sobota, 7 listopada 2020

PIOMAS (październik 2020) - rekord pobity miesiąc później

Z październikowego raportu na podstawie danych z modelu Pan-Arctic Ice Ocean Modeling and Assimilation System (PIOMAS) dowiadujemy się, że miesiąc po wrześniowym minimum ilość lodu morskiego weszła na rekordowe wartości. Patrząc na zmiany powierzchni arktycznej pokrywy lodowej w drugiej połowie września, a potem w październiku, to taka sytuacja była do przewidzenia. 

Objętość lodu w Arktyce w 2020 roku względem wartości z ostatnich lat i średniej 1979-2001. PIOMAS

Przebicie na skutek powolnego zamarzania nastąpiło dokładnie 17 października. Od tego dnia czapa polarna do końca miesiąca zaczęła notować rekordowe wartości. I tak na koniec miesiąca objętość lodu wyniosła 6195
km3, czyli o 339 km3 mniej niż w rekordowym wtedy 2016 roku, który wcześniej przebił rok 2012. W przypadku 2012 roku różnica ta wynosi 352 km3. Animacja obok (kliknij, aby powiększyć) pokazuje, że na koniec października udział lodu powyżej 2 metrów zajmował niewielki procent całości powierzchni czapy polarnej. Jeśli sezon zamarzania będzie słaby, to sytuacja nie ulegnie zmianom pozwalającym na przygotowanie się do następnego sezonu roztopów. Patrząc na pierwsze dni listopada i prognozy na kolejne dni (tempo przyrostu powierzchni, temperatury, stan wiru polarnego) należy ostrożnie założyć, że sytuacja powinna ulec niewielkiej poprawie w stosunku do lat poprzednich.
 
Grubość arktycznego lodu morskiego dla 31 października w latach 2007-2020.

Zakładając oczywiście, że za jakiś czas nie zmienią się wzorce pogodowe, i nie rozpadnie się wir polarny, który wywróci arktyczną pogodę do góry nogami i przy okazji naszą. Ewentualna poprawa będzie widoczna najwcześniej w grudniu. Będzie jednak niewielka na tle tego, co przedstawia powyższe zestawienie map. W ciągu ostatniej dekady udział grubego, wieloletniego lodu spadł, co zwiększa szanse na silniejsze niż w ostatnich latach letnie roztopy. Powtórka z poprzedniego sezonu zamarzania powinna dać zauważalną poprawę. Zestawienie map obok pokazuje różnice grubości lodu w stosunku do wybranych lat. Jedynie na Morzu Beauforta sytuacja nie jest dramatyczna. W tym roku roztopy nie były tam intensywne.

Grubość lodu morskiego w październiku 2020 roku i jej odchylenia w stosunku do średniej 1981-2010. PIOMAS/Zachary Labe

Przedstawianie wybranych lat, zwłaszcza tych ostatnich w stosunku do obecnego roku nie da miarodajnego obrazu ze względu na sezonowe wahnięcia związane z warunkami pogodowymi. Lepiej jest patrzeć na średnią z większego okresu. Owszem, można przyjąć, że ten rok też jest takim wahnięciem jak 2007 czy 2012. Tylko że kilkudziesięcioprocentowy spadek ilości lodu morskiego nie wziął się znikąd. Poza tym zmiany, do jakich doszło na przestrzeni ostatnich 30 lat, nie powinny mieć miejsca. Są zbyt szybkie, choć wielu powie, że w ostatnich latach nic się nie działo. Okres odniesienia 1981-2010 pokazuje, że czapa polarna jest znacznie cieńsza niż być powinna. Nawet patrząc w stosunku do minionej dekady (mapa obok) widać rozległe negatywne zmiany. 

Zmiany objętości lodu morskiego na Morzu Beauforta i rosyjskich akwenach w 2020 roku w stosunku do okresu 2005-2019.

W tym roku jedynie na Morzu Beauforta stan pokrywy lodowej się nie zmienił, a nawet uległ poprawie. Za to na trzech rosyjskich akwenach z Morzem Łaptiewów na czele sytuacja wygląda inaczej. Winę można zwalić na pogodę, bo nad Morzem Beauforta było zimno, więc nad Łaptiewów musiało być cieplej.

Grubość arktycznego lodu morskiego w 2020 roku w stosunku do okresu 2006-2019 i średnich wartości z lat 80. i 90. XX wieku. PIOMAS
 
To jednak nie jest argument, bo cały okres od maja do października był najcieplejszy w historii pomiarów. Z kolei same dane PIOMAS pokazują, że czapa polarna jest średnio dwukrotnie cieńsza niż 30 lat temu. I ten rok nie jest wyjątkiem. 

