poniedziałek, 6 kwietnia 2020

PIOMAS (marzec 2020) - lodowa zima dała niewielką poprawę

Zima w Arktyce za sprawą stabilnego wiru polarnego była dość zimna jak na owe czasy, dzięki czemu czapa polarna mogła przyrastać bez znaczących przeszkód, ale zmiany te niewiele pomogły. Ilość lodu morskiego w ostatnich dniach marca była niemal identyczna jak w 2012 roku, czyli w sezonie, w którym miały miejsce rekordowe roztopy. 

Objętość lodu w Arktyce w 2020 roku względem wartości z ostatnich lat i średniej 1979-2001. PIOMAS

31 marca objętość arktycznego lodu morskiego według danych z modelu PIOMAS wyniosła 22 693 km- to siódma najmniejsza w historii pomiarów wartość. Nastąpiła więc poprawa względem lutego, ale bardzo niewielka. Tempo przyrostu zaczęło zwalniać w drugiej połowie marca. Na animacji obok (kliknij, aby powiększyć) jeśli się dobrze przypatrzeć, to widać, że w trzeciej dekadzie miesiąca ekspansja grubego lodu mocno wyhamowała. Przyczyną była zmiana wzorców pogodowych, a mianowicie pojawienie się dipola arktycznego. Te zmiany w pogodzie nie wywarły dużego wpływu na czapę polarną w marcu ze względu na to, że nie pojawiły się na początku miesiąca, dipol nie występował więc długo. Widać na wykresie, że przebieg krzywej jest w miarę zbliżony do średniej wieloletniej dla tego okresu. Po tak silnym wirze polarnym należałoby się spodziewać nieco innej krzywej.  

Grubość arktycznego lodu morskiego dla 31 marca w latach 2007-2020. 

Owszem, nastąpiła poprawa względem ostatnich lat, ale pamiętajmy, że wtedy jak chociażby w 2017 roku panowały drastyczne warunki pogodowe w okresie półrocza zimowego. Miniona noc polarna była zupełnym przeciwieństwem tego, co miało miejsce w latach 2016-2019. 


Na tej tabeli przedstawiona jest dokładna rozpiska objętości lodu na 31 marca. W różowych kolumnach przedstawione są różnice względem poprzednich lat i średnich dekadowych, także ich procentowe wartości. Przedstawiona rozpiska danych z Polar Science Center pokazuje, że poprawa stanu lodu morskiego jest niewielka. W stosunku do lutego generalnie poprawy nie widać Przykładowo różnica względem 2016 roku wrosła jedynie o 146 km3, co na tle ponad 20 tys. km3 to tyle co nic. Podobnie jest w przypadku roku 2017. Wykres obok pokazuje tempo przyrostu objętości lodu morskiego w marcu 2020 roku w zestawieniu ze średnią z poprzedniej dekady. 

 Grubość lodu morskiego w marcu 2020 roku i jej odchylenia w stosunku do średniej 1981-2010. PIOMAS/Zachary Labe

Zmiany w stosunku do średniej wieloletniej widoczne są głównie po stronie Oceanu Atlantyckiego. Kiedy spojrzy się na okres odniesienia do ostatnich lat, to przyrosty grubości lodu bardzo wyraźne są na Morzu Barentsa, wokół Svalbardu, a także wzdłuż północnych brzegów Grenlandii. Są to obszary wysokiego ryzyka utraty lodu w okresie czerwiec-sierpień. Zatem jeśli weźmie się pod uwagę sprzyjające warunki pogodowe, to w sumie można mówić o tym, jakby tego dodatkowego lodu nie było.


Grubość arktycznego lodu morskiego w 2020 roku w stosunku do okresu 2006-2019 i średnich wartości z lat 80. i 90. XX wieku. PIOMAS

Jeśli latem warunki dla topnienia okazałyby się korzystne, tak jak w 2007 czy 2012 roku, to dodatkowy lód Morza Barentsa i Grenlandzkiego i części Basenu Arktycznego należy spisać na straty. Ile? Biorąc rok 2018, nie rok 2017 kiedy miał miejsce rekord objętości dla marca, to będzie to jakieś 800 km3 (być może więcej, w zależności jaki procent Basenu Arktycznego mamy wziąć pod uwagę). A to w główniej mierze dzięki pokrywie lodowej Morza Barentsa, Grenlandzkiego i sporej części Basenu Arktycznego (zmiany w dużym stopniu dzięki wirowi polarnemu) uśredniona grubość czapy lodowej rosła bez problemu, co pokazuje powyższy wykres. 

Mamy więc te 800 km3 lodu, który de facto nie istnieje, bo zniknie może nawet jeszcze w czerwcu w sytuacji powtórki topnienia z 2007 lub 2012 roku. I zatem obecna ilość lodu jest więc drugą najmniejszą w historii pomiarów. Zostawiamy rok 2017, ponieważ należy wziąć pod uwagę, że po stronie atlantyckiej topnienie będzie powolne, bo wody będą tam zimne przez cały rok 2020, bo może warunki letnie nie będą zbyt agresywne. Tak więc obecny stan czapy polarnej jest zły, bo dodatkowy lód prawie w całości znajduje się w strefie strat związanych z dodatnim dipolem arktycznym. W takiej sytuacji rekordowe topnienie jest możliwe i zimna zima z wirem polarnym niczego tu nie zmieniają.


Zobacz także:


2 komentarze:

  1. Każdy kolejny rok udowadnia że nie jest łatwo przebić rok 2012, może nam sie to wydaje proste, ale w rzeczywistości jest inaczej, jakby powtórzył się w tym roku 2012 to lód znikł by w całości albo zostało by tyle co nic, tak agresywne warunki do topnienia trafiają się bardzo rzadko, nawet w 2007 nie ma startu, 2016 i 2019 r były dość agresywne ale to daleko do 2012 r

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale już widać że sezon topnienia będzie podobny do tych z 2016 i 2019 r czyli ostre wejście na wiosne, potem spokojny Czerwiec, lipiec znów postraszy a Sierpień spokojnie hamowanie topnienia

      Usuń