Nie ma innej opcji. Wir polarny na skutek silnych letnich roztopów w Arktyce musi się rozpaść, i jeden z jego odłamów musi się znaleźć w naszej części świata ze wzorami barycznymi, które dadzą nam śnieg i mróz powalający na jego utrzymanie.
Dziś rano Tomasz Wasilewski w TVN24 wyjaśnił sytuację związaną z zimą w Polsce, mówiąc o układach barycznych, które decydują o przemieszczaniu się mas powietrza i o opadach. Być może ze względu na czas antenowy, nie powiedział skąd taka, a nie inna sytuacja. To, że wieje z północy, czy północnego wschodu o tej porze roku i daje na zimę, to już wiemy. Dziś jednak zasady gry są nieco inne, ze względu na ocieplający się klimat. Aby była zima, musi się rozpaść wir polarny, zwłaszcza ten w troposferze. Dzięki czemu, jak pokazuje to powyższa mapa, jeden z jego odłamów znajduje się w naszym sąsiedztwie, i za pomocą odpowiedniego pola ciśnienia, o którym mówił Wasilewski, sprowadza do nas mroźne powietrze. Pokazuje to prawa mapa. Mroźne masy powietrza spływają do nas znad zachodniej Syberii i rosyjskiej części Oceanu Arktycznego. O samym wirze polarnym można przeczytać tutaj.
Same zaś opady śniegu wiążą się z napływem ciepłego powietrza z południa, o czym wspomniał Wasilewski. Ilość śniegu wiąże się z ilością wilgoci (pary wodnej) w atmosferze. Z powodu ocieplającego się klimatu, takie akweny jak np. Morze Czarne czy Śródziemne, i jak zresztą wszystkie akweny morskie świata są w stanie wygenerować więcej pary wodnej. W wyższych temperaturach jest więcej wody niż w niższych. O tym można przeczytać np. tutaj. Należy oczekiwać, że w Polsce może spaść śniegu powyżej średniej. Dane za 7 lutego pokazują, że śniegu w Polsce było mało. Nie pokrywał on całej powierzchni kraju, to jest raz, a dwa - jego grubość była w normie. Następnie dni to zmienią, ale to nie znaczy, że mamy koniec globalnego ocieplenia.
Złośliwi sceptycy, wyznawcy teorii Abdusomatowa powiedzą, że to koniec: nadchodzi zlodowacenie, zamarzniemy na amen i cywilizacja zniknie pod zwałami pierw śniegu, a potem grubej na setki metrów warstwy lodu, która przykryje nas na dziesiątki tysięcy lat. Tak oczywiście by było, gdyż Ziemia będąc w interglacjale zmierza w stronę kolejnego zlodowacenia. Owszem, prawdą jest to, że spalając paliwa kopalne, uratowaliśmy się przed takim scenariuszem. Pewnie byłoby tak, że gdyby nie paliwa kopalne, to ludzkość wiedząc, co się święci, zastosowałaby geoinżynierię. Wpuszczałaby do atmosfery odpowiednie ilości czystego CO2, tak aby otrzymać go na poziomie 300 ppm, co dałoby na nam warunki umiarkowanie ciepłego holocenu. Powyższe zestawienie map pokazuje jasno, że ocieplenie ma miejsce. U nas jest zimno, ale w dużej części Azji, północnej Afryki, a szczególnie nad Morzem i Ziemią Baffina jest cieplej niż być powinno.
Dzisiejszego poranka w środkowej Polsce było około -9oC. Nocą -12oC, ale na północnym wschodzie mróz był większy, około -18oC. W innych miejscach Polski pewnie było jeszcze zimniej ze względu na geografię terenu. A więc silny mróz można powiedzieć. Ktoś powie, że zima jak za komuny. Tyle tylko, że gdzie indziej było dużo cieplej, co ilustruje powyższa mapa. Ostatnio w zachodniej części Syberii była odwilż, teraz ciepło przeniosło się dalej na wschód, bliżej Bajkału.
7 lutego w Nowosybirsku padł rekord ciepła. Temperatura wzrosła do +2,2oC, później oczywiście się ochłodzi, i to diametralnie. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy - mamy globalne ocieplenie i mamy od czasu do czasu rekordy temperatury. Ale u nas jest straszna zima i mamy epokę lodowcową.
