Zamarzanie w Arktyce ponownie przyspieszyło. Pytanie tylko gdzie, bo nie po stronie Atlantyku. Region Morza Barentsa na dobre przejął już Ocean Atlantycki. Warunki pogodowe są tam mało arktyczne.
Zasięg występowania lodu morskiego w atlantyckiej części Oceanu Arktycznego. Pomarańczowe linie ilustrują średni dla 12 listopada zasięg występowania lodu w latach 90. XX wieku. University of Bremen/AMSR2
Po stronie Oceanu Spokojnego jest spokojnie, bo lód ma tam normalne rozmiary, choć z grubością jest inaczej. Po stronie Oceanu Atlantyckiego jest niespokojnie. Warunki atmosferyczne zakłócają rozrost lodu, co jest efektem tzw. altantyfikacji regionu. Już dawno powinien być tam lód, co pokazuje powyższa mapa. Svalbard powinien być zamarznięty od wschodu, a nie jest. Ziemia Franciszka-Józefa jest dostępna dla zwykłych łajb, o ile te nie wywrócą się od szalejących tam cyklonów. A tych nie brakuje, co jest właśnie efektem atlantyfikacji. Na Morzu Barentsa w ogóle nie ma żadnego postępu w zamarzaniu. Powierzchnia lodu, a raczej jej brak, jest taka sama jak w 2012, kiedy miało miejsce rekordowe topnienie i taka sama, jak w 2020 roku, kiedy o włos nie padł kolejny rekord.
Temperatura wody na północy Morza Barentsa w i Basenie Arktycznym, który powinien być pokryty lodem. Stan na 12 listopada 2024. Earthnet To już jest Atlantyk. Północna część Morza Barentsa wygląda jak Atlantyk, a nie region Oceanu Arktycznego. Woda ma tam ponad 1 st. C. Miejscami prawie 2 st. C. Trudno, by takie coś mogło zamarznąć. Nawet powyżej 80oN woda ma temperaturę wyższą niż zero stopni. Pamiętajmy, że to woda słona, więc żeby zamarznąć nie wystarczy spadek do zera. Musi spaść do około -1,7 st. C. W zależności oczywiście od stopnia zasolenia, a zasolenie tam małe nie jest. Miejsca, które są wskazane na mapie, to woda o temperaturze 2 st. C wyższej od średniej z lat 1991-2010.
Dzisiejsze i prognozowane warunki atmosferyczne w Arktyce i wokół niej do 16 listopada 2024 roku. Tropical Tidbits
Atlantyfikacja polega na zmianie warunków fizycznych wody na skutek wzrostu temperatur i wycofywania się lodu morskiego. Woda staje się słona, znika warstwa słodkawej wody powierzchniowej związanej z lodem. Takie coś sprawia, że zmienia się też pogoda. Brak lodu oznacza wyższe temperatury wody, a to przekłada się na bardziej szaloną pogodę. I to widać, bo właśnie pojawił się tam sztorm, wręcz huragan. Takie warunki sprawiają, że lód w ogóle nie ma racji bytu. Woda jest w ruchu, silny wiatr powoduje upwelling. Tak więc nawet jeśli spadnie temperatura powietrza, bo nie zawsze wieje z południa, to i tak to nic nie da. Spadek musiałby być trwały. Według prognoz antycyklon stworzy dipol z niżami znad półwyspu Tajmyr i Skandynawskiego. Wiatr zmieni kierunek, wiec za kilka dni temperatury spadną, ale spadek nie będzie duży, maksymalnie do -6 st. C. Taki spadek nie doprowadzi do zamarznięcia wody na 80oN między Svalbardem a Ziemią Franciszka Józefa. Powierzchnia lodu zwiększy się nieznacznie.
Być może w tym sezonie zamarzania lód pojawi się między Svalbardem a Ziemią Franciszka Józefa, ale tylko dzięki solidnej zmianie pogody. Jeśli tak się stanie, to z pewnością odbędzie się to kosztem innego regionu, np. braku lodu na Morzu Beringa, albo w Zatoce Hudsona. Atlantyfikacja dopóki nie osłabnie AMOC będzie zjawiskiem trwałym. Samo osłabnięcie i zanik AMOC też nie nastąpi z dnia na dzień, to nie hollywoodzki film.
Dobrze widzę, że cała Grenlandia odsłonięta?
OdpowiedzUsuńCiekawe czy topnienie lądolodu (i wzrost poziomu morza) zacznie przyśpieszać 🤔
A ja sobie tak myślę że te huragany przegnają ciepłą powierzchniową wodę. Nastąpi upwelling i zostanie ta woda zastąpiona zimną z głębin morskich. Jak dodamy dipol z niżami znad półwyspu Tajmyr to stworzą się korzystne warunki do przyrostu lodu.
OdpowiedzUsuń