poniedziałek, 25 listopada 2013

Morze Wschodniosyberyjskie źródłem dużych ilości metanu

Znaczne ilości metanu uwalniane są co roku spod dna Morza Wschodniosyberyjskiego. Czasopismo „Nature Geoscience” donosi, że spod dna samego tylko Morza Wschodniosyberyjskiego do atmosfery rocznie dostaje się około 17 mln ton metanu. Do takich szacunków doszedł zespół badawczy prowadzony przez Natalię Shakovą z University of Alaska. Globalna emisja metanu jest oczywiście większa i wynosi około 500 mln ton.  Naukowcy badający dno Morza Wschodniosyberyjskiego doszli też do wniosku, że tzw. hydraty metanu są bliżej punktu odwilży, niż sama wieczna zmarzlina, która pokrywa tundrę w Kanadzie i na Syberii. 

Topniejący lód odsłania ciemną powierzchnię oceanu, przez co jego wody nagrzewają się. Ciepło w końcu dociera do dna oceanu i ogrzewa przydenne osady, co powoduje uwalnianie się zgromadzonego od dziesiątek milionów lat metanu. Źródło:  Igor Semiletov, University of Alaska Fairbanks, © Science/AAAS.

Szczególnie narażone są płytkie, szelfowe wody, których głębiny szybciej się nagrzewają, a ponadto metan ma krótszą drogę ucieczki. W głębszych wodach metan jest wychwytywany przez bakterie. Pamiętać trzeba, że gdy metan wydostaje się w mniejszych ilościach, to dużego problemu nie ma. Jednak jeśli emisje metanu wzrosną, to będzie on dostawiać się do atmosfery bez problemu także i z głębszych wód. Co więcej odpowiednio gruba pokrywa lodowa Arktyki stanowi swoistą tarczę zatrzymującą metan. Kiedy lód jest zbyt cienki, tak jak ma to miejsce teraz, metan przenika przez lód i dostaje się do atmosfery.

Schemat pokazujący źródła metanu i to, jak trafia on do wód a następnie do atmosfery, gdzie przyczynia się od dalszego ocieplania atmosfery. Źródło: NSF, Live Science.

Nie tylko samo bezpośrednie ocieplanie się atmosfery z powodu globalnego ocieplenia przyspiesza emisję metanu. Przyczyniają się do tego także silne sztormy, które mieszają wody morskie. W ten sposób ciepła woda może trafiać na większe głębokości i przyspieszać emisję metanu.  Ostatnie silne emisje metanu i destabilizacje przydennych osadów zwanych hydratami (klatraty) miały miejsce w trakcie PETM (Paleocene-Eocene Thermal Maximum), 56 mln lat temu. Od tamtego czasu w dnach oceanicznych nagromadziły się wyjątkowo obite złoża metanu, który jest co najmniej 20 razy silniejszym gazem cieplarnianym niż dwutlenek węgla. W samej Arktyce jest aż 1000 GtC (ekwiwalent węgla) metanu. Co więcej metan, choć jest krótko żyjącym gazem rozkłada się do poziomu dwutlenku węgla, który utrzymuje się w atmosferze przez dziesiątki, a nawet setki lat. Dalsza emisja metanu z Morza Wschodniosyberyjskiego może ocieplić klimat nawet o jeden stopień.

Jest jednak sporo jeszcze niejasności, dlatego Shakova i jej zespół potrzebują więcej badań, by określić jakie zmiany mogą zajść w wyniku dalszej emisji metanu i ile tego gazu może się do atmosfery dostać. Już teraz emisje metanu i zmiany jakie zachodzą w Arktyce są niepokojące. Tym bardziej, że w tym roku padnie kolejny rekord emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Obecnie w atmosferze jest 395 ppm CO2 co jest ilością porównywalną z czasami pliocenu, a nawet epok wcześniejszych. Dla przypomnienie 30 mln lat temu atmosfera miała w sobie 450-460 ppm CO2. Wtedy właśnie zaczęła zamarzać Antarktyda. Tak przynajmniej twierdzą paleoklimatolodzy. 


Na podstawie: LiveScience i "Świat na rozdrożu" rozdz. 12 End game 


Zobacz także: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz