poniedziałek, 5 listopada 2018

Powrót do normalności w Arktyce - coś kosztem czegoś

Sytuacja w Arktyce ulega poprawie. Tempo zamarzania jest szybkie, bo w ostatnich kilkunastu dniach doszło do zmiany cyrkulacji mas powietrza. Mroźne masy powietrza znad wyziębionych lądów Dalekiej Północy napłynęły nad Ocean Arktyczny. Jednocześnie nie istniał wzorzec pogodowy w wyniku którego dostawały się znad Oceanu Atlantyckiego duże ilości ciepła. Także powietrze znad Pacyfiku ostatnio miało dość ograniczony dostęp. Tylko tylko, że tam gdzie się robi dobrze, to źle jest gdzie indziej. Mapa obok (kliknij, aby powiększyć) pokazuje zasięg arktycznego lodu morskiego dla 4 listopada 2018 roku.

Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2018 roku względem lat 2007-2017 i średnich dekadowych. JAXA 

Napływ mroźnego powietrza w październiku nad obszary, które dość długo nie pokrywały się lodem, zaowocował wręcz eksplozją zamarzania. Powierzchnia Oceanu Arktycznego, szczególnie słabiej zasolonych wód Morza Łaptiewów zaczęła szybko pokrywać się lodem. Pokazuje to wykres JAXA, gdzie czapa polarna zaczyna wracać do normalnych rozmiarów. Wciąż jednak obszar lodu morskiego jest daleki od tego, co można było obserwować w ubiegłym wieku. Według JAXA 4 listopada obszar zajmowany przez lód miał 8,58 mln km2, 0,5 mln km2 więcej niż w 2012 roku. Sytuacja się zmieniła, ale to i tak wciąż grubo ponad milion kilometrów kwadratowych mniej niż chociażby w latach 90. XX wieku.

Powierzchnia lodu morskiego w 2018 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun

Zamarzania postępuje gładko, woda oddaje ciepło i pokrywa się lodem. Jest znacznie lepiej niż w ostatnich latach. Czy to jednak koniec problemów? 

Prognozowane odchylenia temperatur od średniej 1979-2000 w Arktyce dla 6-11 listopada 2018 roku. Climate Reanalyzer

Nie do końca. Być może tylko przez najbliższe kilka tygodni sytuacja będzie wydawać się w porządku. Przede wszystkim wciąż jest ciepło. Napływ zimna zredukował anomalie, co pokazuje mapa obok. Ale te nie znikają, i prędko nie znikną, co pokazuje powyższa animacja. Średnia temperatura w Arktyce w dalszym ciągu oscyluje w okolicy 3oC powyżej średniej. Zmiana wzorców pogodowych nad Oceanem Arktycznym spowodowała utrzymanie się wysokich wartości temperaturowych wokół Arktyki. Przede wszystkim w Europie, ale też na Syberii, gdzie naukowcy obserwują coraz większy problem z zamarzaniem gleb przykrywających wciąż jeszcze wieczną zmarzlinę.


 Prognozowane warunki pogodowe w Arktyce na 7 i 11 listopada 2018 roku. Tropical Tidbits

Wir polarny ma się umocnić, nie będzie wariacji w prądzie strumieniowym, prowadzących do wzrostu temperatur nad Oceanem Arktycznym. Poza najbliższymi trzema dniami. Widać to zresztą na animacji Climate Reanalyzer. Napływ ciepła powinien zahamować zamarzanie Morza Czukockiego. Później jednak, jak pokazuje to zestaw map pogodowych, sytuacja zacznie się normować. Już 10-11 listopada w Arktyce troposferyczny wir polarny przybierze normalną postać. Nie będzie rozbity. To chwilowy oddech. 


Prognozowane zmiany temperatur na wysokości 850 milibarów (około 1,3 km) na półkuli północnej dla 6-11 listopada 2018 roku. Zmiany te pokazują ruchy mas powietrza. Arktyce zrobi się zimno, także w części Syberii, ale w Europie w tym w Polsce wciąż będzie panowało zjawisko "polecia". Wetterzentrale.


