Jeszcze kilka tygodni temu, kiedy zaczynał się sezon zamarzania, sytuacja w Arktyce była w miarę dobra — oczywiście jak na obecne czasy. Trend spadkowy wrześniowego minimum uległ na wiele lat praktycznie zatrzymaniu, ponieważ od 2012 roku nie padł rekord topnienia lodu. Patrząc jednak na obecne rozmiary pokrywy lodowej Oceanu Arktycznego, trudno mówić o zatrzymaniu trendu spadkowego — choć w tej chwili nie notuje się jeszcze rekordowo małego zasięgu czy powierzchni lodu morskiego.
| Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego. University of Bremen/AMSR2 |
Tylko i aż tyle. „Tylko”, bo to pozornie niewielka różnica. „Aż”, ponieważ może się ona przełożyć na grubość lodu, temperatury, a w konsekwencji — na marcowe maksimum i jeśli nic się nie zmieni, to na późniejsze letnie topnienie.
| Powierzchnia lodu morskiego w 2025 roku na morzach: Karskim, Barentsa, Beauforta i Czukockim w zestawieniu z latami poprzednimi. JAXA/AMSR2 |
Zamarznięta jest już niemal cała powierzchnia Oceanu Arktycznego, ale do całkowitego zamarznięcia jeszcze sporo brakuje. Na Morzu Karskim notowane są rekordy — takiej sytuacji w znanej nam historii jeszcze nie było. Biorąc pod uwagę dane paleoklimatyczne, to prawdopodobnie pierwsza taka sytuacja od czasów ostatniego interglacjału, czyli od około 120 tys. lat. Możliwe, że Morze Karskie było kiedyś wolne od lodu o tej porze roku — być może we wczesnym średniowieczu — ale wtedy inne obszary Oceanu Arktycznego były znacznie bardziej zlodzone niż obecnie. Mamy więc do czynienia z sytuacją nową, niezwiązaną z lokalnymi prądami morskimi, lecz z globalnym ociepleniem.
Na Morzach Beauforta i Czukockim zamarzanie praktycznie się zatrzymało — miejscami lód nawet zaczął topnieć.
| Temperatury atlantyckiej części wód arktycznych z zaznaczeniem północno-wschodniej części Morza Karskiego na początku listopada 2025. Copernicus Marine MyOcean |
Dlaczego tak się stało? Odpowiedzią są temperatury — nie tylko powietrza, lecz także wody. Najlepszym przykładem jest Morze Karskie. Jego północno-wschodnia część na początku listopada miała temperaturę –0,2°C, czyli o 1,6°C więcej niż powinna. Tymczasem –1,8°C to temperatura, w której woda morska zaczyna zamarzać. Powinien być tam lód.
Powietrze robi się coraz chłodniejsze — obecnie ma około –8°C, więc za kilka dni zamarzanie tego akwenu powinno ruszyć, jednak proces ten nastąpi znacznie później niż zwykle. Co więcej, prognozy nie wskazują dalszego spadku temperatur — nie będzie tam –10°C ani mniej. Możliwe więc, że proces zamarzania będzie postępował powoli, bardziej wymuszony przez wiatr niż przez niską temperaturę.
Podobna sytuacja panuje na Morzu Czukockim. Jego południowa część pozostaje wolna od lodu, bo temperatura wody wynosi tam 1,3°C — o 0,5°C więcej niż powinna. Normalnie o tej porze roku południowa część Morza Czukockiego jest jeszcze niezamarznięta, ale woda ma wtedy około 0,5°C. W obecnych warunkach zamarzanie nastąpi więc znacznie później niż zwykle.
Jeśli prognozy się sprawdzą i ciepłe masy powietrza wciąż będą napływać, to w najbliższych dniach nie należy wykluczyć, że zarówno powierzchnia, jak i zasięg lodu morskiego w Arktyce osiągną rekordowo małe wartości. To oczywiście będzie miało swoje konsekwencje — również dla nas — w postaci nietypowych i niekorzystnych zmian w pogodzie.








