W Arktyce doszło do rewolucji, dzięki której nieznacznie ulegnie poprawie stan czapy polarnej. Po ekstremalnie ciepłym lutym nastał przenikliwie chłodny marzec, a zasięg i powierzchnia lodu morskiego przez ostatnie dwa tygodnie rosły. Sezon topnienia jeszcze się rozpoczął. Jak pokazuje animacja, przez większość dni pierwszej połowy marca w Arktyce utrzymywał się centralny ośrodek wysokiego ciśnienia, który o tej porze roku oznacza wypromieniowywanie ciepła i wychładzanie tym samym dolnej warstwy atmosfery. Dodatkowo wyż zaciągał zimne masy powietrza, m.in. znad Grenlandii. Także układy niskiego ciśnienia znad kontynentów (już nie znad oceanów) zaciągały mroźne powietrze znad wyziębionych lądów rozciągających się wokół Oceanu Arktycznego.
Zobacz mapę koncentracji arktycznego lodu morskiego w kolorowej wersji.
Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego. AMSR2, University of Bremen
Zimne warunki i wciąż lodowate wiatry poprawiły nieco sytuację w Arktyce. Na Morzu Beringa znów pojawił się lód, choć jego zasięg jest niewielki. Całkowicie zamarzło Morze Karskie, wzmocnieniu uległ lód na Morzu Barentsa, zamarznięty jest także Port Lodowy na Nowej Ziemi. Przez prawie cały sezon zamarzania był on wolny od lodu. Mimo korzystnych warunków zachowało się wcięcie na północ od Svalbardu, które bardzo wolno się zwęża ze względu na wciąż ciepłe wody. Animacja obok (kliknij, aby powiększyć) pokazuje zmiany zasięgu i koncentracji lodu morskiego w dniach 1-15 marca 2018.
Zasięg arktycznego lodu morskiego w 2018 roku i wyszczególnienie względem wybranych lat, oraz średniej 1981-2010. Wykres pokazuje zapis dziennych odczytów w 5-dniowej średniej. NSIDC
Sezon zamarzania trwa, nie rozpoczęło się jeszcze topnienie powierzchniowe. Dane NSIDC pokazują nieustanny całościowy wzrost pokrywy lodowej w Arktyce. W ten wzrost wliczane są także obszary zewnętrzne jak Morze Ochockie. Początkowo w marcu zasięg pokrywy lodowej kurczył się i był rekordowo niski. Jednak w kolejnych dniach warunki pogodowe w Arktyce diametralnie się zmieniły, co odwróciło sytuację z lutego. 15 marca obszar zajmowany przez arktyczny lód miał 14,43 mln km2, to prawie 1,1 mln km2 mniej od średniej 1981-2010. Zasięg lodu morskiego nie jest już także rekordowo niski. Na początku drugiej dekady marca zrównał się z rekordowymi latami: 2015, 2016 i 2017. W marcu pokrywa lodowa znacznych rozmiarów, co pokazuje wykres, była w 2012 roku. Mapa obok przedstawia zasięg lodu morskiego dla 15 marca w zestawieniu ze średnią 1981-2010.
Zasięg lodu morskiego w 2018 roku w stosunku do ostatnich lat. JAXA
Ale zasięg lodu w marcu nie przekłada się na sezon topnienia. Biorąc pod uwagę zmiany w 2007 czy 2012 roku, zasięgu lodu nie należy brać jako prognostyka sezonu topnienia. Nawet jeśli weźmy pod uwagę ostatnie lata, to także samą objętość lodu. I tak wszystko potem zweryfikuje pogoda. Dane JAXA pokazują podobne zmiany, gdzie od 9 marca pokrywa lodowa konsekwentnie wzrastała, w sumie o 0,25 mln km2. Mapa obok pokazuje zasięg lodu dla 15 marca w zestawieniu ze średnią z lat 80. XX wieku, kiedy zmiany klimatyczne dopiero zaczynały wpływać na czapę polarną Arktyki.
Powierzchnia lodu morskiego w 2018 roku względem wybranych lat. Dane NSIDC, wykres Nico Sun
Jeszcze w lutym sytuacja była katastrofalna, co nie znaczy, że kilkanaście dni zmieniło cały obraz. Kilkanaście dni nie jest w stanie cofnąć zmian, które zachodziły na przestrzeni 10 czy 20 lat. Choć oczywiście zmiany robią wrażenie na sceptykach globalnego ocieplenia. Od końca lutego do 15 marca powierzchnia lodu wzrosła o 0,7 mln km2. Jak widzimy na wykresie, powierzchnia lodu w Arktyce nie jest już rekordowa. Te zmiany mogą wpłynąć na objętość lodu. Powinien nastąpić odzysk lodu względem ostatnich lat. Oczywiście wszystko zależy, co będzie się działo w kolejnych dniach. Mapa obok przedstawia anomalie powierzchni lodu względem średniej 2007-2016.
