Strony

piątek, 25 września 2020

Piekło minionych zim może wrócić

Sezon zamarzania 2020/21 rozpoczął się ogólnie dobrze. Przynajmniej jest chodzi o wzrost zlodzenia powierzchni Oceanu Arktycznego. Dane satelitarne pokazują wyraźny przyrost, który nastąpił w ciągu ostatniego tygodnia. Jak ilustruje to animacja obok (kliknij, aby powiększyć), wyraźne zmiany miały miejsce w sektorze pacyficznym, ale całkowity brak po stronie euroazjatyckiej. Normalny początek sezonu zamarzania nie musi przekładać się na cały sezon. Tak samo, jak szybkie topnienie wiosną nie oznacza, że tak samo będzie latem. Zwłaszcza że pojawiają się prognozy powtórki ekstremalnych zim z lat 2016-2018.
 
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2020 roku względem wybranych lat oraz średniej 1981-2010. Wykres pokazuje zapis dziennych odczytów w 5-dniowej średniej. NSIDC
 
Zasięg lodu morskiego uległ w ciągu ostatniego tygodnia zwiększeniu - od 18 do 24 września nastąpił wzrost o 0,2 mln km2, czyli całkiem sporo. Aktualnie zlodzenie wciąż jest drugim najmniejszym w historii pomiarów. Rzeczywista powierzchnia lodu także wyraźnie wzrosła i bardzo szybko osiągnęła wartości z połowy sierpnia - blisko 3 mln km2. Wrześniowe minimum powierzchni lodu miało miejsce 15 września  - 2,58 mln km2. Ten szybki wzrost był związany ze spadkiem temperatur nad Morzem Beauforta i Basenem Arktycznym od strony Morza Czukockiego oraz wiatrem wijącym z wnętrza czapy polarnej. Warto przy tym wspomnieć, że wody Morza Beauforta w tym roku dość wolno uwalniały się od lodu, są chłodniejsze niż w ostatnich latach, więc łatwo zamarzają. 

Warunki pogodowe w Arktyce w dniach 23-24 września 2020 roku. Tropical Tidbits

Układy niskiego ciśnienia wspomogły transfer zimnego powietrza w kierunku Oceanu Spokojnego. Przez ostatnie dni wiał także wiatr sprzyjający zamarzaniu wód, które najpóźniej uwolniły się od lodu, i przez to nie się ogrzały. Jednocześnie za pomocą sztormu uformowała się mała wersja dodatniego dipola arktycznego, która zatrzymała zamarznie wód od strony półwyspu Tajmyr. Wcześniej, bo w dniach 18-21 września temperatury w okolicy 85oN spadły miejscami nawet do -10oC, dzięki czemu granica lodu zaczęła się przesuwać w stronę Syberii.  Pogoda jednak się zmieniła, i granica lodu ponownie weszła na 85oN.

Prognozowane na koniec września warunki pogodowe w Arktyce. Tropical Tidbits

Sytuacja pogodowa ponownie się zmieni na koniec września. Warunki będą sprzyjały wychładzaniu się wód wokół półwyspu Tajmyr, bo wiatr zmieni kierunek i spadną temperatury. Zmiany te ze względu na temperatury wód w niewielkim stopniu przełożą się na zamarzanie. Z kolei nad Morzem Beauforta i Basenem Arktycznym od strony Morza Czukockiego granica lodu może się nawet zacząć wycofywać.  

Rozwój stratosferycznego wiru polarnego w poszczególnych szeregach czasowych dla września 2020: u góry temperatury na wysokości 10 hPa, na dole prędkość i kierunku wiatru na wysokości 10 hPa. NOAA/ESRL

Zaczyna budować się wir polarny, co każe nam stwierdzić, że sezon zamarzania podobnie jak rok temu będzie miał dobry przebieg. Pomijając to, że błyskawicznie zamarznie wierzchnia warstwa wód, a ciepło wciąż będzie tkwiło na większych głębokościach. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że miniony wir polarny był wyjątkiem. Temperatury w Arktyce w związku z małą powierzchnią lodu są o około 2.5oC wyższe od średniej wieloletniej i odchylenia te rosną, bo spadek temperatur jest wolniejszy niż być powinien. Przewiduje się, że w ciągu najbliższych dni, odchylenia te wzrosną do 3oC powyżej średniej, co pokazuje animacja obok.

