piątek, 3 stycznia 2020

Kolejne raporty pokazują, że Antarktyda traci coraz więcej lodu

Raport przedstawiony przez Komitet Naukowy Badań Antarktycznych (SCAR) oraz należące do amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk (PNAS) czasopismo stwierdzają jasno, że antarktyczny lądolód topi się coraz szybciej. Z tego powodu do światowego oceanu trafia coraz więcej wody i samego lodu podnosząc tym samym poziom światowego oceanu. 


Istnieje coraz więcej dowodów na to, że to człowiek jest odpowiedzialny za postępujące w ostatnich dekadach zmiany klimatyczne, a tym samym topnienie lądolodu na Antarktydzie, stwierdza  raport SCAR. Badania z 2018 roku pokazują, że na zmiany klimatyczne w regionie Antarktydy wpływ ma także zawartość ozonu. Spadek zawartości tego gazu doprowadził do wzrostu opadów śniegu. Skutkowało to też wzrostem prędkości wiatrów cyklonicznych i tym samym narastaniem lodu morskiego na Oceanie Południowym. Badania sugerują, że utrata masy lądolodu w latach 1992-2005 byłaby dwukrotnie większa, gdyby nie występująca wówczas dziura ozonowa. Ponieważ klimat się ociepla, a sama zaś dziura z powodu spadku emisji gazów CFC (Protokół Montrealski) zredukowała się, to rola ozonu jest drugorzędna.

 Utrata roczna masy (Gt) antarktycznego lądolodu  w poszczególnych przedziałach czasowych. Na podstawie danych Rignot i in., 2019

Wieloletnie pomiary pokazują, że ilość traconego rocznie lodu na Antarktydzie wzrosła co najmniej sześciokrotnie w latach 1979-2017. Antarktyda w latach 1979-2017 straciła 2720 gigaton lodu, co odpowiada wzrostowi poziomu morza o 7,6 milimetra. W tym okresie topnienie lądolodu od spodu przez wodę morską na Antarktydzie Zachodniej wzrosło około trzykrotnie. Rozpad lodowego szelfu na Półwyspie Antarktycznym (lodowiec Larsena) przyspieszył dalsze topnienie.

Obserwuje się sukcesywny wzrost tempa utraty lodu w poszczególnych przedziałach czasowych, co pokazuje powyższy wykres. Utrata masy wzrosła z 40 Gt rocznie w latach 1979-1990 do 50 Gt w latach 1989-2000 i 166 Gt w latach 1999-2009, aż do 252 Gt w latach 2009-2017. Na razie zmiany są relatywnie niewielkie, co skutkuje też stosunkowo niewielkim wzrostem poziomu światowego oceanu - to jedynie 3,5 mm na dekadę. Na razie więc zdecydowanie większą rolę odkrywa rozszerzalność cieplna oceanów. Większość strat w lądolodzie miała miejsce poprzez topnienie lodowców szelfowych od dołu za pośrednictwem wody. A więc niskie temperatury nad oceanem i lądolodem nie miały istotnego wpływu na zmiany masy lądolodu. Wolniej topił się lód na Antarktydzie Wschodniej, szybciej na Zachodniej.


Prędkość (km/rocznie) przemieszczania się antarktycznego lodu w latach 2014-2016 oraz zmiany (m/rocznie) tej prędkości w dwóch okresach: 2007-2018 i 2014-2015 (czerwony odcień oznacza wzrost, niebieski spadek).

Obserwacje pokazują, że nie tylko sama w sobie temperatura odgrywa rolę w tempie utraty antarktycznego lądolodu. W grę wchodzi też dynamika zmian w postaci przemieszczania, osuwania się w stronę oceanu lądolodu. Pomiary wskazują na wzrost prędkości wędrówki lodu na Antarktydzie, czego przyczyną jest topnienie lodowców szelfowych. 

Po lewej: zmiany zrzutu lodu z linii gruntowania w latach 1979–2017 w mld ton rocznie z procentową zmianą prędkości oznaczoną kolorami: czerwonym (przyspieszenie), niebieski (spowolnienie) i promień okręgu proporcjonalny do zmiany. Po prawej: całkowita zmiana masy głównych basenów lodowych oznaczonych kolorem: niebieskim (zysk), czerwony (utrata) w latach 1979–2017 z promieniem okręgu proporcjonalnym do bezwzględnego bilansu masy.

