Pierwsze tygodnie sezonu arktycznych roztopów 2020, to agresywne zmiany w Arktyce, które wynikają z "nadmiarowej" powierzchni czy zasięgu lodu morskiego. W ciągu ostatniego tygodnia zasięg lodu mocno spadł. Ten spadek miał miejsce oczywiście na akwenach zewnętrznych - tych, których w sumie nie powinno się zaliczać do regionu arktycznego, jak Zatoka św. Wawrzyńca leząca u południowo-wschodnich wybrzeży Kanady. Ale zmiany mają miejsce także gdzie indziej, chociażby na Morzu Beringa. To akwen zewnętrzny, ale styka się z Oceanem Arktycznym. Mapa obok (kliknij, aby powiększyć) pokazuje aktualny zasięg arktycznego lodu morskiego.
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2020 roku względem lat 2005-2019 i średnich dekadowych. JAXA
Na wykresie JAXA możemy zauważyć, że w ciągu ostatniego tygodnia doszło do bardzo mocnego spadku, co jest związane z szybkim zanikiem lodu na Morzu Ochockim, Labradorskim (w tym wspomnianej wyżej zatoce), oraz na Morzu Beringa i Karskim. Od połowy marca zniknęło 0,7 mln km2. To bardzo dużo, zwykle o tej porze roku spadek jest niemalże 10-krotnie mniejszy. Owszem, jednostkowe sezony w poprzednich dekadach, w XX wieku także charakteryzowały się takimi spadkami. Np. rok 1997, tyle tylko, że maksimum wg. danych JAXA wypadło w trzeciej dekadzie marca i wyniosło ponad 15 mln km2. Tegoroczne maksimum jak na ostatnie lata jest spore, i na tle lat 2005-2019 plasuje się się mniej więcej na środku. Mapa obok przedstawia aktualny zasięg lodu w zestawieniu ze średnią lat 80. XX wieku.
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2020 roku względem wybranych lat, oraz średniej 1981-2010. Wykres pokazuje zapis dziennych odczytów w 5-dniowej średniej. NSIDC
Taka sama jest też sytuacja w przypadku pomiaru NSIDC. Różnica jest tylko taka, że tu mamy wygładzoną średnią 5-dniową w celu eliminacji błędów pomiaru i do nowego rekordu jest nieco dalej.
Temperatury w Arktyce na wysokości 10 hPa odzwierciedlające ułożenie i stan stratosferycznego wiru polarnego w dniach 25 lutego - 20 marca 2020 roku. NOAA/ESRL
Ten spory zasięg jak i powierzchnia lodu z początku marca są zawdzięczane dzięki silnemu wirowi polarnemu, który zaczął rozwijać się już w październiku. Z danych PIOMAS wiemy, że końcowy rezultat nie jest taki, jaki powinno się oczekiwać. Jak pokazuje powyższa animacja, stratosferyczny wir polarny rozpadł się w marcu. Efekty już są widoczne, do Arktyki zaczyna wdzierać się ciepło. Prognozy pokazują, że w kolejnych dniach zła passa będzie się rozwijać.
Sezon topnienia 2020 zaczął się z przytupem i agresywne wzorce będą kontynuowane. Dodatni dipol arktyczny wróci i 31 marca uzyska modelowy rozkład baryczny - eksport lodu przez cieśninę Fram i jego przesył na całej długości Oceanu Arktycznego. Kolejnego dnia będzie to samo, ale eksport przez Frama wygaśnie.
Na chwilę obecną, to izobary będą odgrywać rolę, czyli układ i siła wiatru, oraz czas. Im dłużej występuje dipol, tym więcej lodu jest przeniesione w pobliże Atlantyku. Przy dryfie przez cieśninę Fram oznacza to straty w objętości, co latem przekłada się na szybsze topnienie czapy polarnej. Dodajmy tu też fakt, że troposferyczny wir polarny przestaje już być owalny - następuje coraz większe meandrowanie, czego skutkiem teraz będzie ochłodzenie w Polsce, a kwiecień wcale taki ciepły może już nie być.
Pandemia nie zakryje globalnego ocieplenia
W tej chwili prawie nikt w Polsce i na świecie nie interesuje się Arktyką i zmianami klimatu lecz pandemią koronawirusa, co jest w sumie zasadne. Ale pandemia minie, a zmiany klimatu zostaną. Co więcej, koronawirus może wywołać (co chyba już się dzieje) nie taki skutek jaki oczekiwali ekolodzy. Bo owszem, emisje spadły a powietrze nad miastami jest w większości bardzo czyste, ale strach przez wirusem może wywołać inne skutki. Na przykład spowodować to, że ludzie porzucą autobusy, tranwaje i rowery, i przesiądą się z powrotem do samochodów z uwagi na izolację od innych. W samochodzie jesteś bezpieczny. W takiej sytuacji należy oczekiwać wzrostu emisji w transporcie. Rezygnacja z latania samolotem do ciepłych krajów może spowodować spadek emisji CO2, ale za to wzrośnie krótkodystansowy ruch turystyczny, gdzie w grę wejdzie wycieczka samochodem. Wycieczka do Paryża czy Wenecji samochodem to nie problem, prawda? Mamy autostrady. Poza tym, gdy już pandemia minie, a gospodarka zacznie wracać na swoje tory, to refleksje szybko miną i świat przejdzie do porządku dziennego.