Ze względu na ocieplający się klimat, taka zima będzie już tylko dziełem całkowitego rozpadu wiru polarnego - następstwem silnych roztopów i wzrostu temperatur w Arktyce. Zima będzie do nas przychodzić dopiero w styczniu, i to raczej w drugiej połowie miesiąca. Z racji zmian w Arktyce, tak jak miało to miejsce w poprzednich latach, nie raz doświadczymy też mrozu wczesną wiosną, a nawet śniegu w maju i w ogóle ciągnącej się przez dwa-trzy tygodnie Zimnej Zośki. Będą to zdarzenia okupione np. upałami na wschodzie Syberii i szalejącymi tam pożarami tajgi i tundry.
Tak będzie Amen:)
OdpowiedzUsuńPytanie, czy tego chłodu na świecie, nie jest za dużo, by tłumaczyć go tylko, rozpadem wiru polarnego?
OdpowiedzUsuńOczywiście są jeszcze, takie miejsca, gdzie są rekordy ciepła, jednak w Europie i Ameryce Północnej-potrafi być
generalnie zimno.
Może to jeszcze kwestia, silnego La Nina, a więc silnego mieszania wód głębinowych, z powierzchniowymi, na Pacyfiku.
Chyba tego rodzaju La Nina, poprzedziła rekordowy Rok 2012,w Arktyce, a w tym NOAA spodziewa się, silnych roztopów, w Arktyce...
To znaczy że za 50 tys lat nie będzie kolejnej epokii lodowcowej?
OdpowiedzUsuńTo jaka była temperatura średnia w tym interglacjale Emskim?
UsuńCO2 jest głównym czynnikiem.
UsuńKilka dni chłodu i już panikują.
OdpowiedzUsuńCały styczeń W Europie był poniżej średniej z ostatnich lat, a luty to będzie poniżej normy wieloletniej. Poczekajmy na marzec, kwiecień, aby osadzić czy to te tylko kilka dni chłodu :)
UsuńI to powód by panikować? Litości.
UsuńNo pewnie! Ja mieszkam na ponad 550 m.n.p.m. i ze strachem spoglądam na północ czy czasem lądolód ku mnie nie zmierza 😉 Normalnie ręce opadają...
Usuńskoro teraz zimno jest w wyniku zaburzenia prądu strumieniowego, to dawniej w wyniku czego było zimno?
OdpowiedzUsuńNie, nie z tego samego powodu. Jeszcze 30-40 lat temu wir polarny był stabilny, układ klimatyczny nad Europą był dość prosty. W pogodzie rywalizował układ oceaniczny atlantycki z klimatem (może to dziś nieprecyzyjne, ale kiedyś tak się to określało) kontynentalnym z zachodniej Rosji i Syberii. Polska leżała na granicy tych dwóch klimatów (tego uczyli już w szkole podstawowej). Wiosna i jesień to była przepychanka tych dwóch klimatów, czyli opady na przemian ze słoneczną pogodą. Po jesieni zwyciężał wyż rosyjski i nastawała mroźna (różnie mroźna) i słoneczna zima, ciśnienie było wysokie i stabilne, bo wyż był ogromny i bardzo stabilny. Latem było już różnie, ale na ogół zwyciężał znów wyż rosyjski: suchy, słoneczny, gorący, ale bez przesady, ze stabilnym ciśnieniem.
UsuńTrzeba też zauważyć że taki chlodniejszy okres musiał się zdażyc u nas również z tego powodu iż statystycznie ostrzejsza zima powinna już się była zdażyć. Zwykle takowa pojedyncza lub dwie trzy ostrzejsze występują u nas co jakieś 5 - 7 lat. Swoją drogą ciekaw jestem jak luty który jak się można spodziewać może być kilka stopni poniżej średniej wieloletniej będzie rzutowal na obraz całej zimy w Polsce. Może będzie bliska normy ...? Chyba w Polsce Pn tym razem mamy w nieco ostrzejszym wydaniu.
OdpowiedzUsuń