Zmiany zasięgu lodu morskiego na Morzu Barentsa, Ochockim i Beringa w ciągu ostatniego miesiąca w stosunku do ostatnich lat. NSIDC
Jedynie na Morzu Baffina i Labradorskim ma miejsce topnienie lodu, a dokładnie na samym Morzu Labradorskim i Zatoce Św. Wawrzyńca. Wszędzie indziej ma miejsce taki czy inny przyrost zasięgu lodu, lub stagnacja względem ostatnich 20-30 dni.
Odchylenie temperatur od średniej 1981-2010 na półkuli północnej w dniach 1-14 marca dla 2007, 2012, 2016 i 2017 roku. NOAA/ESRL
Pierwsza połowa marca w 2016 i 2017 roku była bardzo ciepła. Na znacznych obszarach Arktyki, w tym Oceanu Arktycznego średnie temperatury były o 3-5oC wyższe od średniej wieloletniej. Patrząc na półkulę północną, obszary leżące wokół Arktyki, to 2016 rok odznaczał się dużą przewagą ponadprzeciętnych temperatur. W 2017 roku sytuacja nieco się zmieniła, ale Arktyka wciąż była bardzo ciepła.
Odchylenie temperatur od średniej 1981-2010 na półkuli północnej w dniach 1-14 marca dla 2018 roku. NOAA/ESRL
W 2018 roku Arktyka w pierwszej połowie marca była już zimna, choć wciąż występowały obszary o ponadprzeciętnych temperaturach. To jednak nie to samo, co dwa lata temu. Niezwykle ciężkie mrozy panowały w całej Rosji, a przedwiośnie w Polsce wystawia sceptyków globalnego ocieplenia na wyjątkowo ciężką próbę. Z pewnością wielu ludzi się złamało, a na klimatologów posypały się obelgi. Widzimy jednak, że zimno arktyczne okupione jest ciepłem gdzie indziej. Środkowa Azja, Sahara, czy też Kanada, gdzie w zachodniej części kraju ostatnie dni oznaczają dodatnie temperatury w pasie od granicy z USA, po Wielkie Jezioro Niewolnicze. Temperatury nawet na 65oN sięgały 1-2oC.
Jak pokazuje animacja, teraz też w Arktyce jest zimno, gdzie temperatury spadają nawet do -40oC. Jakby tego było mało, do Polski wkracza zima, a Wielkanoc jest niepewna. To trudny czas dla walczących z denializmem klimatologów, którzy teraz nie będą mogli przekonać ludzi, co do istnienia globalnego ocieplenia.
Anomalie termiczne powierzchni arktycznych wód 15 marca dla 2014, 2015, 2017 i 2018 roku. DMI
Mimo chłodów w Arktyce, woda wciąż jest ciepła. Na mapie widzimy, że w połowie marca dodatnie odchylenia były powszechne. Ale woda w niektórych miejscach się wychładza, głównie na Morzu Barentsa, co pokazuje animacja obok. Skala dodatnich anomalii się zmniejszyła z powodu często wiejącego znad pokrywy lodowej wiatru. Mimo to, dodatnie odchylenia wciąż pozostają powszechne, sytuacja znacznie różni się od tej z lat 2013-2015.
Grubość lodu morskiego w 2012, 2016, 2017 i 2018 roku, dla 14 marca. Naval Research Laboratory, Global HYCOM
Bez wątpienia warunki pogodowe z ostatnich 10 dni mogą pozytywnie wpłynąć na grubość lodu, ale jak pokazuje animacja obok, to raczej wszystko odbywa się w granicach pewnej normy. Być może tę normę lekko wyprzedza. Jeśli jednak spojrzymy na zestawienie, to te ostatnie warunki niewiele pomogą, a wieczne nie będą. Jeśli się dokładnie przyjrzymy animacji (można ją otworzyć w osobnej karcie i powiększyć ctrl+), to zauważymy, że wzrost grubości lodu nie wszędzie postępuje. I nie dotyczy to tylko obszaru przy Archipelagu Arktycznym, bo tam od zeszłego roku się nic nie zmieniło, i pewnie się już nie zmieni. Przyczyną tego jest niedostatecznie zimna woda pod lodem.
