sobota, 11 listopada 2017

Wrześniowe minimum 2017: Czy Arktyka weszła w „Epokę Cienkiego Lodu”?

W tym roku nie padł rekord niskiego zasięgu lodu morskiego Arktyki, tak jak miało to miejsce w 2012 roku. Czy brak rekordu, to koniec zaniku lodu morskiego Arktyki? Nie. Niektórzy naukowcy pytają wprost: Czy Arktyka w ostatnich dekadach weszła w coś, co można określić mianem „Epoki Cienkiego Lodu”? Patrząc na zmiany grubości lodu, na dane z comiesięcznych raportów PIOMAS, to odpowiedź brzmi: Tak.

  • W tym roku nie padł rekord. Zasięg lodu wyniósł w trakcie wrześniowego minimum 4,64 mln km2 w dniu 13 września, był dopiero ósmym najmniejszym w historii w historii pomiarów, prowadzonych od 1979 roku. Pokrywa lodowa miała 1,25 mln km2 większy zasięg niż w rekordowym 2012 roku.
  • Ten fakt został jednak przyćmiony przez inną, ważniejszą informację. Eksperci uważają, że najważniejszą miarą lodu morskiego jest jego objętość – połączenie grubości i powierzchni. W roku 2017 wartości dzienne i miesięczne wartości objętości lodu były rekordowe. Najmniejsze, od kiedy zaczęto prowadzić regularne pomiary. 
  • W okresie 2016-2017 pokrywa lodowa (w przerwami) miała rekordowo niski zasięg lodu, jak i też rekordowo małą objętość.

Lód morski w Cieśninie Duńskiej (wschodnie wybrzeże Grenlandii), odbijający promienie słoneczne 14 kwietnia 2012 roku. Jefferson Beck / NASA

Po 16 miesiącach, kiedy zasięg lodu morskiego był rekordowo lub prawie rekordowo niski, nastąpił obrót sytuacji. W wyniku chłodnego, pozbawionego odpowiednich warunków dla topnieniu lodu lata, zasięg lodu morskiego wzrósł względem poprzednich rekordowych lat. Ostatecznie chłodne i dość pochmurne lato sprawiło, że przypadające na 13 września  minimum wyniosło 4,64 mln km2, tym samym zasięg lodu był o 1,25 mln km2 większy niż we wrześniu 2012 roku. 

Mimo tego faktu, minimalny zasięg lodu we wrześniu 2017 roku był o 1,58 mln km2 mniejszy niż wynosi średnia 1981-2010. To bardzo duża różnica, biorąc pod uwagę chłodne lato. Pokrywa lodowa była też o niecałe 0,5 mln km2 mniejsza niż w 2013 i 2014 roku. Wtedy to miały miejsce dwa z rzędu chłodne okresy letnie w trakcie, których pokrywa lodowa kurczyła się powoli. Eksperci zajmujący się kwestią lodu morskiego zwracają uwagę na inny, dużo ważniejszy parametr – to ilość lodu. Latem 2017 roku i we wrześniu objętość lodu była jedną z najmniejszych w historii prowadzonych od 1979 roku pomiarów. 

Spadek ilości lodu w Arktyce dla września w latach 1979-2017 i ekstrapolacja trendu do 2031 roku. Dane PIOMAS

Niektórzy naukowcy mówią ostatnio o tym, że Ocean Arktyczny w ostatnich dekadach wszedł w tak zwaną „Epokę Cienkiego Lodu”. W lipcu 2017 roku średnia grubość pokrywy lodowej była o 120 centymetrów mniejsza niż w 1980 roku. Lód jest dwukrotnie cieńszy niż na początku lat 80. XX wieku. Szczególnym faktem jest to, że w lipcu 2017 roku grubość lodu była tak samo mała, jak w rekordowych latach: 2011 i 2012. 

