środa, 12 lutego 2014

Zasięg lodu w Arktyce - padł historyczny rekord

11 lutego 2014 roku zasięg arktycznego lodu morskiego osiągnął najmniejszy w historii pomiarów poziom wynoszący 13,63 mln km2 (JAXA), 14,20 mln km2 (NSIDC). Rekord padł zarówno według danych JAXA jak NSIDC, gdzie pomiary te dokonywane są codziennie.

Zmiany zasięgu lodu w Arktyce w 2014 roku na tle ostatnich lat (wycinek dla okresu 10.01-15.02). IARC-JAXA

Latem 2013 roku nie został ustanowiony rekord najmniejszego zasięgu lodu, ale już wtedy należało się liczyć, że sytuacja całkowicie odwróci się zimą. I tak też się stało. Zima w tym roku nie jest sprzyjająca dla Arktyki. Od czterech miesięcy temperatury w Arktyce są znacząco powyżej normy. Warunki pogodowe, jakie występują w Arktyce w ostatnich tygodniach utrudniają stabilny proces przyrostu lodu. Po lewej przedstawiona jest mapa koncentracji lodu dla 11 lutego 2014.

Rekord nie został pobity w przypadku powierzchni lodu, ale jest bardzo blisko. Według najnowszych danych Cryosphere Today, dla 10 lutego powierzchnia lodu liczyła 12,62 mln km2, wynik ten wyprzedza jedynie 2012 rok, gdzie powierzchnia lodu liczyła 10 lutego 12,51 mln km2.

Powierzchnia lodu w Arktyce w 2014 roku (żółta linia) i na tle ostatnich lat. Cryosphere Today

Możliwe jest, że do końca sezonu zamarzania taki stan rzeczy się utrzyma, choć warunki mogą się jeszcze zmienić. Wykres poniżej pokazuje długofalowy trend spadku powierzchni lodu. Obecnie powierzchnia lodu jest o 1,2 mln km2 mniejsza od średniej 1979-2008. Różnica ta od kilku tygodni się powiększa.
 Odchylenie od normy 1979-2008 powierzchni lodu w Arktyce, Cryosphre Today

Jeśli obecna sytuacja będzie się utrzymywać, a jest to prawdopodobne z uwagi na klimat i sprzężenia zwrotne, to objętość lodu będzie przyrastać powoli. W efekcie czego duża ostatnio różnica w objętości lodu co do ostatnich lat, spadnie. Możliwe, że stanie się to w kwietniu lub w maju. Prędzej czy później dojdzie do sytuacji, gdzie czapa lodowa będzie zmierzać takim samym torem, jak w 2007, 2011 i 2012 roku, bijąc następnie dotychczasowe rekordy. Być może nie stanie się to w tym roku i kolejnego rekordu nie będzie. Jeszcze przynajmniej nie teraz.


Zobacz także:

poniedziałek, 10 lutego 2014

PIOMAS (31 stycznia 2014) - zmiana kursu

Korzyści z powolnego topnienia latem 2013 roku powoli się wykruszają. Jeszcze w okresie październik-grudzień 2013 masa lodu była w stosunku do 2012 roku o 1700-1900 km3 większa, teraz ta różnica znacznie się zmniejszyła.
Objętość lodu w Arktyce w 2014 roku, na tle ostatnich lat, PIOMAS.

Wyszczególnienie na miesiąc styczeń

Dane wciąż są dobre, co pokazuje główny wykres. 31 stycznia 2014 roku objętość arktycznego lodu liczyła 18938 km3 i była o 1205 km3 większa niż objętość lodu z 31 stycznia 2013. W stosunku do 31 stycznia 2012 tylko o 506 km3. Te liczby jasno pokazują, że nie tylko w przypadku zasięgu i powierzchni lodu, ale i w przypadku objętości efekt "ochłodzenia 2013" zaczyna się kończyć. Dla przypomnienia, różnica 31 grudnia 2013-2012 to 1859 km3 co daje nam prosty rachunek - ulotniło się w ciągu zaledwie miesiąca 654 km3. Załóżmy jednak, że trend zwolni o połowę, to pod koniec maja tej różnicy już nie będzie. To oznacza, że w czerwcu (przy załażeniu, że trend jednak zwolni) objętość lodu będzie taka sama lub podobna do tej z przed wielkiego topnienia 2011 i 2012. Jeśli trend będzie się jednak utrzymywać, co też jest możliwe, to już na początku kwietnia Arktyka wróci do punktu wyjścia.     

