czwartek, 4 maja 2017

PIOMAS - (kwiecień 2017) - w obliczu zagłady

Scenariusz zagłady najwyraźniej się realizuje. Pierw fatalna jesień 2016, jak zresztą cały rok, a następnie ciepła zima. Teraz do gry wszedł pojawiający się od czasu do czasu dipol arktyczny i dość częsty transport lodu przez Cieśninę Frama. Kwiecień jest czwartym miesiącem 2017 roku, kiedy to w Arktyce utrzymuje się rekordowo mała ilość lodu.

Objętość lodu w Arktyce w 2017 roku względem okresu 1979-2016. Biała krzywa to średnia 1981-2010. PIOMAS, Zack Labe

Według danych PIOMAS (Pan-Arctic Ice Ocean Modeling and Assimilation System), maksymalna objętość lodu miała miejsce 18 kwietnia, i wyniosła 20,76 km3. To rekordowa wartość przebiła poprzedni rekord z 2011 roku o 1921 km3. 2016 rok znalazł się na trzecim miejscu - 22,72 tys. km3 - 22 kwietnia. Ostatni dzień kwietnia także pozostał rekordowy - 20,64 tys. km3, pozostawiając poprzednie lata daleko w tyle. 1640 km3 mniej niż w rekordowym wtedy 2011 roku, który był podwaliną do rekordowego topnienia z 2012 roku. Przedstawiony powyżej inny tym razem wykres ilustruje nam wszystkie lata w historii pomiarów i wielką przepaść, która te lata dzieli od 2017 roku. Także względem 2016 roku sytuacja wygląda źle, różnica wynosi 1718 km3 - poprawiła się, bo różnica ta stopniała o 200 km3. Wpływ na to mógł mieć dosyć słaby początek topnienia lodu. Mimo to, sytuacja pozostaje w dalszym ciągu katastrofalna, a topnienie lodu zaczyna już przyspieszać. 

Grubość arktycznego lodu morskiego w 2017 roku w stosunku do okresu 2004-2016. PIOMAS

Wraz ze spadkiem powierzchni lodu spada także grubość, co przekłada się na objętość. Tak więc jak widzimy, grubość lodu w tym roku wygląda źle. Lód jest rekordowo cienki, o 80 cm cieńszy niż na początku lat 80-tych XX wieku. 20-25 cm cieńszy niż w ostatnich 10 latach. Zmiany postępują bardzo szybko. A przecież zmiany w globalnym klimacie to proces trwający setki, tysiące lat i mający bardziej subtelny charakter niż to, co się dzieje w ostatnich latach.

Trend spadkowy i odchylenia spadku/wzrostu ilości arktycznego lodu morskiego.

Spadek ilości lodu w Arktyce dla kwietnia w latach 1979-2017. PIOMAS

Zwykle w kwietniu przeciętna grubość lodu w latach 80-tych XX wieku miała 31 tys. km3, dziś to tylko niecałe 21 tys. km3. 10 tys km3 zniknęło w 40 lat. Za następne 40 lat, a możliwe, że znacznie wcześniej, w kwietniu ilość lodu będzie wynosić 10-11 tys. km3, spadnie o kolejne 10 tys. km3. Z czym porównać wartość niecałych 21 tys. km3? Ze średnią majową objętością z 2016 roku? Nie, bo wtedy objętość lodu była o 370 km3 większa niż średnia dla kwietnia tego roku! Można więc stwierdzić, że Arktyka funkcjonowała w kwietniu z wartościami z drugiej połowy maja zeszłęgo roku. Kwietniowa, średnia wartość ilości lodu można porównać także z lipcową wartością z przełomu lat 80 i 90. XX wieku. 

 Grubość lodu morskiego Arktyki 30 kwietnia 2017 i anomalie grubości w stosunku do średniej 1981-2010. PIOMAS, Zack Labe

Analizując mapy PIOMAS co do większej lub mniejszej grubości lodu, to ten rok jest tragedią Arktyki. Zwiększona ilość lodu znajduje się na straconej pozycji. bo na linii biegun północny - Cieśnina Frama. Reszta czapy polarnej, to mniejsza lub większa wartość ujemna - a więc mniej lodu niż zwykle.  

W ogóle największa masa lodu jest na straconej pozycji, bo gdy dipol arktyczny będzie częstym bywalcem nadchodzących tygodni, to lód ten zniknie. Oczywiście nie stanie się to w tym roku (chyba), ale rekordowe topnienie z obecnej perspektywy jest nie odwołalne. Musiałby się zdarzyć cud - zimna, pochmurna pogoda, jak w 2013 roku. A na razie się na to nie zanosi. 

