Strony

niedziela, 15 listopada 2020

Raport za I połowę listopada - szybko zamarza, ale nie wszędzie

Pierwsza połowa listopada charakteryzowała się bardzo szybkim zamarzaniem powierzchni Oceanu Arktycznego. Przyczyną tego stanu rzeczy była reakcja wód na spadek temperatur w połączeniu z bardzo małą powierzchnią lodu w październiku. Sprzyjały temu warunki pogodowe, które nie hamowały tempa zamarzania tak, jak miało to miejsce w latach 2016-2018. Rozwój wiru polarnego w troposferze przebiegał bez większych zakłóceń, co pokazuje animacja obok. W takiej sytuacji szybkie tempo zamarzania musiało być kontynuowane, tyle tylko, że nie wszędzie. 
 
Zobacz mapę koncentracji arktycznego lodu morskiego w tak zwanych fałszywych barwach.    
 
Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego. AMSR2, University of Bremen

Czapa polarna w połowie listopada 2020 wygląda już inaczej niż jeszcze dwa tygodnie temu. Szybkie pokrycie powierzchni Oceanu Arktycznego sprawiło, że całkowicie zniknął pas wolnych od lodu wód. Zamknięte zostało Przejście Północno-Wschodnie. Ze względu na grubość pokrywy lodowej, region ten może być i będzie przez cały
rok wykorzystywany do żeglugi - z coraz to mniejszą asystą lodołamaczy. W końcu te jednostki w przyszłości przestaną być potrzebne.  Animacja obok (kliknij, aby powiększyć) przedstawia zmiany zasięgu i koncentracji arktycznego lodu morskiego w pierwszej połowie listopada 2020.

Zmiany tempa zwiększania/zmniejszania się zasięgu lodu morskiego w 2020 roku w zestawieniu ze zmianami z 2012, 2016 i 2019 roku oraz średniej z ostatnich 10 lat.
 
Przez 10 dni listopada Ocean Arktyczny bardzo szybko zamarzał. Potem tempo to zwolniło, bo granica czapy polarnej dotarła do miejsc, w których woda nie pozwala już na szybkie zwiększanie się zasięgu lodu. Przykładem jest tu Morze Czukockie.
 
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2020 roku i wyszczególnienie względem wybranych lat oraz średniej 1981-2010. Wykres pokazuje zapis dziennych odczytów w 5-dniowej średniej. NSIDC

14 listopada zasięg arktycznego lodu morskiego osiągnął wartość 8,84 mln km2, co stanowi drugą najmniejszą w historii pomiarów wartość. Szybkie tempo zamarzania, które rozpoczęło się w trzeciej dekadzie października, pozwoliło na razie na przekroczenie wartości z rekordowego wtedy 2016 roku. Tempo zamarzania w pierwszej połowie listopada było bardzo szybkie, znacznie przekraczało wartość 150 tys. km2/dziennie, 2,5 raza szybsze od średniej wieloletniej. Dystans do średniej wieloletniej zmniejszył się, ale wciąż jest duży - zasięg lodu jest o 1,76 mln km2 mniejszy od średniej 1981-2010, to 16,6% różnicy. Mapa NSIDC obok ilustruje aktualne różnice w zlodzeniu arktycznych wód względem średniej 1981-2010.
 
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2020 roku względem lat 2005-2019 i średnich dekadowych. JAXA

Ze względu na temperatury wód, a także okazjonalne adwekcje ciepła, jak ostatnio w region Morza Barentsa, dalsze zniwelowanie różnicy jest mało prawdopodobne. Na wykresie zapisów dziennych widać, że impet zamarzania wyhamował. Przyczyny są dwie. Pierwszą jest to, że granica lodu dociera do miejsc, gdzie woda jeszcze się nie wychłodziła. Drugą przyczyną są lokalne warunki pogodowe, które odciskają swoje piętno w atlantyckim sektorze Arktyki. Nie ma sensu już pokazywać mapy w medianą lat 80. XX wieku - różnice są ogromne już w stosunku do średniej lat dwutysięcznych.