Wraz z topnieniem lądolodu obserwuje się zmiany położenia tzw. linii gruntowania lodowca. Linia gruntowania lodowca leży na płytkich wodach, a dalej w stronę kontynentu dno obniża się. Jeśli w wyniku podmywania podstawy lodowca przez ocieplającą się wodę zakotwiczona na płytszych wodach linia gruntowania przesunie się na większą głębokość, to lodowiec straci swoją stabilność, i rozpadnie się. 

Postępujące przyspieszanie spływu lodu i wycofywanie linii gruntowania nawzajem wzmacniają swoje efekty, co pokazują to powyższe mapy. Widać, że na tle poprzednich zmian klimatycznych sprzed milionów lat, obecne zmiany są porażające. Tylko nielicznie występuje zjawisko narastania lodu, oraz spadku jego prędkości przemieszczania się w stronę oceanu. Do czasu. Przyspieszenie tempa cofania się linii gruntowania zaobserwowano we wszystkich trzech regionach Antarktydy, ale zmiany na razie nie obejmują całości: 22% badanych linii na Antarktydzie Zachodniej, 3% na Wschodniej i 10% na Półwyspie Antarktycznym. 

Zmiany masy lądolodu na Antarktydzie dla Antarktydy Zachodniej, Wschodniej, Półwyspu Antarktycznego i całego regionu w gigatonach rocznie. Niebieska krzywa - odchylenia skumulowanego bilansu masy powierzchniowej (SMB) lądolodu, czerwona krzywa - wytapianie lodu do morza, fioletowa - całkowita zmiana masy. 

Wzrost z 40 Gt rocznie w latach 1979-1990 do 252 Gt w latach 2009-2017 jest bardzo duży. Jeszcze w XX wieku bilans masy powierzchniowej był korzystny, dzięki opadom śniegu rekompensującym wtedy jeszcze dość niewielkie straty lodu, który trafiał do oceanu. W XXI wieku sytuacja się zmieniła. Nawet wielkie śnieżyce na Ziemi Królowej Maud w 2009 roku, które dały 200 Gt zysku nie zmieniły całości sytuacji, co pokazuje powyższe zestawienie wykresów. Antarktyda traci lód. Gdyby stopił się cały lądolód na tym kontynencie, to poziom światowego oceanu wzrósłby o 57,2 metra.


Zobacz także:

31 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o Antarktydę to na tej są ciekawe symulacje aktualnego topienia
    http://climato.be/cms/index.php?climato=the-2020-melt-season-over-antarctica-as-simulated-by-marv3-10

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie pierwszy tej zimy prawdziwy opad śniegu. Przeszła wichura, następnie chwila burzy z wyladowaniami i opadami krupy śnieżnej i w końcu wiatr się uspokoił i pada gruby śnieg. Temp. +1 st. C. Pokrywa śnieżna powoli wzrasta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też sypnęło! Wreszcie zima.

      Usuń
    2. Ale patrzyliście prognozy? Zdajecie sobie sprawę, że to tylko chwilowe? Jak już nawet Wy zachwycacie się mokrą krupą śnieżną w styczniu przy dodatniej temperaturze, która w dodatku zniknie za kilka godzin, to znaczy że zima musi być naprawdę słaba i na nic więcej nie możemy liczyć.

      Usuń
    3. Tak Michał, ochlapy zimy w tym sezonie są sensacją.

      Usuń
    4. W moich okolicach nie było nawet opadu śniegu który bym zauważył od początku ostatniego grudnia.Widziałem trochę śniegu na ziemi ale szybko się stopił.Właściwie w moich okolicach średnia wszystkich miesięcy jest powyżej 0.

      Usuń
  3. Niestety od przyszłego tygodnia ma być u nas piekło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przestań dramatyzować. Piekło to mają w Australii, a u nas od +10 stopni w styczniu nikt nie umrze. Najwyżej kilku Januszy nie będzie mogło sobie pojeździć na desce albo spełnić jakiejś innej zimowej fanaberii i tyle. Ot wielka tragedia!

