Wysokie temperatury w grudniu, powolne zamarzanie Morze Czukockiego i Barentsa sprawiły, że pokrywa lodowa nie mogła efektywnie przyrastać. Tempo zamarzania w grudniu było zbliżone do wartości sprzed 10 czy 20 lat, ale nie mogło z racji tego umocnić końcowego wyniku. Sytuacja względem października uległa poprawie, ale względem drugiej połowy listopada nie uległa ona już ona zmianie. Teraz objętość lodu jest trzecią najmniejszą w historii pomiarów.
Objętość lodu w Arktyce w 2017 roku względem wartości z ostatnich lat i średniej 1979-2016. PIOMAS
Przez cały wrzesień, październik i większość listopada sytuacja w Arktyce ulegała poprawie. Objętość lodu rosła względem rekordowego wtedy 2012, a następnie 2016 roku. Jednak po 20 listopada impet zamarzania nie był już na tyle duży, by sytuację jeszcze bardziej poprawić. 31 grudnia objętość lodu wyniosła 14418 km3, w 2016 roku było to 13078 km3, a w 2012 roku 13921 km3. Chłodne lato, a następnie dość często występujący rozległy ośrodek wysokiego ciśnienia, szczególnie w październiku - to czynniki które poprawiły sytuację w Arktyce. Ale teraz nie ma niczego, co mogłoby lepiej przygotować Arktykę do niepewnego sezonu topnienia 2018. 30 listopada objętość lodu była o 1458 km3 większa niż w rekordowym wtedy 2016 roku, szczytowa wartość różnicy przypadła na okolice 20 listopada, to 1628 km3. Przez cały grudzień impet zamarzania nie umacniał się, więc 31 grudnia wartość ta spadła do 1340 km3 - różnica spadła o kolejne 118 km3. Niewiele, ale może to stwarzać problemy, kiedy dojdzie do agresywnego sezonu topnienia.
Jedyną pozytywną stroną pierwszej połowy sezonu zamarzania jest dość dobry przyrost jednorocznego lodu. Widoczne jest to wzdłuż środkowego pasa rosyjskich wybrzeży, gdzie wystąpiło dodatnie odchylenie grubości lodu. Wciąż w złym stanie pozostaje obszar grubego lodu ciągnącego się wzdłuż wysp Archipelagu Arktycznego i Grenlandii.
Grubość arktycznego lodu morskiego w 2017 roku w stosunku do okresu 2004-2016 i średnich wartości z lat 80. i 90. XX wieku. PIOMAS
Grubość lodu także nie rosła efektywnie mimo dość dobrego przyrostu lodu sezonowego, którego to przyrost zawdzięczany jest dość powszechnemu wyżowi barycznemu znad centrum Arktyki. Grubość lodu w grudniu była zbliżona do wartości z 2010, 2012 i 2016 roku, a więc znajdowała się w czołówce.
Trend spadkowy i odchylenia spadku/wzrostu ilości arktycznego lodu morskiego.
Ze względu na chłodne lato i dość dobry początek zamarzania, wieloletni trend spadkowy wytracił nieco impet, co ilustruje powyższy wykres. Tempo utraty lodu morskiego pozostaje na poziomie 3,1 tys. km3 na dekadę, ale w przyszłości tempo to może przyspieszyć.
Spadek ilości lodu w Arktyce dla grudnia w latach 1979-2017 i ekstrapolacja trendu do 2042 roku. Dane PIOMAS
Średnia dla grudnia objętość lodu wyniosła 12638 km3, była trzecią najmniejszą w historii pomiarów. Rekordzistą jest rok 2016 - 11206 km3. Nastąpiło odbicie, czyli fluktuacja w wieloletnim trendzie, gdzie wartość z 2017 roku zbliżyła się do tej z 2012.
Ta sytuacja nie zmienia postaci rzeczy, tyle tylko, że Arktyka wróciła do punktu wyjścia, do wartości z 2011 roku - 12989 km3, czyli sprzed wielkiego topnienia. Różnica polega na tym, że teraz Arktyka funkcjonuje w innych temperaturach. Inne są temperatury oceanów, inna jest wartość zmagazynowanej energii w oceanach.