Grubość lodu w 2014 roku na tle ostatnich lat. Źródło Arctic Sea Ice

Grubość lodu nie pomoże. Choć obecne dane są pozytywne. W 2010 roku gdzie średnia miąższość wynosiła 1,54 m i tak skończyło się to jednym z najbardziej szybkich topnień lodu w historii pomiarów. Wrześniowe minimum osiągnęło wtedy 4,6 mln km2. Grubość lodu to jedyny i ostatni parametr, który jest wciąż dobrze utrzymującym się następstwem topnienia lodu w 2013. Średnia grubość lodu 31 stycznia liczyła 1,52 m, zaś tego samego dnia w 2013 1,38 m. Jeszcze w roku 2005 było to 1,70 m. Główna przyczyna takiej statystyki to topnienie 2013, ale na ten wciąż dobry wynik przełożyły się także ruchy samego lodu. W wyniku przemieszczania się paku lodowego, wzdłuż Grenlandii i Archipelagu Arktycznego nagromadziła się spora ilość lodu. Reszta pozostała bez zmian. Jeśli tempo przyrostu powierzchni będzie takie jak dotychczas, a tempo topnienia w maju i w czerwcu będzie szybkie, to także i grubość lodu szybko się zmniejszy.

Odchylenia od normy w objętości arktycznego lodu w ostatnich latach, niebieska linia oznacza trend spadkowy, PIOMAS.

Na wykresie długoletniego trendu widać ową zmianę, jaka nastąpiła w styczniu 2014. Zmiana ta jest niewielka, ale pokazuje, że w obliczu takich warunków klimatycznych na Ziemi nie może trwać wiecznie i musi się skończyć. A to właśnie ma miejsce. Taka sytuacja była do przewidzenia. To oczywiste, że przyrost lodu w Arktyce zderzy się z granicami, jakie wyznacza klimat i nastąpi zwrot w przeciwną stronę. Wynik na 2014 nie jest znany. Wciąż możemy liczyć, że kolejnego silnego topnienia lodu nie będzie, że być może dojdzie do jeszcze jednego przyrostu, jak w 2009 roku. Prędzej czy później dodatnie sprzężenia zwrotne napędzane przez ocieplający się klimat zadziałają i nim się obejrzymy, a czapa lodowa Arktyki skurczy się do poziomu 1-3 mln km2


Zobacz także:

niedziela, 9 lutego 2014

Arctic News - u kresu możliwości

Pierwsze dni lutego 2014, to okres powolnego przyrostu czapy lodowej Arktyki, a wręcz jej stagnacji. Obecna sytuacja w Arktyce po raz kolejny pokazuje, że po lecie 2013 roku nie jest wcale lepiej. Zasięg i powierzchnia lodu plasują się do jednych z najmniejszych o tysięcy lat. Nie będziemy mówić tu o historii pomiarów dokonywanych przez satelity od 1980 roku, lecz o całym holocenie. Jak już wcześniej była mowa, badania pokazują, że w ciągu ostatnich 100 lat, dopiero teraz, dziś sytuacja w Arktyce jest bezprecedensowa.

Zasięg i koncentracja arktycznego lodu morskiego. AMSR2 Uni Bremen

W ciągu ostatniego tygodnia lód przyrósł, a raczej został w znacznym stopniu przemieszczony przez wiatr na Morzu Beringa. Podobnie miało to miejsce na Morzu Labradorskim, gdzie strefa zlodzenia przemieściła się  zwiększyła swój zasięg kosztem koncentracji. Cofnęła się granica lodu na Morzu Barentsa i Ochockim. Sama zaś koncentracja lodu w ostatnich dniach pogorszyła się w wyniku zmiany warunków pogodowych. Znaczny obszar czapy lodowej usiany jest pęknięciami i szczelinami. Lód, który powiększył swój zasięg w Morzu Beringa, po kanadyjskiej stronie raczej przypomina śryż niż typowy lód morski Arktyki. W strefie przybrzeżnej Morza Czukockiego i dalej Wschodniosyberyjskiego występuje kra lodowa.


Zmiany zasięgu arktycznego lodu morskiego w Arktyce w 2014 roku, poniżej wyszczególnienie dla stycznia i lutego (kliknij, aby powiększyć). IARC-JAXA

