środa, 16 września 2020

Ten potworny sezon roztopów trwa nadal

Według pomiarów satelitarnych wynika, że sezon topnienia 2020 jeszcze się nie zakończył. Pomiary satelitarne pokazują, że z powodu ostatnich zmian pogodowych powierzchnia lodu kurczyła się dalej i 15 września osiągnęła nowe minimum. Jedynie dane JAXA pokazują, że sezon topnienia się już zakończył. Zdjęcie obok (kliknij, aby powiększyć) przedstawia widziany z góry statek badawczy Polarstern w pobliżu bieguna północnego. Zdjęcie zostało zrobione przy użyciu drona 6 września. 

 Zmiany zasięgu i koncentracji arktycznego lodu morskiego w dniach 12-16 września. AMSR2, Uniwesity of Bremen

Na powyższej animacji możemy zauważyć, że granica czapy polarnej przekroczyła 85oN teraz po stronie rosyjskiej, od strony pogranicza Morza Łaptiewów i Karskiego. Wcześniej, bo na samym początku września granica lodu przekroczyła 85oN od strony Morza Barentsa. Animację można otworzyć w osobnym oknie i za pomocą skrótu klawiszowego ctr+ powiększyć. 

Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2020 roku względem wybranych lat, oraz średniej 1981-2010. Wykres pokazuje zapis dziennych odczytów w 5-dniowej średniej. NSIDC

Dane NSIDC pokazują, że zasięg lodu morskiego powoli, ale jednak wciąż się kurczy. Minimum nie zostało jeszcze osiągnięte. Choć biorąc pod uwagę dane z JAXA, należy mówić o granicy błędu, a więc o tym, że teraz Arktyka jest w tzw. wypłaszczeniu wykresu, kiedy nie ma już wyraźnego spadku, ale i też wzrostu. 15 września zasięg lodu morskiego wyniósł dokładnie 3,737 mln km2, zatem różnica względem rekordowego 2012 roku spadła do 0,35 mln km2. Mapa NSIDC obok ilustruje aktualne różnice w zlodzeniu arktycznych wód względem średniej 1981-2010. Jedynie na Morzu Beauforta, co pokazuje mapa obok, granica lodu znajduje się w średniej wieloletniej. Aczkolwiek duży obszar tego akwenu jest pozbawiony lodu. 


 Powierzchnia lodu morskiego w 2020 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun

Nieoczekiwane zmiany zaszły w przypadku rzeczywistej powierzchni pokrywy lodowej. Wydawało się, że minimum z 7 września stanie się faktem ze względu na brak presji ze strony wzorców ciśnienia. Wtedy powierzchnia lodu liczyła 2,65 mln km2, co stanowiło trzecie miejsce. Jednak rozwój warunków pogodowych po 10 września zmienił sytuację. Mapa obok pokazuje sytuację pogodową z 13 września. Nad Ocean Arktyczny wkroczył sztorm, który doprowadził do dalszego topnienia pokrywy lodowej po stronie euroazjatyckiej. Wykorzystany został z racji tego potencjał cieplny wód. A te wciąż są znacznie cieplejsze niż zwykle. 15 września powierzchnia lodu spadła do 2,58 mln km2. Różnica w stosunku do wrześniowego minimum z 2012 roku wynosi teraz 0,34 mln km2.

Odchylenia temperatur od średniej 1958-2002 powierzchni arktycznych wód 9 września 2020 roku. DMI

Nie jest wykluczone, że ze względu na wysokie temperatury wód, sezon topnienia jeszcze potrwa. A nawet jeśli się zakończy, to wejście w sezon zamarzania będzie mocno rozłożone w czasie. 

Pak lodowy Basenu Arktycznego w dniach 13-15 września 2020 roku. W dole zdjęcia widoczne są: Svalbard i Ziemia Franciszka Józefa. Sentinel-1AB, Sea Ice Denmark

Bardzo prawdopodobne, że za tydzień lub dwa pokrywa lodowa, choć nie osiągnie w tym roku rekordowego minimum, to wejdzie w rekordowe wartości względem analogicznej dany w kalendarzu. Taka sytuacja miała miejsce np. w 2018 roku. Z kolei temperatury za kołem polarnym są ponad 2oC wyższe od średniej wieloletniej, a Polska wkracza w kolejny etap suszy. Tak duże zmiany w Arktyce w tym roku odnajdą swoje przełożenie we wzorcach pogodowych na umiarkowanych szerokościach geograficznych.