Teraz ilość lodu w Arktyce jest o ponad 40% mniejsza niż na początku lat 80. XX wieku. Jeśli nic się nie zmieni, to jak pokazuje trend, za 25 lat w grudniu czapa polarna będzie taka jak we wrześniu z lat 2009-2013. Lód będzie dopiero się rozrastał po trwającym kilka miesięcy okresie tzw. błękitnego oceanu.
Zobacz także:
- PIOMAS - (listopad 2017) - silne zamarzanie może szybko zblednąć, środa, 6 grudnia 2017 W listopadzie czapa polarna zwiększała swoją objętość bez przeszkód, co pozwoliło na oddalenie się od rekordowego 2016 roku. Wraz z nastaniem listopada, bezprecedensowe anomalie temperatury spowodowały, że objętość lodu w 2016 roku przebiła rekordowy 2012. W tym roku takiej sytuacji nie było, ale kondycja czapy polarnej na tle wielolecia wygląda bardzo źle. Na razie duży udział w przyroście lodu ma lód sezonowy.
- PIOMAS - (październik 2017) - pierwsze w tym roku zwycięstwo, niedziela, 5 listopada 2017
- PIOMAS - (wrzesień 2017) - ocalenie II, środa, 4 października 2017
Dane PIOMAS tchną nieco optymizmem.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze szybkie i wyjątkowo skuteczne zamarzanie w centralnej części Arktyki spowodowało odbudowę, sezonowego wprawdzie ale dość grubego lodu. Grubość pokrywy, choć daleka od grubości lodu wieloletniego, wynosząca na bardzo dużym obszarze od 1,5 do 2 metrów ma wpływ na statystyki objętości. Zastanawiające jest czy to już nie ostatnie odbicie (fluktuacja jak Hubert pisze) w historii. Wiele zależy od tego jak mocno podatny będzie jednoroczny ale dość gruby lód na topnienie wiosenne. Kolejna kwestia to konieczność śledzenia opadów śniegu w centralnej części Arktyki. Gruba warstwa lodu + gruba pokrywa śniegu na nim może być ostatnią linią obrony Arktyki przed niesprzyjającymi warunkami wczesnego lata. Nadchodzący rok będzie kluczowy i odpowie nam czy będziemy mieli do czynienia z twardą obroną czy też spektakularną klęską, która doprowadzi do całkowitego zniknięcia lodu latem. Jeśli opady śniegu będą nikłe i wiosną szybko utworzą się stawy topnienia to będzie po wszystkim. Ocean nie dość, że uwolni się z lodowego gorsetu to na domiar złego zgromadzi w lipcu i sierpniu gigantyczne ilości energii. Jesienią Arktyka na pewno znów zamarznie na całej swej powierzchni ale lód ten będzie już cienki jak kartka papieru.
Modlić się tyko wypada o opady, śniegu, wyżową pogodę (wiem, wiem jedno wyklucza drugie), stały przyrost lodu na grubość i brak jego transportu przez cieśninę Frama. Zegar zaczął tykać...
Hubercie dalej chcesz mocnej zimy? Jeśli tak to zapraszam do USA. Będziesz mógł poczuć prawdziwe piękno przyrody :-)
OdpowiedzUsuńMnie mróz nie przeszkadza. Taką mam naturę, że wole mrozy od upałów. Lepiej się czuję kiedy jest bardzo zimno, mroźno. Upały źle na mnie działają.
UsuńDark! Ta zima w USA spowodowana jest meandrowaniem niestabilnego prądu strumieniowego. Przypuszczalnie przy dalszym ocieplaniu Ziemi i roztapianiu się arktycznej czapy lodowej zimne ośrodki niżowe częściej będą lokowały się nad Stanami i Kanadą. Za to u nas będzie szaro i plugawie. Poczytaj o tym. Ale nie u Klimuszki ;-)
UsuńNew Eocen - czytalem o tym. Troche mnie to przeraza, bo niedlugo bede na poludniowej florydzie i liczylem na upaly zima, a dzis tam 16 stopni (dla porownania we Wroclawiu ma byc dzis 10). To by tlumaczylo, dlaczego podczas optimum temp w Holocenie Europa byla cieplejsza niz reszta globu.