Nowo powstały lód na Morzu Beringa, 15 marca 2018 roku. NASA Worldview
Lód na Morzu Karskim (górna część zdjęcia), i na Morzu Barentsa (dolna część zdjęcia). W prawej, dolnej części zdjęcia - Nowa Ziemia. NASA Worldview
Sezon topnienia lodu w Arktyce (spadek zasięgu i powierzchni) rozpocznie się lada dzień, a za trzy miesiące będzie można wywnioskować, jak się on zakończy tym razem. Czy tym razem powtórzy się sytuacja sprzed roku? Od 2013 roku do 2017 w Arktyce nie ma tendencji do powstawania stabilnych wyżów barycznych, szczególnie wyżów tworzących dipol z niżami barycznymi po stronie rosyjskiej. Zamiast tego są warunki nijakie, czyli płytkie wyże lub słabe niże, nie dające silnego wiatru. Eksport lodu przez Cieśninę Frama w okresie letnim od 2013 roku jest dość rzadkim zjawiskiem. To wraz z permanentnie występującymi chmurami przekłada się na brak rekordowego topnienia.
Zobacz także:
- Arctic News - najazd wiosennych temperatur w Arktyce, czwartek, 1 marca 2018 Luty był najgorszym w Arktyce miesiącem. Wysokie temperatury, wręcz wiosenne wartości i ekstremalne wzorce pogodowe doprowadziły do tego, że przez cały miesiąc pokrywa lodowa była rekordowo małych rozmiarów, szczególnie jeśli pod uwagę weźmiemy powierzchnię lodu. Animacja obok pokazuje zmiany pogodowe w Arktyce w drugiej połowie lutego.
- Arctic News - piekło w Arktyce nie gaśnie, środa, 14 lutego 2018
Wszystko idzie zgodnie z prawami fizyki. Zrobiło się zimno to i powierzchnia lodu przyrasta. Niestety cały czas fatalnie wygląda grubość. W porównaniu do 2012 jest tragicznie. Co więcej najgrubszy lód przy Grenlandii praktycznie nie istnieje. Objętość lodu jest równomiernie rozłożona na całej powierzchni. Przy niesprzyjających warunkach jak w roku 2012 będzie dramat :-(
OdpowiedzUsuńPrawdziwy dramat. W Arktyce zimno i w Polsce zimno. Szykuje się drugi miesiąc z ujemną anomalią. Rozumiem że kibicującym Arktyce podoba się ta marcowa zima? Pomyślcie sobie o ile to powietrze mogłoby być cieplejsze, gdyby napływało z obszarów arktycznych pozbawionych już lodu?
OdpowiedzUsuńKlimat to nie pogoda. Pokazujac temperature powietrza majaca, czyli mniej niz 1% buforu energetycznego nie pokaze sie zmian wywolanych GO. Przez ostatnie kilkanascie lat temperatura powietrza rosla duzo szybciej niz temperatura oceanow i teraz wystepuje wyrownanie/urealnienie GO. Liczy sie tylko energia zebrana w oceanach, a nie chwilowa pogoda (nawet kilkadziesiat lat) w powietrzu, ktora powwinna byc pomijana w ogolnym bilansie GO. Mowilem, by nie nadmuchiwac balonika na sile, tylko poslugiwac sie fizyka.
OdpowiedzUsuńSkala GO została przeszacowana i to bardzo mocno. Nawet nie chce mi się przytaczać tych fantastów co straszyli wzrostem o +10K na koniec wieku. Ciepło "pójdzie" sobie teraz w oceany, a że jest co grzać (70% powierzchni Ziemi), to nieprędko będziemy mieć ten new eocen.
UsuńNew Eocen już mamy bowiem o tym nie decyduje chwilowy wzrost temperatury czy nadmuchiwany balon spekulacji temperaturowych tylko bezprecedensowo szybki i wysoki wzrost stężenia CO2 w ziemskiej atmosferze. Ziemia, a szczególnie jej oceany, ma ogromną bezwładność cieplną i owoce tego co się dzieje dzisiaj z CO2 objawią się z opóźnieniem. Jednak w skali geologicznej będzie to ultra wąski za to gigantycznie wysoki pik. 10x bardziej wąski niz w dawnym Eocenie. Dla geologa przyszłości New Eocen dzieje się już...