Powierzchnia lodu morskiego w 2020 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun
 
Rzeczywista powierzchnia lodu (area) także szybko rosła, co świadczy o szybkim wychładzaniu się wód, które bardzo długo pozostawały wolne od lodu. Wciąż jednak jest to drugie miejsce i prawdopodobnie do końca listopada to się nie zmieni. Warto zaznaczyć, że w 2016 roku (zielona krzywa na wykresie) warunki dla zamarzania były zupełnie inne niż w tym roku.  Mimo dosyć dobrych warunków atmosferycznych dla rozrostu przynajmniej samej powierzchni/zasięgu lodu różnice w przypadku powierzchni też są duże, i to nawet względem średnich z lat nieodległych. Mapa obok pokazuje odchylenia powierzchni lodu względem średniej 2000-2019.  A więc czasów sprzed raptem kilku lat. 
 
Zmiany powierzchni lodu morskiego na poszczególnych akwenach. Wipneus, dane AMSR2, University of Hamburg

Nie wszędzie tempo zamarzania arktycznych wód było w pierwszej połowie listopada szybkie. O ile wody Morza Wschodniosyberyjskiego szybko zamarzły, podobnie też Łaptiewów, to Morze Barentsa pozostaje wolne od lodu. Poza tym Morze Łaptiewów jeszcze nie zamarzło całkowicie. Wszystkie mapy pokazują dziurę - takie coś w znanej nam historii jeszcze się nie zdarzyło.
 
Odchylenia temperatur od średniej 1981-2010 w Arktyce w 2007, 2012, 2016 i 2020 roku dla 1-12 listopada. NOAA/ESRL
 
Wzorce pogodowe związane z październikowym umacnianiem się stratosferycznego wiru polarnego były zupełnie inne niż w 2016 roku. Szczególnie gdy spojrzy się także na cały październik. Ten sezon jak na razie jest dość podobny do tego z 2019 roku. Mimo tego faktu temperatury w Arktyce były wysokie, a na Svalbardzie został pobity rekord ciepła dla listopada. Odchylenie temperatur między biegunem północnym a Svalbardem wyniosło w dniach 1-12 listopada 7-9oC powyżej średniej. W 2016 roku wartości i obszar występowania anormalnie wysokich temperatur były większe. Ale to dwa różne lata.

Zmiany średnich temperatur wokół bieguna północnego (80-90oN) w 2020 roku względem średnich z poszczególnych dekad. DMI, grafika Nico Sun

Trudno jest tej jesieni zbić tę gorączkę, bo warto przypomnieć, że pierwsza połowa listopada 2019 była chłodniejsza niż w tym roku. W listopadzie temperatury nad sporą częścią Oceanu Arktycznego przestały się obniżać. Była to nie tylko zasługa efektu szybkiego przyrostu powierzchni pokrywy lodowej, bo wiele energii cieplnej z powodu tempa zamarzania zostało uwięzione pod lodem. To w dużym stopniu skutek napływu ciepła. Skala owszem była mniejsza niż w latach 2016-2018, ale wystarczająca, by podbić temperatury. 12 listopada między biegunem północnym a Svalbardem temperatury wzrosły do około -1
oC. Animacja obok ilustruje przemieszczanie się mas powietrza i zmiany ich temperatur w dniach 1-10 listopada 2020 roku. Adwekcja wcale nie była słaba.
 
 
Odchylenia temperatur od średniej 1958-2002 powierzchni arktycznych wód dla 14 listopada w latach 2014-2020. DMI
 
Szybkie zamarzanie wcale nie musi być korzystne. Nie w tych czasach. Duża ilość energii cieplej zostaje pod lodem. Wysokie temperatury wód utrzymywały się długo, ale efekt chłodu związanego z nocą polarną zrobił swoje. Akweny szybko zamarzły. Pozostaje więc czekać na skutki w przyszłym roku. Jesień 2020 najprawdopodobniej zakończyła krótki okres chłodnych wód na północnych krańcach Oceanu Atlantyckiego.  Morze Barentsa jest wyraźnie cieplejsze niż być powinna, a proces "atlantyfikacji" regionu trwa.
 