Pytanie tylko dla kogo? O ile w Arktyce sytuacja wreszcie stanie się normalna, to gdzie indziej już tak nie będzie. Zjawisko "polecia" w Polsce i innych krajach europejskich utrzyma się. Co z tego, że na biegunie północnym warunki zbliżą się do normalnych?  I tak zresztą dodatnie odchylenia nie znikną. W globalnym ociepleniu najwyraźniej nie ma nic za darmo. Susza powinna skończyć a się nie kończy. Dziennikarze TVN-u cieszą się, że jest "polecie" w listopadzie, tak samo jak puszczające do widzów całusa pogodynki z Superstacji. Nikt jednak zdaje się nie zauważa pogarszającej się sytuacji hydrologicznej w Polsce. Wysychają rzeki, obniża się poziom jezior, wysychają nawet studnie jak na Sahelu. Lato nie che się poddać, a także kiedy w Arktyce dzieje się dobrze, to odbywa się to naszym kosztem, a w drugiej połowie października miało być już inaczej - bardziej deszczowo, bo tak sugerowały wcześniejsze prognozy - niestety nie jest. Wygląda na to, że w obliczu ocieplającego się klimatu nawet normalizacja sytuacji w Arktyce (jakkolwiek krótkotrwała) jest nic nie warta.

Zobacz także:



36 komentarzy:

  1. 1,5 stopnia ocieplenia w porównaniu do epoki przedprzemyslowej już wykończy nasza przyrodę. Takie anomalnie suche i ciepłe lata jak obecne będą wtedy normą. A zdażać się przecież będą gorętsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat sytuacja hydrologiczna w Polsce po ostatnich deszczach z drugiej połowy października znacząco się poprawiła. Wody gruntowe się podniosły, a teraz jest listopad i małe parowanie, więc nie potrzeba dużych opadów. Może nie padać nawet 2 tygodnie i nic złego się nie stanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę się poprawiła, ale przynajmniej u mnie jest kiepsko wciąż. W kwietniu miałem podtopione łąki po deszczowym sezonie 2017. Wystarczył miesiąc gorąca i braku deszczu i rowy suche. I tak do teraz praktycznie. I lata 2013 - 2015 permanentna susza w moich stronach... za dzieciaka kiedy przychodziły roztopy to tymi rówkami woda płynęła jak górskimi strumieniami. Czegoś takiego nie widziałem od lat 90' nawet po śnieżnych zimach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego nie ma powodów do zmartwienia? Doskonale wyjaśnia to portal Twoja Pogoda: "Pogodowe anomalie zwykle oznaczają szkody materialne i ofiary w ludziach. Tym razem jednak jest zupełnie inaczej, ponieważ nietypowe ciepło w środku zaawansowanej jesieni ma dla większości z nas więcej plusów niż minusów. Nic dziwnego, ponieważ ciepłemu powietrzu zazwyczaj towarzyszy pogodne niebo, a to zdecydowanie poprawia nam samopoczucie w coraz krótsze dni."
    Ot i cała tajemnica tej szczęśliwości w narodzie i zachwytu pogodynek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tymczasem w Arktyce Morze Łaptiewów i Wschodniosyberyjskie już prawie całe zamarzło, więc to spektakularne ostatnio zamarzanie wkrótce wytraci swój impet, mam nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętając o szybkim zamarzaniu, z marca tego Roku - nie liczyłbym za bardzo na zwolnienie zamarzania, jeśli warunki będą, sprzyjać zamarzaniu.
      Mimo wszystko będzie chyba jeszcze, co zamarzać, nawet jeśli Morze Łaptiewów i Wschodniosyberyjskie, zamarznie w całości.
      Lepiej jednak, dla przyszłego sezonu topnienia, jeśli szybkie zamarzanie jest teraz, niźli pod koniec sezonu zamarzania-zakładając, że niemożliwe jest szybkie zamarzanie, przez cały sezon zamarzania, w warunkach globalnego ocieplenia.
      Bowiem dzięki takiemu, obrotowi sytuacji, ocean dłużej będzie, słabiej odparowywać, pokryty lodem, i większa szansa na wysuszenie atmosfery, aniżeli wtedy-kiedy szybkie zamarzanie, pojawia się pod koniec zimy, jak w marcu tego roku.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Nie o to chodzi czy mamy babie lato czy nie tylko w skali kilku miesięcy czy zasoby wód gruntowych są niskie czy wysokie i czy opady są w normie czy tylko nawalne z normą miesięczną w jedną burzę. Teraz jest po wegetacji. Od maja do września miało popadać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest właśnie efekt jak się szacuje globalne ocieplenie temperaturą powietrza i pokrywą Arktyki. Nie zdziwię się jak właśnie przez podobne artykuły wiele osób będzie twierdzić, że nie ma GO i ziemia znów się wychładza, a CO2 to wymysł ekooszołomów.
    Wystarczyło pisać rzeczowe porównania, nie rysować wykresów z liniami trendu bez zastanowienia się jakie zachodzą procesy w Arktyce i jak klimat globalny wpływa na Arktykę. Straszenie zatrzymaniem prądu zatokowego było oderwane od podstaw fizyki tak samo jak samo postępujące ogrzewanie Arktyki związane z malejącą pokrywą lodową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę Bart, że aż takie oszołomy się znajdą. Wyraźnie widać, że Efekt Demona spowalnia proces ale absolutnie GO nie eliminuje. Żaden Golfsztrom się nie zatrzyma. Rośnie ilość CO2 i to jest klucz do wszystkiego. Reszta to fluktuacje.

