czwartek, 31 stycznia 2019

Arctic News - mroźna zima o wątłej nadziei

Sezon zamarzania w drugiej połowie stycznia, jak w całym miesiącu nie odznaczał się niczym szczególnym. Tempo przyrostu lodu w obszarze arktycznych wód było typowe dla tego miesiąca. Mimo podziału wiru polarnego i czasem dość silnym meandrom prądu strumieniowego, nad Oceanem Arktycznym temperatury w niewielkim stopniu przekraczały średnią wieloletnią. Wysokie ciśnienie nad Oceanem Arktycznym sprzyjało zamarzaniu, szczególnie wód graniczących z Oceanem Atlantyckim. Mimo tego faktu trudno jest mówić o radykalnej poprawie, raczej o fluktuacji w trendzie.

Zobacz mapę koncentracji arktycznego lodu morskiego w kolorowej wersji. 


Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego. AMSR2, University of Bremen

Potrzebne byłyby kolejne takie zimy, by czapa polarna powróciła do stanu sprzed. Aczkolwiek w raportach PIOMAS należy spodziewać się poprawy sytuacji względem kilku poprzednich lat. Z drugiej strony zmiany w stosunku do trzech ostatnich lat są dość imponujące. Oczywiście na pierwszy rzut oka.

Przede wszystkim widoczne są po stronie Oceanu Atlantyckiego, w tym na Morzu Barentsa, gdzie lód bardzo szybko zbliżył się do Svalbardu, a teraz całe jego wschodnie wybrzeże jest zamarznięte. Podobna sytuacja ma miejsce na Morzu Beringa, gdzie tym razem panowały inne warunki niż w trzech poprzednich latach, ale pod koniec stycznia sytuacja na tym akwenie ponownie przypomina tę z poprzednich lat. Mapa obok (kliknij, aby powiększyć) pokazuje zmiany zasięgu i koncentracji lodu morskiego w dniach 14-30 stycznia 2019.

 Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2019 roku i wyszczególnienie względem wybranych lat, oraz średniej 1981-2010. Wykres pokazuje zapis dziennych odczytów w 5-dniowej średniej. NSIDC

Zmiany w zasięgu lodu morskiego w drugiej połowie stycznia jak całym miesiącu były typowe dla tego okresu. Zasięg lodu 30 stycznia wyniósł 14,03 mln km2, tyle samo co w 2012 roku. Pokrywa lodowa jest tym samym o 0,83 mln km2 mniejsza od wartości z lat 1981-2010, różnica wynosi jedynie 5,6%. To zasługa nie tylko zmian w styczniu, ale w całym okresie. Szczególnie od listopada, kiedy warunki dla zamarzania definitywnie uległy zmianie, odbiegając od tego, co działo się chociażby rok temu. Mapa NSIDC obok ilustruje aktualne różnice w zlodzeniu wód w Arktyce względem średniej 1981-2010.

Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2019 roku względem lat 2006-2018 i średnich dekadowych. JAXA

Dzienne odczyty JAXA ilustrują sytuację typową dla stycznia. Pokrywa lodowa zwiększa swój areał, a wszelkie załamania są szybko niwelowane. Tak jak wyżej wspomniano, to efekt tego, co działo się w poprzednich miesiącach. Niemniej, zasięg lodu zależy jak patrzeć jest w mniejszym lub większym stopniu mniejszy od tego co miało miejsce wcześniej. W tym przypadku lat 80. XX wieku. Jak pokazuje mapa obok obszar zajmowany przez lód jest wyraźnie mniejszy niż w latach 80. 


Powierzchnia lodu morskiego w 2019 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun

Podobnie jest w przypadku rzeczywistej powierzchni lodu, choć tutaj widać większe zakłócenia, ale są one zbliżone do tego, co zwykle dzieje się o tej porze - sezon zamarzania powoli ma się ku końcowi, więc tempo zwiększania się powierzchni lodu zwalnia, gdy lód dociera do obszarów, które już nie mogą się wychłodzić. Z danych należy wywnioskować, że objętość lodu w styczniu będzie wyraźnie większa w stosunku do lat poprzednich. Mapa obok przedstawia anomalie powierzchni lodu względem średniej 2007-2016. Po stronie atlantyckiej lodu jest sporo, co jest efektem działania panujących od wielu tygodni warunków pogodowych. 

