wtorek, 9 października 2018

Wrzesień 2018 - zasięg lodu szóstym najmniejszym w historii pomiarów

Po rekordowo niskich wartościach zasięgu arktycznego lodu morskiego w styczniu i lutym, letnie topnienie zakończyło się na równi z 2008 rokiem. Wrześniowe minimum, które padło według danych NSIDC dwukrotnie, było szóstym najmniejszym w historii pomiarów.

Średni zasięg arktycznej pokrywy lodowej we wrześniu 2018 roku. Fioletowa linia pokazuje średni zasięg lodu dla okresu 1981-2010 dla września. Sea Ice Index - NSIDC

Średni zasięg lodu morskiego we wrześniu wyniósł 4,71 mln km2, niemal tyle samo co w 2008 roku. To 1,7 mln km2 mniej niż wynosi średnia 1981-2010, a jednocześnie 1,14 mln km2 więcej niż w 2012 roku. Wrześniowe minimum padło dwukrotnie 19 a potem jeszcze 23 września, przez co sezon zamarzania rozpoczęł się dość późno. Mapa obok pokazuje anomalie koncentracji lodu morskiego dla września 2018 roku.

We wrześniu czapa polarna topiła się głównie na Morzu Wschodniosyberyjskim, gdzie zanikał fragment lodu, oraz w Basenie Arktycznym od strony Morza Łaptiewów i Czukockiego. Było to związanie z układami barycznymi, które sprowadzały ciepłe masy powietrza, dodatkowo ingerując przy pomocy wiatru. Z kolei czynnikiem spowalniającym kurczenie się całości czapy polarnej była wschodnia część Morza Beauforta, obszar Basenu Arktycznego od strony Morza Karskiego i Barentsa. W tym roku szybko otworzyło się Przejście Północno-Wschodnie, podczas gdy Zachodnie pozostało zamarznięte. Nie roztopił się całkowicie lód m.in w Cieśninie Bellota. 


Powyższa tabela przedstawia wartości wrześniowego minimum od najmniejszego (2012) do największego (2009), oraz daty osiągnięcia wartości minimalnej.  

 Zmiany zasięgu arktycznego lodu morskiego w 2018 roku w stosunku do ostatnich lat i średniej 1981-2010.

Topnienie do 19 września zachodziło dość szybko. Dzienne spadki wynosiły 14,4 tys. km2 szybciej niż wynosi średnia wieloletnia. Po tym jak pokrywa lodowa Oceanu Arktycznego skurczyła się do 4,59 mln km2, lód rozszerzał swój zasięg w Archipelagu Kanadyjskim, Morzu Grenlandzkim, oraz Beauforta. Spadki notowane były w Basenie Arktycznym od strony Morza Karskiego i Ziemi Franciszka Józefa.

Odchylenia temperatur od średniej 1981-2010 dla września 2018 roku. Wartość anomalii na poziomie ciśnienia 925 hPa (750 m.n.p.m). NOAA/ESRL

We wrześniu w Arktyce było bardzo ciepło, co ilustruje powyższa mapa. Duża kopuła ciepła była rozlokowana  nad pacyficzną częścią Oceanu Arktycznego, gdzie najwyższe temperatury panowały nad Morzem Czukockim i Beauforta. Wartości sięgały 5 do nawet 8oC powyżej średniej. Skala anomalii zaczęła się zwiększać w drugiej połowie września, a czynnikiem potęgującym był bardzo słaby początek zamarzania. Nad Ocean Arktyczny we wrześniu napływały  ciepłe masy powietrza. Dużą rolę odegrało wysokie ciśnienie nad Morzem Czukockim i Beauforta.   


Średnie tempo spadku zasięgu lodu morskiego dla września w latach 1979-2018.

Z powodu słabego sezonu topnienia średni zasięg lodu we wrześniu znalazł się nieco powyżej średniej liniowego trendu spadkowego. Uwzględniając zmiany z września, czapa polarna Arktyki kurczy się w tempie 82,3 tys. km2 rocznie, czyli 12,8% na dekadę. Od 1979 roku obszar lodu morskiego skurczył się o 50%. 


