niedziela, 14 lipca 2019

Rekordowe roztopy i emisje CO2 z pożarów

Nic jeszcze nie jest rozstrzygnięte, ale patrząc na sytuację, postępy tegorocznego sezonu roztopów, to tegoroczne topnienie jest pierwszym od 2012 spektakularnym zjawiskiem. Ten rok, nawet jeśli nie przyniesie nowego rekordu we wrześniu, to skala topnienia będzie ogromna, i będzie miała swoje konsekwencje w systemie klimatycznym regionu, okolic i w dalszym horyzoncie czasowym całej planety. Te zmiany widzimy chociażby w postacie pożarów lasów na Dalekiej Północy.

Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego w 2012 i 2019 roku dla 13 lipca. AMSR2, University of Bremen

Zestawienie map pokazuje, że w tym roku sytuacja jest bardzo podobna do tej z rekordowego 2012 roku. Przede wszystkim w oczy rzuca się nam zasięg lodu morskiego od strony Oceanu Spokojnego i wzdłuż rosyjskiego wybrzeża. To co może zahamować topnienie i nie dopuścić do rekordowego topnienia to zasięg lodu na Morzu Beauforta.

 Powierzchnia lodu morskiego w 2019 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun

Lód na Morzu Beauforta może odmienić sytuację, tak samo jak zmiana wzorca pogodowego. Choć jedno i drugie nie jest takie wcale oczywiście. Lód na Morzu Beauforta jest strzaskany i nie potrzeba tam nie wiadomo jak dużych sił by krę lodową stopić. Wystarczy kilka dni wiatru o odpowiednim kierunku i ciepła znad rozgrzanego kontynentu amerykańskiego i Pacyfiku, by sytuację wywrócić do góry nogami. Z kolei niżowa pogoda nie oznacza spokojnej pogody. Sztormy z dużą siłą wiszą w powietrzu - pokazują je długoterminowe prognozy. Prognozy mylne, ale nie należy ich lekceważyć. 13 lipca powierzchnia lodu morskiego była blisko 60 tys. km2 mniejsza od wartości z 2012 roku. I nie należy brać pod uwagę zasięgu lodu. Jest on podawany jako zmienna, jako punkt odniesienia do sytuacji, ale to nie wszystko. Przykład? Rok 2011, 13 lipca powierzchnia lodu miała 5,697 mln km2.

 Kra lodowa na Morzu Czukockim 13 lipca 2019 roku. NASA Worldview

O ile na Morzu Beauforta sytuacja wydaje się być spokojna, to inaczej jest na Morzu Czukockim, które z nim sąsiaduje. Na tym akwenie lód zajmuje jedynie 208 tys. km2, na drugim miejscu znajduje się rok 2015 - 223 tys. km2, rok 2012 jest jeszcze dalej w tyle. Dodajmy do tego fakt potwornie ogrzanych wód Morza Czukockiego - jest na mapie całe zaznaczone na czerwono, poza skalą. Woda ma nawet 10 a miejscami 11oC. Kiedy dodamy do tego silne sztormy, które mogą pojawić się za niedługi czas, to akwen stanie się paliwem dla szybkiego stopnienia duże części czapy polarnej. 



Pożary w Arktyce źródłem emisji gazów cieplarnianych


Bardzo złą wiadomością jest też fakt potężnych pożarów i danych, jakie przedstawia Europejski Program Monitorowania Satelitarnego Copernicus. Okazuje się, że pożary wokół Oceanu Arktycznego w czerwcu tego roku wyemitowały rekordowe ilości dwutlenku węgla do atmosfery. W takich regionach jak Alaska w ciągu ostatnich 40 lat zaobserwowano wzrost średniej temperatury o 2-3 stopnie, a tym samym wzrost ilości dni z bardzo wysokimi temperaturami, w tym upałami. Jednocześnie nie zaobserwowano adekwatnego wzrostu opadów, by zmniejszać w ten sposób ryzyko pożarów, a przy tym rośnie liczba burz z piorunami, które przy słabych opadach wywołują pożary. Arktyczna flora staje się emitentem CO2, w końcu przestanie być pochłaniaczem netto CO2

Sam lód morski nawet jeśli by ucierpiał od albedo związanego z dymem (ze względu na wiatr), to wespół z pożarami emitującymi CO2, rozmarzającymi przy okazji wieczną zmarzlinę, stanie się spiralą sprzężeń zwrotnych dalszego ocieplenia. Te 50 mln ton CO2 z pożarów jak pokazuje wykres, daje wiele do myślenia. Pod tym względem zmiany klimatyczne i uratowanie Arktyki wydaje się być zadaniem niemożliwym do wykonania.