Wpis klimatologa Judaha Cohena dotyczący prognozy możliwej destabilizacji tworzącego się wiru polarnego. Twitter

Wzrost temperatur w Arktyce skutkuje rozpadem wiru polarnego w stratosferze. W wyniku tego prąd strumieniowy zaczyna meandrować, co powoduje utrzymanie się wysokich temperatur w Arktyce, bo ciepło z południa trafia na północ. Na niskie szerokości geograficzne, np. do nas trafia zimno. Judah Cohen, klimatolog z Massachusetts Institute of Technology zajmujący się prognozami długoterminowymi przewiduje wzrost temperatur w górnej warstwie troposfery, co bardzo możliwe, będzie skutkowało wzrostem temperatur w stratosferze. W takiej sytuacji należy oczekiwać, że powstający obecnie wir polarny za kilka tygodni zacznie się rozpadać. Zamarzanie Oceanu Arktycznego ulegnie zakłóceniu, bo wzrośnie tendencja do silnych i długotrwałych adwekcji ciepła w rejon bieguna północnego. 

Biorąc pod uwagę drugi najgorszy w historii pomiarów sezon topnienia, to sezon zamarzania może okazać się tak samo zły, jak np. ten z lat 2015/16. Marcowe maksimum 2021 nie będzie już takie jak w tym roku. Pytanie tylko, jak będzie wyglądać przyszłoroczny sezon topnienia? 

Zobacz także:

42 komentarze:

  1. Ja tam cały czas uważam, że ciepłe zimy w Arktyce są akurat efektem spowalniającym GO. Po ciepłej zimie lód powinien wolniej topnieć latem, bo większe ilości energii zostały wypromieniowane z oceanu na ogrzanie powietrza i oczywiście w formie IR w kosmos zgodnie z równaniem opisującym promieniowanie ciała doskonale czarnego zgodnie z widmem definiowanym przez rozkład Plancka. Oczywiście wpływ na to ma też masa innych czynników, które składają się na pogodę w danym roku, bo Arktyka to mały obszar względem całej kuli ziemskiej. Moim zdaniem sezon zimowy jest dużo ciekawszy i brakuje mi głębszej analizy tego co się dzieje z bilansem energetycznym o tej porze roku. Mam świadomość, że to jest mniej medialne niż rekordy roztopów letnich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie. Najgorszy scenariusz jaki może się wydarzyć to szybkie pokrycie się Oceanu Arktycznego cienkim lodem. Ciepło uwięzione w głębinach po raz kolejny nie pozwoli się odbudować grubszej pokrywie i latem będzie Armageddon. Kiedy pewnego dnia lodu zimą nie będzie to już niewiele to pomoże. Z mrozem w Arktyce przyjdzie nam się pożegnać 😐

      Usuń
    2. Jak już pisałem, nie ma dobrego zamarzania. Powolne zamarzanie oznacza, że ciepło ucieka z oceanu, ale czy wszystkie? Zimy z lat 2015-2018 pokazały, że zastoje spowodowane przez pogodę przynoszącą bardzo opłakane skutki. Wystarczy sobie prześledzić, co się działo jesienią 2016 roku: https://arcticicesea.blogspot.com/2016/11/piomas-pazdziernik-2016-udreka.html, a potem zimą https://arcticicesea.blogspot.com/2017/01/piomas.html

      Usuń
    3. Ja uważam, że sezon letni praktycznie się nie liczy. Arktyka nawet latem więcej energii wypromieniowuje niż wyłapuje ze słońca i kluczowym momentem jest okres jesień/zima nawet przy uwzględnieniu wpływu zmnain albedo podczas topnienia lodu. W czerwcu i lipcu i tak jest go relatywnie dużo, a wrześniowe minimum to i tak już praktycznie brak słońca powiżej 80N stopni. To wtedy największe ilości energii mogą zostać uwolnione jeśli lodu będzie mało. Sezon wiosna/lato to tylko medialna papka.
      Moim zdaniem nam obecnie nie potrzeba grubego lodu w Arktyce, tylko jak najmniej lodu jesienią/zimą, bo wychłodzić maksymalnie jak się da półkulę północną i spowalniać GO.