Ranking rekordów temperatur miesięcznych dla poszczególnych lat w Arktyce. Wartości pokazują pozycję danego miesiąca na tle pozostałych. Jak widać, ostatnie 10 lat to przewaga bardzo ciepłych miesięcy, gdzie miesiące z lat 80. i 90. XX wieku są wypychane na ostatnie pozycje. Z. Labe, University of California, Irvine 

Niezwykle ciepłe dni w trakcie sezonu zamarzania 2017/18 sprawiły, że czapa polarna miała rekordowo małe rozmiary. Ale zasięg lodu we wrześniu nie był już rekordowy. Przyczyną był bardzo zimny lipiec, ale to nie tylko temperatury odegrały rolę. W okresie letnim nie notowano eksportu lodu przez Cieśninę Frama. Nie było odpowiednich wiatrów, generujących dryf, który sprzyjałby redukcji lodu. I choć sierpień był niezwykle ciepły, to wciąż nie było odpowiednich warunków, szczególnie barycznych, które przyspieszałyby redukcję lodu. Nie pojawiły się też stawy topnienia w ilości dającej odpowiednie nakręcenie roztopów w lipcu, a potem w sierpniu.


Zasięg występowania lodu sezonowego i wieloletniego w trakcie wrześniowego minimum 2018 roku. 


Jak pokazuje powyższa mapa i wykres obok, stan lodu morskiego wciąż pozostaje zły. Udział wieloletniego lodu jest znacznie mniejszy niż chociażby na początku tego wieku, nie mówiąc już o ubiegłym. Lód który miał co najmniej 4 lata skurczył się z blisko 1,5 mln km2 do zaledwie 94 tys. km2 w tym roku. Został jedynie wąski pasek tego lodu, który może łatwo zniknąć w czasie występowania dipola arktycznego z eksportem lodu przez Cieśninę Frama.


Na podstawie National Snow and Ice Data Center: September extent ties for sixth lowest


Zobacz także:



27 komentarzy:

  1. "Od 1979 roku obszar lodu morskiego skurczył się o 50%." Jak to sie ma do danych ?
    W 1979 bylo okolo 7 mln km2, a w 2018 lekko ponizej 5 mln km2. Ja tu widze spadek o okolo 30%, a nie 50%.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bart obszar i objętość lodu to dwie rozdzielne kwestie.

      Usuń
    2. Na pewno Asiu. Niestety objętości nie mierzy się w km2.

      Usuń
    3. 3,9 dekady (39 lat), czyli 1979 roku, razy 12,8% (spadek w ciągu dekady) = 49,92%.

      Usuń
    4. No i bierzemy pod uwagę niebieską krzywą (trend), a nie czarną, czyli roczne fluktuacje. Mówi się od 1979 roku, czyli od początku pomiarów, nie bezpośrednio od 1979 roku, tyle uśredniając dekadowy spadek, którego pomiar zaczął się w 1979 roku.

      Usuń
    5. Hubert. Pała z matmy. Nawet gdy bierzesz pod uwagę niebieska linię co jest błędem (nie wylicza się wartości z estymat linearnych), to się mylisz. To 12,8% też jest błędnie policzone

      Usuń
    6. Pała nie pała cóż z tego gdy zamarzanie (patrząc na zasięg) idzie tak nędznie (co do tempa) jak w roku 2016. Coś czuję, że bardzo szybko wyjdziemy na nowy rekord.

      Usuń
  2. Barcie, spójrz proszę na oryginał, na stronie NSIDC. Tam jest napisane, że liczy się podług średniej 1981-2010(6,41 mln km2).A więc 82,3(tys km2,rocznie)x39(lat) ÷6410(średnia, w tys km2)÷3,9(dekady)=0,128 tj. 12,8% na dekadę.
    Chociaż myślę, że to dziwne liczenie, które to, zaciemnia obraz rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy liczy tak jak mu się podoba, by pokazać trend, który mu odpowiada. Realne dane z całego okresu pokazują 8% redukcji zasięgu na dekadę. Zasięg moim zdaniem nie pokazuje dynamiki realnych zmian. Dużo lepszy byłby współczynnik minimalnej powierzchni lodu zimą, lub jak ktoś się uprze maksymalny latem. Czym mniejszą powierzchnia lodu tym bardziej zbliżamy się do bieguna, gdzie dodatkowa redukcja lodu będzie coraz trudniejsza.