Zmiany powierzchni lodu morskiego na poszczególnych akwenach. Wipneus, dane AMSR2, University of Hamburg

Choć sytuacja w Arktyce jest zgoła inna niż w poprzednich latach, to powyższe zestawienie zmian powierzchni lodu pokazuje, że zaczynają ujawniać się stare problemy. O ile na przykład Morze Karskie zamarzło całkowicie, to na Morzu Beringa jest w sumie tak jak w poprzednich latach. Akwen zaczął szybko zamarzać w drugiej połowie grudnia, ale w styczniu ten impet błyskawicznie wyhamował. Z kolei na Morzu Barentsa, owszem sytuacja jest inna niż w poprzednich latach, ale w ciągu ostatnich dni doszło do załamania sytuacji. 


Anomalia stopniodni chłodu (FDD) w Arktyce w kolejnych latach (2012-2013, itd.) względem poziomu odniesienia poprzednich dekad. Na osi poziomej – kolejne miesiące sezonu, od września do czerwca. DMI, grafika Nico Sun

Ten wykres pokazuje, że tym razem sytuacja jeśli chodzi o warunki atmosferyczne jest korzystna dla zamarzania.  Problem w tym, że pogoda to chwilowy stan.

Odchylenia temperatur od średniej 1981-2010 na półkuli północnej w dniach 14-29 stycznia w latach 2007-2019. NOAA/ESRL

Na zestawieniu map możemy zauważyć, że druga połowa stycznia 2019 roku różni się od lat poprzednich. Zwłaszcza od 2016 roku, kiedy na biegunie północnym rozgrywały się iście dantejskie sceny - temperatura wzrosła do zera stopni, co w tym regionie w ogóle nie powinno się zdarzać. Teraz jest zupełnie inaczej. Choć obszar Oceanu Arktycznego nie był wolny od dodatnich anomalii, to występowały też ujemne, co pokazuje mapa. Animacja obok przedstawia zmiany temperatur na wysokości 850 hPa. Mimo podziału wiru polarnego, nad dużą częścią Oceanu Arktycznego było zimno, temperatura spadała do -30oC, a nawet więcej. To rezultat wzorca pogodowego - dość często występującego obszaru wysokiego ciśnienia, co o tej porze wiąże się z niskimi temperaturami.


 Zmiany średnich temperatur wokół bieguna północnego (80-90oN) w 2019 roku względem  średniej 1958-2002. DMI

Tegoroczny styczeń jest zupełnie inny od tego z poprzednich lat. Na wykresie widzimy, że dodatnie odchylenia są niewielkie,  raz nawet (mówimy tu obszarze wokół bieguna, a nie w całym regionie) temperatury były niższe niż zwykle.  W chwili obecnej w całej Arktyce jest zimniej niż zwykle, bo siarczyste mrozy panują nad lądami Dalekiej Północy. Szczególnie też ostatnio w USA i Kanadzie, co jest związane z destabilizacją wiru polarnego, a nie zlodowaceniem, jak pewnie myśli Trump i jemu podobni. Na zachód od jeziora Michigan jest zimniej niż w wielu miejscach nad Oceanem Arktycznym.
 
Odchylenia temperatur od średniej 1958-2002 powierzchni arktycznych wód dla 30-31 stycznia w latach 2014-2018. DMI

To sytuacja atmosferyczna, która jest bardzo zmienna. Inaczej jest w przypadku wody, która od kilku lat jest znacznie cieplejsza niż w XX wieku i jej temperatura rośnie. 


Odchylenia temperatur od średniej 1958-2002  powierzchni arktycznych wód 30 stycznia 2019 roku. DMI


Także teraz, pomimo zmian pogodowych jak pokazuje mapa odchyleń, wartości te są wyższe od średniej niemal w każdym miejscu. Animacja obok ilustruje, że w ciągu ostatnich dni niewiele się zmieniło w rozkładzie temperatur. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że oceany akumulują ciepło podchodzące z antropogenicznych emisji CO2. Te ciepło potem trafia na powierzchnię, jest rozprowadzane w różnych częściach świata. Choć istnieją przesłanki naukowe, że Prąd Zatokowy zwalnia, to temperatury Atlantyku rosną, a ciepło trafia m.in do wód Morza Barentsa


 Grubość lodu morskiego w latach 2011-2018 dla 30 stycznia. Naval Research Laboratory, Global HYCOM

Zaistniałe warunki atmosferyczne oczywiście znajdą swoje przełożenie w objętości i grubości lodu morskiego Arktyki. Ale różnice będą niewielkie. Zestawienie map pokazuje, jak duża jest różnica wobec tego co było kilka lat temu.