UsuńHubert, oglądnąłem sobie wykład Pana Marcina Popkiewicza i wszystko pięknie poza jedną sprawą. Pan Popkiewicz na jednym z wykładów przedstawia cykl węglowy czyli obieg węgla w przyrodzie. Otóż nie mogę wyjść z podziwu dla Demona, który pierwszy zauważył, że coś takiego jak cykl czy obieg węgla bez człowieka współczesnego nie istnieje! Jest stopniowe wycofywanie węgla ze środowiska. Sam Marcin Popkiewicz słusznie zauważa, obrazując to licznymi przykładami, że spalanie węgla przez ludzkość to dokładanie węgla do "obiegu" przez co ten "obieg" zostaje zaburzony. Zaprzecza tym sam sobie bowiem oczywiste jest, że dostarczony do obiegu kopalny węgiel został kiedyś wycofany z obiegu. Zatem można przyjąć, że nasza działalność to właśnie utworzenie (być może po raz pierwszy w historii planety) cyklu obiegu węgla bo do tej pory go nie było! Dotychczas, przed erą przemysłową, węgiel w każdej epoce (z fluktuacją w trendzie podczas zderzenia płyty indyjskiej z euroazjatycką) od co najmniej 65 milionów lat był stale, stopniowo i niezwykle skutecznie ze środowiska wycofywany. Tak skutecznie, że powstały jego wręcz niewyobrażalne pokłady w postaci węgla, klatratów, ropy i gazu. Nie mogę zrozumieć jak wpadł na to Demon a nie mogą tego pojąć profesorowie:
OdpowiedzUsuńPrzecież ten wykres aż nadto to sugeruje:
http://www.alpineanalytics.com/Climate/DeepTime/WebDownloadImages/CenozoicCO2-7.5w.600ppi.png
Bo Demon nie dostaje grantów na badania a profesorowie tak.
UsuńA tak na poważnie to rzeczywiście ciekawe zagadnienie , wykres nie kłamie, ilość węgla spada. Węgiel, wodór, tlen to podstawowe cegiełki życia.
Tylko wydaję mi się że trzeba odróżniać trendy długoterminowe od krótkoterminowych. Przyrost węgla w atmosferze przez ostatnie 100 lat jest eksplozywny.
Dodatkowo w długim okresie stale niestety wzrasta moc słońca obecnie 10% na miliard lat. Nawet w okresie 60 milionów daje to 0,6% mocy więcej, to dużo. Nie można absolutnie porównywać tego co było kiedyś z tym co jest teraz.
Teraz już wiesz, że cała ta histeria z co2 jest bardzo przesadzona... Logicznym jest ze nie jest to układ zamknięty, bo wtedy skąd byłby dwutlenek węgla który teraz ludzkość wpuszcza do atmosfery? Co2 jest darem natury dla ludzkości. Oczywiście nie można przesadzić! Trzeba rozsądnie wprowadzać takie ilości co2 do atmosfery, żeby stworzyć idealne warunki do życia na planecie. Obecnie myślę, że jesteśmy już blisko uzyskania idealnych warunków do życia. Powinniśmy się nauczyć regulować poziom co2 w atmosferze i manewrowac między 350 ppm, a 450 ppm. Tak więc teraz już powinniśmy mocno hamować z wprowadzeniem dwutlenku węgla do atmosfery, tak żeby nasze przyszłe pokolenia miały zapas surowców które będą mogli tak jak my wprowadzać do atmosfery :-) z tym że już świadomie.
UsuńPoziom CO2 spada od 65 milionow lat i spadalby do nastepnego zdezenia plyt kontynentalnych. Ciekawe ile materii organicznej osiadlo na dnie oceanow. Obieg wegla w przyrodzie funkcjonuje, ale jego mala czesc jest kumulowana.
UsuńTak jak pisze Rafal na cale szczescie, bo slonce swieci coraz mocniej. Z drugiej strony doba na ziemi wydluzyla sie przez ostatnie 4 miliardy lat okolo 4 razy, wiec odleglosc od slonca musiala wzrosnac. Nie wiem, czy ktos to kiedys liczyl, ale to prawie spory zbieg okolicznosci, ze warunki na ziemi pozwalaja na rozwoj organizmow o 3,8 miliarda lat i sa malo zmienne (odejmujac epizody ziemi śnieżki).
