Po 10 lipca wzorce pogodowe w Arktyce zaczęły się zmieniać, (patrz animacja obok). Ośrodki wysokiego ciśnienia ustąpiły miejsca niżom i jak na razie dość słabym sztormom. Taka sytuacja nie przełożyła się jeszcze na spowolnienie tempa wycofywania się lodu morskiego i jego topnienia. Wyścig z rekordowym 2012 rokiem trwa. Wynik nie jest znany, ale już teraz można śmiało stwierdzić, że ten sezon roztopów zapisze się jako spektakularny.
Zobacz mapę koncentracji arktycznego lodu morskiego w kolorowej wersji.
Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego. AMSR2, University of Bremen
Tempo zmian w Arktyce nie zwalnia. Są one porównywalne do tych z 2012 roku. Wielkość czapy polarnej także jest porównywalna z tą z 2012 roku. Przynajmniej na razie. Jak pokazuje mapa, oraz animacja, to najprawdopodobniej pierwszy rok w dziejach, kiedy doszło do tak wczesnego otwarcia północnego szlaku morskiego wzdłuż wybrzeży Rosji. Stało się jeszcze w pierwsze połowie lipca. Już w pierwszej połowie lipca, co jest zdarzeniem bez precedensu Cieśnina Wilkickiego oddzielająca półwysep Tajmyr od wysp Ziemi Północnej była w pełni wolna od lodu. Choć w 2011 roku cieśnina ta też była wolna od lodu jeszcze przed 10 lipca, to reszta szlaku morskiego była wciąż zatarasowana. Już 10 lipca, na skutek szybkich roztopów wprawny żeglarz niewielkiej jednostki mógł pokonać ową cieśninę i cały szlak żeglugowy. Teraz Przejście Północno-Wschodnie jest dostępne praktycznie dla każdego. Animacja obok (kliknij, aby powiększyć) pokazuje zmiany zasięgu i koncentracji lodu morskiego w dniach 9-19 lipca 2019.
Dane NSIDC pokazują, że zasięg lodu morskiego w drugiej dekadzie lipca był nieznacznie mniejszy niż w 2012 roku i wciąż pozostaje. Jednocześnie jest identyczny, co w 2011 roku (pomarańczowa krzywa). 19 lipca zlodzenie wód Arktyki wyniosło 7,44 mln km2, to około 70 tys. km2 mniej niż w 2012 roku i 1,87 mln km2 mniej niż wynosi średnia 1981-2010. Zasięg lodu morskiego jest tym samym 20% mniejszy od średniej wieloletniej. Mapa NSIDC obok ilustruje aktualne różnice w zlodzeniu arktycznych wód względem średniej 1981-2010.
Latem obserwuje się jak z powodu skutków ocieplającego się klimatu postępuje topnienie czapy polarnej. Wtedy wzrastają różnice względem poprzednich dekad. Teraz jest to 20%, oczekuje się, że różnica ta wzrośnie do września. Dane JAXA pokazują wielką przepaść między tym co jest, a tym co było 30 lat temu. W latach 80. XX wieku pokrywa lodowa o tej porze była o 2,8 mln km2 większa niż dziś. Zmieniło się bardzo dużo w tak krótkim czasie, lewie jednego pokolenia. Przykładem jest Morze Czukockie, które w latach 80. XX wieku dopiero co uwalniało się od lodu. Dziś jest prawie wolne od dryfującej kry lodowej, której łączna powierzchnia odpowiada jedynie mniej więcej połowy powierzchni Polski.
To czy rekord padnie nie jest takie oczywiste. Wiele może się jeszcze zmienić, ale kiedy spojrzymy na informacje dotyczące powierzchni, to jasne jest to, że powtórki z 2012 roku nie można całkiem wykluczyć. Aktualnie, jak pokazuje wykres, powierzchnia lodu morskiego wynosi niespełna 4,7 mln km2, kilkanaście tysięcy kilometrów kwadratowych mniej niż w 2012 roku. To rekord, na razie. Ale topnienie postępuje z żelazną konsekwencją. Zmiany z maja i czerwca napędziły topnienie na Oceanie Arktycznym, a obecny wzór pogodowy może długo nie potrwać. Mapa obok przedstawia odchylenia powierzchni lodu morskiego względem średniej 2007-2016.