Grubość lodu morskiego w 30 stycznia 2019. Naval Research Laboratory, Global HYCOM

8-10 lat temu o tej porze wykształcał się już obszar lodu grubego na 140-160 cm, czyli dwu-trzyletniego lodu, który w kwietniu miał już solidne 2 metry. Teraz, jak widzimy na mapie i animacji obok, ten lód dopiero zaczyna się wykształcać. W dawnych latach, we wrześniu obszar grubego na 2-3 metry lodu zajmował duży obszar, bo w trakcie topnienia czapa polarna kurczyła się do 5-6 mln km2, a nie do 4-5 mln km2 jak ma to miejsce teraz. Tak więc ten lód tworzy się jeszcze później, bo dopiero w marcu-kwietniu, a więc za późno, po czym topi się. Po prostu, z racji większego topnienia znika strefa buforowa lodu grubego na 1-2 metry. W ostatnich trzech latach zniknęła strefa lodu grubego na 5-6 metrów. Teraz o starym lodzie można mówić w kontekście paku mającego 2 do 3 metrów.


Mozaika zdjęć satelitarnych paku lodowego Basenu Arktycznego i cieśniny Fram z 28-30 stycznia 2019 roku wykonanych w podczerwieni. Sea Ice Denmark/Sentinel 1AB

Poprzedni sezon topnienia nie był silny, ale nie można powiedzieć, że był słaby. Wspomniane wyżej ciepło oceaniczne, wpływa na czapę polarną, przez co nie ma szans na pełną regenerację. Potrzeba wielu mroźnych zim. Z powodu rosnącej energii cieplnej oceanu czapa polarna szybko się kurczy pod osłoną letnich chmur. Topi się do wartości poniżej 5 mln km2.  Tak więc czapa polarna nie jest gruba, i jak widać na zdjęciu spokojny dosyć dryf jest w stanie ten lód pokruszyć. A zdjęcie pokazanej tutaj nie jest zbyt dobrej jakości.

To efekt niemal całkowitego braku dwu-trzyletniego lodu we wrześniu, który topi się latem i braku wieloletniego grubego na 5-6 metrów. Dominuje lód jednoroczny, z domieszką paroletniego. Teraz w kwietniu zostanie lód mający tylko co najwyżej 3 metry, a 3/4 czapy będzie zajmować lód poniżej 2 metrów.

Morze Czukockie widoczne w lewej części zdjęcia 30 stycznia 2019 roku. NASA Worldview

Morze Lincolna, NASA Worldview

Zdjęcia satelitarne wykonane w odpowiedniej temperaturze barwowej pozwalają zajrzeć przez wciąż występującą ciemność nocy polarnej. Widać tu efekty niskiej grubości lodu i działania ciepła oceanicznego. Lód Morza Czukockiego został strzaskany przy krótkiej adwekcji ciepła znad Pacyfiku. Lód na Morzu Linoclna połamał się na kawałki nie tylko z powodu dryfu, ale też ingerencji ciepła oceanicznego. 

Mamy więc w Arktyce dosyć spokojny sezon zamarzania, ale bez dobrego rokowania na przyszłość.

Zobacz także:

37 komentarzy:

  1. Cieszy to że w końcu od strony Atlantyku lód narobił straty. Mniejsza szansa na dziwne zjawiska pogodowe w Europie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co się dzieje koło Svalbardu i Nowej Ziemi to prawdziwy kontratak dawnej Arktyki. Oby tak dalej. Niestety coraz bardziej martwię się o sezon topnienia. Oby nie powtórzył się rok 2012.

