niedziela, 5 stycznia 2020

Wir polarny i cyrkulacja strefowa w cieplejszym klimacie

Nad Arktyką cały czas utrzymuje się wir polarny, dzięki czemu panują tam niskie temperatury, miejscami spadające do -40oC. Ale w świecie cieplejszego klimatu nic nie ma za darmo. Kiedy dobrze dzieje się w Arktyce (przynajmniej teoretycznie), to gdzie indziej sytuacja wygląda inaczej. U nas praktycznie nie ma zimy, śnieg leży tylko w górach. Jeśli spadnie na niżej położonych terenach, to dwa dni później nie ma po nim śladu. Na zdjęciu satelitarnym obok (kliknij, aby powiększyć) widać Europę w tym Polskę na początku tego roku. 

Wir polarny kształtuje temperatury w Arktyce
 

Temperatury w Arktyce na wysokości 10 hPa odzwierciedlające ułożenie i stan stratosferycznego wiru polarnego w dniach 26 grudnia 2019 - 2 stycznia 2020 roku. Po prawej: prędkość wiatru w m/s na wysokości 10 hPa. NOAA/ESRL

Od kilkunastu tygodni w Arktyce utrzymuje się stabilny i dość silny wir polarny, który kształtuje warunki pogodowe w Arktyce i wokół niej. Dzięki temu, że się nie rozpadł, że w ogóle powstał w należytej formie (temperatura wiru -80oC, wiatr ponad 90 m/s) i utrzymuje się, to w Arktyce nie ma zawirowań w meandrach prądu strumieniowego. W Arktyce występuje silna komórka polarna, a co za tym idzie temperatury przy powierzchni Oceanu Arktycznego spadają do -30oC, a nawet -40oC. Na Grenlandii czy Wyspie Ellesmere'a jest jeszcze zimniej.  

Powierzchnia lodu morskiego w 2019/2020 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun 

Zaistniała sytuacja sprawia, że tempo zamarzania powierzchni arktycznych wód nie zwalnia, nie ma takich zastojów jak w ostatnich latach, szczególnie w roku 2016. Od połowy października lód morski zwiększa swoją powierzchnię/zasięg bez większych przeszkód. Aktualnie jego powierzchnia, jak pokazuje powyższy wykres, wynosi prawie 11,7 mln km2 i od 31 grudnia wzrosła o ponad 260 tys. km2. To przyzwoite tempo, które ma miejsce dzięki niskim temperaturom, jakie zapewnia wir polarny. Jedynie w przypadku Morza Czukockiego występował przez dłuższy czas problem z zamarzaniem. Mapa obok pokazuje odchylenia powierzchni lodu względem średniej 2007-2016.


 Odchylenia temperatur od średniej 1981-2010 na półkuli północnej (45-90oN) w dniach 26 grudnia 2019 - 2 stycznia 2020. NOAA/ESRL

Wir polarny sprawia, że ziemne polarne powietrze jest uwięzione w Arktyce. Z tego powodu ciepło nie może dostać się do Arktyki. Tylko co jakiś czas dochodzi do relatywnie krótkich adwekcji nad obszar Oceanu Arktycznego. 

Odchylenia temperatur od średniej 1979-2000 na półkuli północnej 5 stycznia 2019 roku. Niżej przedstawiona jest średnia temperatura dobowa. Climate Reanalyzer

Jako że wir polarny utrzymywał się przez cały listopad i grudzień w dobrym stanie, to ogólnie w Arktyce temperatury wciąż są dzięki temu niskie. Aktualnie nieco wzrosły, bo jak ilustruje to mapa obok, cyrkulacja atmosferyczna umożliwiła napływ ciepła znad pozbawionej śniegu Europy i słabo wychłodzonej zachodniej części Rosji. Odchylenia są i tak bardzo małe, sięgają najwyżej 2oC głównie dlatego, że występują lokalne adwekcje ciepła. Tak jest teraz nad Morzem Karskim, co podbija stawkę dość zimnego sumarycznie obszaru Oceanu Arktycznego. Zarówno pierwsza jak druga mapa odchyleń pokazuje, że Arktyka za sprawą wiru polarnego pozostaje stosunkowo chłodnym regionem Ziemi. I taka sytuacja utrzyma się przez kolejne dni, a nawet tygodnie. Tylko co jakiś czas ciepło będzie się przebijać, co spowoduje spowalnianie przyrostu lodu nad obszarem adwekcji. 

A jak ma się cyrkulacja strefowa do czasów sprzed 20 czy 30 lat? A no tak, że owszem kiedyś też były łagodne zimy. Tyle tylko, że cyrkulacja strefowa kiedyś oznaczała tę jedną różnicę, że odwilże były między lekkimi mrozami ze śniegiem, ale tak jak teraz mrozy między długimi odwilżami z brakiem śniegu - przesuwają się nam strefy klimatyczne, rosną temperatury oceanów, więc izotermy też przesuwają się na północ. Rozszerza się także komórka Hadleya - strefa gorącego powietrza gdzie prawie w ogóle nie pada deszcz.

Coś za coś
Powierzchnia pokrywy śnieżnej na półkuli północnej, w Ameryce Północnej i w Eurazji w 2019/2020 roku względem odchyleń standardowych okresu 1998/99-2011/12. Canadian Cryospheric Information Network

Taka sytuacja przysłuży się Arktyce, a przynajmniej powinna. Szybkie zamarzanie i śnieg izolujący czapę lodową przed zimnem nie wróży dobrze na następny sezon topnienia. My też nie mamy się z czego cieszyć. Na powyższych mapach widać, że rozkład temperatur nie daje wielkich możliwości dla obecnej pory roku. Rezultatem jest to, że śniegu w Europie i w USA jest niewiele. W przypadku Europy będącej pod wpływem ciepłego powietrza atlantyckiego, w ogóle trudno jest mówić o śniegu. Powyższego zestawienia wykresów tłumaczyć nie trzeba, a mapa obok ilustruje aktualne różnice w grubości pokrywy śnieżnej względem średniej z okresu 1998/99-2011/12. Śniegu jest ogólnie jak na lekarstwo, choć jego ilość, wyrażana w grubości jest niektórych miejscach duża, bo z powodu wzrostu ilości pary wodnej w atmosferze opady śniegu są zimą większe. 

Możemy nie lubić takich widoków, szczególnie gdy mamy samochód, a zima znów zaskoczyła drogowców, ale pokrywa śnieżna w naszej części świata jest konieczna.

Śnieg jest potrzebny. Z hydrologicznego punktu widzenia śnieg zimą musi być. W naszej strefie klimatycznej na ilość dostępnej wody wpływają silnie również opady śniegu - a te są coraz mniejsze. Śnieg jest ważnym elementem całego systemu, pełniącym inną funkcję, niż deszcz. Biały puch ma to do siebie, że topnieje powoli, dzięki czemu woda powoli wnika w glebę. Na wiosnę korzystamy więc z wody zmagazynowanej w glebie przez zimę. Z deszczem jest inaczej. 

Co więcej, śnieg jest ważny z uwagi na izolację traw, ozimin i gleby przed ewentualnym mrozem. Cyrkulacja strefowa wynikła z obecności silnego wiru polarnego nie oznacza, że od mrozu jesteśmy wolni. A nawet jeśli, to może przyjść wiosną, kiedy szczególnie z powodu ciepłej zimy wszystko zacznie kiełkować na dobre. 

Poza tym przyroda u nas jest dostosowana do cyklu - zima ze śniegiem - reszta okresu bez śniegu.  Śnieg i mróz nadają kształt całemu środowisku przyrodniczemu i warunkują jego istnienie. Jeżeli zabrakłoby białego puchu i dłuższych okresów zimna, świat wokół nas czekałyby fundamentalne i często bardzo niekorzystne zmiany. I to chyba się już zaczyna dziać. Gatunkiem wymagającym corocznego „przemrożenia” jest świerk pospolity. Brak normalnej zimy oznacza wymieranie świerka, a bez ochronnego lasu w górach, wiatry i deszcze błyskawicznie zlikwidowałyby cienką, z trudem wytworzoną warstwę gleby. Świerk nie zostałby więc zastąpiony przez „wspinające” się z dołu wraz z ociepleniem, inne gatunki drzew. Góry wylesiałyby się, stałyby się nagie. Tym samym przestałyby pełnić rolę rezerwuaru, zasilającego ziemię wodą pochodzącą ze śniegu. Bezleśne zbocza nie chroniłyby też przed powodziami.

Bajkowo więc to nie wygląda.

Zobacz także:

10 komentarzy:

  1. Słusznie Hubert, zimą musi być że względu na przyrodę, inaczej nasze góry będą wyglądały jak w Grecji. Świerk strasznie cierpi i ginie. Robactwo lęgnie się jak oszalałe.
    Na szczęście trochę śniegu spadło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do tych częstych odwilży .Np.w czesci Polski W od kilku lat nie ma czegos takiego jak odwilż.Po prostu,nie ma sniegu ,nie ma mrozów to i nie ma odwilży.W tym roku jest podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście dzieki za stwierdzenie w artykule że śnieg jest potrzebny i odgrywa bardzo dużą (jednoznacznie pozytywną)rolę.A już zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z długimi okresami wiosenno-letnich suszy.

      Usuń
    2. Mieszkam we Wrocławiu 6 lat i przez te 6 zim, śniegu było może 10 dni. A pochodzę z Mazowsza i pamiętam z 20 lat wstecz to śniegu mniej więcej ale zawsze coś było. A teraz to człowiek się cieszy jak zobaczy chociaż z 2 cm śniegu który nie stopi się tego samego dnia

      Usuń
    3. Z pewnością doswiadczymy jeszcze w naszym kraju ostrzejszych zim lecz widać już jak rzadkie to będą zjawiska. Zanik zim u nas jest przez coraz aktywniejszy Atlantyk szybszy niż można by przypuszczać jeszcze przed rokiem 2013. Przecież lata 2009 - 2013 to seria naprawdę przyzwoitych zim w naszym kraju kiedy złudnie mogłoby się wydawać że ich zanik wcale może nie będzie taki natychmiastowy , a wielu denialistom dawało okazję do podniecania sie o "kłamstwie klimatycznym ". Nie szukać daleko nasz obecny Pan Prezydent pamiętam że złościl się patrząc za okno i widząc śnieg że niektórzy mówią o zmianach klimatu...
      U mnie do roku tak 2012 nawet jeszcze była woda w pobliskim rowie melioracyjnym na którym miałem zbudowana tame i swego czasu nawet miałem tam wpuszczone ryby. Od 2013 do roku 2016 nie było tam wody wogole. Teraz tylko po bardzo deszczowych okresach czssowo się pojawia. Dawniej nawet przy falach upałów całkowicie nie znikała...

      Usuń
    4. A co do wody to u nas 2 lata temu na działkach jeszcze był staw a w nim ryby.Od ubiegłego lata ,dokładnie od sierpnia po stawie prawie śladu ,ryb też nie ma i nawet zimą woda się pojawiła tylko na dnie .To także efekt suchych lat i bezśnieżnych zim.

      Usuń
    5. Można założyć, że stabilny i mocny wir polarny oznacza dla nas brak zimy. Oczywiście istnieje możliwość utworzenia się ośrodka wysokiego ciśnienia nad Rosją i otwarcia syberyjskiej lodówki ale przy tak ciepłym Atlantyku szanse silnych mrozów szczególnie w Polsce zachodniej są nikłe.
      Na razie zima tylko w górach i to nawet bardzo przyjemna.

      Usuń
    6. Ano właśnie gdzie jest silny wyż ruski który mógłby nas znrozić ,?Otóż od kilku lat go nie ma.

      Usuń
  3. Zawsze będzie coś za coś, nie można mieć wszystkiego. Albo zima w Arktyce albo u nas. W cieplejszym świecie z 412 ppm CO2 nie da się już żeby Arktyka była zimna i jednocześnie żeby na wszystkich kontynentach północnej półkuli panowała regularna zima ze śniegiem po pas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest smutne. Pewnie, że można żyć w świecie bez śniegu ale co to za życie.

      Usuń