 
Grubość lodu morskiego w latach 2015-2020 dla 14 listopada. Naval Research Laboratory, Global HYCOM
 
Gołym okiem widać, że stan lodu w rosyjskim sektorze jest w tym roku bardzo zły. Po stronie amerykańskiej z racji słabego sezonu roztopów na Morzu Beauforta grubość paku lodowej wygląda lepiej. Oczywiście na tle ostatnich kilku lat. Sezon zamarzania nie osiągnął jeszcze półmetku, więc sytuacja może się zmienić. Tyle tylko, że w zeszłym sezonie też tak było. Potem, latem czapa polarna topiła się tak szybko, że niewiele brakowało do rekordu z 2012 roku. W przyszłym może być więc gorzej.
 
 
Pokrywa lodowa w Basenie Arktycznym od strony Oceanu Atlantyckiego w dniach 12-14 listopada 2020. Sentinel-1 AB, Sea Ice Denmark
 
Ze względu na rosnące temperatury, zarówno oceanu, jak i atmosfery nie ma już dobrych sezonów zamarzania w Arktyce. Taki sezon jak w 2019/20 musiałby mieć swoje powtórki przez kilka lat po rząd. Aby tak się stało, temperatury na Ziemi musiałby spaść. No i oczywiście można zadać pytanie: Co mnie obchodzi lód morski w Arktyce? Zwłaszcza że nie trzeba już płynąć przez wody Zatoki Adeńskiej i narażać się na atak piratów. Zmiany w Arktyce stwarzają problemy pogodowe poza nią. W listopadzie jak na razie niewiele spadło deszczu. Czy na Święta spadnie śnieg?
 
 
Zobacz także:

21 komentarzy:

  1. Czy brak opadów na umiarkowanych szer. ma jakiś związek z lodem arktycznym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to mało pada? 30 października to wręcz lało, zmokłem solidnie. Teraz wystarczy mżawka i już jest mokro. Jesienią to najlepiej jakby wcale nie padało. Deszcz w listopadzie nie jest do niczego potrzebny. Taki jak dzisiaj dzień, słoneczko i ponad 10 stopni to by mógł być codziennie zamiast tej zimnej i ponurej zgnilizny. I ludzie by więcej wtedy wychodzili na zewnątrz, budowali naturalną odporność i mniej byłoby zgonów i zakażeń koronawirusem. A tak przez tą cholerną zimę będziemy się kisić teraz w domach przez najbliższe miesiące i masowo zarażać, a dobije nas smog i permanentny brak słońca przez te głupie stratusy. Jedyna nadzieja w globalnym ociepleniu, że przyniesie nam bardziej łagodne i słoneczne zimy, tak ciepłe jak we Włoszech, że ludzie nie będą musieli już palić w piecu meblami. A na razie palą, bo wciąż im zimno. Już za górami, na Węgrzech jest lepiej. Może kiedyś przesuniemy ten klimat bardziej na północ. Skoro nie możemy przesunąć słońca wyżej, to może chociaż tyle się uda. Dlatego wszelkie "złe" newsy o Arktyce należy odczytywać jako dobre dla nas informacje. Im gorzej w Arktyce, tym lepiej dla nas. Kraina wiecznego lodu, śniegu i ciemnicy znana naszym babciom to jest bardzo zła i mroczna kraina. Nic dobrego, bo to warunki jak w kostnicy. Młodsze pokolenia niech się cieszą, że nie potrzebują już sanek. Powoli wychodzimy z tego, ale jeszcze długa droga przed nami powrotu do normalności.

      Usuń
    2. Zmiany powierzchni lodu w Arktyce wpływają na zmiany temperatur regionu, co wpływa na klimat obszarów leżących wokół Arktyki. Czyli Polski. Mniej dociera zimna z północy, jest cieplej, co wpływa na sytuację baryczną u nas. Przede wszystkim wzrost temperatur w Arktyce z powodu ubywania lodu wpływa na prąd strumieniowy, a ten na pogodę u nas.

      Usuń
    3. @Michał
      Kto będzie siedział w domu to będzie. Ja na pewno nie będę siedział.

      Palić meblami w piecach. No wiesz co.

      Słoneczne zimy z racji globalnego ocieplenia? No nie do końca.

      No jeśli będzie się palić meblami, to na pewno będzie smog. Tylko mebli szkoda.

      Głupie stratusy. Tak. Lepsze stratusy niż cumulonimbusy z piorunami, wichrami i gradobiciem.

      Deszcz w listopadzie nie jest potrzebny. A co z zasobami wodnymi? Ulewy latem nie rozwiązują problemu. Z dwojga złego lepszy jest deszcz w listopadzie. Poza tym, nie zawsze pada za dnia.

      Usuń
    4. palą meblami bo są dziadami których nie stać na normalny opał, a przeważnie im cieplejsza zima tym więcej Atlantyku i jeszcze więcej twoich stratusów. Po za tym skoro we Włoszech taki super klimat to skąd tam na wiosnę było tyle zachorowań?

      Usuń
    5. Te długie monologi Michała są zabójcze .

      Usuń
    6. Bo byli osłabieni po zimie. Dla nich nawet 10 stopni to zimno. Ale przyszło lato, słońce poszło wyżej i problem koronawirusa nagle cudownie zniknął w całej Europie. Przyszła pora zimna i znów jest problem. Jak zwykle zresztą, z zimą są zawsze największe problemy. A ludzie palą starymi meblami i trują siebie i innych. Oczywiście to ich wina, ale tu znów praprzyczyną wszelkiego zła jest zimno. Bo przecież gdyby było ciepło, to nie musieli by wcale palić...

      Usuń
    7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    8. "problem koronawirusa nagle cudownie zniknął w całej Europie" - zmień chłopcze dilera albo lekarza, bo sam masz problem

      Usuń
    9. Przecież latem wirus naprawdę był w odwrocie. Ludzie się śmiali z premiera, ale gdy to mówił był początek lipca, słońce napierniczało mocno i ludzi chorowało śmiesznie mało. Teraz jest więcej zgonów niż wtedy zakażeń. W porównaniu z tym co jest teraz, wirus jakby nie istniał.

      Usuń
  2. Tak duży poślizg sezonu zamarzania sugeruje raczej to, że ciepło zdołało wydostać się z wody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie wszystko uleciało sądząc po temperaturze wody. A z tego co uleciało pozostaje mieć nadzieję, że nie wszystek uciekło w kosmos. Część na pewno trafiła do atmosfery i daj Boże zapewni nam rekordowo ciepłą i słoneczną zimę. Potrzebujemy jej w tym roku jak nigdy w historii. Bez zabójczego smogu, stratusów, zimna i wilgoci. Słońce i ekstremalne ciepło, tylko to pozwoli nam jakoś przetrwać te ciężkie czasy.

      Usuń
    2. Tak, i zmniejszyć zasoby wodne w Polsce. Jak potem przyjdą gwałtowne ulewy latem, to wszystko diabli wezmą.

      Usuń
    3. Odnośnie bzdur Michała to ze zima będzie bardzo ciepła nie oznacza że będzie słoneczna .raczej wręcz przeciwnie .

      Usuń
    4. To że mam inne zdanie nie czyni mnie trollem. Mam prawo kibicować Arktyce bez lodu. Nie każdy musi lubić zimę.

      Usuń
  3. Jezu. Jak patrzę na tą animację temperatury wód. To widać jaka potężna ilość energii jest pod lodem. Dużo więcej niż rok temu:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Ciepło absolutnie nie wydostało się z wody. Ta animacja jest przerażająca, ziścił się najgorszy scenariusz... 😦

      Usuń
    2. Ależ nie @New Eocen , bo spod lodu ciepło nadal może się wydostać. Potwierdziły to dane zgromadzone przez uczestników wyprawy MOSAiC. Zauważcie, że animacja dotyczy temperatury powierzchni wody, czyli co najwyżej obstrukcji na drodze do dalszego zamarzania. Jedno niekoniecznie łączy się z drugim.

      Usuń
    3. Tak ale ciepło wydostające się przez lód powoduje mniejszy jego przyrost na grubość a to już bardzo poważny problem. Zabójcze byłoby "otwarcie się" wód Oceanu Arktycznego np w połowie maja gdy Słońce operuje prawie 24 h/dobę.

      Usuń