Oczywiście obecna rekordowo mała powierzchnia lodu nie przekłada się na wszystkie akweny. Gdyby tak było, to już mażna byłoby mówić o pewności rekordu wrześniowego minimum. Na przykład w Basenie Arktycznym powierzchnia pokrywy lodowej nie jest rekordowo mała, co jest związane z powolnym w tym roku topnieniem na Morzu Barentsa. Ale znajduje się ona też daleko od średnich wieloletnich, co widać na wykresie. Prym wiódł rok 2012 wraz z 2016, co każe zakładać, że ostatecznie rekord nie padnie. Basen Arktyczny to serce czapy polarnej. Ale zobaczymy, co będzie dalej.
Ostatnie lata, to balansowania na krawędzi zagłady. W wielkim topnieniu od czerwca do sierpnia po 2012 zawsze coś nie wychodziło. Albo było za zimno, albo nie było odpowiednich systemów barycznych sprzyjających szybkiej redukcji lodu. W tym roku są wysokie temperatury od maja, ale dipol arktyczny i eksport lodu przez cieśninę Fram nie mają takiej intensywności jak w 2007 i 2012 roku. Pogoda jest bardziej spokojna, nie ma silnych sztormów. To co się działo w ostatnich miesiącach doprowadziło do opłakanego stanu lodu morskiego, widać to na powyższym zestawieniu map.
I teraz wszystko będzie zależeć od dalszego rozwoju sytuacji. Jesli pogoda będzie taka jaka jest, to skończy się na drugim lub trzecim miejsu - nieco ponad 4 mln km2 w połowie września. Jeśli zerwie się kilkudniowy dipol arktyczny, potężny sztorm z wiatrem powyżej 100 km/h jak w sierpniu 2012 roku, to koniec.
Pozostaje więc czekać do września na wynik topnienia. Dla niektórych takie zmiany to szansa. Północny szlak morski otwiera nowe mozliwości dla żeglugi morskiej. Ale konswekncje zmian w Arktyce i całościowego ocieplenia klimatu nie wgylądają już tak różowo. Nawet jesli nie padnie rekord, to czapa polarna skurczy się co najmniej do 4 mln km2, a to bardzo mało.
Zobacz także:
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2019 roku i wyszczególnienie względem wybranych lat, oraz średniej 1981-2010. Wykres pokazuje zapis dziennych odczytów w 5-dniowej średniej.NSIDC
Latem obserwuje się jak z powodu skutków ocieplającego się klimatu postępuje topnienie czapy polarnej. Wtedy wzrastają różnice względem poprzednich dekad. Teraz jest to 20%, oczekuje się, że różnica ta wzrośnie do września. Dane JAXA pokazują wielką przepaść między tym co jest, a tym co było 30 lat temu. W latach 80. XX wieku pokrywa lodowa o tej porze była o 2,8 mln km2 większa niż dziś. Zmieniło się bardzo dużo w tak krótkim czasie, lewie jednego pokolenia. Przykładem jest Morze Czukockie, które w latach 80. XX wieku dopiero co uwalniało się od lodu. Dziś jest prawie wolne od dryfującej kry lodowej, której łączna powierzchnia odpowiada jedynie mniej więcej połowy powierzchni Polski.
