Strony

czwartek, 30 kwietnia 2020

Ukryty defekt sezonu zamarzania

Możemy teraz zaobserwować jak naprawdę wygląda teraz czapa polarna w Arktyce. Najprawdopodobniej ze względu na grubość lodu, czapa polarna padła ofiarą własnego sukcesu. Ten ów sukces zawdzięczany jest dość zimnym warunkom atmosferycznym, jakie panowały od grudnia 2019 do lutego 2020 roku.

Powierzchnia lodu morskiego w 2020 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun

Chodzi to oczywiście o solidny wir polarny, dzięki któremu wielokrotnie temperatury nad Oceanem Arktycznym obniżały się do -40oC, a nawet więcej. To pozwoliło pokrywie lodowej osiągnąć na początku marca dość imponujące jak na owe czasy rozmiary. Ale to tylko pozory. Zlodzenie było duże, ale jakość lodu już nie. Teraz wychodzą ukryte defekty szybkiego zamarzania jesienią 2019 roku, kiedy to lód bardzo szybko przykrył wodę nie dając jej większych szans na wychłodzenie. 29 kwietnia powierzchnia lodu wyniosła 11,32 mln km2 - to rekord, w 2016 roku lód morski miał 11,35 mln km2. Różnica prawie żadna i pewnie za parę dni rekord zniknie. Ale bardzo istotna, bo ponieważ mamy za sobą zimną zimę w Arktyce. Mapa obok pokazuje odchylenia powierzchni lodu względem średniej 2007-2016. 

Koncentracja arktycznego lodu morskiego w 2020 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun

Najprawdopodobniej sytuacja wygląda teraz tak, że ciepło morskie zgromadzone zeszłego lata jest wykorzystywane teraz do topnienia lodu od spodu. Nie dzieje się to wszędzie, ale bardzo niska koncentracja lodu, co pokazuje wykres jest tego dowodem. Nie można winy zrzucić na sam wiatr, choć ten ma spory wpływ na zmiany w pokrywie lodowej o każdej porze roku. 

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8DDGzXA7jIjFFplCIUrCWa4QnM16CjvpZd7TzgC1TLObqUNxPdXhUAlkrREEYfvTZalTBzMJk5nIQsl7JmgLvSBkrLSz4dYltLcIl9S1jfEQe-hBctd7XLlDx4FX31hakbXRqNMh9hSy8/s2104/Karskie-20200429.jpg
Dryfująca kra lodowa na Morzu Karskim 29 kwietnia 2020 roku. NASA Worldview

Wiatr nie jest wystarczająco silny by doprowadzić do takich spustoszeń w lodzie morskim,  kiedy ten dopiero co osiągnął maksymalną objętość, a jego grubość osiąga swój szczyt właśnie teraz. Choć na obrzeżach, w tym na Morzu Karskim czy Łaptiewów już się kurczy, ale dopiero od paru tygodni. Wiatr jednak prowadzi do łamania paku, który jest cienki, a mieszanie wód (ciepła woda dostaje się do spodu lodu) prowadzi do dalszej fragmentacji - kry stają się coraz cieńsze.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi62tLUaeZJ1v1y-rIPF8Od-OeeR6-LmdJk7vcp6MbIP1CBG2C-HVNKVQyBcRK9tmCCicL1JfMajREGoVxNcgQENAoi_yMEzuP0RJhqOQtuWvu_e0uUAD8T6VzXks1-IGQq_N-YMXsS3Fpy/s2104/Karskie-2-20200429.jpg
Ogromna połynia na zachodzie Morza Łaptiewów, po prawej stronie zdjęcia - wschodnia część Morza Karskiego, 29 kwietnia 2020. NASA Worldview