Według danych IARC-JAXA zasięg lodu 8 lutego był drugim najmniejszym w historii pomiarów. Przyjmijmy, że trzeci, gdyż w ciągu najbliższych dni możliwe ze spadnie spadnie na trzecie miejsce, co wcale nie zmienia postaci rzeczy. Zasięg lodu w Arktyce 8 lutego wyniósł 12,67 mln km2, i tym samym jest o 1,2 mln km2 mniejszy niż średnia z lat 90' XX wieku. Wyraźna jest także różnica w stosunku do okresu średniej z pierwszej dekady tego wieku. Zasięg lodu jest w tym wypadku mniejszy o 0,6 mln km2. Nie lepiej jest z powierzchnią samego lodu (powierzchnia jest zawsze mniejsza niż zasięg jaki zajmuje czapa lodowa). Powierzchnia lodu 5 lutego wyniosła 12,57 mln km2 (wykres po lewej) i biorąc pod uwagę błędy w skanowaniu powierzchni lodu (bo takie mogą zaistnieć, plus-minus 20-30 tys. km2), to powierzchnia lodu jest ex æquo na drugim miejscu w historii dokonywanych pomiarów. Podobnie jak w przypadku zasięgu może dojść do spadku na trzecie, lub może i czwarte miejsce, co też nie zmienia postaci rzeczy. Stan lodu jeśli chodzi o zasięg i powierzchnie jest zły i jest jednym z najmniejszym od tysięcy lat.

Zasięg lodu dla 8 lutego 2014 roku na tle średniej z lat 90-tych XX wieku.

Mapa AMSR2 pokazuje jak wygląda obecny zasięg arktycznego lodu morskiego na tle średniej z lat 90' XX wieku. Nie ma już możliwości przyrastania lodu w wodach Morza Beringa czy Barentsa. Szybkie topnienie, powolne zamarzanie i mała grubość lodu powodują, że zasięg nie jest w stanie osiągnąć takich rozmiarów jak jeszcze kilkanaście lat temu.

Anomalia termiczne wód na północ od 60 stopnia N dla 5 lutego 2014 roku. DMI

Mapa anomalii termicznych to jeden z przykładów pokazujących ograniczone możliwości dla przyrostu powierzchni i zasięgu lodu. Jeszcze 20 lat temu połowa powierzchni Morza Barentsa pokrywała się lodem. Bywały lata, że zasięg lodu i duże ilości kry zbliżały się do północnych brzegów Norwegii. Jeśli sięgniemy okiem w przeszłość, np. do historii Willem'a Baretsa, to dowiemy się jak duże trudności mieli ci żeglarze w opłynięciu Nowej Ziemi pod koniec sierpnia 1596 roku. Ostatnio nawet powstał film fabularny opisujący historię Barentsa Szybkie zamarzanie lodu zmusiło żeglarzy do spędzenia nocy polarnej na Nowej Ziemi. Dziś wody na wchód od Nowej Ziemi pokrywają się lodem dopiero w październiku, a nawet później. Nie tak jak 400 lat temu, gdzie lód pojawiał się już pod koniec sierpnia. Wzrost temperatur powietrza i wód powoduje, że granice lodu morskiej przesuwają się.

Obszar przybrzeżny Morza Czukockiego, zdjęcie wykonane przez satelitę Terra 8 lutego 2014 roku.

Morze Beringa i lód o koncentracji do 70% o grubości kilku-kilkunastu centymetrów. Zdjęcie Terra, NASA

Do początku dnia polarnego (21 marca) zostało już półtora miesiąca. Do końca sezonu zamarzania około 5 tygodni. Nie będziemy tu spekulować na temat tegorocznego sezonu topnienia, ale obecny stan lodu pokazuje, że efekt "ochłodzenia klimatu 2013" już się ulatnia.


Zobacz także:

piątek, 7 lutego 2014

Zmieniająca się Grenlandia

Współczesna cywilizacja w pogoni za wzrostem gospodarczym zaczyna coraz śmielej sięgać po nowe do tej pory nienaruszone złoża. Oparty na paliwach kopalnych i pochłanianiu coraz większych ilości surowców świat zwraca się ku ocieplającej się Grenlandii. Wiele firm zajmujących się wydobyciem ropy, gazu i minerałów łakomym wręcz kąskiem patrzy na ogromne, dziewicze tereny Grenlandii. Czy jest coś w tym dziwnego? Nie. Świat idzie do przodu, rozwija się cywilizacja, rośnie apetyt państw, które zawsze uważaliśmy za biedne. Kończą się zasoby tanich paliw kopalnych i rud metali, zaczynamy więc sięgać po złoża, które są trudno dostępne.  Po złoża, które wraz ze zmianami w przyrodzie takich miejsc jak Grenlandia stają się coraz bardziej dostępne.

Zawsze dziewicza i nieznana Grenlandia zmienia się. Na zdjęciu widoczne dźwigi budowlane w Nuuk - cywilizacja nam się rozrasta. Źródło: Joe Raedle / Getty Images

56 tysięcy Eskimosów żyjących na Grenlandii to ludzie, którzy żyją z łowiectwa, z dala od współczesnych wygód. Lecz to się powoli zmienia.  Ludzie żyjący na Grenlandii mogą przeżyć szok, związany z nową współczesną i nieznaną im kulturą. Jednocześnie górnictwo może stać się dla nich okazją do rozwoju, szczególnie w obliczu globalnego ocieplenia. Populacja fok, czy niedźwiedzi polarnych zmniejsza się i są to gatunki zagrożone wyginięciem.  Wprowadzone limity polowań zaczynają coraz bardziej ciążyć na rdzennych mieszkańcach Grenlandii żyjących z łowiectwa. W obliczu hekatomby arktycznego ekosystemu Eskimosi nie mając innego wyjścia akceptują zachodnią cywilizację, powoli zmieniając swój tryb życia. 

Tymczasem Grenlandia jest zagrożona przez globalne ocieplenie. Cofają się granicę lądolodu, zmniejsza się środowisko życia zwierząt Arktyki, zmieniają się wzorce pogodowe z powodu zmian, jakie zachodzą w Arktyce. Naukowcy obserwują coraz więcej jezior powstających na Grenlandii, które przyspieszają proces zmniejszania się masy lądolodu. Geografia Grenlandii się zmienia.

 Mapa Grenlandii pokazująca rozmieszczenie eksploatowanych dziś surowców. Wraz z cofaniem się lodowców, dostęp do nowych terenów i potencjalnych złóż będzie rósł.

Grenlandia i jej ludność stoi przed wielkimi zmianami, których przyczyną jest współczesna cywilizacja. Wielu Eskimosów nie akceptuje nowego modelu życia, rośnie np. liczba samobójstw. Eskimosi stają przed problemami z którymi my zmagamy się od wielu lat. Ale świat potrzebuje paliw, ropy, gazu, czy minerałów, które stają się coraz bardziej dostępne wraz z cofającym się lądolodem.

Powstające w wyniku ocieplania się klimatu jeziora i kanały na lądolodzie Grenlandii, przyspieszają proces utraty tego lądolodu. Efektem tego jest podnoszenie się poziomu oceanów. Źródło: Courtesy Ian Joughin / AAAS

Prędzej czy później ci ludzie zmienią styl życia i przystosują się do niego. Dziś możemy obserwować, jak wielu Indian czy mieszkańców dziewiczych terenów Afryki prowadzi zachodni styl życia. Eskimosów też to czeka, choć proces będzie bolesny i niełatwy. To jednak nie wszystko. Problemem jest apetyt na surowce. Wiele krajów, w tym niestety też Polska coraz mocniej opiera się na paliwach kopalnych, które są źródłem CO2. Nieustające emisje dwutlenku węgla sprawiają, że globalne ocieplenie wciąż postępuje. Już za parę lat może dojść do jego gwałtownego przyspieszenia po trwającej 15 lat „pauzie”. W obliczu zmiany klimatu wywołanej przez spalenie węgla, ropy i gazu lądolód Grenlandii będzie topić się coraz szybciej. Zniknie też  czapa lodowa Arktyki, która w 2012 roku osiągnęła najmniejszy w historii pomiarów zasięg i objętość.

Czy w imię wzrostu gospodarczego i tym samym rosnącego apetytu na paliwa kopalne machniemy ręką na zmiany klimatu? Jednocześnie zmieniając życie Eskimosów.  Możliwe. Na razie nie widzimy pozytywnego rokowania na przyszłość, gdyż Grenlandia stanowi przykład tego, że świat będzie dalej zużywać węgiel, ropę, oraz nowe, nieodkryte wcześniej rudy metali. To oznacza, że koncentracja CO2 będzie rosnąć dalej. Już w tym roku osiągniemy poziom 400 ppm, który utrzyma się przez 3-4 miesiące, zaś za rok będzie to całoroczna średnia światowa. To ilość z przed co najmniej 3 milionów lat, kiedy klimat był cieplejszy a poziom oceanów o kilka metrów wyższy niż obecnie.


Szerzej na temat: Climate change brings new risks to Greenland, says PM Aleqa Hammond


Zobacz także: 
  • Topnienie lądolodu na Grenlandii, wtorek, 11 czerwca 2013 Na podstawie wieloletnich badań wiemy, że temperatury powierzchniowe na Ziemi rosną. Istnieje wiele różnych narzędzi, za pomocą których jesteśmy w stanie do zmierzyć i pokazać. Badania zmian temperatur pokazują, że Grenlandia się ociepla. Wynikiem tego jest cofanie się lądolodu, spływ wody z lądolodu i sam rozpad lądolodów, co powoduje, że podnosi się poziom wszechoceanu. Badania zmian klimatu wykazują, że w Grenlandii temperatury typowe dla okresu letniego przychodzą wcześniej. A co za tym idzie, wcześniej i intensywniej zaczyna się proces topnienia grenlandzkiego lądolodu...