UsuńOceany nie maja bezwladnosci. Jak sie ogrzewaja o 1K, to sa cieplejsze o 1K i zmagazynuja energie rowna iloczynowi masy * cieplo wlasciwe H2O * 1K.
UsuńO bezwladnosci mozna mowic, jak by cieplo bylo kumulowane gdzies w glebiach oceanicznych, a jest dokladnie odwrotnie, bo glebie oceaniczne sa bardzo wychlodzone i jeszcze ich GO nie dotknelo.
Jeśli oceany ogrzały się do głębokości 700 m o 1 st. to teraz wolno ciepło przekazywane jest na głębokość 800 m. Jeszcze tego nie wymierzysz ale tak być musi. Jeśli wejdziesz Bart do wyziębionego pokoju i odpalisz grzejnik na 5 to nie poczujesz od razu ciepła. Co więcej gdy oprzesz się o ścianę przeciwległą do grzejnika to stwierdzisz, że nic się nie zmieniło i dalej jest zimno. A przecież grzejnik stale dostarcza energii. Aby efekt był zauważalny trzeba czasu.
UsuńTylko pamietaj, ze zimna sciana to glebia oceaniczna, a my jestesmy po drugiej stronie, czyli przy kaloryferze. Nam sie wydaje, ze jest cieplej niz jest w rzeczywistosci i stad to pompowanie balonika, a nie rzetelna ocena sytuacji.
UsuńTak Bart. Dokładnie jest tak jak napisałeś.
UsuńMaksimum zasięgu mamy już większe niż rok temu. Czyli wg teorii nieodżałowanego Demona lato i jesień w Polsce powinny być chłodniejsze.
OdpowiedzUsuńMoże tak być. Wcale nie zdziwiłbym się.
UsuńDzisiaj w Polsce jakże nietypowy syberyjski huragan. Zasięg lodu rośnie, kto wie może dojdzie do 15 mln km2?
OdpowiedzUsuń15 mln to już chyba fizycznie niemożliwe, choć 14,5 mln też robi wrażenie. Jakby tak przeanalizować wszystkie maksima w oparciu o dane NSIDC to wychodzi ubytek średnio 1 mln na 30 lat. Po prostu obecne maksimum jest o 1 mln mniejsze niż średnia za ostatnie 30-lecie. Czyli wyjścia są tylko dwa: albo nastąpi wreszcie jakieś znaczące przełamanie, GO zdecydowanie przyspieszy i maksymalny zasięg będzie spadał coraz szybciej albo z lodem pożegnamy się ostatecznie dopiero za ... 435 lat! Ta druga opcja wydaje się tak absurdalna, że aż niemożliwa, ale tak po prostu wynika z obecnego tempa. Z tym że grubość jest coraz mniejsza, więc to sugerowałoby, że te maksima w najbliższych latach w końcu zaczną jakoś szybciej spadać. Czy to możliwe? Bo na razie na wykresach tego nie widać. Wygląda to bardzo niemrawo. Minima mają większy rozrzut. A może Arktyka nawet za te 400 lat będzie pokryta choćby 20 cm lodem w marcu? Wszak jeziora w Polsce co roku zamarzają mimo niższej szerokości.
UsuńWczoraj też mocno wiało.
Dwa ostatnie zdania z twojego wpisu sa jednocześnie odpowiedzią na pytanie :-). Końcem zimy Arktyka jeszcze przez 500 lat będzie miała lód. Tak jak teraz nasze jeziora. Niestety wcześniej zniknie Grenlandia. A to oznacza wzrost poziomu oceanu o 8 metrów.
UsuńJak obstawiasz, za ile lat stopi się Grenlandia?
UsuńCiężko powiedzieć ale za 250 lat powinno już jej nie być. Ale to tylko dywagacje.
UsuńCoś mi się zdaję że za chwilę sytuacja w arktyce zmieni się diametralnie! Ciepło czai się za rogiem! To chyba jednak będzie rekordowy I przełomowy rok ...
OdpowiedzUsuńHubert milczy a dobra passa z ostatniego tygodnia odchodzi do historii. Ciepło ruszy od strony Morza Beringa redukując zasięg lodu. To samo czeka obszary wokół Sachalina. Jednak czy przełoży się to na rekordy to jeszcze nie wiadomo. Warto zwrócić uwagę na wykres zasięgu lodu obecny i z roku 2012. Ciekawie to wygląda...
Usuń