czwartek, 14 maja 2020

Kwietniowe zwały śniegu na Dalekiej Północy

Prowadzone od kilku dekad pomiary pokazują, że wczesną wiosną obserwuje się stopniowy spadek powierzchni pokrywy śnieżnej na półkuli północnej. W XXI wieku kurczenie się kwietniowej pokrywy śnieżnej wyhamowało ze względu na "uboczne" skutki globalnego ocieplenia. Zmiany są szczególnie widoczne w Eurazji, a konkretnie w Europie, gdzie śniegu ubywa. Z kolei w Ameryce Północnej nie ubyło go wcale.

Zmiany powierzchni pokrywy śnieżnej na półkuli północnej dla kwietnia w latach 1975-2020. Rutgers University/GSL

Zmiany powierzchni pokrywy śnieżnej w Eurazji dla kwietnia w latach 1975-2020. Rutgers University/GSL

Zmiany powierzchni pokrywy śnieżnej w Ameryce Północnej (bez Grenlandii) dla kwietnia w latach 1975-2020. Rutgers University/GSL

W XX wieku zaobserwowano, że wiosenne śniegi coraz szybciej topnieją, przez co powierzchnia zalegającego na północy Europy białego puchu jest coraz mniejsza. W latach 1075-1985 w Eurazji średnio w kwietniu leżało 18,2 mln km2 śniegu, a w latach 2010-2020 już 16,48 mln km2. Nastąpił więc blisko 10% spadek. Wydaje się to niewiele, ale na przykładzie chociażby naszego kraju zmiany są ewidentne. Większość tych zmian zachodzi właśnie w Europie, gdzie przyczyną są coraz wyższe temperatury Atlantyku, jak i też Morza Śródziemnego. W Ameryce Północnej zmian nie widać, czego przyczyną jest geografia terenu - m.in. obecność potężnego pasma Kordylierów, które stanową barierę klimatyczną. Tak więc w latach 2010-2020 względem lat 1975-1985 prawie nic się nie zmieniło. Choć oczywiście po drodze, jak pokazuje wykres występowały skrajności. Mapa obok (kliknij, aby powiększyć) pokazuje średni kwietniowy zasięg występowania śniegu. Kolory pokazują procent czasu występowania śniegu dla kwietnia 2020. 

Ilość śniegu na półkuli północnej w ekwiwalencie wody w 2019/20 roku. Canadian Cryospheric Information Network

Czemu w ogóle w półroczu zimowym nie widać zmian w powierzchni pokrywy śnieżnej, a dla kwietnia są one niewielkie? Są dwie przyczyny. Podstawową przyczyną są temperatury i tak to nazwijmy - uboczny skutek zmian klimatycznych. Dawniej zimy były mroźniejsze, więc i suchsze. Na Dalekiej Północy to jesienią do grudnia pada najwięcej, potem opady wręcz zanikają. Ponieważ temperatury rosną, to wzrasta ilość pary wodnej w atmosferze, więc opadów jest więcej. Największe śniegi są gdy panuje lekki mróz. Przy -40oC zwykle już śnieg nie pada - po prostu w powietrzu nie ma wody. To dlatego właśnie na Antarktydzie jest bardziej sucho niż na Saharze, a na Syberii styczeń i luty są w większości bezchmurne. 

Różnice (w cm) pomiędzy aktualną dzienną grubością pokrywy śnieżnej a średnią wieloletnią z lat 1998/99-2011/12. Obszary, w których aktualna głębokość śniegu mieści się w granicach ±5 cm od średniej wieloletniej, są zacienione na szaro. Gruba czerwona linia na mapie wskazuje na historyczne położenie granicy śniegu. Canadian Cryospheric Information Network

W takiej sytuacji śniegu jest więcej niż zwykle. A jeśli tak, to potrzeba więcej czasu lub wyższych temperatur by go roztopić. Kiedy wiosną robi się ciepło, śnieg topnieje, ale potrzebuje więcej czasu by się stopić. Na tej mapie widać, że choć śnieg zajmuje już niewielką powierzchnię, to wciąż jest go dużo - jeśli chodzi o grubość białego puchu. 