Na zdjęciach możemy zobaczyć, że w wielu miejscach następuje już fragmentacja kry.  Co najmniej dwa tygodnie przed czasem, a w przypadku Morza Łaptiewów i Wschodniosyberyjskiego nawet miesiąc przed czasem.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3q-dsekFq6htzUPlVuj4Pe1KdajcIqAhY38Rxc0LaeO5y-L0cPL1V7l6Gwcd15iV8AX6_ohB1LpAPYO__iIxNFx3K_Jn1h0j89nR9cTUAUF9YLWCRirxWewHrLQkxPIP9EZGbR72siYAf/s2104/Laptiev-20200429.jpg
Dryfująca kra lodowa w południowej części Morza Łaptiewów, po prawej stronie widoczny południowy odcinek połyni pokazanej na drugim zdjęciu. NASA Worldview

Rozległa połynia widoczna na zdjęciach nie może być tylko czysto fizycznym dziełem wiatru. Choć ze względu na grubość lodu tak właśnie to wygląda, ale na wielkość połyni i jej żywotność mogły mieć wpływ temperatury wody.  Pierw (18-22 kwietnia) to wiatr doprowadził do jej powstania, ale potem połynia powinna zniknąć, bo wiatr przestał wiać 23 kwietnia, następnie zmienił kierunek i pojawiły się warunki umożliwiające jej zamknięcie. Tak się nie stało. Winna musi być woda, zeszłoroczna energia z topnienia, która została zachowana na skutek szybkiego zamarzania w październiku i listopadzie.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhp3uzcOyD8kDZzvwS2davtvlflxnuzjSkB-5cRKKpQBPS9cmliqVvfnoYEkVFLNPrBg8cjWISm89uisyDa5QTAHG-9W6HP2SrK2A6zbWgEbdEbJ0brC1xZxcBSz1wQc_QC3V43tP4aAcn-/s2104/ESS-20200429.jpg
Kra lodowa na morzu Wschodniosyberyjskim 29 kwietnia 2020 roku. NASA Worldview
 
Teraz tworzą się warunki atmosferyczne, które powinny w ciągu 2-4 dni zmusić połynię do zamknięcia. Czy tak się stanie? Pewnie tak, jeśli woda odda ciepło - temperatury powietrza w regionie mają spaść nawet poniżej -10oC.  

Do 5 maja topnienie na Oceanie Arktycznym powinno stanąć w miejscu. Ale będą to tylko pozory, bo po 5 maja warunki mają się już zmienić.

To co się teraz dzieje na Oceanie Arktycznym jest niepokojące. Sytuacja pokazuje, że niewiele trzeba, by doprowadzić do potężnych roztopów. Prawdopodobieństwo rekordowego topnienia rośnie z każdym rokiem. Kto wie, czy kolejny rekord, który w końcu będzie musiał paść nie będzie spektakularnym. Wrześniowe minimum zasięgu lodu morskiego nie wyniesie 3,2 mln km2, tylko poniżej 3 mln km2.  Możemy sobie wtedy wyobrażać, co się potem będzie działo z pogodą w Polsce. 


Zobacz także:



11 komentarzy:

  1. Witam. Od dłuższego czasu (parę lat) śledzę blog i naprawdę wielki szacun dla autora. Ale wkoncu nadszedł ten moment, że pozwoliłem sobie napisać komentarz ponieważ jedna rzecz u autora mnie irytuje. A mianowicie obecnie jest mowa o Tym, że lód za szybko przyrastal (ze względu na duże mrozy) i jest lament że Arktyka była za zimna dla wychłodzenia sie wod. I tu jest mały znak zapytania ponieważ przy poprzednich latach mrozy w pazdzierniku-grudniu były znacznie miejsze i wtedy autor pisał o tym jak to lód nie bedzie mieć czasu zwiększać powierzchni i grubości. Więc bardzo prosiłbym autora o trzymanie się faktów, że bez względu na obecny stan (co w głównej mierze wiąże się z obecnymi warunkami pogodowymi) miniona zima była wyśmienita dla Arktyki. Jakby były ciągle ataki ciepła to pewnie byłaby mowa o tym, że jest za ciepło i wody się niewychladzaja i w związku z tym lód nie przyrasta. A może byłoby warto spojrzeć w ten sposób, że gdyby takie układy baryczne trafialyby sie przez nastepne zimy do zasieg jak i grubosc lodu znacznie zwiększyła by się? Po ostatnich artykułach można przyjąć że autor wolałby jakby zima była cieplejsze i wody miałyby więcej czasu na wychlodzenie się... Ale jaki wtedy byłby stan lodu? Obawiam się, że znacznie gorszy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej sytuacji właśnie wychodzi to że ocean arktyczny jest obszarem który oddaje energię również z innych regionów Ziemi. To tak trochę wbrew intuicji ale jak jest lód źle , nie ma też niedobrze.
      Jest taka teoria którą pewna osoba mi uświadomiła i wydaje mi się ona słuszna że lód na Ziemi jeśli chodzi o bilans energetyczny planety działa ujemnie (więcej energi odbijając niż zatrzymujac W oceanicznych wodach) na niższych szerokościach geograficznych , a na wyższych od pewnej granicy działa dodatnio więcej energi zatrzymując niż tam jej ze światłem słonecznym jest otrzymywane. Co nie znaczy oczywiście że lód jako taki nie ma znaczenia dla warunków klimatycznych w okolicach tych obszarow gdzie wystepuje jak i topiac się przejmuje energię na zmianę składu skupienia ratując nas póki co przed znacznym wzrostem temperatury...
      Więc sama masa lodu ma wpływ na jeden aspekt ale i jego umiejscowienie ma wpływ na inny. Tak to widzę.

      Usuń
    2. Bo Arktyka, cały świat i oceany są teraz cieplejsze. Przez to zimna zima, gdzie ocean szybko zamarza ma swoją ukrytą wadę związaną z wielkością czapy polarnej. Dawniej lód we wrześniu miał większe rozmiary niż w ostatnich latach, więc jak rozkręcał się wir polarny w październiku, to ocean nie zamarzał tak szybko, bo w dużym stopniu był już zamarznięty, a grubość lodu była większa niż dziś. Teraz mamy sytuację, kiedy ocean gwałtownie zamarza w ciągu dwóch trzech tygodni, bo granica lodu znajduje się 1000 km dalej na północ, i lód szybko przykrywa warstwę wody nie dając jej szansy na normalne wychłodzenie się. A jak jeszcze do tego dodamy większe opady śniegu nad zamarzniętym oceanem, bo wilgoci jest więcej niż kiedyś, to już w ogóle można mówić o „wadliwym” zamarzaniu. Śnieg zakryje lód i będzie chronił go przed lodowatym powietrzem. Taki wir wtedy jest diabła wart. Kiedyś było inaczej, też Arktyka była suchsza niż dziś. Opady śniegu były mniejsze.

      Z kolei słaby sezon zamarzania, gdzie niże pompują ciepło z Atlantyku i jeszcze dają koc z chmur też nie jest dobry. Wręcz fatalny, Opóźnia się moment przyrostu lodu, a tym samym wzrostu jego grubości. To właśnie przez te słabe zimy, w trakcie minionej wir polarny nie wyrobił, a i jeszcze w dodatku zapudrował to co narobiły ostatnie zimy i ciepłe lato. Teraz wszystko to zaczyna wyłazić, zupełnie jak schorzenia na starość.

      Są takie teraz czasy, że oba rodzaje zamarzania są złe przez ocieplenie klimatu. Inaczej by było, gdyby kolejna zima była taka sama i potem następna i jeszcze następna. Wtedy woda jest w stanie normalnie się wychłodzić, ale oczywiście musi być tak, by latem nie stopiło się za dużo lodu. Bo jak stopi się za dużo, to jednocześnie mocno się nagrzeje. I to nic nie da, bo wir polarny szybko wychłodzi powierzchnię oceanu i ciepło zostanie parę metrów pod lodem.

      Usuń
    3. Niestety wchodzimy w najgorszy dla Arktyki okres. To czas gdy w czerwcu już nie będzie lodu a tworzący się cienki lód w listopadzie więził będzie energię (i tą z promieniowania słonecznego i tą również z promieniowania ale napływającą z południa) pod sobą. Teraz jesteśmy na rowni pochyłej i do równowagi jeszcze bardzo daleko.