      Usuń
    2. To, czy "Efekt Demona" działa to należy sprawdzić w oceanach po analizie trendu kumulowania się energii. Wiemy, że trend się nie zmniejsza, więc"Efekt Demona" nie działa na GO. Jedyne na co może działać to wolniejsze topnienie Arktyki - i to jest dyskusyjne.

      https://www.eurekalert.org/multimedia/pub/135385.php

      Pisałem 2 lata temu, że wzrost temperatury globalnej mocno jest odchylony od temperatur oceanów i przyjdzie korekta. Analizowanie temperatury powietrza, która jest składnikiem 1% energii w biosferze jest błędem. Analizowanie GO po powierzchni Arktyki jest błędem.

      93% energii z GO jest magazynowane w oceanach i tam trzeba szukać odpowiedzi na pytanie - reszta to tylko pogoda (która jest zmienna, bo zależy od masy równych składowych). Amen.

      Usuń
    3. Tu wizualizacja dla tych co lubia rysunki ;)

      http://assets.climatecentral.org/images/uploads/news/4_20_15_Brian_OceanWarmingVideoShot.png

      i film

      http://www.climatecentral.org/news/global-warming-ocean-heat-18905

      Nie wiem jak można prościej opisać. Powietrze jest poniżej wartości marginesu błędu obliczeń, a lód w Arktyce (przemiana fazowa) nawet nie kilkaset razy poniżej.

      http://www.climatecentral.org/news/global-warming-ocean-heat-18905

      Usuń
    4. Słusznie Bart. Choć ja bym aż tak ortodoksyjnie do sprawy nie podchodził. GO dla nas ludzi to nie temperatura oceanów a właśnie temperatura atmosfery, anomalie pogodowe typu: susze, upały, huragany, meandry jetstreamu itp.
      Dlatego wszystkie efekty spowalniające te niekorzystne zjawiska mają zbawienny wpływ na naszą ludzką egzystencję. Jeśli Arktyka nie byłaby w lipcu zimna i pochmurna to kto wie co by było z arktycznym lodem i kto wie jakie piętno odcisnęłoby to na Europie.
      Już dziesiątki razy pisałem ci, że lód w twoim bilansie, choć tak mało znaczy, powoduje jak ten "wdowi grosz" przesunięcie szalki na Ice Age lub Eocen :-)

      Usuń
    5. New Eocen - jasne. Tylko, że temperatury powietrza zawsze będą fluktuować tak samo jak obecnie lód w Arktyce. Ten blog ma w sobie zacięcie naukowe i trzymajmy się nauki, a nie ciemnogrodu ;)
      Trendy GO najłatwiej i najdokładniej policzymy analizując oceany. Z analizy temperatury powietrza wyjdą nam bzdury jak globalne ochłodzenie po 2016 roku ;)

      Usuń
    6. Kurde, nie wiedziałem, że pomiary temperatury powietrza to ciemnogród ;-/

      Usuń
    7. New Eocen "... a nie ciemnogrodu ;)" ten znaczek na końcu robi różnicę ;)

      Usuń
    8. No właśnie on tam nie pasuje. Jak chcesz aby to był żart to nie używaj żartu jako argumentu w dyskusji.