      Usuń
    2. A najlepszy jest współczynnik objętości. Tylko on tak naprawdę świadczy o zmianach zachodzących w Arktyce.

      Usuń
    3. Myślę, że przełomowe powinno być, odłączenie lodu, od północnej Grenlandii. Jeśli udało się tutaj, w każdym innym miejscu, też powinno się powieść, a gdy lód nie będzie nigdzie, zaczepiony do lądu-będzie tak na dobrą sprawę, pływającą krą-którą wiatry z łatwością zepchną, na niższe szerokości geograficzne, by roztopić, bądź też rozkruszą go, sztormy.
      Tak to sobie wyobrażam. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Słusznie Arku, na pewno lód bez punktów zaczepienia będzie się kręcił jak... coś tam w przeręblu.

      Usuń
  3. Arku chyba nie rozumiesz czym jest Arktyczny biom, to nie pak na morzu Rossa,nie jest to zwarta struktura to żywy i dynamiczny organizm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście Asiu lód w Arktyce, już i tak jest dynamiczny. Dynamika jego powinna chyba jednak, jeszcze rosnąć, gdy będzie go coraz mniej, i kto wie, czy nie okaże się w końcu, ważniejsza od temperatur, które teoretycznie powinny być coraz to niższe, w miarę zbliżania do bieguna, utrudniając dodatkową,redukcję lodu?

      Usuń
  4. Myślę, że podejście do lodu w Arktyce oddzielnie, nie patrząc na obraz całego globu jest trochę mylące. To co dzieje się w Arktyce jest efektem zmian zachodzących na całej ziemi. Zapewne wszyscy doskonale to wiedzą. Ale jest tu podejście takie, że lodu powinno być jak najwięcej. Nie do końca jest to prawda. Jeżeli byśmy odizolowali to środowisko od pozostałej części naszego globu to zapewne zmiany zlodowacenia nie byłyby tak duże, ale zgromadzona energia w innych rejonach świata by się strasznie tam gromadziła. Lód topiąc się pochłania duże ilości energii, dzięki temu zmiany klimatu mogą być troche rekompensowane przez ten bufor jaki powstał przez setki, a być może tysiące lat. Zmiany tutaj są emocjonujące, ale nie porusza się tutaj tego co najważniejsze - zmian w globalnym bilansie energetycznym.
    Wydaje mi się że byłoby nawet lepiej gdyby ten lód po zamarźnięciu dryfował na południe i tam się rozpuszczał. Wtedy ogromne ilości mogłyby promieniować w przestrzeń kosmiczną na biegunie. A energia z południa byłaby zużywana na topienie się lodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten tok rozumowania, skądinąd ok, tylko utwierdzać może w przekonaniu, że gdy pewnego razu zabraknie lodu do topienia i pochłaniania gigantycznych ilości energii to nastąpi skokowy wzrost temperatury. Niestety a może na szczęście samo topnienie czy zamarzanie lodu to niewielka część pochłanianej czy energii. większość zgromadzona jest w czarnej toni oceanów. Tak naprawdę to, że lód się topi to głównie zasługa Golfsztromu.

      Usuń
    2. Hej Wiktor - dokładnie to starałem się wytłumaczyć tu ludziom na blogu. Masz w 100% racje. Pokazywałem tu nawet dane zebrane przez NASA, że roztopienie lodu w Arktyce nie przyspieszy roztopu na ziemi - nawet bilans energetyczny lekko się zmniejszy.
      Swoja droga lód w Arktyce jest w stanie przyjąć bardzo małą część energii - prawie można to pominąć w bilansie.

      "W latach 1955-1998 na topienie lodu morskiego w Arktyce poszło 0,007 * 10^22 J, a na ogrzanie oceanu światowego w tym czasie 14,5 * 10^22 J. Oczywiście Ocean Arktyczny to mała część tej energii. Zwykle w artykułach o zawartości cieplnej oceanów niestety nie wyróżnia się tego akwenu (za mało danych). Jednak jeśli mają rację szacunki, ze strumień ciepła płynący oceanem do Arktyki to około 6 TW to przez te lata nagromadziło by się coś rzędu 0,6 * 10^22 J. Możliwe że to zawyżone bo dane o strumienia z ostatnich lat. Atmosferą napływa podobna lub nieco mniejsza ilość dodatkowego ciepła w wyniku globalnego ocieplenia.