      Usuń
    4. @Hubert - bo tu nie ma korelacji 1:1. Arktyka to tylko 8% powierzchni ziemi i wystarczy, że chmur w danym roku jest 1% więcej niż zwykle nad kontynentami, a 1% mniej nad oceanami i już mamy wielkie odchylenie dodatkie bilansu energetycznego ziemi. Później energia wędruje z pólkuli głównie północnej do Arktyki zgodnie z drugą zasadą termodynamiki i mamy to co mamy. Arktyka nie jest zamknętym obszarem i wypromieniuwuje prawie 3 razy więcej energii niż pochłania, gdzie deficyt energetyczny uzupełniany jest z południa.

      Usuń
    5. Nie do końca Bart. Latem odkryta powierzchnia oceanu będzie chłonęła spore ilość energii dorzucając wdowi grosz do całego bilansu.

      Usuń
  2. Kto idzie o zakład, że następne minimum będzie ponad 5 mln km²?
    Nawet jeśli trafię to oczywiście nie dowód, że GO nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie spada, tylko bardzo szybko rośnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dalej? Czeka nas pewny upadek ludzkości, a to w końcu jest najważniejsze.
    Mamy problem nawet z wprowadzeniem OZE i zmniejszaniem emisji. O tym mówi się najgłośniej. Ale to, że potrzebujemy także ujemnych emisji, jest przemilczane. To, że potrzebujemy technologii rodem ze sci-fi, jest przemilczane. Sam wzrost temperatury z naszych emisji będzie ogromny. A to nie jest wszystko, bo uruchamiają się sprzężenia zwrotne i temperatura skoczy o kolejne kilka stopni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale faktem jest, że startujemy prawie z najniższego punktu tego wykresu temperatury, a na Antarktydzie jest 4 km lodu. Spokojnie ma z czego rosnąć i co się topić. Z tej lodowni do eocenu brakuje nam jeszcze jakieś 13 stopni i tysiące pokoleń, więc dzieli nas kosmos. Gdybyśmy startowali z poziomu PETM, bez lodu na biegunach i z obecną perspektywą ocieplenia, to faktycznie byłoby się czym martwić. A tak? Pozostaje się tylko cieszyć, że nie idziemy w drugą stronę. Nasz koniec byłby wtedy o wiele szybszy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przecież mówię, że temperatura będzie mocno rosnąć i razem z nią będzie upadać ludzkość.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście, że będzie tylko cieplej.

    Jak to jest, że podważasz pomiary naukowców dowodzące siły CO2 jako gazu cieplarnianego i antropogenicznego globalnego ocieplenia, ale pomiary na temat przeszłości już są OK?

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedzi
    1. Niestety najłatwiej się ocenia zmiany klimatu po ich wystąpieniu. Wielki szacunek dla naukowców, że starają się przewidywać co się stanie w przyszłości proaktywnie. Konserwatyści nigdy świata do przodu nie pchali i nadal będą wierzyć, że nic się nie będzie zmieniać.

      Usuń
    2. Myślę, że za bardzo odbiegłeś, od tematu Arktyki, trafiając na bezdroża filozofii-obrażając ludzi, o konserwatywnych wartościach, którzy nie są przeciw postępowi, lecz chcą jedynie, by postęp, miał moralne podstawy.

      Naukowcy ślepo zapatrzeni,w postęp, są jak lekarze SS, na wojnie. Czy naprawdę, tacy naukowcy Ci,imponują?