      Usuń
  8. Prosty rozum podpowiada mi, że zimą wolny od lodu ocean, nagrzewa atmosferę tak bardzo(ciepło ucieka z oceanu, do atmosfery, gdy jest wolny od lodu), że ta gromadzi więcej energii, niż ocean, w przeliczeniu na m2-choć stanowi tylko 1% buforu energetycznego.
    Opóźnienie oceanu, w nagrzewaniu, względem atmosfery-skutkuje z kolei, dużym kontrastem termicznym na lini ocean-atmosfera, co prowadzi do intensywnego parowania,a co za tym idzie zachmurzenia, i spowolnienia sezonu topnienia. Opóźniając Eocen.
    Przy czym gdyby ocean zamarzał zimą, zbyt szybko, gromadziłby tak dużo energii, że nie starczałoby na nagrzewanie atmosfery. Ta szybko by się więc wychładzała, bez wspomagania energią oceanu, gdyż stanowi tylko 1% buforu energetycznego-powinna być więc opóźniona, względem oceanu, bez wspomagania jego energią.
    Opóźnienie zaś skutkowałoby dużym kontrastem termicznym, na lini atmosfera-ocean, a więc intensywnym parowaniem,a co za tym idzie zachmurzeniem, i trudnościami w topnieniu, ogromnych ilości lodu morskiego. Przyspieszając epokę lodowcową.
    We wszystkim zatem jest potrzebny umiar, by letnie topnienie było, jak najszybsze. Lodu nie powinno przybywać za dużo, ani za mało. Przynajmniej tak ja to rozumiem, w tej chwili.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawiązując do wcześniejszych dyskusji o Arktyce jako planetarnej chlodnicy, zastanawiam się czy założenie, że jak nie ma lodu na oceanie arktycznym, nawet podczas nocy polarnej (gdyby było możliwe) faktycznie skutkuje szybszym niż przy zlodzeniy oddawaniu ciepla w przestrzeń kosmiczną? No bo tak jak pisze Arek najpierw to całe ciepło musi trafić do atmosfery, a dopiero potem część może wypromieniowac. Czy w sumie brak lodu bardziej nie przyczynia się do szybszego podgrzewania atmosfery (oddawania energi z oceanicznych glebin) niż przysluża się do usuwania tego ciepla z Ziemi? Owszem im bardziej atmosfera będzie nagrzana tym więcej wypromieniuje, ale defakto nagrzała by się tak czy siak tylko bez lodu szybciej. Zarówno przez brak lodu latem i zima powietrze bedzie podgrzewane raz od słońca a raz od wody. Lwia czas tej energi trafia znowu na południe zanim zdąży wypromieniowac. Brak lodu przyspieszy wyrównanie się temp. atmosfery na całej planecie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...Ok przysluży się do oddawania ciepla. Jak obszary biegunowe się nagrzeja to zwiększa się powierzchnia oddawania ciepla przez Ziemię. Póki co są one jakby nie w pełni wykorzystane. Chyba że to co lód odbija przewyższa to co te obszary oddadzą po nagrzaniu (tu dyskusja w sumie nie Była wyjasniona bo doszło promieniowanie rozproszone). Ale zanim te obszary się nagrzeje to ludzie A przynajmniej cywilizacja upada bo się warunki zrobię jak w czasach dinozaurów - czyli nas to chyba nie urządza... :)

      Usuń
    2. Nie urządza, ponieważ wówczas będzie powyżej 500 ppm. CO2. A to już równia pochyła...

      Usuń
  10. Nie rozumiem tego, przyczepiliście się do tej "chłodnicy" jak rzep do ogona. Mówi Bart i mówi a rzep dalej trzyma i nijak go wyrwać. Czy tak trudno zrozumieć że pojemność cieplna atmosfery w porównaniu do oceanów jest niczym? Ile tego ciepła może oddać woda powietrzu na malutkim skrawku okolic arktyki?
    Przecież element który pobiera to ciepło ma małą pojemność cieplną. To słaba chłodnica która dodatkowo szybko pokrywa się elementem izolującym jakim jest lód. Skąd to zdziwienie szybkim zamarzaniem akwenów które już dawno powinny być zamarznięte? Przecież do zamarzania nie potrzeba -50 stopni a lekko poniżej zera wystarczy.
    Do oceny globalnego ocieplenia sprawdzam ile Juli dodatkowej energii zgromadził ocean a nie jaka była wczoraj temperatura w Pierdziejewie Dolnym. Bo ta może być mocno zaburzona krótko (pierdnięcie sołtysa) i długoterminowymi cyklami atmosfery które na dodatek i tak są dla nas niejasne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Za duzo o tym zagadnieniu bylo juz pisane -100% racja (nie potrzebie roztrzasalem znowu). Ale widze że nie łapie Pan do końca o co w tym chodzi. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Pojemność cieplna oceanu jest niczym, w porównaniu z oceanu-łatwiej więc o straty energii, ewentualną korektę w nagrzewaniu.
      Nie znaczy to jednak, że nie jest ważna temperatura powietrza-ludzie żyją na lądzie, i jest dla nich ważna, a znikoma pojemność cieplna powietrza, ułatwia jego nagrzewanie przez ocean-nie potrzeba bowiem wielu Juli, by ogrzać powietrze o kolejny stopień.
      A to, że nie oddaje woda powietrzu, dużo ciepła na małym skrawku arktyki, nie znaczy, że trzeba to ciepło pomijać. Ziemia ma raptem nadwyżkę około 1W/m2 energii, i małe rzeczy potrafią przewazyć, czy będzie ta nadwyżka rosła, czy też zrobi się deficyt, i czeka nas epoka lodowcowa.