      Usuń
    4. Po prostu myślisz mechanistycznie. Procesy naturalne są bardzo skomplikowane i, jak widać, różne drogi i kombinacje czynników prowadzą do podobnych rezultatów albo odwrotnie albo jeszcze inaczej. Natura to obszar miliardów współzależnych procesów i nie autor bloga jest niekonsekwentny, ale Natura pokazuje swoją potęgę.

      Usuń
  2. Co sje będzie dzialo z pogoda w Polsce? Mam nadzieję że nie będzie zimy tak jak w tym roku. A susza, gdyby kaczor śmieć wziął się do roboty to byśmy mieli gospodarke wodna ogarnięta. Ale spokojnie, jeszcze trochę i Konfederacja przejmie stery. Banda czworga odejdzie w zapomienie. Wtedy nje będzie trzeba się przejmować suszami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do zimy, to lepiej żebyśmy mieli zimy normalne ze śniegiem, bo inaczej sytuacja będzie się pogarszać, nawet jak się ogarnie gospodarkę wodną.

      Problem gospodarki to nie wina żadnego kaczora, czy kogo tam masz na myśli, tylko wielu lat zaniedbań. Zmiany w systemie powinny się były zacząć już kilkanaście lat temu. W sumie to już za PRL prowadzono złą gospodarkę wodną, osuszano bagna, kopano rowy melioracyjne, betonowane nabrzeża rzek. To problem, który narastał przez dekady i teraz widać skutki. No, oczywiście wtedy nikt nie wiedział w Polsce niż o globalnym ociepleniu, bo problem jeszcze tak na dobrą sprawę nie istniał. Tzn. nie było u nas jeszcze widocznych skutków.

      No cóż. Tak czy inna partia, ja się tam nie znam, nie wnikam, to nie moja działka, ale potrzebne są działania, odpowiednie działania.

      Eee, i nie nazywamy nikogo "śmieciem". Od tego są inne strony. Tu ma być kultura.

      Usuń
  3. Śledzę blog od dawna i mam taką prośbę do autora, który napisał "Możemy sobie wtedy wyobrażać, co się potem będzie działo z pogodą w Polsce." No właśnie co? Ja wiem, że to blog nie o naszej szerokości geograficznej, ale takie 2 - 3 zdania komentarza na pewno by nie zaszkodziły a bardzo pomogły by zrozumieć te zawiłe korelacje takiemu laikowi jak ja, który próbuje zrozumieć wpływ klimatu/pogody Arktyki na klimat/pogodę panującą w Polsce i na świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jak sobie prześledzić co się działo z pogodą w latach 2013-2019, to możesz sobie teraz wyobrazić, jakie cudawianki będą. Zmiany w Arktyce nie inicjują globalnego ocieplenia, ale wzmacniają proces, szczególnie powyżej 50oN. Jak padnie kolejny rekord, to po prostu pomnóżmy sobie te wszystkie warunki i wzorce pogodowe o czynnik x, którym jest zmiana wielkości czapy polarnej. Przykładowo wzrost temperatury rocznej w Polsce o kolejne 0,3oC, co oznacza wbrew pozorom duże zmiany, wydłużenie przerwy w opadach o kolejne 3 dni, bo nasiliła się blokada cyrkulacji atmosferycznej.

      Usuń
    2. Ronin będą sie działy różne niepokojące rzeczy z pogodą na przykład 45 stopni w lipcu w Polsce w ciągu kilku lat.Pasuje ? Zaś co do rekordu minimum zlodzenia sądzę że jeszcze w tym roku nie będzie poniżej 3 mln.

      Usuń
    3. Wszyscy tylko piszą i powtarzają jak mantrę "Jak padnie kolejny rekord". Czekają to jak na zbawienie. A rekord od już prawie 10 lat paść nie chce. I wg mnie w tym roku ba to się nie zanosi. Może, gdyby był inny etap cyklu słonecznego to byłyby szanse na to jakieś... Antarktyda i Arktyka zadaje kłam polityce wymuszania wierzenia w globalne ocieplenie powodowane działalnością człowieka. Tak samo jak coraz więcej ludzi zadaje kłam tej pseudo pandemii.

      Usuń