Zmiany średniej miesięcznej ilości lodu morskiego w Arktyce dla października w latach 1979-2020 i ekstrapolacja trendu. Dane PIOMAS

Od 1979 roku ilość arktycznego lodu morskiego spadła o 72%. W latach 80. XX wieku w październiku czapa lodowa na Oceanie Arktycznym zawierała w sobie około 16 tys. km3 lodu, w ostatnich latach poniżej 6 tys. km3. Jeśli dotychczasowy trend się nie zmieni, to jeszcze przed 2040 rokiem Ocean Arktyczny będzie w październiku pozbawiony lodu, a we wrześniu nawet na początku lat 30. tego wieku.

Zobacz także:

8 komentarzy:

  1. A zatem to już właściwie przesądzone. Rok 2035 będzie statystycznie rokiem bez lodu na przełomie września i października. Czy nastąpi to rok wcześniej czy później, jakie to ma znaczenie? Co gorsze szybkie tempo zamarzania więzi ogromne ilości energii pod lodem.
    Mieć trzeba na uwadze, że ilość CO2 w atmosferze stale rośnie. Czas apokalipsy 😔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to wykres dla października. We erześnui jest zwykle 1000 mniej. Fluktuacje o 1000 także nie należą do rzadkości. Mówmy raczej o 2031 +/-4. Czyli za ok
      dekadę będzie pierwszy raz bez lodu.

      Usuń
    2. To i tak dużo za dużo, wielu nie dożyje nawet tego. Zresztą są teraz inne dużo ważniejsze problemy, świat stoi na krawędzi. Kto by się tam przejmował jakimś głupim arktycznym lodem czy jego brakiem za dekadę. Problem jest taki, że za chwilę może się okazać, że nie będzie miał kto dokładać do pieca, bo jak się przerzedzi, to spadnie konsumpcja i zużycie energii. A wtedy i globalne ocieplenie wyhamuje.

      Usuń
    3. >A wtedy i globalne ocieplenie wyhamuje.
      To nie takie oczywiste, jeśli rozważy się także redukcję maskującego efektu aerozolowego i potencjał ukrytego ocieplenia.

      Usuń
    4. Nie no, Pawle, bo zaraz dojdziesz do absurdalnego wniosku, że spalanie paliw kopalnych spowalnia globalne ocieplenie:) Wydaje mi się, że przeceniasz rolę efektu aerozolowego, a ma on tak naprawdę zupełnie marginalne znaczenie. Bo palimy coraz "czyściej", to nie XX wiek, gdzie emitowaliśmy bez porównania więcej siarczanów. A ocieplenie bez nas siłą rozpędu jeszcze długo potrwa. Ile? Sto lat, dwieście? Trudno powiedzieć, ale na pewno nie od razu wyhamuje i jeszcze długo będzie się ocieplać. Niektórzy twierdzą nawet, że już przekroczyliśmy punkt krytyczny i nawet jak od dziś nic nie spalimy, to i tak nic nie da, bo już po nas.

      Usuń
    5. "we find that the dramatic emission reductions (35%–80%) in anthropogenic aerosols and their precursors projected by Representative Concentration Pathway (RCP) 4.5 result in ~1 °C of additional warming" https://agupubs.onlinelibrary.wiley.com/doi/full/10.1002/jgrd.50192

      At current levels of greenhouse gas emissions, we could pass the 1.5C marker as early as 2030, and no later than mid-century, the Intergovernmental Panel for Climate Change (IPCC) reported with "high confidence". https://www.telegraph.co.uk/news/2018/10/08/earths-temperature-rise-15c-early-2030-amid-dire-warnings-un/

      Liczba robi wrażenie. Dokładalibyśmy do pieca mniej, ale ujawniłoby się ukryte ocieplenie, i kto wie, jak wpłynie to na naturalne uwalnianie gazów cieplarnianych?

      Usuń
    6. Czyli mamy już pozamiatane. Cokolwiek zrobimy czy nie zrobimy, to i tak już będzie źle. Z gazami cieplarnianymi źle, a bez gazów ... jeszcze gorzej. Możliwe że paradoksalnie zrobiłoby się przejściowo nawet jeszcze cieplej za sprawą braku tych aerozoli. Wynika z tego że zostało nam już tylko rozpylanie siarki w atmosferze.

      Usuń
  2. https://next.gazeta.pl/next/7,172392,26486877,jak-zmieniala-sie-dziura-ozonowa-na-przestrzeni-ostatnich-lat.html jakiś komentarz znawców tematu?

    OdpowiedzUsuń