środa, 21 października 2020

Arktyka zamarza bardzo powoli - wstępne dane PIOMAS

Kolejne dni października przynoszą coraz to bardziej zatrważające dane dotyczące stanu czapy polarnej w Arktyce, oraz tempa przyrostu jej rozmiarów. Mapa obok (kliknij, aby powiększyć) przedstawia aktualny zasięg lodu morskiego. Mimo iż teraz właśnie przypada szczyt prędkości zamarzania powierzchni Oceanu Arktycznego, to obraz, jaki pokazuje nam mapa oraz poniższy wykres, odbiega od tego, co normalnie powinno mieć miejsce. Ogromna przestrzeń pozbawiona lodu w dalszym ciągu rozciąga się od Morza Barentsa przez Łaptiewów, kończąc na Czukockim. Jedynie na Morzu Beauforta zachodzą zmiany takie, jakie być powinny. 
 
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2020 roku względem wybranych lat oraz średniej 1981-2010. Wykres pokazuje zapis dziennych odczytów w 5-dniowej średniej. NSIDC
 
Rozgrywająca się od kilku tygodni sytuacja w Arktyce jest wynikiem tego, co działo się w minionym sezonie topnienia. To, w jaki sposób topiła się czapa polarna oraz to, ile ciepła zostało pochłonięte przez Ocean Arktyczny w czasie lata. 20 października według danych NSIDC zasięg lodu (5-dniowa średnia) wyniósł 5,29 mln km2 - to rekord w stosunku do 2019 roku, który przegonił rok 2012 17 października.  Aktualna różnica względem 2019 wynosi 0,28 mln
km2, z kolei względem 2012 to 0,94 mln km2. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku rzeczywistej powierzchni lodu. W tym wypadku na skutek spadku temperatur, póki co tempo przyrostu jest zbliżone do średniej. Jeśli chodzi o zasięg, to w dniach 1-20 października średnie tempo zamarzania wyniosło 52,3 tys. km2/dziennie - to 43% mniej od średniej 1981-2010. 
 
Odchylenia temperatur od średniej 1981-2010 w Arktyce dla 1-18 października 2020 roku. NOAA/ESRL
 
Październik tego roku jeśli nie okaże się rekordowo ciepły, to ma praktycznie 100% szans, by znaleźć się w pierwszej piątce. Jeśli chodzi o ten miesiąc, to dotychczas, jak możemy zauważyć na powyższej mapie, Ocean Arktyczny i prawie cały region Arktyczny jest pozbawiony nie tylko ujemnych anomalii temperaturowych, a także wartości będących normą średniej wieloletniej. Nad prawie całym Oceanem Arktycznym temperatury były od 4 do nawet 7oC wyższe od średniej. Odchylenia tzw. „stopniodni chłodu” (ang. Freezing degree days - FDD) cały czas podążają kursem sezonu 2016/17, który charakteryzował się ekstremalnie wysokimi temperaturami i bardzo powolnym przyrostem pokrywy lodowej. Taka sytuacja oznacza, że tempo zwiększania się ilości lodu (wyrażanej w
km3) jest mniejsze niż być powinno.


I tak też się dzieje. Spójrzmy na wstępne dane z modelu PIOMAS. Na tej tabeli przedstawiona jest dokładna rozpiska objętości lodu na 16 października. W różowych kolumnach przedstawione są różnice względem poprzednich lat i średnich dekadowych, także ich procentowe wartości. W połowie miesiąca ilość lodu morskiego była niemal taka sama jak w 2012 roku, kiedy we wrześniu padł historyczny rekord. Jeszcze pierwszego października różnica względem owego roku wynosiła 6,9%, teraz niecały procent. Można śmiało powiedzieć, że objętość lodu jest ex aequo pierwszą najmniejszą w historii pomiarów. Jak pokazuje wykres obok, tempo przyrostu objętości pokrywy lodowej tylko przez parę dni października było zbliżone do średniej z minionej dekady.