      Usuń
    4. Wg mnie im mniejsza pojemność cieplna atmosfery tym większa szansa na ucieczkę ciepla. Najlepiej jakby od razu nad oceanem była prożnia;) Ziemia oddaje energię nie przez konwencję czy bezpośrednie szukanie się cząstek ale przez promieniowanie. Powietrze to izolator dla oceanów. Pozdrawiam.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Arku, powinno być: "Pojemność cieplna powietrza...", co do reszty twojej wypowiedzi - pełna zgoda. Widać, że masz bardzo szerokie horyzonty i potrafisz myśleć logicznie i nieszablonowo.
      Marcinie, oczywiście jest jak napisałeś. Powietrze to izolator dla oceanów. Co gorsze im więcej dostarczamy do powietrza CO2 tym ten izolator zaczyna być skuteczniejszy i tym mocniej (u swojej podstawy) sam się nagrzewa. Pragnąłbym zauważyć, nawiązując do wypowiedzi Rafała, że my żyjemy właśnie u podstawy tego izolatora.

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdyby nie polar science center, podawane jako źródło przez geroncroat, na arctic sea ice forum, nigdy nie wpadłbym, na to, jak bardzo Bart rozmija się z prawdą, odnośnie energii potrzebnej, do stopienia lodu morskiego, w arktyce.
    Otóż w tym Roku, poszło na to, około 0.5x10^22J.A wychodzi tak, gdy się weźmie pod uwagę, że km3,to 10^9 m3,ciepło topnienia lodu to-333.7 kJ/kg tj. 333.7x10^3J/kg(około 80 razy więcej, niż ciepło właściwie wody-tzn. by stopić kg lodu, potrzeba energii, która podnosi o 80 stopni Kelwina/Celsjusza, temperaturę kg wody!!!).
    Przy czym w tym Roku stopiło się 17380 tys km3 lodu, tj. 17380x10^9 m3 lodu, a więc 17.38x10^12 m3 lodu. Gęstość lodu, to 0.9167 g/cm2-tzn. każdy m3 waży,0.9167x10^3 kg. Gdy się wszystko pomnoży, wychodzi około 0.5^10^22J.
    A więc bardzo dużo, jeśli Bart mówił prawdę , że na nagrzewanie oceanu światowego idzie 14.5x10^22J-a arktyka to mała kraina-raptem około 4% powierzcni oceanu światowego, a na topnienie 78% arktyki(tyko tyle stopiło się w tym roku) idzie,około 3.5% energii, na świecie. Na stopienie całej arktyki, potrzeba zatem około 4.5% zasobów energii, podczas gdy arktyka to jedynie 4% powierzchni oceanów!!!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lód to nasz bezpiecznik absorbujacy dużo energi.

      Usuń
    2. Pisałem już o tym Arku dawno temu. Szczegółowo analizowaliśmy co stanie się gdy energia roztapiająca obecnie lód trafi w całości do oceanu. Wnioski były różne. Bart chyba nie widział problemu bo woda zamarzającą oddaje z kolei tyle samo ciepła.

      Usuń
    3. Dokładnie - Przemiana kilograma wody w lód i z powrotem w wodę to wydatek energetyczny zero J ;) To mało ;)

      Usuń
    4. Skąd zatem wziąłeś 0.007x10^22 J/kg,o czym pisałeś 24 października o 11:48? Czy tyle wynoszą straty energii, w przemianie wody, w lód, i z powrotem?
      Gorąco pozdrawiam.

      Usuń
    5. Niestety tym razem nie popisałem się, zapominając o tym, że woda zamarzająca, oddaje tyle energii, co pobiera topniejący lód.
      Teoretycznie powinno wszystko wyjść na 0,lecz myślę że nie wyjdzie, bo zawsze będą jakieś straty energii, i stąd moje pytanie, czy 0.007x10^22J(oczywiście chodzi o J, a nie J/kg), to rzeczywisty wkład energii, na topnienie, w związku ze stratami energii?
      O takiej wielkości mówiłeś wielokrotnie, chociażby 24 października o 11:48.

      Usuń