      Usuń
    2. Zapomniałeś o wegetacji. Jak ruszy, a potem przyjdzie faktycznie mróz (bo przyjdzie), to się dopiero narobi. Powinna być normalna zima ze śniegiem przykrywającym ziemię o tej porze roku, a nie permanentna odwilż od święta przerywana mrozem.

      Usuń
    3. Zasoby wodne nie odbudowują się tak jak przy śnieżnych zimach.

      Usuń
    4. Marcin ty sobie chyba naprawdę nie zdajesz sprawy jakie będą konsekwencje takiego wzorca pogodowego u nas zimą.

      Usuń
    5. Liczy się przede wszystkim wiosna i lato, bo to sezon wegetacyjny. Jak wtedy będzie porządnie i regularnie padać, to żadna susza nam nie grozi. Opady zimą mają trzeciorzędne znaczenie, bo i tak jest wtedy niemal zerowe parowanie. Jeśli będzie mokra wiosna i lato, to tak naprawdę zimą mogłoby wcale nie padać i tragedii nie będzie. Akurat brak zimy w zimie to jest nasz najmniejszy problem. Chyba co do tego wszyscy jesteśmy zgodni? Negatywne skutki AGW to się będą objawić przede wszystkim latem przy +40 stopniach, a nie teraz! Nawet jak będzie +20 stopni w styczniu, to i tak przecież nikt od tego nie umrze!
      Rośliny co roku zmagają się z przymrozkami, więc to żadna nowość dla nich. Mamy teraz zimy jak dawniej na W Europy. Skoro tam flora ma się świetnie, a nawet jeszcze lepiej (trawa się zieleni w środku zimy), to dlaczego u nas miałaby sobie nie poradzić?
      Zresztą wszyscy się zgadzamy, że klimat się ociepla, a wiosny ponoć najszybciej, więc chyba i tych mrozów powinno w końcu wtedy zabraknąć?
      Z jednej strony boimy się suszy i upałów mających się ciągnąć przez pół roku od kwietnia do września, a z drugiej straszymy mrozami na wiosnę? Trochę to nielogiczne i wykluczające się wzajemnie jak dla mnie. Chcemy unormalnienia, odreagowania, ujemnych anomalii, ale bez wiosennych przymrozków. Trzeba się na coś zdecydować.

      Usuń
    6. Tak brak zimy w zimie to jest mniejszy problem niż zmiany w okresie letnim. Wody roztopowe maja duże znaczenie wbrew temu co piszesz lecz przy odpowiednim rozkładzie opadów sytuacja hydrologiczna i bez nich może nie być bardzo kiepska. W końcu od 30 lat obserwujemy zanik pokrywy śnieżnej.
      Ps. Tylko zasygnalizowalem że cieszę się choć z tego słabego opadu śniegu (utrzymała się 2 cm pokrywa śnieżna dzisiaj, pewnie zniknie w nocy lub jutro bo ma napływać znowu cieple powietrze) A nie z Krupy śnieżnej ktora już wiele razy w tym sezonie leciała z nieba.

      Usuń
    7. Marcin przepraszam pomyłka w tamtym komentarzu chodziło mi oczywiście o Michała.

      Usuń
  4. Jaka jest szansa że będzie u nas w tym roku choć namiastka zimy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopóki będzie występować cyrkulacja strefowa wynikająca z silnego wiru polarnego, to nie będzie zimy. Do końca stycznia ne należy spodziewać się ochłodzenia dłuższego niż 2 dni.

      Usuń
    2. Jak to? Silny wir polarny to źle? Przecież jak był słaby (prąd meandrował) to też żeście narzekali że źle, bo świadczy o słabości Arktyki. Ciężko Wam dogodzić, zdecydujcie się na coś.

      Usuń
    3. Nie, ale skoro ociepla się klimat, to izotermy przesuwają się na północ. Ujemne temperatury są wypierane, rośnie temperatura oceanów, więc cyrkulacja strefowa daje wyższe temperatury, a liczba dni mroźnych maleje.