      Usuń
    3. Lekarze SS to jakiś totalny margines i dodatkowo w bardzo niefortunnym kontekście okrutnej wojny. Naukowcy z całego świata są praktycznie jednogłośni i nie zależni od propagandowych związanych z reżimem państwowym sił jak SS. Co to za fatalne porównanie. Naukowcy zajmujący się klimatem i nauka to zwykli ludzie. Mój ojciec jest fizykiem i zajmuje się opracowywaniem nowych technologii w oparciu o badania naukowe. Znam to środowisko i to zwykli normalni ludzie dla których praca to pasja.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Konserwatyzm to trudna sprawa. Jest wiele definicji. Tacy np. neoliberałowie obecnie zagarnęli sobie termin „konserwatyzm” i oni w żadnym razie nie chcą, by postęp miał moralne podstawy. Dla nich liczy się tylko zysk i wzrost gospodarczy w krótkiej perspektywie czasowej. I to oni dążą do „postępu” za wszelką cenę, gdy druga strona trzeźwo wskazuje potrzebę dbania o środowisko i wstrzymania z tym szaleństwem. Nieliczni naukowcy bagatelizujący globalne ocieplenie i zniszczenie środowiska są właśnie związani z neoliberałami i to nie żadne teorie spiskowe, bo sami mówią, kto jest ich panem. Za sprzeciw wobec neoliberalizmu często jest się wyzywanym od komunisty, nawet gdyby było się tradycyjnym katolickim monarchistą sprzed wieków. Dziwne czasy. Obecnie nawet Biden jest neoliberałem (choć nie tak radykalnym jak Trump) i nie zamierza zrobić nic poważnego w sprawie globalnego ocieplenia (a tak jak mówiłem, zmniejszanie emisji i wprowadzanie OZE jest tylko część rozwiązania, przed nami stoi potem o wiele trudniejsze zadanie), więc wiele nadziei nie pozostaje.

      Usuń
    6. Nie ma sensu mieszać w temat globalnego ocieplenia polityki, ale zupełnie się z Tobą nie zgadzam.
      Nauka nie ma moralności, tylko jej wdrażanie w życie wiąże się etyką (Einstein robiąc podstawy teorią względności przewidział powwstanie bomby atomowej, ale to politycy i wojskowi ją zbydowali i detonowali). Podobnie było z dynamitem Nobla, czy setką innych wynalazków.

      Zdecydowana większość naukowców nie ma poglądów konserwatywnych, co jest dość oczywiste, bo z wielu badań wynikało, że ludzie z poglądami konserwatywnymi mają o kilka punktów procentowych niższe IQ niż średnia społeczeństwa.
      Swoją drogą lobby konserwatywne na całym świecie blokuje odejścia od węgla - mając moralność w głębokim poważaniu (spalanie węgla jest głównym powodem wielu chorób nowotworowych u dzieci i czynnikiem skracającym drastycznie życie ludzi, bo powoduje uwolnienie rtęci, arsenu, ołowiu, kadmu, niklu itp i oczywiście pochodnych węglowodorów aromatycznych).

      Temat głęboki i skomplikowany. Wystarczy popatrzeć na to ile pracy zostało wykonanej w krajach Unii Europejskiej na rzecz pozbycia się węgla i ile to generowało kontrowersji związanej ze zwolnieniem górników i przejściem na mniej strategiczne źródła energii. Wystarczy posłuchać naszych polityków na rodzimym podwórku.

      Usuń
    7. Obniżanie na siłę CO2 przez UE jest śmieszne. Jak u nas obniżą o 10MT to reszta świata zwiększy o min. 10MT :) To jak z norkami, nie będą ich zabijać w Polsce to będą szlachtować napewno mniej humanitarnie gdzieś indziej. I w jednym i drugim przypadku pustogłowi lewacy ogłoszą sukces. A tak na prawdę to jest porażka

      Usuń
    8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    9. Nie jest śmieszne, tylko potrzebne, ze względu na rachunek emonomiczny. Już od 2 lat koszt energii z węgla przewyższa koszt OZE (wystarczy wejść na rynek energii w PL i zobaczyć sobie po ile skupowany jest prąd). Dodatkowo spalanie węgla to wielkie obciązenie służby zdrowia i chore społeczeństwo, co nie jest zupełnie uwzględniane w rachunku ekonomicznym. Już dawno powinnismy od niego odejść. W Europie jesteśmy numerem jeden w pozyskiwaniu energii z węgla, bo niedawno wyprzedziliśmy Niemcy. Cała reszta Europy (23 kraje) wytwarza tyle energii z węgla co cała Polska! Niemcy zamykają kolejne elektrownie - w tym nową, która mam tylko 5 lat. Europa dzięki temu ma z roku na rok tańszy prąd i zmniejsza emisje CO2 - win win.