Zobacz także:
Prognozowane warunki pogodowe w Arktyce na 29 marca - 1 kwietnia 2020 roku. Tropical Tidbits
Sezon topnienia 2020 zaczął się z przytupem i agresywne wzorce będą kontynuowane. Dodatni dipol arktyczny wróci i 31 marca uzyska modelowy rozkład baryczny - eksport lodu przez cieśninę Fram i jego przesył na całej długości Oceanu Arktycznego. Kolejnego dnia będzie to samo, ale eksport przez Frama wygaśnie.
Prognozowane odchylenia temperatur od średniej 1979-2000 w Arktyce na 29 marca - 1 kwietnia 2020 roku. Climate Reanalyzer
Jednocześnie dojdzie do adwekcji ciepła, ale o tej porze roku ciepło to będzie miało drugorzędny wpływ. A to z uwagi na to, że temperatury nie sięgną punktu odwilży. Napływ ciepła spowoduje wzrost temperatury z około -25oC do 10oC, miejscami wzrost wyniesie do -7oC. Fala ciepła będzie słabsza niż w ostatnich latach. Koniec marca jest niemal tak samo zimny nad Oceanem Arktycznym co styczeń i luty. Efekt będzie więc psychologiczny, jeśli spojrzy się na maj i czerwiec i wrzuci się ten sam wzór pogodowy. Mapa obok przedstawia prognozowane na najbliższe dni zmiany temperatur mas powietrza w Arktyce i wokół niej.
Kra lodowa na Morzu Beringa 27 marca 2020 roku. NASA Worldview
Na chwilę obecną, to izobary będą odgrywać rolę, czyli układ i siła wiatru, oraz czas. Im dłużej występuje dipol, tym więcej lodu jest przeniesione w pobliże Atlantyku. Przy dryfie przez cieśninę Fram oznacza to straty w objętości, co latem przekłada się na szybsze topnienie czapy polarnej. Dodajmy tu też fakt, że troposferyczny wir polarny przestaje już być owalny - następuje coraz większe meandrowanie, czego skutkiem teraz będzie ochłodzenie w Polsce, a kwiecień wcale taki ciepły może już nie być.
Pandemia nie zakryje globalnego ocieplenia
W tej chwili prawie nikt w Polsce i na świecie nie interesuje się Arktyką i zmianami klimatu lecz pandemią koronawirusa, co jest w sumie zasadne. Ale pandemia minie, a zmiany klimatu zostaną. Co więcej, koronawirus może wywołać (co chyba już się dzieje) nie taki skutek jaki oczekiwali ekolodzy. Bo owszem, emisje spadły a powietrze nad miastami jest w większości bardzo czyste, ale strach przez wirusem może wywołać inne skutki. Na przykład spowodować to, że ludzie porzucą autobusy, tranwaje i rowery, i przesiądą się z powrotem do samochodów z uwagi na izolację od innych. W samochodzie jesteś bezpieczny. W takiej sytuacji należy oczekiwać wzrostu emisji w transporcie. Rezygnacja z latania samolotem do ciepłych krajów może spowodować spadek emisji CO2, ale za to wzrośnie krótkodystansowy ruch turystyczny, gdzie w grę wejdzie wycieczka samochodem. Wycieczka do Paryża czy Wenecji samochodem to nie problem, prawda? Mamy autostrady. Poza tym, gdy już pandemia minie, a gospodarka zacznie wracać na swoje tory, to refleksje szybko miną i świat przejdzie do porządku dziennego.
Zobacz także:
- Dipol i sztormy zniwelowały efekty działania wiru polarnego, poniedziałek, 23 marca 2020 Od listopada 2019 roku stan pokrywy lodowej Oceanu Arktycznego zaczął się poprawiać za sprawą silnej komórki polarnego powietrza. Ostatnie miesiące w Arktyce były zimne, znajdując się w rankingu dość daleko, a nie jak wcześniej na drugim czy pierwszym miejscu. Przykładowo styczeń tego roku był wokół bieguna północnego dopiero dwudziestym najcieplejszym w historii pomiarów.
- Wejście smoka, niedziela, 24 marca 2019