Być może sytuacja w listopadzie ulegnie zmianie na skutek spadku temperatur związanych z rosnącym wirem polarnym. Nie przewiduje do końca miesiąca rozłamu w prądzie strumieniowym i silnych adwekcji ciepła z południa tak, jak miało to miejsce kilka dni temu. Dlatego też sytuacja powinna ulec poprawie, ale trudno jest stwierdzić, czy stan pokrywy lodowej w marcu przyszłego roku wróci do poziomu z marca 2020.

Zobacz także:

8 komentarzy:

  1. Pewnej zimy będzie tak, że nim czapa polarna dotknie rosyjskiego brzegu to już będzie lato. A może to na biegunie czapy już nie będzie a lód w zimie będzie przy chłodnych syberyjskich brzegach? Pożegnanie z lodem czas zacząć...😑

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to głupie pytanie, ale czy przez to że lód zamarza powoli , więcej energii cieplnej wypromieniuje z atmosfery i jakieś skutki tego będzie można zauważyć w przyszłym sezonie topnienia czy zamarzania ? W sumie przez to lód pewnie będzie cieńszy , nie wiadomo już co lepsze a co gorsze. Są jakieś mapy pokazujące ilość energii która "uwalnia" się z oceanu arktycznego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się w zasadzie dzieje. Wody, które od kwietnia pochłaniały energię teraz ją "oddają", co skutecznie powstrzymuje je od zamarzania. Wkrótce jednak to się stanie, a lód będzie łatwy do pokonania przez anomalnie wysokie temperatury. Z drugiej strony ilość energii uwięziona pod powierzchnią czapy będzie niewielka, co "wypośrodkuje" przyszłoroczne topnienie.

      Usuń
    2. Co do oddawania ciepła z Oceanu Arktycznego, to trzeba wiedzieć jedno: w jakich to jest warunkach pogodowych, a dokładnie jakie jest zachmurzenie, wysokość i grubość chmur, zawartość pary wodnej i związane też z tym temperatury. No i CO2. Część ciepła zatrzymuje, które teoretycznie ma możliwość uciec w kosmos.

      Do tego jeśli chodzi o warunki pogodowe, to jaka jest sytuacja baryczna i układ jet-streamu, co wpływa na to, ile ciepła dostanie się w czasie zimy z południa.

      No i to rzecz jasna, ile ostatecznie będzie lodu w połowie marca. Ale to też nie jest takie oczywiste, bo w tym roku było całkiem sporo lodu, a sezon topnienia skończył się, wszyscy wiemy jak.

      Nie wiem czy są mapy, chyba nie, ale wiemy, że ilość energii cieplnej się zwiększa w światowym oceanie, rośnie też tzw wymuszanie radiacyjne związane z ilością gazów cieplarnianych głównie w postaci CO2. Wiemy, że obecna ilość CO2 spowoduje wzrost globalnej temperatury o ponad 2 stopnie względem średniej XX wieku. Czyli teraz jesteśmy już na etapie ratowanie się przed klimatem z paleogenu. Biorąc pod uwagę to, że nawet jeśli emisje będą spadać, to i tak dojdzie jeszcze gdzieś ze 30-40 ppm. może nawet więcej.

      Usuń
  3. Jeszcze nie ma co panikować.
    Można zacząć martwić się w listopadzie jeżeli się nic nie zmieni...

    OdpowiedzUsuń
  4. W Wierchojańsku na Syberii, jest już ponad 20 stopni mrozu, ale tam to nic dziwnego, o tej porze Roku.

    Co innego,w centralnych stanach USA, gdzie mają być ponoć, podobne mrozy, w przyszłym tygodniu.

    Może dzięki temu,przyspieszy zamarzanie, chociażby w Zatoce Hudsona.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez przesady z paleogenem. Do tego brakuje jeszcze 5 C. Raczej dobijamy dopiero do neogenu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy tym tempie wzrostu stężenia CO2 paleogen puka do drzwi. Nie ma chyba możliwości abyśmy nie osiągnęli 550 ppm. Cały czas postępuje deforestacja, hodowla bydła a także betonowanie każdego skrawka ziemi.

      Usuń