Powierzchnia lodu morskiego w 2019 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun
To czy rekord padnie nie jest takie oczywiste. Wiele może się jeszcze zmienić, ale kiedy spojrzymy na informacje dotyczące powierzchni, to jasne jest to, że powtórki z 2012 roku nie można całkiem wykluczyć. Aktualnie, jak pokazuje wykres, powierzchnia lodu morskiego wynosi niespełna 4,7 mln km2, kilkanaście tysięcy kilometrów kwadratowych mniej niż w 2012 roku. To rekord, na razie. Ale topnienie postępuje z żelazną konsekwencją. Zmiany z maja i czerwca napędziły topnienie na Oceanie Arktycznym, a obecny wzór pogodowy może długo nie potrwać. Mapa obok przedstawia odchylenia powierzchni lodu morskiego względem średniej 2007-2016.
Zmiany powierzchni lodu morskiego na poszczególnych akwenach. Wipneus, dane AMSR2, University of Hamburg
Oczywiście obecna rekordowo mała powierzchnia lodu nie przekłada się na wszystkie akweny. Gdyby tak było, to już mażna byłoby mówić o pewności rekordu wrześniowego minimum. Na przykład w Basenie Arktycznym powierzchnia pokrywy lodowej nie jest rekordowo mała, co jest związane z powolnym w tym roku topnieniem na Morzu Barentsa. Ale znajduje się ona też daleko od średnich wieloletnich, co widać na wykresie. Prym wiódł rok 2012 wraz z 2016, co każe zakładać, że ostatecznie rekord nie padnie. Basen Arktyczny to serce czapy polarnej. Ale zobaczymy, co będzie dalej.
Odchylenia temperatur od średniej 1981-2010 na półkuli północnej w dniach 9-18 lipca w latach 2007-2019. NOAA/ESRL
W drugiej dekadzie lipca doszło do nieznacznego odchłodzenia w Arktyce, odchylenia temperaturowe więc spadły. W pierwszej dekadzie dominowały wartości przekraczające 3oC powyżej średniej 1981-2010, w drugiej zaś wartość ta spadła do 1oC. Ale nie znaczy też, że w Arktyce jest zimno. Cały czas przeważają dodatnie odchylenia, a jak pokazuje zestawienie map, ten rok jeśli chodzi o okres 9-18 lipca nie odznacza się większymi różnicami, poza rozkładem wynikłym z takiej a nie innej cyrkulacji atmosferycznej. Animacja obok pokazuje zmiany temperatur na wysokości 850 milibarów, co odzwierciedla ruchy mas powietrza.
Zmiany średnich temperatur wokół bieguna północnego (80-90oN) w 2019 roku względem średnich z poszczególnych dekad. DMI, grafika Nico Sun
Mimo zmiany wzoru pogodowego (dominacja niskiego ciśnienia i większego zachmurzenia), temperatury nie spadły na razie znacząco. Średnia wartość wokół bieguna północnego w dalszym ciągu przekracza zero stopni. Tylko w niektórych miejscach panują ujemne temperatury, maksymalnie do -1oC. Odchylenia temperaturowe w lipcu zwykle się zerują, wciąż są jednak wysokie. W tej chwili sięgają 0,7oC powyżej średniej nad samym Oceanem Arktycznym. Lokalnie odchylenia temperaturowe w drugiej dekadzie lipca były bardzo wysokie. Przede wszystkim między Grenlandią a biegunem północnym. W najbardziej wysuniętym na północ stale zamieszkanym miejscu na świecie, na Wyspie Ellesmere'a, temperatura sięgnęła aż 21oC. Jak twierdzą meteorolodzy, to absolutny i niechlubny rekord. Średnia temperatura w lipcu wynosi tam 3 stopnie Celsjusza.
Odchylenia temperatur od średniej 1958-2002 powierzchni arktycznych wód dla 19 lipca w latach 2014-2019. DMI
Mimo zmiany pogody, topnienie lodu może wcale nie wyhamować adekwatnie do sytuacji. Powód? Bardzo wysokie temperatury wód, szczególnie Morza Czukockiego. Odchylenia przekraczają 4oC, są poza skalą przedstawianą przez DMI. Temperatury tych wód mają około 10oC. Niewiele chłodniejsze są wody Morza Łaptiewów, które mają 3-5oC, i Morza Karskiego, które mają nawet do 8oC. Z kolei u zachodnich brzegu Alaski, można się kąpać. Dosłownie, bo woda w zatoce Norton Sound ma 19oC. Taka sytuacja powinna umożliwić dalsze topnienie lodu w trakcie pogodowej pauzy, czyli dużego zachmurzenia i braku dipola arktycznego. To najcieplejszy Ocean Arktyczny od 2016 roku, ale wtedy ciepło skupiało się na Morzu Barentsa i Karskim, nie na Czukockim.