      Usuń
  2. Skoro jest -30 to łatwo policzyć ile mniej Arktyka oddaje ciepła niż róż, czy dwa temu. Te wielkie ilości niewypromieniowanego ciepła mogą zrobić mały armagedon z lądu jak proces topnienia zacznie się bez utrudnień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ocean oddaje mniej ciepła, przy minus 30 stopniach, aniżeli przy wyższych temperaturach-to chyba tylko dlatego, że ma wówczas warstwę izolacyjną, w postaci lodu.
      W normalnych bowiem warunkach, im wyższa różnica temperatur między danym ciałem, a otoczeniem-tym szybsze przekazywanie ciepła. Szybciej wszak dla przykładu, odda człowiek, ciepło swego ciała, gdy jest minus 30 stopni, aniżeli wtedy, gdy jest plus 30 stopni Celsjusza.
      Według mnie kluczowa, dla gromadzenia ciepła przez ocean, może być zatem odpowiednia grubość pokrywy lodowej-to znaczy winna być, na tyle gruba, by chronić przed wypromieniowaniem ciepła zimą(zwłaszcza w pełni nocy polarnej, a nie na początku, czy pod koniec zimy) , a zarazem na tyle cienka, by nie przeszkadzać, w topnieniu pokrywy lodowej.

      Usuń
    2. Bartowi chodzi o oddawanie ciepła do przestrzeni kosmicznej przez Ziemie i faktycznie im ciało jest cieplejsze tym wypromieniowuje więcej energi. A Ty masz z kolei rację patrząc na relacje między układami ocean - atmosfera.

      Usuń
    3. Tak jak pisze Marcin. Ziemię liczę jako jeden układ (ocean/atmosfera). Z punktu widzenia fizyki w dobie GO czym szybciej pokazuje się lud jesienią tym gorzej zadziała emisja energii w kosmos przez Arktykę. Jeśli nałoży się to z szybka wymiana ciepła w oceanie wczesną wiosną (co da szybki start topnienia) to będziemy mieć wynik poniżej 2012 pod koniec lata. Oczywiście mały zasiez lodu pod koniec lata może oznaczać problem z zamarzaniem jesienią i z kolei wiekszym wychładzaniem Arktyki kolejną nocą polarną.

      Usuń
    4. A ja dodam, że najgorsze co może być to cienki lód już wczesną jesienią. Jeśli cienkim pozostanie do wiosny to mamy Armageddon. Ta cienka warstewka zabezpieczy bowiem Arktykę przed wychłodzeniem a stopnieje błyskawicznie wiosną odsłaniając granatowe wody dla lipcowego słońca i penetracji przez wody Golfsztromu. Nadzieją jest tylko gruby lód i Efekt Demona.

      Usuń
    5. ... ale ortografa walnąłem dzięki autokorekcie w telefonie :/

      Usuń
  3. Dziękując za odpowiedzi,pragnę poinformować,że na arctic sea ice forum Wipneus zaktualizował w końcu Piomas do końca geudnia-wyszło 6 miejsce,tak jak w przypadku temperatur za grudzień-z wynikiem 15.02 tys km3.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zima robi odwrót z Polski przynajmniej na razie oby tak dalej. Styczeń był w normie i starczy zimna. Pada deszcz snieg spływa na nizinach snieg i mrozy nie sa potrzebne. Mam nadzieje ze będzie przełom i zima zacznie się ocieplac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Styczeń był ledwie w normie bo np.na zachodzie Polski powyżej normy .A luty no cóż .Wchodzimy w jedenasty pod rząd miesiąc powyżej normy .O to wbrew twoim zaklinaniom ze oto mamy epokę lodowcową. Grudzień ciepły ,-luty zapowiada się ciepły ,styczeń ledwie w normie i to ma być ta siarczysta zima zwiastująca ochłodzenie klimatu.

      Usuń
    2. A i przełom to by był gdyby zima zaczęła się na dobre i gdyby skończył się ciąg ciepłych miesięcy np .3-4 miesiące pod rząd poniżej normy to by był przełom .Chociaż na ostatnie powiedzmy 50 miesięcy raptem kilka może było chlodnieszych to te 3-4 to tez słaby przełom ale powiedzmy ze to by był przełom .A ten sezon zimowy .Grudzień ciepły ,styczeń ledwo w normie (nie wszędzie ) luty zapowiada się ciepły i to ma być to wielkie ochłodzenie klimatu które głosisz .Bede walczył z takimi mitami .

      Usuń
    3. Nawet w skali kraju patrzyłem że styczeń wyszedł z minimalną anomalią +0,14 stopnia bodajże. Czyli jak zwykle w ostatnich zimach luty zadecyduje czy będzie to zima tylko trochę ciepla czy bardzo ciepla.
      A to względem 1980 - 2010 co już powoduje że zimy są zlagodzone.
      Ale ok. W latach 60 był okres ochlodzenia niewielkiego więc jestem skłonny uznawać okres referencyjny 1980-2010 jako ostatni reprezentatywny do porównań. Chodz nie jestem przekonany.

      Usuń
    4. Tak czy tak nawet względem lat 1980 - 2010 wychodzi cieplej. Co do lutego od 10 lutego zgodnie z tym co pisałem już w styczniu oczekuje pełnego przedwiośnia od zachodu Polski. Nie jestem w stanie powiedzieć czy obejmie wschód Polski ale cześć zachodnia na pewno. Tym bardziej zachodnia Europę. Resztę dopowiedz sobie sam jaki wyjdzie ogólnie cały sezon.

      Usuń
    5. Jeśli luty będzie ciepły jak mówisz to mamy po zimie. Miałem informacje chodz nie aktualizowalem że po ociepleniu w drugiej dekadzie jest szansa na powrót niskich temperatur. Wtedy byłaby szansa na tylko lekko ciepla zimę.

      Usuń
    6. Kiedyś ludzie czekali w lutym żeby w końcu przyszła odwilż i przedwiośnie.
      A teraz wielu ludzi czeka żeby w lutym w końcu pojawił się śnieg :)

      Usuń
    7. Tak. Jeśli rzeczywiście w lutym będzie b.ciepło dłużej niż te 2-3 dni to rzeczywiście trzeba będzie mieć nadzieję że niskie temperatury nie zaatakują w marcu bo byłoby to niefajne tak dla ludzi jak i dla przyrody.

      Usuń
    8. Jutro na południowym zachodzie i w górach śniegu będzie pod dostatkiem :-) a i mróz ściśnie. Ale to już ostatnie podrygi.

      Usuń
    9. Racja. Widziałem że pąki na drzewach już są bardzo duże.

      Usuń
    10. Na niżu faktycznie przyroda już gotowa do wiosny. Ale jutro w Kotlinie Kłodzkiej Armageddon.

      Usuń
    11. No jutro może u was faktycznie jutro nieźle sypnąć i pewnie z kilka dni śnieg poleży dzięki mroźnym nocom.

      Usuń
    12. Z mej perspektywy Artur 32 przesadza,strasząc megaociepleniem,po którym przyjdzie chłód,i przyroda straci.
      Mieszkam w centralnej Polsce,i nie widzę dużych pąków,lecz nie w pełni stopiony śnieg i lód,choć dziś szczyt ocieplenia.
      Owszem nie ma wielkich mrozów,jest w miarę ciepło jak na luty,lecz ocieplenie nie jest aż tak spektakularne,jak przedstawia Artur 32.
      On jednak mieszka ,w zachodniej Polsce.Może tam jest inaczej.

      Usuń
    13. Ale ja nie straszę tylko piszę o takiej możliwości. A ocieplenie nie jest tylko dopiero może być duże po 10 lutym. Znowu przekręciłeś to co pisze. Ja o żadnych pąkach nie pisałem przecież one pewnie będą jak będzie ciepło. No i oczywiście nie wiemy jaki będzie marzec. Być może będzie już wiosenny.

      Usuń
    14. O pąkach pisałem ja. Pisze to co widzę w moich stronach gdzie zima była łagodna bardzo. To nic nadzwyczajnego, często tak bywało, tylko rośliny są bardziej wrażliwe wtedy ma silne mrozy.
      U mnie dziś +5 na termometrze, śnieg jest cieniutki w formie brei na większości powierzchni terenu więc odwilż jest ale nie jakaś niespotykana. Nic nadzwyczajnego się nie dzieje.

      Usuń
    15. Wszystko się zgadza i nie ma mowy o żadnym straszeniu tym bardziej że ciepły luty w ostatnich latach jest często jedynie zeszły rok był wyjątkiem.

      Usuń
    16. Ocieplenie klimatu to też zmniejszenie różnic miedzy zimą, a latem. Dla Polski od 1850 roku najbardziej ociepliła się zima, później wiosna, jesień i najsłabiej lato. Zimy są coraz bardziej stabilne (małe odchylenie między zimnymi, a ciepłymi zimami). Szansa nagłych i groźnych przymrozków moim zdaniem maleje.

      Usuń
    17. Przepraszam Cię Arturze,ale jak inaczej mogłem Ci wyjasnić,że to nic pewnego,co będzie?
      Z tego co wiem ,prognozy nie są jednoznaczne,i Marcin Bory Tucholskie próbował Ci to powiedzieć,lecz ty nie widziałes innej możliwości,jak ocieplenie po 10 lutego.
      Może jednak masz rację.Pożyjemy,zobaczymy.
      Pozdrawiam serdecznie,i przepraszam za to,że coś przekręciłem.

      Usuń
    18. Spoczko wszystko jest w porządku to są tylko detale, ogólnie się zgadzamy. I tak jak mówisz z prognoz póki co nie dowiemy się jaki będzie marzec,chociaż już widać że zimno na północy się trzyma i jeśli nie znajdzie ujścia w lutym może tak się stać w marcu. Ale oczeiwiscie nie musi.

      Usuń
    19. Bart.
      Też zauważyłem że amplitudy między poszczególnymi zimami Od XIX w maleją do czasów współczesnych. Czy czasem częściowo nie jest to też wynik prowadzenia pomiarów? Mniej gęsta sieć i błędy pomiarowe np.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Artur32, a skąd Ty już wiesz jaki będzie luty? Sam mnie przestrzegałeś przed wybieganiem za daleko w przyszłość, a Ty już widzisz jakieś przedwiośnie po 10 lutego. Wszyscy wiemy, że wiarygodne prognozy to max. 120h. A u Ciebie akurat luty zaczął się ujemną anomalią i NW ma najniższe anomalie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NW ma anomalie ? A to dobre .na podstawie jednego dnia to stwierdzasz .NW to ma najwyższą anomalie dodatnia przez cały rok od roku dla twojej wiedzy.

      Usuń
    2. Nie dogadacie się bo dla Michała jeden dzień z anomalią "-" to zaprzeczenie GO ;-)
      Popatrzcie na PIOMAS. Niby tak dobrze a trend "nienapoczęty".

      Usuń
  7. Witam dyskutantów!
    Mogę się tylko odnosić do centrum Polski, gdyż tu całe życie mieszkam (prawie 70 lat).
    Wg mnie ani tej, ani poprzedniej zimy nie mieliśmy do czynienia z zimą ale z przedwiośniem i to bardzo pochmurnym (pomijam anomalię z ubiegłej zimy spowodowaną wirem polarnym). Poprzednia zima tu, w centrum, była przynajmniej wilgotna, co uratowło wegetację roślin. Tegoroczna, jak dotąd, jest sucha, co po suszy letniej źle wróży.
    Chodzę od kilku lat codziennie przynajmniej raz na długie wędrówki po lesie (min. 5-10 km), bo tego potrzebuje mój pies, i widzę, że rośliny nie zapadły całkowicie w sen zimowy. W grudniu pędy jeżyn wypuściły liście i tak samo czarny bez w moim ogrodzie. Również pąki liściowe wypuściły moje bzy i i pąki te nie zmarzły od mrozów styczniowych (młode pędy bzów zdążyły nawet wypuścić liście).
    Poprzednia i obecna zima są wyjątkowo pochmurne, a wilgotność powietrza stale wysoka. Tak też było ubiegłego lata.
    Zaryzykuję więc wróżbę, że wiosna zacznie się już w drugiej połowie lutego, a lato z początkiem kwietnia i b.szybko osiągnie temperatury w dzień bliskie 30 st.C i cieszmy się, jeśli skończy w drugiej połowie września (jak w ubiegłym roku - mieliśmy 5 mies. lata), bo myślę, że może dotrwać do października.
    Dla mnie okresem odniesienia są lata 1950-80 (jak w raporcie IPCC) ponieważ każde przesuwanie okresu odniesienia bliżej naszych czasów podnosi poziom odniesienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ciekawą opinię. Jeśli mogę jeszcze dopytać jak wyglądały przeciętne zimy przed latami 90'? Wiem że zima zimie nie równa ale jaki typ pojawiał się najczęściej (czy były na ogół z pokrywa śnieżna przez większość sezonu np, czy takie zdarzały się tylko czasami)?

      Usuń