Zobacz także:

8 komentarzy:

  1. Jeszcze o Grenlandii będę musiał napisać. TVNowcy mnie ubiegli, więc będzie trzeba więcej napisać. Ktoś chce o Antarktydzie, dobra, ale w trzeciej dekadzie września.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Hubert za Antarktyde. Czekam z niecierpliwością.

      Usuń
  2. "Polska wkracza w kolejny etap suszy". Bez przesady, raptem 2 tygodnie nie pada i już problem? Akurat jesienią deszcz jest psu na budę potrzebny. Mogłoby wcale nie padać i nic złego się nie stanie. Gorzej wiosną.
    25 września prognozują bezchmurne niebo i nawet 29 stopni na zachodzie i oby tak jak najdłużej, bo jeszcze zdążymy się namarznąć pod tymi smętnymi stratusami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli nic się nie stanie bez opadów, to proponuję się przeprowadzić na pustynię. Tam opady Ci nie grożą. I tak-2 tygodnie bez opadów (a nawet miesiąc) to nic, ale w DAWNYM klimacie Polski (chociaż przed 2014). Ostatnie roczniki z coroczną suszą w różnych regionach Polski, bezśnieżne zimy, które nie odbudowują zasobów wody w głębszych warstwach i coraz wyższe parowanie związane z wyższymi temperaturami powodują to, że nie mamy odpowiedniej ilości wody w głębszych warstwach gleby. Można to sprawdzić tu: https://stopsuszy.imgw.pl/wilgotnosc/ . Oczywiście zła gospodarka wodna kraju od okresu powojennego też dorzuca swoją cegiełkę, ale to inna historia. I jak widać na mapie warstwy poniżej 28 cm są w kiepskim stanie. I właśnie dzięki temu to co dawniej byłoby zwyczajną złotą polską jesienią teraz jest groźne z punktu widzenia hydrologii. I nie trzeba do tego żadnych map-wystarczy sięgnąć pamięcią do czasów dzieciństwa i przypomnieć sobie marcowe rozlewiska na łąkach (teraz są burze piaskowe). Poza tym dawniej np. przy kopaniu fundamentów czy czegokolwiek na większej głębokości od razu do tych dołków sączyła się woda, ziemia była mokra, a teraz? Zaraz ktoś wyskoczy, jaki to okres maj-lipiec był wilgotny. No był, ale z wierzchu, głębiej nawilżyć może tylko śnieżna zima, albo bardzo, bardzo równomierne, częste i niewielkie opady w porze chłodnej (mało prawdopodobne jak i śnieg). Poza tym w obecnych czasach większość opadów to 20 minutowe ulewy zamiast 20 godzinnego siąpienia, a to też nie pomaga. I dzięki temu mamy to co mamy-2 tygodnie bez opadów i robi się problem. I raczej już pozostanie, bo na śnieżne zimy albo mniej ciepłe roczniki nie ma co liczyć. Ale co tam komu-najważniejsze, ze będzie ciepło i palmy będą rosły ;)

      Usuń
    2. Nie zależy mi na pustynnych piaskach ani tropikach, ale trochę Grecji w Polsce by się przydało. Nie bez powodu ludzie wyjeżdżają na wakacje do Bułgarii, bo na pogodę w Polsce nie ma co liczyć. Prawie non stop zimno i wciąż lodowaty Bałtyk mimo ocieplenia klimatu skutecznie odstraszają. Mamy w Polsce katastrofalnie niskie usłonecznienie zimą i przydałoby się więcej tego słońca a nie 20 godzinne siąpienie ze stratusa.

      Usuń
  3. Sezon topnienia może się mocno wydłużyć. Temparetury wciąż bardzo wysokie, strona rosyjska wygląda na bardzo ciepła

    OdpowiedzUsuń
  4. Dowiedziałem się od znajomego wędkarza, że w Jeziorze Warnickim (woj, zachodniopomorskie, czyli u mnie) poziom wody obniżył się o metr w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

    OdpowiedzUsuń