Zobacz także:


21 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewiarygodne wręcz,co przeczytałem na Arctic Sea Ice Forum-w Alert,leżacym w Kanadzie,na wysokości północnej Grenlandii,poza 82 równoleżnikiem-zanotowano rekordową temperaturę- 20.5 stopnia Celsjusza.

    Na na to New Eocen?Czyż nie miało być już zimno,wokół bieguna północnego?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. New Eocen jest tym szczerze zmartwiony. Choć z drugiej strony za namową Barta będę się cieszyć z tego ile energii poszło stamtąd w kosmos :-)

      Usuń
    2. Po pierwsze Arktyka,wychładza resztę świata -wtedy kiedy ,więcej energii, pobiera z niższych szwrokości geograficznych,aniżeli daje światu(nagrzewając się od Słońca,a nie od niższych szerokości geograficznych).

      Teraz zaś Słońce jest jeszcze, dość wysoko,w Arktyce,więc mogłaby energię dawać światu,a nie brać od świata!

      Po drugie ,chociażby nagrzewała się,dzięki niższym szerokościom geograficznych,a nie dzięki Słońcu-nie przyspieszając globalnego ociepenia-jakie to ma znaczenie,dla niedźwiedzi polarnych,i innych zwierząt, roślin w arktyce?
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Arek - niedźwiedzie polarne żyły dobrze podczas max interglacjału Eemskiego, gdzie stopiła się całkiem Arktyka tylko było ich mniej. Bardziej martwię się o resztę zwierząt, bo one z człowiekiem mają dużo mniejsze szanse na przeżycie.

      Usuń
    4. Niedźwiedzie polarne to może w zoo przeżyją i to tylko wtedy gdy się klima nie sp...rzy.

      Usuń
    5. Akurat tutaj uważam jak Bart że przy człowieku to niewiele innych gatunków ma szansę na przeżycie.No cóż człowiek to jest taki gatunek który generalnie wszystko niszczy co jest naokoło .Nawet jak jedno buduje to drugie niszczy (np.drzewa ,przyrodę itp)Prędzej czy później zniszczy także i siebie .

      Usuń
    6. Ja wierzę że ludzie z natury nie są tacy źli i głupi. Są przecież społeczności potrafiące żyć w miarę zgodzie z naturą. Chodz jest ich obecnie niewiele.
      Winny jest model cywilizacji chyba w którym żyjemy. Priorytety które w niej są.

      Usuń
    7. Może niekoniecznie twierdzę że ludzie są z naturuy źli (chociaż są i tacy )Ale niszczą niestety nawet w dobrej wierze .A może jest tak że człowiek już aby egzystować musi niszczyć ?Tu właśnie jest pole do popisu dla filozofów .Nie tam gdzie są ścisłe dane np.pogodowe i liczby .Zostawiam więc to im .

      Usuń
    8. Ewolucyjnie człowiek aby żyć ma się przemieszczać i zbierać rośliny jadalne, ewentualnie trochę polować (Tak mi się wydaje). Odkąd powstało rolnictwo chyba się nie zmieniliśmy zbyt mocno fizycznie...
      Potem wszystko potoczyło się już bardzo szybko.

      Usuń
    9. Czyli chyba nie musi niszczyć żeby żyć.

      Usuń
  3. Oczywiście, że człowiek jako istota żywa musi przetwarzać materiały ze swojego otoczenia. Robi tak każdy żywy organizm od jednokomórkowców do słoni i płetwali błękitnych. Wszystkie jedzą i wydalają, wiele dodatkowo zmienia swoje otoczenie (budowa gniazd, wydeptywanie ścieżek). Człowiek po prostu podniósł to na wyższy poziom i rozszerzył na całą planetę, a nawet poza nią. Myślę, że rozpoczęło się to na etapie neandertalczyka (ekspansja na tereny do których był fizycznie niezbyt przystosowany, technologia nowych narzędzi, budowy siedlisk w których mógł przetrwać itd.) Potem to już ciągły wyścig o to kto ma lepiej i skuteczniej potrafi zapanować nad środowiskiem. Teraz ujawnia się, jak bardzo nie docenialiśmy naszego wpływu na środowisko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza ilosc staje się problematyczna niestety. Jak będzie nas 10 miliardów to nawet żyjąc jako ekologiczni rolnicy będziemy bardzo oddziaływać na planetę i biosfere.