      0,007 * 10^22 J / 43 lata = 450 TWh rocznie" To malo.

      Usuń
    3. Oczywiście Bart ma rację a raczej miałby gdyby brał pod uwagę katastofalnie szybki wzrost CO2 w atmosferze. Innymi słowy nim, chłodnica na dobre zacznie działać przykryjemy ją taką poduchą, że się "zagotuje".

      Usuń
    4. New Eocen - Może zamiast "katastofalnie szybki wzrost CO2" podasz jakiś konkret ? To, że CO2 rośnie wiemy od 100 lat. Doskonale wiemy jak zmienia to absorpcje podczerwieni i jak zmienia bilans energetyczny, więc powtarzanie tego milion razy nie ma sensu ;) (przynajmniej dla mnie)

      Ci co myślą, że pokrywa lodowa Arktyki ma jakiś wpływ na globalne ocieplenie są w błędzie. 1) CO2 działa najmocniej tam, gdzie jest najcieplej - różnica między równikiem, a biegunem jest wielka ~81% na korzyść równika
      2) Powierzchnia ziemi 22,3 - 0 - 22,3, a powyżej 70 stopni jest olbrzymia na korzyść równika.
      3) Arktyka bez lodu będzie wyłapywać dużo więcej energii latem, ale tracić jeszcze więcej zimą.

      Globalne ocieplenie to sprawa całego globu i Arktyka sama w sobie praktycznie nie odgrywa większej roli, choć sama najmocniej się zmienia.

      Usuń
    5. A ja się z tobą Bart nie zgodzę. Na przełomie czerwca i lipca (przez cztery tygodnie) do Arktyki dociera więcej energii od Słońca niż na równiku(!). Wg mnie ważne jest czy tą energię pochłonie ocean czy odbije lód.
      Co do CO2. Jeśli jego wzrostu nie uwzględniasz w swoich obliczeniach bilansu energetycznego to możesz je powiesić na gwoździu.

      Usuń
    6. Jeśli chodzi tylko o czerwiec i lipiec,to czemu lamentuje się w październiku,nad tym,że jest rekordowo mała, powierzchnia lodu? Kiedy w tym czasie ocean ,nie gromadzi ciepła,lecz je oddaje,i mniejsza powierzchnia,mu to ułatwia. CO2 nie zatrzyma wszystkiego ciepła,gdyż jest go za mało,bądź też arktyka jest za chłodna-w niższych temperaturach,są niższe długości fali cieplnej,które trudniej zatrzymać CO2-tak przynajmniej zrozumiałem jedną,z wypowiedzi Barta. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    7. Arek czytaj ze zrozumieniem :-/
      Napisałem, że jest większa niż na równiku(!) to nie znaczy, że w październiku na Wyspie Wrangla są egipskie ciemności.

      Usuń
    8. New Eocen - dociera więcej energii, ale dużo więcej wraca i jest odbite od powierzchni wody. Woda pod kątem odbija mocno światło. Netto na równiku mamy dużo większa absorpcję energii.

      Usuń
  5. Permanentna wędrówka układów niskiego ciśnienia trasą północną ma swoje konsekwencje nie tylko w Arktyce ale przede wszystkim u nas.
    W Jeleniej Górze ilość dni z Tmax. >= +20 st.C. do końca września wyniosła 133 dni bijąc dotychczasowy rekord (117 dni z roku 2003) o 16 dni. A przecież trwa jeszcze ciepły październik...
    https://meteomodel.pl/dane/srednie-miesieczne/?imgwid=350150500&par=tx20&max_empty=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest tak sucho, że nie jestem w stanie pobrać próbek do badania gruntu. Jedną próbkę ok, ale ze wszystkich pól...
      Nie było tak dawno

      Usuń
  6. Polecam przerzucić się w uprawach na roli wyłącznie na oziminy wszelkiego typu, najbardziej pasują to strefy klimatycznej podzwzrotnikowej.

    OdpowiedzUsuń