Kiedy już padnie kolejny rekord, to w maju 2018 lub 2019 roku pewnie spadnie w Polsce śnieg. A w czerwcu kraj nawiedzi ekstremalna fala upałów, którą ukoronują niszczycielskie burze. Ot, taki tam kaprys pogody, na nasze zamówienie.


Zobacz także:

30 komentarzy:

  1. Ostatni akapit zbyt dramatyczny ale całość bez zarzutu.
    1640 km3 lodu mniej! Kto jest sobie wyobrazić taką ilość? Ileż to bezcennej energii szło rokrocznie na stopienie tego monstrum?
    Gdy zniknie lód znikną majowe przymrozki. Za kilka (oby) lat, gdy zawieje wiosną od północy arktycznym powietrzem, poczujemy jeno miły polarny lekki chłód. Bez śniegu, mrozu czy przymrozków. Bez kolejnych szufli węgla w piecu. Wśród kwitnących bzów i kasztanów...
    Demon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, ze jak zawieje latem z północy, to będziesz miał przyjemne +5 stopni w czerwcu.
      W ostatnim akapicie, nie ma żadnego dramatyzmu.
      Twoje słowa dowodzą, ze nie masz zielonego pojęcia o tym jak funkcjonuje klimat, jaka jest rola Arktyki oraz jakie skutki niesie za sobą brak lodu arktycznego.
      A w sumie wystarczy tylko poczytać co pisze James Hansen.

      Usuń
    2. To jedna z możliwych sekwencji zdarzeń. Może być ich wiele. Przykładowo sucha i ciepła wiosna, i zimne lato z powodziami.

      A no właśnie James Hansen i... Grenlandia. Brak lodu uruchomi zmasowane topnienie na Grenlandii. Wiele miast zostanie zalanych. Do tego dojdą super-burze - subpolarne huragany. Atlantyk zmieni się w gulasz ciekawych zdarzeń pogodowych. Pierwszy test była w 2012 roku jak Sandy zamienił się coś, co nazwano Frankenstormem. Orkany także wyewoluują w super-burze o średnicy 3000 km i mocy 3-4 stopni w skali S-S.
      Jak to śpiewali: Będzie się działo! Będzie zabawa.

      I wtedy te 666 ppm będzie czymś naprawdę baardzo złym. Odechce wam się tego eocenu. Utopii o której myślą wszyscy wielbiciele globalnego ocieplenia.

      Usuń
    3. Panowie, bez przesady. Było 280 ppm CO2 i były klęski głodu, burze, huragany, susze i powodzie. Było 330 ppm CO2 i wszystko było to samo poza klęskami głodu w Europie ponieważ lata stały się cieplejsze. Mamy 407 CO2 i nic się wielkiego nie dzieje. Ot chłodniej w kwietniu, cieplej w marcu ale od kilku ładnych lat żadnej wielkiej klęski. Do 666 ppm jeszcze daleko ale już wiadomo, że nic się nie zmieni. Poza tym, że może będzie odrobinę cieplej.

      Usuń
    4. fajny blog, ale brakuje mi trochę konsekwencji,
      jest zapowiedź jakiegoś zjawiska, a potem o tym cisza i przeskok do innego ,
      np. ostatnio była zapowiedź silnego wyżu nad Grenlandią i skoku temperatury nad tą wyspą, a dziś nic o tym tylko o objętości lodu, a co z tą Grenlandią, dotarł tam wyż, temperatury osiągnęły 10 st C, lodowce zaczęły szybciej spływać, pojawiły się zielone łąki jak mówił KN(żart), itp.
      i tak jest często, nadchodzi wielkie ocieplenie znad Syberii, albo będzie ostro wiało i powstanie dipol, który wywieje połowę lodu arktycznego przez cieśninę Frama, a potem cisza i nie wiadomo czy ocieplenie doszło czy nie doszło, a wiatr powiał czy nie, tylko mowa o pożarach w Kalifornii,
      ale jak na wstępie napisałem blog jest świetny i gratulacje dla autora
      pozdrawiam Aecjusz

      Usuń
    5. Dla mnie trochę za dużo konsekwencji. No bo jest napisane że dramat arktyki, przyblizanie się katastrofy, dramat czy co tam jeszcze a lód jak był tak jest.
      Pozdrawiam. Lucjusz
      Ale blog ok.

      Usuń
    6. Teraz niech mi ktoś napisze jak by było zimno gdyby nie ten dwutlenek. Jest już ponad 400 cząstek. A jakby było 300? Szła epoka lodowcowa i widać że jeszcze ma przewagę. Nie będę słuchał tych bredni że jest zimniej bo jest cieplej. Mam dość.

