wtorek, 15 października 2013

Wielka czapa lodowa. Ale czy naprawdę?

Arktyczna czapa lodowa rośnie z każdym kolejnym dniem w tempie ponad 100 tysięcy km2 na dobę. Tempo przyrostu lodu nie jest szybkie, lecz typowe dla tego okresu, kiedy znaczna część powietrza nad Oceanem Arktycznym cechuje się średnią dobową temperaturą poniżej zera. Czy obecny zasięg lodu, który wynosi już 7 mln km2 to dużo i globalne ocieplenie się skończyło? Spójrzmy na te dwa wykresy:
 
Zasięg arktycznego lodu morskiego w ostatnich latach, dla 14 października - IARC-JAXA.

Zmiany w zasięgu arktycznego lodu w 2013 roku i  w ostatnich latach - IARC-JAXA.

Pierwszy wykres pokazuje nam jak duża była czapa lodowa 14 października dla 2013 roku i lat wcześniejszych, łącznie ze średnią z dwóch ostatnich dekad XX wieku. Jak widać tegoroczny przyrost jest imponujący. Specyficzne warunki pogodowe, jakie były w tym roku sprawiły, że lód w Arktyce topił się powoli. Zwracamy jednak uwagę na krótki okres wyżu z lipca 2013 roku. I przełóżmy taki wyż na okres dłuższy, jak np. w 2011 roku, kiedy to w wyniku działania korzystnych warunków pogodowych miało miejsce rekordowe topnienie lodu. To i tak dobrze że obecne gabaryty czapy polarnej to tylko tyle i aż tyle.

Drugi wykres pokazuje nam zmiany w zasięgu lodu, czyli proces jego topnienia i przyrostu w 2013 roku (czerwona linia) i poszczególnych lat (pozostałe linie). Kiedy przyjrzymy się temu bliżej, to także zasięg lodu teraz jest imponujący, ale wciąż daleki od minionych czasów kiedy o tej porze pokrywa lodowa była o ponad milion kilometrów kwadratowych większa niż dziś. 



I na koniec ilustracja z brytyjskiego Daily Mail. Jak się do tego odnieść? Na początku tekstu w „Daily Mail” jest nagłówek. Krzyczy on: „Rekordowy powrót czapy lodowej w Arktyce: 60% w ciągu roku, czołowi naukowcy ostrzegają przed globalnym OCHŁODZENIEM”. Artykuł zawiera dwa obrazy satelitarne lodu morskiego, pokazujące sytuację (jak głoszą nagłówki) w sierpniu 2012 i sierpniu 2013.

W dolnej części prawego obrazka możemy przeczytać o wzroście ilości lodu o 60%. Co stwierdzimy, jeśli weźmiemy średnie dane dla sierpnia (dane liczbowe zasięgu lodu pochodzą z IARC-JAXA)? Średni zasięg lodu w sierpniu 2012 wyniósł 4,57 mln km2, a w sierpniu 2013 wyniósł 5,86 mln km2 – czyli o 26% więcej.

Więcej można o tym przeczytać na stronie Nauka o klimacie.

Fakt iż w tym roku mieliśmy dość duży przyrost lodu względem 2012 roku, a także 2010 i 2011, to nie znaczy, że globalne ocieplenie nagle się skończyło. Wystarczy rzucić okiem na mapę przedstawiającą dane pomiarowe temperatur na świecie. W tym wypadku jest to mapa anomalii termicznych, które dają nam realny obraz sytuacji klimatycznej na Ziemi. 


Odchylenia temperatur powietrza od normy na początku lipca 2013 roku, Japan Meteorological Agency.

Kropki pokazują miejsca pomiarów, w regionach polarnych i na innych mało zaludnionych miejscach kropek jest mało. Jednak nie należy wyciągać pochopnych wniosków, patrząc np. na Antarktydę, gdzie czerwonych kropek jest mało. Trzeba wziąć pod uwagę obszary jakie one reprezentują, a są to tereny znaczne. Ponieważ obecnie nie są dostępne dane z NOAA, pokazujące to w nieco lepiej wizualny sposób, rzucamy okiem tutaj. Obszarów, gdzie jest cieplej niż być powinno jest więcej. Jest prosta zasada w klimacie Ziemi, jeśli gdzieś się cieplej, to gdzie indziej jest zimniej, tylko, że zimnych miejsc jest nieco mniej od tych ciepłych. I tak się akurat złożyło, że latem tego roku padło "nieszczęśliwie" na Arktykę, W tym czasie gorąco czy też powyżej normy było poza Antarktydą, np. w Ameryce Północnej, czy w Chinach. Fala ekstremalnego ciepła dotarła nawet do miejsca, w którym zazwyczaj się zimno, czyli nad Alaskę.

Za rok czy za dwa lata układ może się zmienić, a ciepłych miejsc nieco przybędzie. Dodajmy do tego jest brak El Niño, oraz to, że większość ciepła została zmagazynowana przez oceany i morza i że ta kilkunastoletnia pauza w ociepleniu klimatu się prędzej czy później skończy. Nie pomoże nam żadne (wychwalane przez "rosyjskich naukowców") minimum solarne. Bo nawet gdyby doszło do spadku aktywności słońca do poziomu z XVIII wieku to oznacza to spadek wymuszenia radiacyjnego o 0,2 m2. My przy pomocy węgla, ropy i gazu ogrzewamy planetę z efektywnością 0,03 W/m2. Czyli do wyeliminowania takiego stanu rzeczy, jakim jest "global cooling" wystarczy ledwie 10 lat. Następnej epoki lodowcowej nie będzie, nawet jeśli emisje CO2 spadłyby do zera, to przez kilkaset lat w atmosferze będzie więcej niż 300 ppm CO2. W świecie kiedy nie było lodu w Arktyce, atmosfera miała w sobie nieco ponad 400 ppm. U nas nieco ponad 400 ppm będzie za 3-4 lata. A jeśli ludzkość się postara, to w połowie tego wieku w atmosferze będzie tyle dwutlenku węgla, by zainicjować efekt globalnego ocieplenia na tyle silny by doprowadzić do stopnienia lodu na biegunie południowym. Dla ścisłości Antarktyda była wolna od lodu 40 mln lat temu, kiedy w atmosferze znajdowało się około 500 ppm CO2. Do 500 ppm CO2 też nam niedaleko. Kiedy poziom CO2 spadł do 450 ppm, 34 mln lat temu, Antarktyda zaczęła pokrywać się lodem. Oczywiście lądolód w latach 30-tych czy 40-tych tego wieku nie zniknie nagle, ale kiedy ten proces się zacznie, to nie będzie można go powstrzymać. 

Dodatkowe źródło:  "Świat na rozdrożu" rozdział 12 "End game", autor Marcin Popkiewicz.


Zobacz także: 

1 komentarz:

  1. Za rok czy dwa z pewnością sytuacja się zmieni. Sądzę, że to wszystko inaczej (w skrajnym tego słowa znaczeniu) będzie wyglądało za dopiero 10-15 lat, kiedy to zmiany będą miały o wiele większy wymiar.

    OdpowiedzUsuń