypala nieużytków i łąk. A mróz bez śniegu czyli tak jak obecna zima to właśnie przeszkadza kleszczom. Śnieg im bardzo ułatwia hibernację
UsuńRobiono badania i ponoć mrozność zimy ma nieduży wpływ na przeżywalność kleszczy jednak ciepłe zimy i jesienie znacznie przedłużają ich okres rozrodczy i aktywność. Z tąd jest ich coraz więcej, a nie przez niewypalanie traw co sam robiłem kiedyś A co jest bardzo szkodliwe dla małej fauny i potępiam...
UsuńCiekawa jestem jakie będą skutki tej bezsnieżnej zimy w Wielkopolsce...
OdpowiedzUsuńZa ciekawie nie będzie. Jak jechałem zeszłego lata w góry z rodziną to za Bydgoszczą od Kujaw na poludnie krajobrazy tragicznie wyglądały. Wszystko wypalone.
UsuńNooo... I to właśnie moje okolice. Szlak południowej Wielkopolski.
UsuńJeżeli spadnie deszcz w odpowiedniej ilości źle nie będzie z tym.
UsuńMarcin Bory Tucholskie < jechałeś w zeszłe lato a więc po najcieplejszym i najsuchszym czerwcu w historii i to był powód, że widziałeś suszę a nie zeszłoroczna zima, całkiem mokra zima. To czy będzie sucho na wiosnę decyduje o tym ilość opadów a te nie są złe teraz i wszystkie zostają tam gdzie spadły a nie spływają. Logika, a nie demagogia jest potrzebna, aby wywnioskować to.
UsuńMylisz się Albert. Wody spływają cały czas. O suszy decyduje ilość opadów i stan wód w długim przedziale czasowym + sytuacja aktualna. Jeśli jest niski poziom wód podziemnych i przestudzone grunty to opady ratują sytuację doraźnie. Jeśli jest wyższy wówczas nawet dłuższe okresy bez opadów nie spowodują od razu dramatycznej suszy.
Usuń"To czy będzie sucho na wiosnę decyduje o tym ilość opadów a te nie są złe teraz i wszystkie zostają tam gdzie spadły a nie spływają". No właśnie nie zostają, a właściwie zostają tylko przez jakiś czas. Jaki czas to zależy od lokalnych czynników. Fachowo to się chyba nazywa chropowatosc hydrologiczna czyli jakby zdolność danego terenu (środowiska) do zatrzymywania (spowalniania) odpływu wody i pojemność do jej magazynowania.
Jechałem w czerwcu właśnie jak była ta fala upałów. W maju chyba nawet było przekropnie z tego co pamiętam ( przynajmniej u mnie) ale po suchym kwietniu już nie pomogło.
Usuń@Albert
UsuńZ tego, co piszesz wynika, że kwestionujesz elementy dwóch nauk: fizyki i geografii. To, co piszesz jest z nimi sprzeczne. Wynika m.in. iż nie istnieją wody podziemne oraz nawet sam sobie przeczysz: skoro decyduje o tym ilość opadów tu i teraz bo sucho było dlatego że w czerwcu było sucho tzn. opady z tej mokrej zimy odpłynęły, a jednocześnie piszesz, że ta woda nie odpływa, tylko zostaje w glebie, tzn. nie powinno być suszy w czerwcu skoro zima i maj były mokre. SPRZECZNOŚĆ
Jędrek123 < Ja napisałem wg mnie prosto. A Ty to już zrobiłeś z tego galimatias, masz medal :)
UsuńAtlantyk ma niebawem wygenerować solidny niż, który (z racji dość silnego wiru polarnego) powędruje nad europejskie równiny. Wiatr więc nie odpuszcza. Zamarzanie Arktyki za to przebiega rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńCo do zasięgu to mamy rekord w tym dziesięcioleciu. I tak się zastanawiam czy nie grozi nam powtórka z roku 2012?
Usuń