Zmiany średnich kwietniowych temperatur dla Barrow na Alasce i Wyspy Wrangla w latach 1970-2020. NASA/GISS

Gdyby nie rosnące temperatury wiosną, to śniegu mogłoby nawet w przypadku kwietnia przybywać. Dotyczyłoby to też Europy. Temperatury jednak rosną. W przypadku Europy oznacza to więcej dni z odwilżą. W przypadku Dalekiej Północy oznacza to, że pojawiają się pierwsze dni z odwilżą, których zwykle nie powinno się notować. Z kolei bliżej Oceanu Arktycznego wciąż może padać dużo śniegu, bo temperatury są wyższe, ale wciąż ujemne. Zwróć uwagę na mapę  Canadian Cryospheric Information Network - grubość śniegu za kołem polarnym jest wysoka. Ale mimo to, temperatury radzą sobie ze śniegiem - są coraz wyższe. W kwietniu w Barrow na Alasce średnia temperatura była o 2,47oC wyższe od średniej wieloletniej. Kwietniowy rekord zimna nie miał tu znaczenia. 

 Opady atmosferyczne 9 maja 2020 roku w północno-wschodniej części USA. Jasnoniebieski kolor to opady śniegu. Weather.com

Skoro temperatury rosną, to szybciej pojawia się odwilż, więc śnieg i tak topnieje szybko, co pokazuje wykres z Canadian Cryospheric Information Network. W maju tego roku na Syberii pokrywa śnieżna znika tak samo szybko jak w 2012 roku. W Ameryce Północnej zaległości związane z wiosną są nadrabiane. I tutaj w tym przypadku, jak też w przypadku Azji, czy nawet Europy drugą przyczyną jest prąd strumieniowy. Jego meandrowanie sprawia, że czy to zimą, czy na początku wiosny śnieg może spaść na niższych szerokościach geograficznych niż zwykle, a potem musi się stopić. Szczególnie to widać w USA, gdzie może nasypać 20 cm śniegu w kwietniu w ciągu jednej doby. Tam obserwuje się największe zmiany w zachowaniu się jet-streamu, bo potęguje je geografia terenu. Prąd strumieniowy w ostatnich latach silnie meandruje, bo temperatury w Arktyce są wyższe przez co spada ich różnica na półkuli północnej. Zmiany są tak duże, że śnieg może padać nawet w maju - w dobie globalnego ocieplenia. Choć w tym przypadku bardzo szybko znika, co nie ma wpływu na statystykę na wykresie.

Zobacz także:

5 komentarzy:

  1. Trzeba przyznać, że to bardzo interesujące, że wraz ze zmniejszeniem się powierzchni śniegu nie zmniejsza się jego objętość. Rozumiałbym gdyby objętość stała na tym samym poziomie, czyli wraz z wycofywaniem się zasięgu na północ ta sama ilość śniegu kumulowałaby się na mniejszej powierzchni a tu mamy wyraźny wzrost. Ciekawe kiedy nastąpi przełamanie i zacznie spadać również objętość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja muszę znowu dziś pisać post...

      Usuń
    2. Bardzo dobrze napisz będzie co czytać xd

      Usuń
    3. Tak wiem, ale jak sezon będzie ostry, a taki się zapowiada, to będę miał urwanie głowy. Może nie dosłownie, ale napisanie takiego postu, to nie takie hopsiu. To nie to samo, co strzelanie sobie fotek w ładnych fatałaszkach i wpisanie dwóch trzech zdań, a potem jeszcze trzepanie kasy.

      To jest przede wszystkim analizowanie, przygotowanie grafik. Na szczęście przyzwyczaiłem się do tego. Ale najbardziej to jest szkoda, że nie mogę dotrzeć do większej widowni. Poluzowałem nieco zasady komentowania, ale to nie to. Niestety, na promocję czy to FB czy na Patronite mnie nie do końca stać. To znaczy stać, ale efekt jest nieznany. A nie chcę wywalać pieniędzy nie znając efektu. No i tak to wygląda.

      Usuń