      Usuń
    7. Anonimowy5 maja 2017 10:37
      No nie do końca. Jak coś opisuję, to potem do tego wraca. Co dwa tygodnie jest raport: Arctic News. Pomiędzy nimi piszę na temat zjawiska, prognozy, Potem w raporcie opisuję co się działo przez te ostatnie dwa tygodnie. W maju raporty będą co najmniej 3. Co do Grenlandii, też opiszę, może jutro, może za tydzień w raporcie.

      Nie będę przecież pisać artykułów codziennie. Chociaż w sumie by można.

      Usuń
  2. Nawet przy 666 ppm wiosna beda przeblyski zimy tak jak bylo od stuleci, ale nie bedzie takich ostrych skokow jak kiedys, bo ocean to bufor energetyczny i 4190 KJ/K robi swoje. Po drugie jesli bedzie wialo do europy zimnym powietrzem, bo sie jeszcze bardziej biegun ogrzeje z Azji, czy Ameryki. Klania sie zwykla termodynamika.

    Czy burze beda mocniejsze ? Do momentu kiedy mamy mocne dipole jak strefa rownikowa - bieguny to tak. W miare topnienia lodu klimat powinien sie stabilizowac, bo dipol temperaturowy bedzie malec. Zostana dipole pomiedzy duzym ladem i oceanem. Akurat nie w Europie zachodniej i srodkowej. Pewnie zmienia sie obszary suche/mokre na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prognozują, że strefa biegunowa ociepli się dużo bardziej niż stefa zwrotnikowa. To jest argument fanów GO by pokazać jak zagrożony jest lód na biegunach. Jak tak będzie to róznica temperatury między biegunem a Polską bardzo zmaleje. A chyba każdy wie, burze są tam gdzie istnieje duża różnica temperatur czyli powietrze bardzo zimne wypycha gorące. I na tej granicy są burze. Burze tropikalne to zupełnie inna rzecz. Tam powietrze bardzo gorące unosi się w górę i ochładza stąd ulewne deszcze i pioruny. Ale u nas w Polsce jak zmaleje różnica temperatury między biegunem a nami to gwałtowne burze zanikną. Zobaczcie czy w Anglii są burze? Kto był ten wie. Inna sprawa jak będzie z huraganami ale one raczej pójdą nad Arktykę a nie do nas. 666 ppm Co2 @Demona to jakieś żarty bo nawet jak bedzie 1000 to nic się nie stanie. Patrzcie na zapowiadane prognozy. Jest zimno a zapowiadają jeszcze zimnej, na ogrodników. A wiecie czemu? Bo tam na północy jest teraz -20 st.c. bo tam jest lód. Nie będzie lodu nie będzie w maju zimno. Hubert pisał że w Moskwie było 28 st. a czemu teraz nie ma? Bo zawiało im od lodu. Nie dajcie się nabrać będzie ciepło to będzie spokojnie. GT22

      Usuń
  3. "Czy burze beda mocniejsze ?"
    Dla nieuświadomionych:
    Burze już teraz są znacznie potężniejsze niż 10 lat temu-przynajmniej w Europie.
    Na stronie patrzałem i czy wiecie że w Europie ilość piorunów w ciągu niecałych 10 lat wzrosła ponad 3krotnie???Dawniej na blitzortung 20000 piorunów było wyjątkiem w lipcu.Teraz to prawie standard w maju.Aktualnie pokazuje zbliżone wartości.
    " Ale u nas w Polsce jak zmaleje różnica temperatury między biegunem a nami to gwałtowne burze zanikną."
    Nie.W lipcu czy sierpniu różnica pomiędzy Londynem a Wrocławiem rośnie!
    "666 ppm Co2 @Demona to jakieś żarty bo nawet jak bedzie 1000 to nic się nie stanie."
    Na pewno to nie jest zdrowe.Nawet jeżeli nie jest bardzo groźne to na pewno powoduje zakwaszenie organizmu którym wielu straszy.Ja prewencyjnie się odkwaszam już teraz.
    " Jest zimno a zapowiadają jeszcze zimnej, na ogrodników. A wiecie czemu? Bo tam na północy jest teraz -20 st.c. bo tam jest lód. "
    I jeszcze stamtąd naciąga zimne powietrze-gdyby wiatr był z innej strony w Polsce mogłyby być upały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gadanie.
      Burze są mocniejsze bo jak z południa zawiewa 37 st. a z północy 12 st. to jakie mają być burze? Jak nie będzie lodu to z północy zawieje 22 st. i wtedy burze będą łagodne.
      Problem bo jak w kwietniu zawiewa z południa 20 st. a potem z północy zawieje -10 st. to co się dziwić że szlag trafia brzoskwinie lub jabłonie. Jak nie będzie lodu to z północy nigdy mróz w kwietniu i maju nie przyjdzie będzie piękna wiosna.
      Piszę dla kumatych. GT 22

      Usuń
    2. Jakie gadanie?Przecież ja tego nie wymyśliłem.Do tego pisałem o różnicy pomiędzy wschodem i zachodem w lato.