      Temat z fertkami jest taki jak kiedyś z niewolnistwem. Używane są te same argumenty - bo inni tak dalej robią, więc dlaczego my mamy przestać, a tu znów się kłania ekonomia. Ten biznes umiera i nie ma się co go trzymać, a tym bardziej, że jest on nieetyczny. Lepiej zająć się nowymi technologiami, lub inwestowaniem w dochodowe branże.

      Usuń
    10. Bart ma 100% rację! Tylko innowacyjne branże zapewniają stabilny rozwój gospodarczy. To tak jakby jakiś kraj upierał się przy produkcji dorożek. Jakiś tam pewnie popyt na nie by był ale chyba nie o to chodzi.
      Właśnie robię serię stres testów i związane z tym hipotetyczne wymagania serwisowe do wałów i innych podzespołów, które przewidziane są do pracy w turbinach wiatrowych o mocy... 20 MW! 500 sztuk takich turbin na Bałtyku i cała Polska, przy wcale nie najsilniejszych wiatrach, zasilona.
      Niestety ale drewno to okazyjnie do kominka a węgiel to tylko drzewny okazyjnie na grilla.Węgiel kamienny czy brunatny zostawmy pod ziemią.

      Usuń
    11. Panie Bart tym tokiem rozumowania powinniśmy zakazać hodowli jakichkolwiek zwierząt na mięso (Krów, świń, drobiu i ryb) bo to też nieetyczne? Zapewniam, że etyczność w rzeźni dla świń jest taka sama jak przy norkach. To co napisałeś o fretkach (norkach) jest dla mnie nielogiczne... A poza tym norki to temat zastępczy dla przepisów które przeszły w wyniku tej ustawy i teraz dowolnemu rolnikowi jakiś nie do końca pełnia rozumu lewak z organizacji lewackiej może w asyście milicji bez nakazu sądu zabrać zwierzęta, bo tak...

      Usuń
    12. A odnośnie wiatraków zacytuje za "Frankurter Allegemeine Zeitung":
      "Niemcy stoją w tej w chwili w obliczu potężnej fali rozbiórki wiatraków. Powód i termin tej operacji jest dokładnie znany. Otóż 31 grudnia 2020 r. wygasną dopłaty dla 5.000-6.000 elektrowni wiatrowych w ramach systemu tzw. taryfy gwarantowanej, wprowadzonej na podstawie pierwotnej wersji niemieckiej ustawy o OZE (EEG). Kierująca się bardzo mało romantycznymi zasadami branża przystępuje zatem do masowej likwidacji instalacji, które w noc sylwestrową 2020/2021 staną się kompletnie nierentowne, bo pozbawione dotychczasowych dotacji."

      Jako mój komentarz :)

      Usuń
    13. No bo przecież wiadomo, że elektrowni atomowych, szybów naftowych czy kopalnianych (nie mówiąc o rekultywacji terenów) nie trzeba rozbierać.

      Jako mój komentarz:-)

      Usuń
    14. rentowność węgla w porównaniu do wiatru (szczególnie w Polsce) to niebo a ziemia, i żadne wywody tego nie zmienią... Należy tylko zadbać o czyste spalanie tak aby emitować poniżej 1mg/m3 pyłu. Czyli 40 razy mniej niż wymaga 5. klasa kotłów.
      https://www.youtube.com/watch?v=fxaX8PWttwc
      Uważam że odchodzenie od węgla w Polsce to strzał w pietę

      Usuń
    15. https://czysteogrzewanie.pl/wp-content/uploads/2018/05/czysto-jeszcze-czysciej-768x801.png

      Usuń
    16. Jest tak: Prawdziwe rozwiązanie problemu popsułoby interesy pewnym ludziom.
      https://czysteogrzewanie.pl/2018/05/prawdziwy-postep-techniczny-w-spalaniu-wegla/

      Usuń
    17. Albert, ja też mógłbym rozwijać projekty coraz nowocześniejszych dorożek i wspierać hodowlę coraz szybszych koni, tylko po co to wszystko jak mamy samochód?
      Trzeba rozwijać nowe technologie. Obecne wiatraki to dopiero początek rozwoju tej technologii o niebo nowocześniejszej niż górnictwo.