Kra lodowa w północnej części Morza Beauforta na wysokości Kanału Parry'ego 19 lipca 2019 roku. NASA Worldview
I teraz wszystko będzie zależeć od dalszego rozwoju sytuacji. Jesli pogoda będzie taka jaka jest, to skończy się na drugim lub trzecim miejsu - nieco ponad 4 mln km2 w połowie września. Jeśli zerwie się kilkudniowy dipol arktyczny, potężny sztorm z wiatrem powyżej 100 km/h jak w sierpniu 2012 roku, to koniec.
Ziemia północna, w górze przykryta chmurami Cieśnina Wilkickiego. NASA Worldview
Pozostaje więc czekać do września na wynik topnienia. Dla niektórych takie zmiany to szansa. Północny szlak morski otwiera nowe mozliwości dla żeglugi morskiej. Ale konswekncje zmian w Arktyce i całościowego ocieplenia klimatu nie wgylądają już tak różowo. Nawet jesli nie padnie rekord, to czapa polarna skurczy się co najmniej do 4 mln km2, a to bardzo mało.
Zobacz także:
- Arctic News - pod palącą klątwą, środa, 10 lipca 2019 Lipiec kontynuuje przebieg wzorców pogodnych z czerwca, których rezultatem jest szybkie topnienie czapy polarnej na Oceanie Arktycznym. Stan wyżowej pogody, a więc występowania obszaru wysokiego ciśnienia i tym samym niewielkiego zachmurzenia otrzymuje się od wielu tygodni.
- Arctic News - miażdżące przesilenie, niedziela, 30 czerwca 2019
- Arctic News - mega-topnienie się oddala?, niedziela, 24 lipca 2016
Lód jest cienki jak dupa węża. Przy takiej grubości powinien popłynąć cały. To cud, że jeszcze się trzyma. Kurde, zawsze coś musi przeszkadzać. Od 2012 nie można się doczekać nowego rekordu.
OdpowiedzUsuńI lepiej, żeby nie było rekordu. Na co? Mało klęsk pogodowych jest w Europie?
UsuńZa to u nas za tydzień spokojnie 34 w cieniu .Masakra jakaś .
UsuńLitości! 34 stopnie to żadna masakra. Tyle jest prawie co roku, a koniec lipca to najcieplejszy okres w roku i ma prawo tyle być. Co innego jakby to był koniec września.
UsuńKlęski pogodowe w Europie? Nie słyszałem o niczym może poza suszą u nas, ale to też nie jakaś klęska. Rolnicy jak zwykle zrzędzą na wyrost, a kombajny młócą aż się kurzy, więc chyba nie jest tak źle skoro mają co z pola zbierać.
Obecnie zmiany w opadach to nie klęska? Spadek poziomu wód gruntowych i podziemnych, to nie klęska? Obumieranie drzew i krzewów też nie?
UsuńDofinansujesz mi jesienią zakup jedzenia? Na pewno wszystko podrożeje. Już podrożało. Jeszcze kilka lat temu wszystko było w miarę OK, ale teraz. Teraz to jest masakra.
Hubercie dzięki ludzkości i wyprodukowanemu co2, mamy jeszcze co jeść w Polsce, inaczej byłaby już taka bieda, jak na Syberii! Mielibyśmy 9 miesięcy zimy w roku! Proszę zawsze patrzeć na dwie strony medalu... Na tym forum jest to podstawowy błąd myśleniowy wielu inteligentnych ludzi... Mamy obecnie najlepszy klimat dla gospodarki Polski w ostatnich 500 lat! Oczywiście, że nie możemy znowu przeginac w drugą stronę... Ale to już temat na inne dyskusje... Proszę tylko nie patrzcie tak jednostronnie....
UsuńProblem jest taki że już przegielismy. 350 ppm było mniej więcej gorną bezpieczna granicą.
UsuńOd 2013 roku u mnie w okresie letnim jest wielka susza (wyjątek to 2017 gdzie znowu była przeginka z opadami i ziemniaki gnily na polu i umiarkowany 2016). Wcześniej takie susze zdarzały się tak co 2 rok od 2004 mniej więcej. Wcześniej, szczególnie w latach 90' miałem wodę zatrzymaną na rowie gdzie żyło mnóstwo żab i innych wodnych organizmów. Nawet miałem wpuszczone tam ryby. Od 2011 latem woda tam znika. A od 2013 do 2016 nie było jej wogole nawet zima. Pojawiła się na krótko po 2017. Obecnie w pobliżu naszego domostwa nie ma żab. Będąc dzieckiem słuchałem wieczorami ich koncertów.
UsuńNie widzę korzyści ze wzrostu średnich temperatur i przeraża mnie zmiana wzorcow opadów. A wkurzam głupio przeprowadzona melioracja i dzisiejszy brak zainteresowania władz lokalnych tym problemem.
* pewne korzyści są ze wzrostu temperatur (wydłużenie okresu wegetacyjnego roślin czy ich lepszy wzrost dzieki większej zawartości co2). Niestety korzyści już dawno zostały przekroczone przez straty bo za dużo ludzkość wpompowala dwutlenku węgla.
UsuńA zagrożenie 9 miesiącami zimy u nas jest wyimaginowane. Klimat naturalnie ochladzalby się nieporównywalnie wolniej niż teraz ociepla. Nie można tego wogole porównywać.
Ppadrawiam :)
Odpowiadam Michałowi ...minus 34 zimą też ma prawo być.I życzę aby akurat w Twoich rejonach było.Zreszą co to minus 34 .Bywało i- 40 .Prawda ?
UsuńAle w jednym Michał przez przypadek napisał jak jest :Oj kurzy się kurzy .
UsuńArtur, z +34 stopni bliżej jest do średniej rocznej temperatury w Polsce, nawet tej z dawnych lat (+8 stopni) niż z -34 stopni. Upał to więc dużo mniejszy odchył niż ten mróz! Największe anomalie ujemne potrafiły w styczniu 1987 sięgać -20K, a te dodatnie latem maksymalnie +10K, więc widać, że równowagi nie ma.
UsuńPoza tym te -34 wygenerowałoby tyle smogu, że nie dałoby się wyjść z domu, a emisje CO2 biłyby wszelkie rekordy. Już to kiedyś pisałem, że kibicując takiej lodowatej zimie kibicujesz tak naprawdę przyspieszeniu globalnego ocieplenia przez zwiększone emisje C02, ale jak Ci to nie przeszkadza to ok. Podczas upalnego 12 czerwca br. padło rekordowe zapotrzebowanie na prąd, ale to był tylko rekord letni! Nawet podczas ostatniej łagodnej zimy pobór prądu był większy niż wtedy. Czyli ta Twoja ulubiona zima to nie dość że większe emisje C02 niż latem, to jeszcze łyse drzewa bez liści, czyli bez możliwości pochłaniania C02 (przynajmniej przez drzewa). Nic dziwnego, że najwięcej C02 jest wczesną wiosną.
Zima nie jest żadna moja ulubiona ale Tobie życzę minus 34.Proponuję też skup się na merytorycznych faktach a nie na tym co kto lubi.
UsuńFakty są takie, że czy tego chcesz czy nie, -34 wygeneruje więcej CO2 niż +34, bo grzać się przy takiej temperaturze trzeba, a chłodzić niekoniecznie (nie każdy ma klimę).
