Utrzymująca się od listopada dość stabilna komórka polarnego powietrza przyniosła efekt co do objętości lodu morskiego. Jego ilość wzrosła, tak samo jak i grubość.
Objętość lodu w Arktyce w 2020 roku względem wartości z ostatnich lat i średniej 1979-2018. PIOMAS
Zamarzanie w czasie obecności wiru polarnego, który utrzymuje nad Arktyką mroźne powietrze, przebiegało w styczniu dobrze. Jak pokazuje powyższy wykres, objętość ta w styczniu 2020 nie była rekordowo mała - 31 stycznia czapa polarna zawierała w sobie 18 283 km3 lodu - to piąta najmniejsza w historii pomiarów ilość. Animacja obok (kliknij, aby powiększyć) pokazuje, że wzrost grubości lodu w styczniu nastąpił, co oznacza wzrost jego ilości. Tyle tylko, że wzrost ten nie był na tyle szybki, aby czapa polarna wróciła do stanu, chociażby pierwszej dekady tego wieku.
Grubość arktycznego lodu morskiego dla 31 stycznia w latach 2007-2020.
Choć woda pod lodem nie straciła ciepła z powodu szybkiego zamarzania jesienią, permanentnie utrzymujące się od wielu tygodni niskie temperatury doprowadziły w końcu do reakcji czapy lodowej. Przez cały listopad, grudzień i styczeń prawie w ogóle nie było dużych adwekcji ciepła nad Ocean Arktyczny. Ale to tylko jeden sezon. Na powyższym zestawieniu map możemy zauważyć, że grubość lodu wygląda gorzej niż w latach 2007-2010, czy nawet roku 2016.
Na tej
tabeli przedstawiona jest dokładna rozpiska objętości lodu na 31 stycznia. W różowych kolumnach przedstawione są różnice względem
poprzednich lat i średnich dekadowych, także ich procentowe wartości. Wir polarny niewątpliwie pomógł w poprawie sytuacji, co ilustruje wykres obok, pokazujący tempo zwiększania się objętości lodu. Problem w tym, że stan lodu morskiego poprawił się jedynie na tle ostatnich lat. Różnica względem rekordowego 2017 roku jest imponująca - 2123 km3, czyli aż 13,1%. Dużo, a inne lata? W 2013 roku, po spektakularnych, rekordowych roztopach to już tylko 3,1%.
Grubość lodu morskiego w styczniu 2020 roku i jej odchylenia w stosunku do średniej 1981-2010. PIOMAS/Zachary Labe
Wniosek jest więc taki: żeby Arktyka wróciła do stanu z XX wieku, taka pogoda jak w tym sezonie zamarzania musiałaby się stać normą przez co najmniej kilka następnych lat. Tak się jednak nie stanie.
Grubość arktycznego lodu morskiego w 2020 roku w stosunku do okresu 2006-2019 i średnich wartości z lat 80. i 90. XX wieku. PIOMAS
Nadchodzący sezon roztopów może okazać się równie agresywny co poprzedni, być nawet gorszy, bo w końcu taki przyjdzie. A przy kolejnym sezonie zamarzania warunki atmosferyczne mogą już takie jak w obecnym nie być. Jak pokazuje wykres, grubość lodu rosła dosyć szybko, w ciągu miesiąca wzrosła o 18,6 cm, a to więcej niż w ciągu ostatnich 5 lat. Mapa obok przedstawia różnice w grubości pokrywy lodowej w styczniu 2020 względem okresu 2011-2018.
Średnia w styczniu ilość lodu morskiego wyniosła 16,4 tys. km3, to 1,8 tys. km3 więcej niż w rekordowym 2017 roku. To dużo, ale to też aż 47% mniej niż w roku 1979 i 32% mniej niż wynosi średnia z okresu 1979-2019.
Wir polarny w troposferze utrzyma się prawdopodobnie przez cały luty, ponieważ w styczniu nie doszło do wyraźnego osłabienia wiru stratosferycznego. Należy się więc spodziewać, że stan pokrywy lodowej ulegnie poprawie. Być może na koniec lutego objętość lodu spadnie na szóste lub siódme miejsce.
Zobacz także:
Wir polarny w troposferze utrzyma się prawdopodobnie przez cały luty, ponieważ w styczniu nie doszło do wyraźnego osłabienia wiru stratosferycznego. Należy się więc spodziewać, że stan pokrywy lodowej ulegnie poprawie. Być może na koniec lutego objętość lodu spadnie na szóste lub siódme miejsce.
Zobacz także:
- PIOMAS (grudzień 2019) - arktyczna zima nie daje satysfakcjonującej poprawy, środa, 8 stycznia 2020 Po silnych roztopach z 2019 roku nastała noc polarna, która przynosi pewną poprawę sytuacji. Ilość lodu morskiego w stosunku do ostatnich lat nieco się zwiększyła. Są to jednak niewielkie zmiany, biorąc pod uwagę warunki pogodowe.
- PIOMAS (listopad 2019) - wir polarny poprawił nieznacznie sytuację, piątek, 6 grudnia 2019
I prosze czytających aby zwrócić uwage na wniosek :aby cokolwiek wróciło do normy taka sytuacja musiałaby w Arktyce trwać co najmniej kilka sezonów.Podkreślam to celowo na wypadek gdyby komuś przyszło do głowy pisać że Arktyka wróciła do normy.
OdpowiedzUsuńArktyka "wracająca do normy" nic nie znaczy, bo rezta świata się ociepla. Jak będzie mocne NAO to w jeden sezon roztopi prawie cały lód. Arktyka to kilka % powierzchni ziemi z wyjątkowo mocnym ujemnym bilansem energetycznym i lód nic tam nie znaczy.
UsuńNiektórzy to twierdzić będą, że idzie epoka lodowa ;-)
UsuńA taka mała ciekawostka a propos ocieplającego się świata.W tym miesiącu na Majorce już pękło 30 stopni .Upał.Ten rok będzie koszmarny pod tym względem w Europie a także u nas.
UsuńBoję się jaka będzie wiosna z opadami. Obawiam się suszy i zagrożenia pożarowego w lasach.
UsuńOd półtora roku słowo "u nas" ma dla mnie inne znaczenie. U mnie jest piękna zima. 500 m.n.p.m. i wyżej robi różnicę. Jeśli będzie gorzej to kolejny przystanek w górach Norwegii ;-)
UsuńZgadza się Eocen pisząc u nas mam świadomość że nie wszędzie będzie jednakowo .Tak czy tak zmiany dotykają wszystkie regiony także masywy górskie .
UsuńWszystkie regiony, oprócz Antarktydy (mam na myśli kontynent). Tam się nic a nic nie ociepla.
Usuń1. Sytuacja w Arktyce nie wróciła do normy, tylko wraca. Ale to normalne po tym jak ze Słońca zmniejszyła się ilość ciepła docierającego do Ziemi. 2. Opady w grudniu, styczniu i 1 tygodniu lutego są dużo powyżej normy i w przeciwieństwie do typowej zimy prawie wszystkie opady wsiąkają w glebę a nie spływają dynamicznie podczas roztopów. W moim regionie na pięknej Ziemi Świętokrzyskiej ziemia jest jak gąbka nasiąknięta. 3. NAO zależy bardzo od Słońca (przesłałem tu na stronie wykres tej ścisłej zależności), a zatem z uwagi na głębokie minimum teraz będzie przez kilka lat mocno min ujemne NAO.
UsuńDopiero co było opisywane jak wygląda magazynowanie i oddawanie wody przez pokrywę śnieżną, jaki ma wpływ wiosenna wegetacji itd.... i co?
UsuńNo i to, że wegetacja, która ruszy za ok 2-3 tygodnie będzie miała pod dostatkiem wody jak w przypadku idealnych roztopów idealnej zimy...
UsuńAkurat wody powinno być więcej.W tej sytuacji najlepiej jak na początku kwietnia 2018 z wielkimi kałużami.
UsuńOj Albert, Albert...
UsuńPomińmy może twoje dywagacje na temat suszy natomiast z chęcią przyjrzę się jak będzie wyglądało NAO w najbliższych latach i czy potwierdzi się to o czym piszesz.