      Usuń
    2. Czyli proponujesz Marcinie depopulację jako lekarstwo na powstrzymanie globalnego ocieplenia? A może wzorem ekologów którym marzą się zerowe emisje CO2 powinniśmy zamieszkać w jaskini i pozbyć się wszystkich zdobyczy cywilizacyjnych? Albo nie, płaćmy jakieś chore opłaty klimatyczne wymyślone przez urzędników z Brukseli, od tego na pewno spadną emisje i zrobi się chłodniej...
      Mamy się nie rozmnażać wg Ciebie? Nie mieć dzieci czy co? Bo jak rozumieć to co napisałeś?
      Z drugiej strony jak tego nie będziemy robić, to padnie nasz system emerytalny. Przecież ciągle się o tym straszy, a 500+ jest właśnie po to, aby zwiększyć dzietność i temu zapobiec. Co więc mamy robić albo czego nie robić? Bo można tu już dostać rozdwojenia. Kupować te niby ekologiczne panele fotowoltaniczne, które kosztują nadal krocie i po 20 latach nadają się do kosza i będą się setki lat potem rozkładać? A może "ekologiczne" auta na prąd z akumulatorami, które tak samo będą się rozkładać? A może stawiać fermy wiatrowe emitujące szkodliwe ultradźwięki i zabijające ptaki? To jest ta czysta energia? Bo ja nie widzę żadnego sensownego pomysłu dla nas. Człowiek potrzebuje energii do życia. Wycina lasy, zabija zwierzęta, emituje CO2 nie dlatego, że chce i ma taki chory kaprys, tylko dlatego że musi, to robić, aby przeżyć. Czy naprawdę trzeba nas za to winić? Winić można jedynie tych, co konsumują zbyt wiele, żyją zbyt rozrzutnie, mają np. po 3 auta i jeżdżą po przysłowiowe bułki na rogu samochodem, mimo iz zdrowie pozwala im pójść pieszo. Tu faktycznie można coś ograniczyć.
      W ogóle to jest jakieś chore, bo nie wydobyliśmy chyba nawet 1 promila tych wszystkich złóż paliw kopalnych i już mamy mieć problem? To po wuja te złoża tam leżą w ziemi, skoro nie możemy z nich korzystać?

      Usuń
    3. Nie naskakuj na mnie. Nic o depopulacji nie pisze. Stwierdzam fakty. Tak samo jak Ty urodziłem się w takim świecie a nie innym i też jestem jego czesćią. Też wytwarzam śmieci i przyczyniam się do emisji CO2.


      "Winić można jedynie tych, co konsumują zbyt wiele, żyją zbyt rozrzutnie, mają np. po 3 auta i jeżdżą po przysłowiowe bułki na rogu samochodem, mimo iz zdrowie pozwala im pójść pieszo. Tu faktycznie można coś ograniczyć." To bardzo trafnie napisałeś. Popieram.

      Nie ma prostej recepty. Dlatego mówię że winien jest model naszej cywilizacji nastawionej na bezsensowna konsumpcję. Jak zawsze nic nie jest czarno - białe. Trzeba starać się do optymalizacji z używania zasobów. A urodzenia. Wg mnie należałoby po prostu uświadamiać ludzi. Dla zachowania gatunku statystycznie potrzebna jest dwójka dzieci.

      Usuń
    4. @Michał - tylko, że w Twoich scenariuszu ludzie się będą rozmnażać, aż do zasiedlenia w 100% ziemi i wyginięcia wszystkich dzikich zwierząt.

      Usuń
    5. Ziemia pęka w szwach od nadmiaru ludzi ,brakuje przestrzeni życiowej i nie tylko a Michał o zwiększeniu dzietności poprzez 500 +.Dramat .Ręce dosłownie opadają .

      Usuń
    6. Przez ostatnie 40 lat wyginęło 52% zwierząt. Przez ostatnie kilkaset prawdopodobnie 90%. Jak się trend utrzyma to następne pokolenia poznają zwierzęta tylko z zoo, a populacja ludzi osiągnie 10-15 miliardów, a zwierząt zostanie mniej niż 5%.

      Już wolę gwałtowne globalne ocieplenie i zastopowanie rozwoju populacji ludzi.

      Usuń
    7. Kwestia jak te miliardy też żyją. Gdyby Chińczycy i Hindusi nie rozwijali się na wzór zachodni problem zmian klimatu i wyczerpywania surowców byby mniejszy. Moglibyśmy sobie w Europie i Ameryce Pn na więcej pozwalać dzisiaj...

      Usuń
    8. Weź powiedz Chińczykom żeby dalej pracowali za miskę ryżu i się nie rozwijali widząc jak rozwija się zachodnia cywilizacja. A Hindusi też by chcieli się przesiąść ze slamsuów na wille jak w Bahrajnie.
      To trochę tak jakby Polakom kazać się przesiąść do maluchów i starych dużych fiatów. Kto w dzisiejszym świecie nie chce się bogacić?

      Usuń
  4. Bardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń