Rosnące temperatury i rekordowe z powodu globalnego ocieplenia El Niño uderzają w cały świat siejąc spustoszenie. Ekstremalny atak śnieżyc we wschodniej części USA, gwałtownie ocieplenie w Polsce i wichury, susze w Azji i Ameryce Południowej, pożary w Amazonii i inne kataklizmy to wiadomości ostatnich dni. Teraz El Niño - Godzilla i globalne ocieplenie uderzają w czapę polarną, tworząc ekstremalne układy baryczne - wichury i sztormy. Mapa Wetterzentrale obok pokazuje ciśnienie i pogodę na półkuli północnej.
Sytuacja baryczna nad zachodnią częścią Ameryki Północnej i wschodnim Pacyfiku 26 stycznia 2016 roku. Nullschool.earth.net
Mapa Earth.net. pokazuje układ baryczny niskiego ciśnienia nad północno-wschodnią częścią Pacyfiku. Wewnątrz niżu barycznego ciśnienie spadło do 950 hPa, nad zachodnią częścią USA, gdzie wciąż występuje susza (nieznacznie złagodzona przez El Niño) wyż baryczny osiągnął zaś ciśnienie o wartości 1030 hPa.
Na pierwszy rzut oka takie układy baryczne to nic specjalnego. A jednak. Po pierwsze z powodu amplifikacji arktycznej i anomalii prądu strumieniowego i blokad cyrkulacji atmosferycznej ciepło jest w stanie dotrzeć znacznie dalej na północ niż zwykle, i na odwrót - zimno może dotrzeć do strefy subtropikalnej. Po drugie z powodu El Niño powierzchnia wody i atmosfera stają się cieplejsze niż zwykle, a co gorsza proces ocieplenia wód przez El Niño przyczynia się do nasilenia globalnego ocieplenia. Te ciepło może z jeszcze większą siłą dotrzeć do Arktyki.
Odchylenia temperatur na półkuli północnej i w Arktyce 27 stycznia 2016 r. Climate Reanalyzer
Ta sytuacja prowadzi do ogromnego wzrostu temperatur w kanadyjskiej Arktyce. Zamiast -30°C w zachodniej części Kanady, temperatura sięga tam nawet 0°C. To tak, jakby u nas zamiast -5°C w styczniu było +25°C. W centralnej części prowincji Alberta, w głębi lądu temperatura wzrosła do +7°C. Z kolei mróz na Terytoriach Północno-Zachodnich, blisko koła podbiegunowego, zelżał do zaledwie -10°C. Zwykle w środku zimy panują tam 30-35-stopniowe mrozy Dodatnie temperatury raczej więc nie pojawią się nad Morzem Beauforta, ale i tam temperatura jest znacznie wyższa niż zwykle. O ile lekko ujemne temperatury powietrza nie wpływają na arktyczny lód, robi to wiatr. Co pokazuje poniższa mapa.
Zasięg arktycznego lodu morskiego na M. Beauforta 26 stycznia 2016. AMSR2, Arctische Pinguin.
Duży gradient ciśnień wywołuje wiatr, szczególnie nad powierzchnią morza. Wiatr działając mechanicznie na lód niszczy jego integralność - lód pęka, kruszy się i dryfując oddala się od brzegu. Wiatr nie stopi lodu, ale może zrobić to pośrednio przy pomocy fal morskich. Fale morskie uderzając w lód nanoszą na lód topiącą go ciepłą wodę, działają też na niego mechanicznie, łamiąc i krusząc. Nawet takie lokalne zmiany są negatywne, gdyż zaburzony zostaje proces zamarzania O. Arktycznego. Gdyby taki układ baryczny wystąpił w kwietniu, to temperatury nad M. Beauforta wzrosłyby powyżej zera. A nawet teraz może do tego dojść, jeśli strumień ciepła będzie odpowiednio silny, a wzór pogodowy utrzyma się przez kilka dni.
Sytuacja baryczna nad północnym Atlantykiem 26 stycznia 2016 roku.
Ale może jest to zmiana lokalna? Nie. Po drugiej stronie O. Arktycznego inne układy baryczne robią to samo. System potężnych cyklonów z powodu różnic temperatur między mroźną Grenlandią i chłodnym Atlantykiem*, a ciepłem Golfsztromu w pobliżu USA, ciepłem znad południowej Europy i Afryki, a także środkowo-wschodniego Atlantyku, transportuje wraz z rosyjskim wyżem masy ciepłego powietrza. Ta fala ciepła po drodze spowodowała rekordowy wzrost temperatur w Niemczech, roztopiła też w ciągu kilkunastu godzin śnieg w Polsce. Ciepło to ostatecznie trafia do Arktyki, podnosząc tam temperatury z -35°C do niemal zera. Taka sytuacja budzi niepokój, choć lód nie powinien się roztapiać. Ale podobne zdarzenie w marcu czy kwietniu miałoby już zupełnie inne skutki. Do podobnego zdarzenia, jakie przedstawia pierwsza mapa baryczna Earth.net doszło wiosną 2012 roku, co zapoczątkowało megatopnienie lodu. Wtedy też ciepło i wiatr uderzyły w Arktykę i pokryte lodem Morze Beauforta. Teraz mamy zimę, ale co będzie, gdy taka sytuacja powtórzy się za dwa miesiące, kiedy już będzie dzień polarny? Zwłaszcza że temperatura na Ziemi jest teraz wyższa.
* Część wód na północy Atlantyku jest od niedawna chłodniejsza ze względu na dużą utratę lodu pochodzącego z grenlandzkiego lądolodu.
* Część wód na północy Atlantyku jest od niedawna chłodniejsza ze względu na dużą utratę lodu pochodzącego z grenlandzkiego lądolodu.
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2016 roku na tle ostatnich lat. NSIDC
Zresztą, skutki już widać. Tempo wzrostu zasięgu lodu jest niewielkie. Za kilka dni zasięg lodu znów może spaść do rekordowo niskiego poziomu. Spektakularny rekord miał miejsce w o tej porze w 2006 roku, ale ilość lodu w Arktyce była wtedy większa, a temperatury na Ziemi niższe. Sama powierzchnia lodu także jest niewielka i rośnie bardzo powoli, lub wręcz wcale nie rośnie. W obecnej chwili czapa polarna jest o 1,16 mln km2 mniejsza od średniej okresu bazowego 1979-2008. Połączenie globalnego ocieplenia z arktycznym wzmocnieniem i do tego jeszcze El Niño, które w przyszłości będzie jeszcze potężniejsze, to mieszanka piorunująca, a na efekty nie będzie trzeba długo czekać. Teraz wszystkie złe moce mogą sprzysięgnąć się przeciwko pokrywie lodowej Arktyki i spowodować megatopnienie w 2016 lub 2017 roku. Każdy tak duży spadek powierzchni/zasięgu lodu to kolejny zapalnik do jeszcze potężniejszych ekstremów i anomalii temperatur. Możliwe, że jeszcze w tej dekadzie, jak pokazują megatrendy zmian, anomalia temperatury w Arktyce może sięgnąć nie 1,5-2°C, jak obecnie, lecz 4°C. Potem ten wzrost z powodu zaniku czapy polarnej będzie jeszcze większy. Możemy sobie tylko wyobrażać, jak będzie wyglądać u nas zmienność pogodowa i anomalne warunki klimatyczne. Ciekawe, czy globalne ocieplenie będzie wtedy takie fajne, jak twierdzą co niektórzy?