Sądząc po zeszłorocznych obserwacjach to w mojej lokalizacji średnia roczna temperatura w 2019 powinna być o stopień niższa niż w Kłodzku. Jest to temperatura średnia dla Wrocławia sprzed kilkudziesięciu lat. Nie ma się zatem co dziwić, że w niskich górach śnieg zaczyna być taką atrakcją jak dla mieszkańca Wrocławia w latach 70-tych ubiegłego wieku.
@Albert - podziwiam Cię, że wierzysz w to co piszesz :) Cała planeta z roku na rok zbiera, a ocean akumuluje olbrzymią energię rok rocznie, a Ty wierzysz w ochłodzenie xD
Usuńhttps://link.springer.com/content/pdf/10.1007/s00376-020-9283-7.pdf - nawet Hubert zaczął analizować oceany, a nie tylko swoją Arktykę i powoluje się na ten artykuł ;)
Bart, załóż bloga o temperaturach oceanów.
UsuńPrzy tym tempie przyrostu CO2 oceany mogą pozostać chłodne a atmosfera będzie rodem z piekła ;-)
Oczywiście oby tak się nie stało i iby cyrkulacja oceaniczna zdołała wytransferować ciepło (jego jak najwięcej) w głębiny.
@New Eocen - jest na odwrót. Dzięki jeszcze zimnym oceanom jest relatywnie normalnie na kontynentach, a Arktyka jeszcze istnieje.
UsuńTak, ale jak długo to potrwa?
UsuńPoza tym Bart już u nas nie jest normalnie a co dopiero będzie? Pewnie, że bez zimnych oceanów byłoby już dawno po Arktyce ale przy tym tempie przyrostu CO2 będzie po niej już niebawem pomimo zimnych oceanów.
Usuń@New Eocen. Jak ogrzeją się oceany będzie cieplej na kontynentach, ale też dużo bardziej wilgotnieje. Arktyka znika, a Grenlandia i Antarktyda zaczynają się dużo mocniej topić. Pustynie zaczynają pokrywać się roślinnością, a roślinność w naszych szerokościach przesuwa się na północ. Brak zimy w PL. Łatwo to sobie wyobrazić.
UsuńDość utopijna wizja. Póki co jest obserwowane że w głębi kontynentów następuje zmniejszenie ilości opadów w okresie letnim. Zmienia się też ich charakter. Więcej deszczy nawalnych, mniej ciągłych. Wiemy jakie są konsekwencje. Obszary wilgotne stają się jeszcze bardziej wilgotne A suche jeszcze bardziej suche...
UsuńTylko czy odpowiada za to samo zwiększanie się średniej temperatury czy jest to jak to jest podejrzewane nasza wina z powodu zwiększonej ilości jąder kondensacji w atmosferze z naszej działalności przez co chmury szybciej dochodzą do stanu kiedy nastepuje opad oraz wylesianie i wysuszanie obszarów co powoduje utrudnienia w transporcie wilgoci w głąb lądu...?
Czy wzrost temperatury oceanów niweluje te zjawiska i zwiększy się ilosccwody w atmosferze ale w miarę równomiernie? Czy pogłębia się różnice?
@Marcin Bory Tucholskie - "Dość utopijna wizja" ale rozumiem, że nie chodzi Ci o Arktykę, która zniknie, Grenlandię i Antarktydę, które zaczną znacząco się topić, czy roślinność migrującą za dawnymi strafami ?
UsuńTylko rozumiem chodzi Ci o wilgotność, która z całą pewnością wzrośnie, bo będzie większe parowanie cieplejszych oceanów i wyższa temperatura, która utrzyma więcej tej wody. Pustynie patrząc historycznie na tym właśnie najwięcej zyskiwały. Oczywiście nie napisałem, że w Polsce będzie wilgotniej, bo tego nie wiem, natomiast globalnie z całą pewnością ilość opadów wzrośnie.
Po Twoim poprzednim wpisie Bart tak zrozumiałem że przyszłość rysuje się jako wilgotniejsza z bujną roślinnością... a teraz już wszystko doprecyzowaleś ;)
UsuńCiekawe jak z opadami ostatecznie w Polsce sytuacja będzie wyglądała...
Tymczasem na Antarktydzie rekordowa temperatura wszechczasów prawie 19*C https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/newsamp-rekordowa-temperatura-na-antarktydzie-przekroczyla-18-stopni,nId,4313792
OdpowiedzUsuń