UsuńDzień Dobry osobiście wolałbym te 9 miesięcy zimy, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo tylko świadczy o tym, że kompletnie nie zdajesz sobie sprawy ze skutków takich zim... My niestety nie śpimy na gazie... Masowy smog w Europie, niczym w Chinach byłby na porządku dziennym :) budząc się nie wiedzialbys czy jest mgła czy to tylko smog... Ale spoko można kupić filtr i siedzieć w domu przez 9 miesięcy... Tylko ciekawe co byś jadł.
UsuńGdzie byś też pracował? Jakby 80 % firm w Polsce zbankrutowało....
UsuńAnalogiczna sytuacja do tego jakby w Polsce klimat ocieplił się jeszcze o 4 stopnie...
OdpowiedzUsuńMiliony Polaków byłoby zmuszonych opuścić domy i emigrowac na południe Europy... I tak by można było pisać....
OdpowiedzUsuńBzdury piszesz Dark. Tysiące lat byśmy wchodzili w kolejną epokę lodowcową. Gdyby nie emisje co2 mielibyśmy trochę chłodniej latem i normalne zimy. Susze latem zdarzały by się raz na wiele lat.
UsuńNie jestem tego taki pewien... Pamiętaj że co2 w atmosferze się też ulatnia,od miliardów lat mamy co raz mnie o2 w atmosferze, oczywiście do czasów przed przemysłowych. Epoki lodowcowej byłyby co raz dłuższe i mocniejsze... Być może byłaby to już nasza ostatnia epoka lodowcowa bo ziemia by już nigdy z niej nie wyszła? Tak więc nie wiadomo czy cały proces nie przebiegałby tym razem dużo szybciej? Może zamień te tysiące lat na setki lub nawet jeszcze mniej...
UsuńStatnio czytałem artykuł, że sam Kolumb wpłynął mocno na obniżenie temperatury, odkrywając Amerykę i coś w tym racji na pewno by było, bo w późniejszym czasie nagle zrobiło się dużo zimniej... Warto o tym też poczytać
Usuńhttps://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2019-02-18/kolonizacja-ameryki-przez-kolumba-doprowadzila-do-globalnego-ochlodzenia-klimatu/
Może bzdury nie wiem.... Ktoś oceni ten artykuł??
Nie zapominajmy też o minimum słonecznym które tym razem może potrwać wiele lat... Tak więc czy piszę bzdury, to już niech każdy oceni.
UsuńGdyby zatrzymano emisje co2 w latach 30. XX wieku na poziomie 290 ppm, to nie byłoby problemu ani z globalnym ociepleniem, ani z epoką lodowcową. Wtedy po latach 40tych klimat ocieplał by się przez kilkadziesiąt lat do wartości z przełomu XX/XXI wieku, Po 2050 roku można byłoby wpuszczać do atmosfery prze kilka lat 2-3 gigatony CO2 by utrzymać stałą temperaturę +0,6oC względem średniej XX wieku. Taki klimat byłby zdrowy. Ale teraz mamy to co mamy, ponad 400 ppm CO2, świat cieplejszy o 1 stopnie i perspektywę wzrostu o kolejny za 30 lat.
OdpowiedzUsuń290 ppm w połączeniu z minimum słonecznym.... Epoki lodowcowej by nie było, ale 90 % społeczeństwa nie byłoby zadowolonych z klimatu w Polsce, a gospodarka Polski byłaby na poziomie obecnej Ukrainy.
Usuń290 ppm byłoby akurat. Nie zapominajmy, że obecne temperatury nie odzwierciedlają tego ile CO2 jest w atmosferze.
UsuńPoziom 415 ppm to w przyszłości temperatury wyższe co najmniej o dwa stopnie. A przecież CO2 stal stale przybywa.
Przypomialbym także że od pewnego stężenia co2 przestajemy mieć jakikolwiek wpływ na wzrost temperatur gdy uruchomi się machina sprzężeń zwrotnych. I nie wiemy jaka to granica. Tym bardziej że ilość co2 zwiększamy w tempie prawdopodobnie niespotykanym wcześniej.
UsuńTa granica Marcin to ok. 24 st.C. Taka byłaby średnia dla Ziemi. Miejsca dla homo sapiens tam nie widzę :-/
UsuńMyślę że powinniśmy utrzymywać stale poziom co2 na poziomie od 350 do 450 ppm. To byłyby idealne warunki.
OdpowiedzUsuńA Demon chciał 666 ppm.😁
UsuńBo to był demon, a demony lubią 666 :)
Usuń666 to piekło na ziemi :-)
UsuńWszystko wskazuje na to, że w ciągu ostatniego roku dołożyliśmy ponad 3 ppm
UsuńW tym tempie to koło 666 to tylko śmigniemy :-(
Demon miał rację, że aby zatrzymać się na 666 to już powinniśmy przezbrajać całą energetykę. A 666 ppm CO2 to stanowczo za dużo.
Przezbrojenie energetyki to już za późno chodz bardzo ważne. Trzeba jeszcze czegoś bo nie wyobrażam sobie żebyśmy (ludzie) tak łatwo się poddali...
UsuńWystarczy sądzić ogromne ilości drzew i zmienić całą energetykę na nisko emisyjna.
UsuńDark, łatwo powiedzieć. Zaraz będzie 10 mld ludzi, a oni muszą też coś zjeść, ubrać się i gdzieś zamieszkać i nie zadowolą się już tylko tym. Najlepiej każdy by chciał już mieszkać na swoim i mieć swoje autko, smartfona i jeszcze setki innych bajerów i gadżetów. Chińczycy to nie jest już ciemnota, której wystarczy tylko miska ryżu do przeżycia. A i murzyny z Afryki nabierają coraz większego apetytu na lepsze życie widząc jak się rozwija zachodnia cywilizacja. Zresztą apetyt zawsze rośnie w miarę jedzenia.
UsuńNawet przy utrzymaniu światowej populacji na obecnym poziomie, nawet jakby już miała się nie zwiększyć o ani jednego człowieka (co wiemy, że jest utopią), to doprowadzenie jej do stanu zamożności jak w Ameryce wymagałoby jeszcze ogromnej emisji CO2. To są dziesiątki jak nie setki lat. Porozumienia paryskie to trzeba sobie między bajki włożyć. Nie ma nawet szans na utrzymanie obecnego poziomu emisji CO2, a co dopiero jego zmniejszanie... Czyli poziom stężenia C02 liczony w ppm powinien rosnąć i to nawet wykładniczo, bo to się kumuluje. Liniowo mógłby rosnąć co najwyżej wtedy, gdybyśmy co roku pompowali tyle samo. Jakoś ostatnio 2-3 lata pod rząd tak było, to niektórzy już się uradowali, że udało się powstrzymać wzrost emisji, a tu guzik. Przyszedł rok 2018 i mamy kolejny rekord. Zapomnijmy więc o powstrzymaniu globalnego ocieplenia, to fikcja.
Zasięg według JAXA, ponownie rekordowy!2012 w tej chwilii ,na 4 miejscu,ze stratą 244.131 tys km2 ,do rekordzisty.
OdpowiedzUsuńNa 2 miejscu 2011,ze stratą 23.097 tys km2,a na 3- 2017,ze stratą 239.615 tys km2.
Ubiegły 2018 Rok,dopiero na 11 miejscu,ze stratą 717.482 tys km2(Wszystko można ładnie odczytać,z tabelki Juana C.Garcia,w dziale- 2019 sea ice area and extent,na Arctic Ice Forum).
Pozdrawiam.
Masz rację, zasięg rekordowy, ale za to powierzchnia przestała być rekordowa. Ciekawe jak jest z objętością.
UsuńNa dzień 15 lipca,była w dalszym ciagu, rekordowa-można się tego dowiedzieć,na Arctic Sea Ice Forum.
UsuńPozdrawiam.