      Usuń
  4. Pomijając kwestie roztopienia się Arktyki nie bardzo uśmiecha mi się życie w atmosferze w której będzie więcej CO2. Każdy kto przebywał dłużej w niewietrzonym pokoju wie, że w takiej atmosferze myśli się coraz gorzej, człowiek staje się senny i mniej skoncentrowany. Jaka jest na to rada: można otworzyć okno i przewietrzyć pokój. Ale co będzie jak cała ziemska atmosfera będzie tak jak taki pokój, czym go przewietrzymy? Niestety, poziom dwutlenku węgla do którego przystosowany jest człowiek to taki poniżej 500 ppm, a może nawet niższy. Tak dopasowaliśmy się ewolucyjnie do środowiska, które zamieszkujemy i być może dopasowalibyśmy się i do 2000 ppm, ale musiałoby to trwać miliony lat, a nie dziesiątki czy nawet setki.
    Poza tym wedle pewnych badań poziom CO2 jaki osiągamy wbrew temu co niektórzy twierdzą staje się toksyczny dla wielu roślin, które nie są w stanie przyswajać takiej ilości paliwa z powietrza i po prostu chorują. Dobrą analogią będzie tu chociażby taki przykład. Jak ktoś hoduje kwiatki to wie, że jeżeli da im pożywkę z azotu to będą one rosły szybciej, ale jeżeli przedobrzymy to po prostu uschną...
    Devak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To żeś dowalił!
      Rośliny rosną do stężenia 1000 ppm Co2 o wiele lepiej. Poczytaj o sprawie.
      Co do ludzi to cóż. Ci co nie dadzą rady to wymrą. Takie jest odwieczne prawo natury. @demon wie co pisze. Zresztą biblijne 666 ppm i tak będzie. Na to nie ma już ratunku. Roh.

      Usuń
    2. Normy dopuszczalnego stężenia CO2 na stanowisku pracy wynoszą w większości krajów aż 5000 ppm. Takie stężenie w przewidywalnej przyszłości nie grozi. Aczkolwiek trzeba przyznać, że powyżej ~1000 ppm człowiek zaczyna na ogół mieć poczucie nieświeżego powietrza i ospałości. Jakiś dyskomfort może więc być, ale tak naprawdę nieszczególnie groźny dla życia i zdrowia. Są badania, które wykazały obniżenie zdolności intelektualnych przy zwiększonych poziomach dwutlenku węgla. Obserwując dzisiejszą młodzież mam jednak wrażenie, że to nie stężenie CO2 będzie miało decydujący wpływ na IQ przyszłych pokoleń...
      Trzeba też pamiętać, że człowiek umie się dostosować do potencjalnie skrajnie niekorzystnych warunków środowiska. Są społeczności żyjące na wysokościach ~5000 m, gdzie ciśnienie (i w konsekwencji ilość tlenu) wynosi zaledwie ~55% wartości na nizinach. Nagła dekompresja do takiego ciśnienia mogłaby nawet zdrowego człowieka doprowadzić do utraty przytomności lub wręcz zgonu. Ale już rozłożenie tego procesu na kilkadziesiąt godzin sprawia, że organizm może się dostosować i żyć w miarę normalnie. Bez milionów lat ewolucji.
      Rafał

      Usuń
    3. Przez 20 mln lat na Ziemi stężenie CO2 wynosiło ok. 666 ppm. 20 mln lat to tyle, że z potężnych Alp powstaną Góry Świętokrzyskie. I NIC SIĘ NIE STAŁO. Ssaki żyły, a co ciekawe stawały się coraz mądrzejsze. To smartfony będą miały większy wpływ na inteligencję niż CO2 i jego podwyższone stężenie.
      Demon

      Usuń
    4. Wyższy poziom CO2 szkodzi pszczołom. Rośliny w warunkach wyższego stężenia wytwarzają pyłek zawierający mniej białka, a to właśnie pyłek kwiatowy jest głównym źródłem białka dla pszczół. Stwierdzono to u nawłoci kanadyjskiej i potwierdzono zarówno w eksperymentach w szklarnii jak i przez badanie starych próbek pyłku.

      @ Demon
      A może zapytam od innej strony - co masz przeciwko miastom nadmorskim, że chcesz roztopienia wszystkich lodowców? Nie lubisz Dworu Artusa że chcesz aby zalało go morze?

      Usuń
    5. Martwię się, aby w niedalekiej przyszłości lądolód nie zrównał Dworu Artusa z ziemią. W razie wzrostu poziomu oceanów zawsze można odciąć Morze Bałtyckie od Oceanu Atlantyckiego. Technologicznie to łatwizna.
      Demon

      Usuń
  5. http://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-im-wiecej-co2-tym-lepiej-dla-roslin-47
    Devak

    p.s.
    Co do roli smartfonów na wpływ inteligencji to pełna zgoda:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ten link co podeslales napisac ktos z bardzo mala wiedza biochemiczna i jest bublem. Wiekszosc roslin dobrze przyjmnie stezenie CO2 do poziomu 2000 ppm. Przy wzroscie do 700-900 ppm nawet przyspieszy fotosynteza o kilkanascie procent. Ogolny problem jest taki, ze rosnie tylko stezenie CO2, a azotu i mikroelementow jest ciagle tyle samo, wiec rosliny produkuja duzo wiecej weglowodanow, a tyle samo bialek co dla zwierzat nie jest korzystne.

      Usuń
    2. Większość tych linków to bzdury. @Bart im więcej węglowodanów tym lepiej bo to węgiel wycofany z atmosfery. Z tego kiedyś będą nowe złoża.

      Usuń
    3. Wegiel sie robi miliony lat. Ziemia z nami przetrwa moze kilka tysiecy ;)

      Usuń
    4. @Bart kogo to?

      Usuń
  6. Ach to GO... Fragment:
    "Od tamtej pory wielu wysokich rangą urzędników ONZ ds. Klimatu i środowiska także twierdziło, że ich prawdziwy program jest w istocie religijny. W swym liście o rezygnacji z powodu skandalu seksualnego szef misji "klimatologicznej" ONZ, Rajendra K. Pachauri przyznał, że jego krucjata, aby rzekomo ratować planetę przed CO2 jest czymś więcej niż tylko misją - to jest jego "religia". "Dla mnie ochrona planety Ziemi, przetrwanie wszystkich gatunków i trwałość naszych ekosystemów jest więcej niż misją.” napisał Pachauri. "To jest moja religia i moja Dharma”. Dharma tradycyjnie wiąże się z ofiarami dla hinduistycznych bogów."
    ("Rządy obecnie rozszerzają "prawa człowieka" na rzeki.")
    http://www.prisonplanet.pl/kultura/rzady_obecnie,p479282982

    OdpowiedzUsuń
  7. My tu gadu gadu a tymczasem ubytek lodu nabrał przyspieszenia i jeśli utrzyma się to tempo to około połowy maja możemy wyjść na drugą pozycję. Majowy zasięg lodu roku 2016 jest aktualnie nieosiągalny ale rzut oka na ten obrazek:
    https://www7320.nrlssc.navy.mil/hycomARC/navo/arcticictn/nowcast/ictn2016050618_2016050400_042_arcticictn.001.gif
    sprawia, że lżej się robi na duszy. Grubość lodu w roku 2016 była zdecydowanie większa niż obecnie zatem nie może dziwić, że rekordu minimalnego lodu w tymże roku nie było. Za to obecna grubość i stały transport lodu w cieśninę Frama niemalże gwarantuje pod koniec września pierwsze miejsce. Jeśli pogoda dopisze możemy być świadkami niemożliwego.
    Demon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już widać w prognozach wchodzenie dodatnich temperatur nad Ocean Arktyczny od strony Morza Wschodniosyberyjskiego. Będzie ciekawie.

      Usuń
    2. Jedyne co martwi to niewielka anomalia dodatnia nad Arktyką. Przydałoby się jakieś uderzenie ciepła w serce Arktyki np biegun.
      Demon

      Usuń
    3. Zależy, na które dane patrzeć. Bo sądząc po tych od Japończyków https://ads.nipr.ac.jp/vishop/#/extent aktualny zasięg lodu zmniejsza w niewielkim tempie i za dzień lub dwa może być spadek za piątą pozycję.
      Rafał

      Usuń
  8. A jak nie padnie rekord to co w tedy ? Jak na razie NSIDIC i JAXA są niezgodne ze sobą co do zasięgu.

    OdpowiedzUsuń