      Usuń
    4. Hubert a na co Ci w miastach mrozy i śnieg? Rozumiem opady są potrzebne niech pada ale deszcz woda to jest woda w górach śnieg jest i starczy na co Ci śnieg w mieście? Nie rozumiem mamy przyjemną pogodę jak pada to deszcz nie ma breji po śniegu kłopotów komunikacyjnych nie trzeba bardzo grzać same plusy w górach jest śnieg można jechać. rozumiem w lato anomalia 3 powyżej normy to sporo ale zima? Zimą u nas anomalia plus 3 w zimie to zaledwie temperatury do funkcjonownia bo nasze normy są tragiczne lato by mogło już sie bardzo nie ocieplać ale zima jakby była cieplejsza o 5 stopni to wreszczcie by było w Polsce znośnie.

      Usuń
    5. Niziny to nie same miasta. Więcej zajmują lasy, tereny rolnicze itp.

      Usuń
    6. Do połowy miesiąca zimy nie widać.

      Usuń
    7. Mało powiedziane że zimy nie widać.Czekają nas nawet dwucyfrowe temperatury ciepła. W części Polski nie było jeszcze ani 1 dnia z opisem śniegu czu całodobowym mrozem. A styczeń na W Polski zapowiada się wręcz ekstremalnie ciepły .

      Usuń
    8. Przepraszam za literówkę :z opadem śniegu :-)

      Usuń
    9. Ok, izotermy przesuwają się w górę i na północ, ale z tego co wiem, to cyrkulacja strefowa zawsze dawała nam ciepło... Jak zawiewało od Atlantyku to i 30 lat temu nie było mrozu. Było po prostu tylko trochę mniej ciepło.
      Jeżeli dobrze rozumiem, to jedyną sytuacją w której możemy spodziewać się jeszcze zimy jest właśnie meandrowanie prądu strumieniowego i to jeszcze w taki sposób, aby składowa napływu była N, a nie S (bo wtedy to będzie nawet ekstremalnie ciepło). Tylko że przy słabym prądzie i zimie u nas oberwie z kolei Arktyka.

      Usuń
  5. Dziękuję za odpowiedź, dobrze że mieszkam w górach i sytuacja wygląda trochę lepiej

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu się zaczynają te bzdurne argumenty co niektórych po co w miastach śnieg.A co to Ciebie obchodzi po co komuś jest coś potrzebne a co nie.Problemy komunikacyjne mnie też akurat nie obchodzą bo nogi mi jeszcze nie wysiadły i wszędzie mogę dotrzeć piechotą (w przeciwieństwie do wielu młodszych ode mnie u których z kondycją marnie )Skup się na sprawach merytorycznych że w połowie Polski zimy zanikają o czym nie raz pisałem i po raz kolejny to powtarzam.Ten opad krupy śnieżnej pierwszy tej zimy o którym pisał Marcin to symbol tej zimy tzn jej całkowitego braku poza górami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo to akurat prawda. Na szlakach komunikacyjnych śnieg jest potrzebny jak dziura w moście. Gdyby nie przeszkadzał, to nikt by go stamtąd przecież nie usuwał! Dziwne że jako (chyba?) mieszkaniec dużego miasta tego nie rozumiesz... Lubisz się spóźniać rano do pracy i stać w korkach z powodu śniegu? Pomyśl też o ludziach starszych, bo nie każdy jest taki super sprawny jak Ty.
      Tobie by mogło zasypać chałupę na pół metra, żebyś przestał wreszcie narzekać na brak zimy, ale ja bym wolał zimą słońce oraz brak śniegu i smogu, czyli tak jak jest, bo żyje się wtedy po prostu wygodniej, łatwiej i zdrowiej. Dzięki tej łagodnej zimie jest czysto, nie wnosi się brud do mieszkania, bo jest sucho, mogę chodzić w lżejszych butach, nie trzeba grzać mieszkania. Plusów jest bardzo wiele.

      Usuń
    2. Tak jestem z miasta i nigdy nie spóźniłem sie do pracy z powodu sniegu.I niech cie nie interesuje co kto lubi bo to nie twoja sprawa i nie o tym jest blog.A tak poz tym jakoś nie pamiętam abyś sie martwił o ludzi starszych jak były piekielne upały od czerwca do sierpnia i duzo ludzi umierało z tego powodu.

      Usuń
  7. Apropos ludzi starszych uważam że znacznie bardziej doskwierają im letnie falę upałów niż śnieg na drogach.

    OdpowiedzUsuń