Mała część??? Bart to grubo przeszło połowa! Jeśli po spaleniu paliw kopalnych jego ilość w atmosferze wzrosłaby co najmniej 10 krotnie. Nawet przy zderzeniu płyt kontynentalnych nie byłoby pewności, że węgiel wróci do atmosfery. W strefie subdukcji tylko ułamek skorupy wraca na powierzchnię w postaci osadów powstałych w wybuchach wulkanów. Reszta zagłębia się w płaszcz Ziemi. Zresztą, jak myślisz, kiedy do środowiska wróciłby węgiel zagłębia górnośląskiego? To nie jest obieg! Jeśli chociaż nawet niewielką część wycofujemy z obiegu (a nie mówimy o części niewielkiej) to już przestaje to być obieg a jest to przepływ. Ten stały przepływ pewnej części CO2 z atmosfery wgłąb Ziemi spowodowałby z czasem powrót do Ziemi śnieżki i wyzerowanie licznika ewolucji. Co tak fenomenalnie opisał kiedyś Demon.
UsuńNatomiast w czym profesor ma rację (Rafał również na to zwraca uwagę). Otóż obecny przyrost CO2 jest na tyle eksplozywny, że niesie z sobą katastrofalne skutki geologiczne i przyrodnicze. Uruchomienie (niestety o wiele zbyt gwałtowne) obiegu węgla przez ludzkość zamiast działania dobroczynnego może skończyć się tragedią. Co do zwiększonej mocy Słońca masz Bart absolutną rację ponieważ wzrost odległości naszej planety od naszej gwiazdy nie rekompensuje zwiększonego jej promieniowania na skutek gwiazdowej ewolucji.
Reasumując: Należy jak najszybciej "wyłączyć", nierozsądnie uruchomiony, obieg węgla tak aby jego poziom nie wzrósł już zbyt wiele ponad obecny poziom (o czym pisze Dark).
Mała część z obiegu, ale przez miliony lat na tyle spora, by obniżyć stężenie CO2 w powietrzu do 180-320 ppm przed industrializacją. Węgiel jest dość rzadkim pierwiastkiem w skorupie ziemskiej.
UsuńZa milion/kilka milionów lat byłoby go tak mało, że ziemi groziłaby kolejna "ziemia śnieżka" z której ciężko byłoby wyjść bez pomocy z zewnątrz (jakieś planetoidy klasy G).
Dokładnie tak Bart jest jak piszesz! Wszystko teraz jest w "naszych" - w sensie Ziemian rękach. Jako wysoko rozwinięta cywilizacja osiągnęliśmy etap, w którym jesteśmy w stanie regulować ilość CO2 w atmosferze. Co z tego skoro my go tylko zwiększamy :-(
UsuńDemon miał na imię Rafał? I kiedy on u Was był na forum?
OdpowiedzUsuńSzkoda ze juz go nie ma bo z tego co tutaj piszecie, to był mega dobry!
UsuńNie wiem :-))))
UsuńMi chodziło o Rafała Skibińskiego :-) w kwestii eksplozywnego przyrostu.
Demon był mega dobry! Dzięki jego teorii wiążącej zasięg lodu w Arktyce z temperaturami w Europie Środkowej niejaki Podhalańczyk wypędzał stada owiec w góry na wyższe wysokości :-). Demon przewidział, że lato będzie ok. 1,5 st. cieplejsze niż norma wieloletnia i się nie pomylił.
UsuńKiedyś to tu się działo. Było takich dwóch "pseudoklimatologów". W analizie i zbieraniu danych byli nie powiem dobrzy ale jeśli chodzi o prognozy i teorie to Demon ich dosłownie ośmieszał. Przestali potem pisać bo się poobrażali. Demon nigdy nie rzucił mięsem ani inwektywami, zawsze spokojny, opanowany jechał ich jak bure suki, eh szkoda tamtych czasów...
Pytam bo znałem kiedyś przez internet Rafała - Demon35 udzielał się mocno w 2012 roku później niestety źle skończył... Ale pewnie to inna osoba.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie może wrócić. Wystarczy się zalogować. I zaznaczam, że go nie wyganiałem. Zmieniłem jedynie zasady co do komentarzy, by wypędzić troli i hejterów.
UsuńO ile pamiętam, @demon nie był hejterem ani trolem. Ale jak widać stał się ofiarą mojej reformy komentarzy.