Pomimo niewielkiego odbicia w 2017 roku, w okresie letnim ilość lodu była o 47% mniejsza od średniej z lat 1979-2016. Tak wynika z danych przedstawionych przez Centrum Nauk Polarnych, które publikuje comiesięczny raport PIOMAS. Ten fakt, to nie tylko zła wiadomość dla samej Arktyki, jeśli chodzi o przyszłość. To także zła wiadomość dla stabilności planetarnego klimatu, na który wpływa stan lodu morskiego. Klimatolodzy twierdzą, że blokada prądu strumieniowego (ang. jet stream) będąca efektem ocieplenia klimatu Arktyki, mogła unieruchomić stosunkowo słaby huragan Harvey, który w konsekwencji zatopił Houston nad Zatoką Meksykańską.  

Cieplejszy niż kiedyś klimat Arktyki z racji mniejszej powierzchni lodu, oznacza zmiany w przepływie prądu strumieniowego na półkuli północnej, co nie pozostaje bez wpływu na pogodę w regionach leżących wokół Arktyki. „Siła prądu strumieniowego jest wprost proporcjonalna do różnicy temperatur między biegunem a tropikami. Kiedy prąd jest silny, ma tendencję do przemieszczania się prostszą ścieżką, ale kiedy jest słaby, to meandruje. Z racji tego, że Arktyka doświadcza ocieplenia szybciej niż ma to miejsce w tropikach, różnica ta maleje, tak więc prąd strumieniowy słabnie”, powiedziała Jennifer Francis, prof. z  Rutgers University's Institute of Marine and Coastal Sciences. 

Tegoroczny lód, który jest cienki i rozmoknięty, jest bardziej wrażliwy na zmiany temperatury i silny wiatr niż gruby, wieloletni lód. Taki lód topi się gwałtownie podczas mocnego wzrostu temperatury, lub silnych późnoletnich sztormów generujących wysokie fale morskie. Dlatego też nawet naukowcy z Narodowego Centrum Danych Lodu i Śniegu (NSIDC) pod koniec sierpnia nie byli pewni, czy nie dojdzie czasem do załamania sytuacji w Arktyce. Dlaczego? Na koniec sierpnia 2016 roku doszło do wzmocnienia topnienia lodu. Przyczyną był tak zwany dipol arktyczny, który latem przyspiesza topnienie lodu z powodu działania wiatru i napływu ciepłych mas powietrza.  

Wkraczanie w sezon topnienia 2017 było dość wyjątkowe, mając za sobą rekordowo małe rozmiary lodu morskiego, a szacunki sugerowały, że mamy dość cienki lód i małą jego objętość”, powiedziała Julienne Stroeve, starsza badaczka lodu morskiego z NSIDC. „Mógłbyś pomyśleć, że będziemy mogli mieć kolejny rekord topnienia, ale te lato pokazało, że nie wystarczy po prostu mieć cienki lód." I faktycznie, letnie warunki pogodowe mają większy wpływ na sezon topnienia lodu niż maksymalne wartości zasięgu lodu morskiego zimą. Przynajmniej tak jest na razie.    

 Widok z pokładu U.S. Coast Guard Cutter Healy na Morzu Beauforta, na północny wschód od Barrow na Alasce. Załoga tego statku zajmuje się zbieraniem danych dotyczących pokrywy lodowej w Arktyce. Od 2005 roku obserwuje się drastyczny, ale niejednostajny spadek zasięgu i ilości lodu morskiego. Kathryn Hansen / NASA

Nawet jeśli masz naprawdę cienki lód na początku sezonu topnienia, to jest on na tyle cienki, by warunki pogodowe latem nie miały znaczenia”, powiedziała dalej Stroeve. „To nie było szczególnie ciepłe lato w Arktyce, było dość burzliwe, powstawało wiele ośrodków niskiego ciśnienia z zimnym rdzeniem, co pomogło ograniczyć topnienie lodu”. 

Ale temperatury powietrza nie są jedynymi czynnikami wpływającymi na lód morski. Dużą rolę odgrywają także temperatury wód. Te były wyższe niż zwykle w regionach przybrzeżnych, topiąc lód z brzegu i przede wszystkim od spodu – to zmniejszało jego grubość, bo lód pochłaniał dużą ilość ciepła. Wpływ miały także fale morskie. 

 Naukowcy zbierający dane na temat lodu morskiego na Morzu Czukockim. Nieustanny spadek ilości jak i powierzchni lodu morskiego, spowodowany przez antropogeniczne ocieplenie klimatu, jest czynnikiem destabilizującym wzorce pogodowe. Kathryn Hansen / NASA

Objętość lodu to najważniejszy parametr stanu lodu morskiego. Prowadzone pomiary grubości lodu razem z pomiarami powierzchni i tworzenie specjalnych modeli obliczania objętości lodu, pozwoliło na pokazanie trendu zmian. Wiemy, że między 2003 a 2012 rokiem, na koniec sezonu topnienia, ilość lodu spadła o 4291 km3

 Zasięg i koncentracja lodu morskiego 9 listopada 2012 i 2017 roku. AMSR2, Uni Bremen

Julienne Stroeve powiedziała, że wrześniowe minimum w 2017 roku nie musi przekładać się na to, co będzie się działo zimą. Zwłaszcza że zasięg lodu wcale nie był duży. Przede wszystkim zimy w Arktyce stają się coraz cieplejsze i wilgotniejsze. Naukowcy widząc zmiany w Arktyce w okresie letnim spodziewali się spowolnienia przyrostu lodu, szczególnie na Morzu Czukockim, które w 2017 roku bardzo wcześnie uwolniło się spod lodu. I mieli rację, bo choć i teraz zasięg lodu jest wciąż pozostaje większy całościowo niż w 2012 roku, to na Morzu Czukockim sytuacja nie wygląda dobrze. Ilustruje to powyższe zestawienie map.   


Odchylenia temperatur od średniej 1981-2010 na półkuli północnej w trakcie ostatnich dni października 2017 i początku listopada 2017. NOAA/ESRL

Narodowa Administracja ds. Oceanów i Atmosfery (NOAA) prognozowała niedawno, że w wyniku szybkich roztopów na Morzu Czukockim i Beauforta i tym samym ogrzania akwenów morskich, jesienią będą w tych regionach występować dodatnie anomalie temperatur. I jak pokazują to powyższe mapy, tak się stało. 


Nie widzimy żadnego odrodzenia w lodzie morskim. Nawet jeśli mamy takie sobie lato. Nie powracamy do warunków, które obserwowaliśmy w latach 80. i 90. XX wieku, dlatego, że grubość lodu osiągnęła punkt, za którym lód nie odzyska już siły”, powiedziała Stroeve

To pewne, że wraz z dalszymi emisjami gazów cieplarnianych i dalszym postępem globalnego ocieplenia, sytuacja w Arktyce będzie się pogarszać. Globalny klimat będzie się więc dalej destabilizować. Jak przyznają naukowcy, Arktyka stąpa na coraz cieńszym lodzie. Faktycznie, jest „Epoka Cienkiego Lodu”, która za kilka lat może naprawdę zakończyć się brakiem lodu. 



Na podstawie: At 2017 minimum, scientists ask: Is Arctic entering the Thin Ice Age?, Mongabay


7 komentarzy:

  1. Słowa Stroev wydają się najsensowniejsze. Lód nigdy już nie będzie tak gruby jak w latach 80-tych XX wieku. Ilość energii jaka dociera do Ziemi jest teoretycznie niezmienna ale ilość akumulowanej przez Ziemię energii ciągle wzrasta. Gruby lód gdy istniał chronił nas w sposób daleko mocniejszy niż przypuszczamy. Każdy topniejący kilometr sześcienny zabierał z atmosfery, a przede wszystkim (o czym pisał Rafał Skibiński) z oceanu, gigantyczne ilości energii. Teraz lód będzie cieniutki zatem sztormy, pożary tajgi przynoszące czarny pył, czy stawy topnienia będą śmiertelnym dla niego zagrożeniem. Dla struktury czapy lodowej jej grubość ma pierwszorzędne znaczenie. Niezwykle mała, choć nie rekordowa, objętość czapy lodowej nie zmagazynuje podczas topnienia tak wielkich ilości energii jaka obecnie dociera z niższych szerokości geograficznych do Arktyki. Woda będzie musiała ulec podgrzaniu a to z kolei doprowadzi do późniejszego zamarzania Arktyki. Jakie będą tego wszystkiego skutki? A no takie, że właśnie wchodzimy w nową epokę. Nie epokę cienkiego lodu ale epokę (jak pisał niesamowity i proroczy Demon) nowego eocenu. Epokę z CO2 powyżej 400 ppm i epokę gdzie lód arktyczny będzie niebawem tylko okresowym zjawiskiem. Tak okresowym jak zamarzający w styczniu przybrzeżny Bałtyk w Świnoujściu. Żyliśmy w epoce wielkiej przemiany, w czasach gdy zmierzająca w kierunku Wielkiej Śnieżki Ziemia dokonała zwrotu o 180 stopni pędzi w kierunku Greenhouse. Czym się to skończy? Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepszy Greenhouse niż Ziemia Ścieżka, to oczywiste. Do upragnionego eocenu jeszcze bardzo daleko i mimo, że przemiany zachodzą szybko, to i tak niestety za wolno jak dla naszego krótkiego życia, abyśmy mogli tego dożyć.

      Usuń
  2. Najlepszy to był klimat holocenu za wyjątkiem tzw Małej Epoki Lodowej z XVII wieku. Normalne zimy, normalne lata, a nie to co jest teraz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno Hubert masz rację. Ale swoją drogą to mamy niezłego pecha. Ziemia z klimatem holoceńskim jest bardzo niestabilna. Wystarczy trochę ją podgrzać i poziom wód idzie o 100 m w górę, wystarczy trochę ochłodzić i o sto metrów w dół a lądolody masakrują Paryż czy Chicago. Nie wiem czy dla stabilności cywilizacji nie lepiej byłoby aby faktycznie człowiek pojawił się w czasach gdy lodu nie było czyli gdzieś 20 mln lat temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pelni sie zgadzam. Swoja droga ziemia teraz przez miliony lat by sie ochladzala, bo duza czesc wegla jest (byla) juz gleboko zmagazynowana, wiec lekkie ocieplenie jest przerwaniem dlugoterminowego trendu w dol.

      Usuń
    2. New Eocen13 listopada 2017 14:23
      A to już musisz mieć pretensje do Pana Boga, czemu nie stworzył Adama i Ewy 50 mln lat temu, i fakt, że w pod powierzchnią Ziemi zamieścił węgiel i ropę. Ale to już dość trudny temat, bo zaraz się pojawiał pytania, np. po co Bóg stworzył świat z takimi prawami fizyki, a czemu nie stworzył Ziemi wielkości Jowisza. A może trzeba było ludzi oświecić w czasach Inkwizycji, to byśmy teraz zasilali domy reaktorami łukowymi a samoloty i inne pojazdy silnikami z repulsatorem Tony'ego Startka.

      Jest holocen, on się sprawdzał przez 10 tys. lat. W nim kwitł starożytny Egipt, Rzym, i średniowieczna Europa. Trudno. Ale zmienianie klimatu jak widzimy jest dość bolesne i szkodliwe. Chyba już wszyscy zgadzają się co do tego, że globalne ocieplenie niesie ze sobą więcej szkód niż pożytku.

      Usuń
    3. Raczej: był holocen :-(
      Teraz z papierowym lodem to jaki to holocen?
      Tak analizuję sobie dane z Earth.nullschool i ciekawe kiedy zniknie ostatnie miejsce na Ziemii gdzie zawartość CO2 jest niższa niż 400 ppm. Na razie są jeszcze takie miejsca.

      Usuń