      Usuń
    18. Akurat nietrafiony przykład dla mnie :) samochód generuje więcej CO2 niż koń ciągnący dorożkę :)

      Usuń
    19. No to bez przykładu abyś sens zrozumiał. Absurdalne jest spalanie czegokolwiek aby uzyskać energię. Szkoda na to węgla, ropy i gazu. Niech leżą pod ziemią, może niebawem przydadzą do zupełnie innych rzeczy?

      Usuń
  10. I bardzo dobrze, że będzie cieplej! Jest tyle plusów globalnego ocieplenia, że można by o tym książkę napisać. Niestety na tym blogu skrajnych zimolubów nie da się w ogóle o tym poczytać... Mógłby Hubert dla równowagi i zwykłego obiektywizmu chociaż raz zrobić wpis o pozytywnych skutkach AGW zamiast wieszczyć bez końca armageddony i katastrofy, bo rzeczywistość nie jest przecież nigdy czarno-biała. To zwyczajnie niemożliwe, aby AGW było samym złem.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Michał: Nie bardzo. Pozytywne skutki globalnego ocieplenia są krótkoterminowe i nic nie znaczą w obliczu przyszłych katastrof. Nagłówki Huberta faktycznie są groteskowe, ale jakoś trzeba przyciągnąć uwagę.

    @Użytkownik: Naukowcy tak ogólnie tego nie widzą, bo sprawdzili empirycznie siłę CO2 i zauważyli, że że cykl Milankovicia jest zbyt słaby, by obejść się bez pomocy CO2, że największy wzrost temperatury przychodzi po wzroście CO2. A oni raczej mają odpowiednią wiedzę i procesy weryfikacji. Więc kto się myli: naukowcy czy ktoś, kto swoją znajomością interpunkcji sugeruje brak nawet wyższego wykształcenia?

    OdpowiedzUsuń
  12. Wynika to, że ponad 90% wzrostu temperatur temperatur podczas wychodzenia z epok lodowych następuje po wzroście CO2. Jak to wyjaśnisz?

    OdpowiedzUsuń
  13. A zauważyłeś @Użytkowniku, że lodu jest coraz mniej to i światła nie ma co odbijać?

    OdpowiedzUsuń
  14. @Użytkownik nawet nie o to chodzi że piszesz zwyczajne pierdoły, ale oto ze swoim niechlujstwem w pisaniu zwyczajnie obrażasz innych Użytkowników tego bloga. Daj sobie spokój wszystkim to wyjdzie na zdrowie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem o co tu się kłócić. Ocieplenie jest faktem, z którego pozostaje się tylko cieszyć. Weźmy przykład. Wczoraj była spaprana pogodowo niedziela, 10 stopni i lał deszcz, a za tydzień ma być przyjemne 25 stopni i słońce. Dla mnie wybór jest oczywisty jak i dla każdego normalnego mieszkańca Polski. Każdy kto tylko nie jest masochistą, którego rajcuje katowanie się zimnem, wybierze cieplejszy wariant jako dużo lepszą alternatywę dla spędzenia wolnego czasu. Im więcej ciepła, tym więcej będzie takich udanych pogodowo weekendów. Tu się nawet nie ma nad czym zastanawiać.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. No widzisz Michał. A dla mnie był to piękny dzień. Choć trochę poprawił się bilans wodny kraju.

    OdpowiedzUsuń
  18. Michal to jak bedzie jednak to 25 i slonce ? Przeciez miala byc juz wueczna zimnica ,co znów zmiana u ciebie ,? Zdecyduj SIĘ.

    OdpowiedzUsuń